Generał – gubernator Orzewski, Polak z pochodzenia, a żandarm z zawodu, rządził trzema guberniami litewskimi, a gubernatorem kowieńskim był rzeczywisty radca stanu Klingenberg. Obydwa byli głównymi sprawcami wypadków, które w roku 1892 zaszły na Żmudzi.
W miasteczku
Kroże, powiatu teleszewskiego, były dwa kościoły. Nowszy parafialny i dawny, sięgający bodaj drugiej połowy XVI wieku, kościół pobernardyński. Ten dawny kościół ludność ze Żmudzi otaczała szczególna czcią z powodu znajdującego się w ołtarzu, a słynącego cudami obrazu Matki Boskiej Krożańskiej.
Po wydaleniu z Litwy przez Murawiowa zakonu oo. Bernardynów, kościół ten pozostawiono pod opieką księdza altarzysty, byłego zakonnika. Po śmierci staruszka na miejsce zmarłego biskup kowieński wyznaczył nowego księdza. W myśl obowiązujących zarządzeń należało jednak uzyskać zgodę gubernatora na zatwierdzenie nominata.
Wówczas nieoczekiwanie władze przypomniały sobie, że po skasowaniu zakonu i śmierci ostatniego zakonnika kościół w gruncie rzeczy egzystuje wbrew prawu i że jest niedopuszczalne, aby w jednej parafii były dwa kościoły. Nie tylko wiec odmówiły zatwierdzenia kandydata, ale postanowiły zamknąć kościół.
W tym celu zajechał do Kroż generał gubernator Klingenberg w otoczeniu żandarmów i sotni kozaków, a znalazłszy świątynię wypełnioną tłumem wiernych śpiewających litanię, wszedł do kościoła i nie zdejmując czapki wezwał lud, aby natychmiast kościół opuścił. Wierni odmówili posłuszeństwa. Wtedy na rozkaz gubernatora wywalono główne drzwi, a do świątyni wtargnęli kozacy i jęli rozpędzać wiernych nahajkami. Powstało zamieszanie, kilkadziesiąt osób stratowano końmi. W kościele rozległy się jęki, ludzie jednak nie spieszyli się z wyjściem.
Przed kościół wystąpił organista z krzyżem w ręku i donośnym głosem zaśpiewał „ Kto się w obronę ..”, a w końcu zaintonował rosyjski hymn „ Boże, chroń cara …”, by opamiętać napastników. Nie zwrócono jednak na niego uwagi. Kozacy wywlekli za włosy kobiety
z kościoła, katowali mężczyzn, wreszcie pojmali najbardziej opornych pod konwojem popędzili pieszo, do leżącego o kilkadziesiąt wiorst powiatowego miasteczka Szawle, by stamtąd jak stali wysłać ich koleją na Syberię. Budynek zamknięto, zabito drzwi i okna i kościół opieczętowano.
Wśród zesłanych znalazła się jednak pewna Żmudzinka niepospolitej urody. Nazywała się Urszula Biełunas. Jej fotografie wraz z ulotką opisująca zdarzenie przemycono do zaboru austriackiego i w kilka tygodni potem odbite w wielkim nakładzie rozesłano w świat. Sprawa zaczęło nabierać rozgłosu. Pisano o niej nie tylko w prasie zagranicznej, ale również w podlegającej cenzurze prasie rosyjskiej. Nawet prorządowe pismo „ Nowoje Wriemia” musiało zamieścić duży artykuł, w którym bez ogródek napiętnowano barbarzyński postępek władz kowieńskich.
W salonach petersburskich zaczęto mówić głośno i z oburzeniem o zajściach w Krożach, nie szczędząc komentarzy pod adresem głównego sprawcy Orzewskiego, tego „ byłego żandarma i donosiciela”. Sprawa dochodzi do uszu cara Aleksandra III i wywołuje zrozumiałą reakcję. Z rozkazu cara na Litwę ma się udać jeden z senatorów dla zbadania sprawy i przedstawienia raportu carowi. Wybór padł na senatora hr. Kantakuzena.
W tym samym czasie zachodzi na Litwie inne zdarzenie, związane pośrednio ze sprawą Krożańską. Umiera ostatni z hr. Mostowskich
z Łuczaj w powiecie świeciańskim pozostawiając ten ogromny majątek bez spadkobierców. W czasie dochodzenia w sprawie zajść w Krożach , prowadzonego w Wilnie przez hr. Kantakuzena, generał- gubernator Orzewski rozkazał niespodziewanie natychmiastowa sprzedaż majątku Łuczaj, i to za niezwykle niską cenę. Majątek sprzedano i, jak się okazało, nabywcą został senator hr. Kantakuzen, który oczywiście zakończył dochodzenie w sprawie zajść w Krożach z konkluzją uniewinniającą generał – gubernatora Orzewskiego
i gubernatora Klingenberga. Po Petersburgu zaczęły krążyć pogłoski o nabyciu przez hr. Kantakuzena jakiegoś wspaniałego majątku na Litwie, wywołując różne uwagi i komentarze. Nieoczekiwanie hr. Kantakuzen dostaje rozkaz stawienia się niezwłocznie u cesarza. Rozmowa odbywa się w cztery oczy. Tegoż wieczoru w mieszkaniu przy ulicy Kiroczej znaleziono martwe ciało hrabiego. Orzewski również wypadł z łaski. W sferach stolicy otoczono go pogardą. Śmierć zaskoczyła go w drodze do Petersburga. Klingenberga zaś wyrzucono z Kowna.
Fragment wspomnień Mieczysława Jałowieckiego „ Na skraju Imperium”, Czytelnik 2005 r.