[cen]Towianizm.
Od kilkunastu łat bałamucili średnią inteligencję w Kielcach towiańczycy — a jedna z córek Andrzeja Towiańskiego, litwina emigranta osiadłego w Szwajcarji, pseudomistyka, marzącego o nowej epoce religijności, którą on miał rozpocząć i sprawą bożą nazywał, bawiła stale u doktorstwa Andrzejowskich. Ta rodzina, poza onem bałamuctwem z emigracji pochodzącem, uczciwa i uczynna oddana panu Andrzejowi znalazła kilku popleczników dla towianizmu i jego mesjanizmu w rodzinie Jarońskich, Dzwonkowskich, szewca Kańskiego i innych.
Ks. kanonik T. Kuliński późniejszy biskup, oddziaływał na nich, ale bez skutku. Paru synów tego p. doktora było wówczas w gimnazjum. Otóż jeden z nich Jozafat uczeń 7-ej klasy, która wtedy była ostatnią, gdym jako prefekt, przy końcu roku szkolnego na lekcji liistorji kościelnej, omawiał sekty XIX wieku, a między nimi i nasze: Rongego, Czerskiego i Towiańskiego, odezwał się: Ksiądz prefekt fałszywie uczy o mistrzu Towiańskim. — Na co mu odrzekłem — obowiązkiem ucznia na lekcji jest, słuchać czego uczą go mający prawo i obowiązek, a nie wygłaszać swego lub cudzego widzimisię, w zakresie szkolnych przedmiotów! Gdy zaś po tej uwadze, coś jeszcze mruczał pod nosem, kazałem mu, jeśli nie ma być wierzącym katolikiem, klasę opuścić, — co też on i uczynił, a przez to nietylko wobec mnie, ale i wobec zdziwionych jego kolegów, zamanifestował swoje towiańskie sekciarstwo. Władza szkolna, poparła w tej sprawie swego Ks. prefekta. Wtedy Andrzejowscy, przez swoich przyjaciół, chcieli mię zdobyć dla siebie, gdyż chodziło o bliskie egzamina na patent, ale to się im nie udało!..
Na egzaminie z religji, Andzejowski, jako suspectus (podejrzany) de orthodoxa fide, miał sobie za porozumieniem z władzą szkolną, zadawane (stawiane) odpowiednie pytania, na które, gdy albo niechciał odpowiadać, albo oświadczał, że ma o tem inne przekonanie niż ja, jego prefekt, egzamin jego przerwano , i o patencie, nie mogło już być mowy — tem bardziej, że z paru innych przedmiotów on mu się nie powiódł!
(...)
I później jeszcze zniewolony byłem czuwać rad pokatną działalnością towiańczyków w Kielcach, a osobliwie kiedy młody Andrzejowski (syn), również lekarz, otrzymał posadę szkolnego lekarza.
Z tym panem wypadło mi parę razy, prowadzić dyskusje religijne, a nawet robić na piśmie odpowiednie refleksje, adresowane do ogółu towiańczyków kieleckich. Szkoda, że te pisma zaginęły mi. (...)
(...) Przy pewnem spotkaniu się ze starszym p. Andrzejowskim w jego domu, znienacka, powstał na mnie, mówiąc: Ksiądz jesteś wróg Ojczyzny i nieprzyjaciel sprawy Bożej! lecz stropił się zaraz, gdy mu odrzekłem: ja wróg Ojczyzny?! Proszę mi tego dowieść! W tych warunkach, jakie są obecnie dla szkoły, i gdy każdy kielczanin wie dobrze jak ja się trzymam na moim posterunku. A prócz tego — ja, nieprzyjaciel sprawy Bożej?'. Jakim sposobem? przez co? Skoro mogąc być czem innem, wybrałem sobie powołanie kapłańskie i jego się trzymam całą duszą?! Wiem co p. doktór ma na myśli! lecz dziwię się mocno, że wychowaniec wileński, nie szanuje ducha i tradycji kolegów: Zana i innych, którzy sekciarstwem się nie bawili! I na tem skończyła się, ta doraźna dyskusja i wizyta zarazem.
Z czasem, ten fanatyzm towiańczyków ostygał i powoli prawie zanikł, w cichych nad wyraz Kielcach... OO. Zmartwychwstańcy z niem najskuteczniej walczyli.
Obecnie z Andrzejowskich w Kielcach, nikogo już niema. W Warszawie zaś żyje jeszcze, bezżenny, on Jozafat A., pożytecznie kierujący Macierzą Polską.
KS. TEODOR CZERWIŃSKI
Źródło:
Pamiętnik ks. Teodora Czerwińskiego [...]. Cz. 2. Kielce 1931 str. 11