Od kilkunastu lat myślałem o odwiedzeniu ks. Józefa Obremskiego, byłego proboszcza parafii w Turgielach na Litwie. Zamysł udało mi się zrealizować dopiero niedawno. Ks. Józef jest już na emeryturze i mieszka w parafii Mejszagoła.
Nie znaleźli broni
Po przedstawieniu się, wypowiedziałem następujące słowa: Cieszę się, że Bóg mi pozwolił poznać księdza, abym mógł po-dziękować za to, że ksiądz uratował w czasie wojny życie mojemu ojcu. Lekkie zaskoczenie, a po nim pytanie: Jak to było?
Po wybuchu wojny w 1939 roku teren Wileńszczyzny zaczęli okupować sowieci na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow). W miesiąc później dowództwo NKWD zwołało w wiosce zebranie, pod- czas którego zapytano: Kto umie dobrze pisać i czytać? Mieszkańcy wskazali na mojego ojca – Bolesława Prokopowicza. Usłyszano oświadczenie: Zostaniesz posterunkowym we wsi. Gdy ojciec nie chciał wyrazić zgody, zagrożono rozstrzelaniem jako wroga ludu. W tej sytuacji mógł on podjąć tylko jedną decyzję: wyraził zgodę.
Minął kolejny miesiąc. Pewnego dnia wieczorem na posterunek przybyli oficerowie NKWD z Wilna z wiadomością, że jeszcze tego samego dnia o godzinie 22 pójdą dokonać rewizji u proboszcza w poszukiwaniu broni. Mieli informację, że proboszcz posiadał dwie dubeltówki, a zdał tylko jedną. Ojciec po- prosił o możliwość poinformowania żony, że dzisiejszego dnia będzie też miał służbę nocną. Nie otrzymał na to zgody. Zaczął tłumaczyć: Zrozumcie, jest czas wojenny. Jeżeli nie wrócę ze służby o 19, w domu będzie płacz, pomyślą, że zginąłem. Po tej argumentacji wyrazili zgodę, z pouczeniem: Pamiętaj, tylko nic nie mów o akcji! Ja znam swoje obowiązki i wiem, co to jest tajemnica. Po przybyciu do domu ojciec wywołał moją mamę i dał polecenie: Pójdziesz do proboszcza, jak już będzie ciemno, po 21 i powiesz, że dzisiaj o 22 będziemy szukali u niego broni. Pamiętaj, rozmawiaj tylko z proboszczem. Żeby nie było żadnego świadka. Do plebanii idź przez pola i cmentarz a nie przez wieś, żeby nikt ciebie nie widział, bo wszystkich nas rozstrzelają. Po przybyciu na plebanię i wywołaniu parobka, mama po- prosiła go o rozmowę z proboszczem. Ten nie chciał spełnić prośby, tłumacząc, że ksiądz już śpi. Mama jednak nadal się upierała, oznajmiając, że nie odejdzie, jeżeli nie skontaktuje się z księdzem. W tym momencie wyszedł proboszcz z pytaniem, co to za zamieszanie. Mama przedstawiła się i poprosiła o rozmowę w cztery oczy. Gdy parobek odszedł, przekazała informację. Ksiądz, nie kryjąc wzruszenia, powiedział: Bóg zapłać, córko. Idź w pokoju. Rewizja się odbyła i oczywiście broni nie znaleźli.
Rozstrzelać!
Nadszedł rok 1942. Trwała wojna niemiecko-sowiecka. Po przejściu frontu na Wileńszczyźnie dużą aktywność wykazywała Armia Krajowa. Pewnego dnia sąsiad mojego ojca (który chciał odkupić od nas hektar łąki, na co ojciec nie wyraził zgody) poinformował dowództwo AK, że Prokopowicz jest czerwony, bo był posterunkowym za okupacji bolszewickiej. Reakcja była natychmiastowa, przesłuchanie z ciężkim pobiciem i wyrok – ROZSTRZELAĆ! Gdy mama to usłyszała, poprosiła kuzynkę, żeby jak najszybciej powiadomiła proboszcza o tym, że partyzanci chcą rozstrzelać męża. Kuzynka pobiegła z wiadomością, a w tym czasie zaczęli wyprowadzać skazańca na egzekucję. Kazali ojcu stanąć pod ścianą swojej stodoły. Nawet nie pozwolili pożegnać się z rodziną. Ojciec idąc, zawołał: Żegnajcie, dzieci! Gdy już ustawiał się pluton egzekucyjny, nadjechał na koniu parobek i wręczył dowódcy oddziału kartkę, na której był tekst: Zaświadcza się, że znany mnie osobiście Bolesław Prokopowicz podjął się pełnienia pewnej funkcji za poradzeniem się i pełniąc tę funkcję, zrobił dużo dobre- go dla ludzi. Pieczątka parafii i podpis: ks. Józef Obremski.
Ocalenie
Dowódca po przeczytaniu tekstu oświadczył: Taką kartkę to każdy może napisać. Na to odpowiedział parobek: Ksiądz jedzie za mną i ręką wskazał na nadjeżdżający powóz. Padł rozkaz: czekać. Po przeprowadzonej rozmowie dowódca wydał rozkaz: odstąpić! A do mojej mamy zwrócił się ze słowami: Weź go sobie. W tym momencie ojciec zemdlał. Po zakończeniu mojej opowieści ksiądz potwierdził tę historię, dodając, że takich przypadków było wiele. W trakcie dalszej rozmowy powiedział, że chętnie by przeczytał tę opowieść wy- drukowaną w polskiej gazecie. Spełniam więc tę prośbę.
Zenon Prokopowicz
Martyria - Miesięcznik Diecezji Ełckiej
http://mail.google.com/mail/?hl=pl&tab= ... d6e0f325b0