Przez lato i na jesieni w specjalnych spiżarniach i piwniczkach gromadzono pod kluczem przetwory które pozwalały przetrwać zimę. Przetwory takie były również dobrymi podarunkami czy elementem handlu. Soki i galaretki z porzeczek, truskawek, agrestu - przygotowywano w lecie, największa jedna część owoców dojrzewa na jesieni. Wtedy to więc sady zamieniały się w "fabryki" przetworów. Przetwory z dodatkiem cukru przygotowywano odkąd cena cukru zaczęła spadać, w Polsce wcześniejszej głównymi przetworami były różnego rodzaju kiszonki. Przechowywano także świeże owoce w przemyślny sposób zabezpieczane.
Babcia opowiadała o pewnym człowieku, który posiadał sklep spożywczy we Lwowie i zwykł przyjeżdżać ze swoją rodziną jesienią, kiedy śliwki były już dojrzałe. Wiosną, kiedy nastawała pora kwitnienia, wybierał drzewa, z których potem zbierał owoce. Na jesieni rozbijał namiot, układał palenisko i w przywiezionym w tym celu wielkim kotle smażyli powidło.[Pawłowska, B. Życie jest walką] Opisana sytuacja miała miejsce na pocz. XX wieku w Jaśniszczach koło Podkamienia.
Na ogół przetwory trzymano w słoikach (dawniej w glinianych garnkach) - zamykanych zwierzęcymi pęcherzami, lub specjalnie przygotowanym papierem (zapuszczonym nad ogniem woskiem). W XIXw upowszechnił się system zamykania słoików zakrętkami typu "Wecka".
Oprócz konfitur ze śliwek, jabłek czy gruszek, sporządzano także specjały z berberysu, głogu, derenia (świetne do mięsa), brusznic (również), jarzębiny z miodem. Brzoskwinie zbierano bez dotykania ręką, ucinając przy łodyżce tak że owoc spadał sam do słoika. Następnie słoiki pasteryzowano - od czasu opracowania tej metody przez Ludwika Pasteura.
Słoiki konfitur stanowiły doskonały prezent. W majątku w Zaborzu mieszkali Franciszek Kolbuszowski herbu Korab i jego żona Felicja z domu Trzemeska (ur. 1829). Byli, bardzo gościnni. Gdy goście przyjeżdżali, Felicja wołała: „Delcowa! zabijcie prosię!”. Gdy zaś, będąc w ich domu, ktoś pochwalił obraz, przedmiot czy potrawę, przy wyjeździe z domu znajdował w swoim pojeździe kilka kilogramów szynki czy kiełbasy, kilkanaście słoików konfitur lub grzybków, lub pochwalony obraz. W ten oto sposób hołdowano starym tradycjom polskiej gościnności, co pod koniec wieku zaczęło być niestety coraz częściej wyśmiewane.