Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Seroiszka Kazimierz wspomnienie

23.08.2011 13:28
Kazimierz Seroiszka
(obrońca Lwowa w 1918 roku)
Kazimierz Seroiszka urodził się we Lwowie, 26 listopada 1901 r., przy ul. Bartosza Głowackiego, boczna Gródeckiej. Była to dzielnica lwowskich batiarów, wyróżniających się szczególną odwagą, tam urodził się Szczepko (Kazimierz Wajda ) przyjaciel Tońka. Pod zaborem austriackim Kazimierz był uczniem Keiserliche und Königsliche Zweite Realschule, czyli Szkoły Realnej nr 2, przy ul. Szumlańskich koło cerkwi św. Jura (odpowiednik dzisiejszego gimnazjum i liceum matematyczno fizycznego).Nieletni Kazimierz Seroiszka wcześnie zaczął walkę o niepodległość Polski, uciekł ze szkoły do legionów Piłsudskiego, ale po kryzysie przysięgowym nie śpieszno mu było iść za druty. Zwiał z powrotem do Lwowa.Już 31 października 1918 r. wisiały nad Lwowem ciężkie chmury. Austria się rozpada-ła, Polacy w wojsku austriackim ugrzęźli gdzieś na froncie we Włoszech, a do Lwowa napływały dobrze uzbrojone jednostki ukraińskie armii austriackiej. Gorączka ogarniała batiarów i młodzież szkolną. W okolicy Dworca Głównego, w domkach kolejowych, zawrzało, »co to Ukraińcy pchają się do naszego Lwowa«. Zjawili się tu kapitanowie Zdzisław Tatar--Trześniowski oraz Mieczysław Boruta-Spiechowicz i zebrali garstkę młodzieży – razem około trzydziestu chłopaków, wśród nich Kazimierza Seroiszkę, do Szkoły Sienkiewicza, aby organizować obronę Lwowa.Śmieszna to była wojna. Nikt nie spodziewał się zamachu ukraińskiego na Lwów, ponieważ Rusinów – Ukraińców mieszkało tu niewielu.Rankiem 1 listopada 1918 r. Lwów obudził się pod panowaniem ukraińskim, wtedy łatwo było zdławić obronę Lwowa. Takich grupek jak w Szkole Sienkiewicza było we Lwowie zaledwie kilka. Z jednej strony stało zorganizowane wojsko ukraińskie, z drugiej właściwie dzieci i młodzież, kobiety i starcy. Jednak Ukraińcy nie umieli ocenić swojej sytuacji. Zdawało im się, że już wygrali.Z samego rana Ukraińcy zaatakowali Szkołę Sienkiewicza, ale jej nie zdobyli, atak
został odparty. Siły polskie rosły, napływali ochotnicy, coraz więcej było chłopaków w szkole, walczyli akademicy, młodzież szkolna i batiary (ulicznicy) najwięksi polscy patrioci. Potrzeba było broni i amunicji.Kazimierz z kolegami wybrali się po broń do magazynów na Dworzec Czerniowiecki. Magazyny wojskowe były dobrze zaopatrzone, dla wojska musiało być wszystko od żywności po mundury, broń i amunicję. Jak na śmiech nawet nie były specjalnie pilnowane, jakby Ukraińcy nie wiedzieli o ich istnieniu. Pozwoliło to na niezłe wyposażenie obrońców ze Szkoły Sienkiewicza.Dzień po dniu zwiększał się obszar kontrolowany przez Polaków, nawiązywano łączność z sąsiadami. Przez 11 dni walczył Kazimierz na odcinku od Szkoły do Politechniki i Dworca Głównego. Przybywali też fachowcy z Politechniki i Zakładów Kolejowych. I wkrótce obrońcy mieli pociąg pancerny... PP3 – „Lis Kula” (ppłk. Lis Kula miał niewiele ponad dwadzieścia lat, zginął na wojnie w 1920 r.). Kazimierz Seroiszka otrzymał przydział do tego pociągu, który spełniał zadanie zabezpieczania wypadów za miasto po żywność, dla głodujących mieszkańców Lwowa. Załoga pociągu składała się z 280 ludzi. Każdy miał karabinek, a w pociągu było zamontowanych 36 karabinów maszynowych. Przed pociągiem pchany był wagon zabezpieczający przed minami, do pociągu podłączono wagony towarowe na ziemniaki, zboże i mięso.Podczas kolejnej takiej wyprawy pociąg stanął w Basiówce. Doświadczony już wiarus, kapral Kazimierz Seroiszka wyruszył na czele 26 chłopaków do Obroszyna, patrzy, a tu
na nich idzie tyraliera. Kazimierz krzyknął: „kto idzie” i usłyszał: „swoi, chodźcie do nas”, czyżby to była odsiecz z Krakowa? Ale wiatr doniósł szept: „szcze ne strilajte”, więc dał rozkaz: ostrzeliwujemy się i wycofujemy pod zbawczą opiekę naszego pociągu. Kazimierz
przykląkł, wali ze sztucera, chłopcy też strzelają, Ukraińcy padli na ziemię, chłopcy odskakują do Basiówki i wtedy poczuł ... trzask po kładce karabinu i kula przeszła jakoś tak, jakby uderzył się łokciem, karabin wypadł z ręki, krew trysnęła aż na piersi, na koszulę,
padł na ziemię, został sam, pierwsza rana, mówi: »człowiek przestraszył się trochę«. Po chwili podeszli Ukraińcy, a ich dowódca okazał się kolegą Kazimierza ze Szkoły Realnej, nazywał się Strokaty. Zobaczył, że Kazimierz jest ranny, a pierś zalana krwią, obiecał mu przysłać sanitariuszy, ale wcześniej wrócili koledzy wzmocnieni załogą pociągu i zabrali go do szpitala we Lwowie.22 listopada Lwów był już wolny, ale w Małopolsce Wschodniej walki jeszcze trwały do początków lipca 1919 r. Po wyjściu ze szpitala Kazimierz Seroiszka powrócił do wojska, brał udział w wojnie 1920 r., ale już w służbach kwatermistrzowskich, ponieważ był kontuzjowany.
Po zakończeniu wojny w niepodległej Polsce, z kontuzją ręki Kazimierz Seroiszka powrócił do szkoły, po zdaniu matury studiował razem ze swoim kolegą Moszorą na Politechnice Lwowskiej na Wydziale Leśnym. Ojciec Moszory, dyrektor poczty, przekonał
studentów do zmiany zainteresowań i do zawodu pocztowca. Praca w leśnictwie była słabo płatna, nie było o nią łatwo, na początku trzeba było pracować daleko na Białostocczyźnie, a na poczcie czekała ich błyskotliwa kariera.Kazimierz Seroiszka był solidnym pracownikiem, wkrótce został kierownikiem ambulansu pocztowego, jeździł na trasie do Rumunii, bardzo dobrze zarabiał. Awansował. Rok 1939 zastał go na stanowisku naczelnika poczty w Borszczowie. A potem przedarł się przez Rumunię, Francję do Wielkiej Brytanii, gdzie był głównym kwatermistrzem w obozach wojskowych w Szkocji, dosłużył się stopnia majora.Po wojnie wrócił do Polski, choć nie do swojego Lwowa. Trudne to były czasy. Znajomy z Anglii, porucznik lotnictwa dał mu fałszywą legitymację, przedwojenną PPS i w ten sposób uchronił go przed aresztowaniem i prześladowaniami. A gdy partie się „zlały”, automatycznie został członkiem PZPR. Jak to się stało, że nie wyrzucili go z tej partii, trudno powiedzieć czemu to zawdzięczał, czy to z powodu swego „proletariackiego” pochodzenia, czy też po prostu czuwała nad nim opieka Boska, nie pasował do tej partii, stale wytykając jej wszystkie nieprawości. Jedynym efektem był ciągły awans, tylko w przeciwnym kierunku. Na początku był kierownikiem poczty w miasteczku powiatowym na Dolnym Śląsku, a potem na coraz niższym stanowisku.Dożył czasów, w których jego talent narratorski mógł służyć Rodakom w Towarzystwie Miłośników Lwowa, jeszcze w uszach nam brzmi jego klasyczny lwowski bałak, towarzyszący opowiadaniom o polskim Lwowie, w których ujawniał się jego wielki temperament i gorąca miłość Ojczyzny.W październiku 1990 r. otrzymał awans na stopień podpułkownika rezerwy i Krzyż za Udział w Wojnie 1918-1921. Walką i pracą jednakowo służył wschodnim i zachodnim ziemiom polskim. Zmarł 22 lutego 1991 r. i pochowany został na cmentarzu w Jeleniej Górze, żegnany przez Kombatantów i kompanię honorową Wojska Polskiego.„Śpij Kolego w ciemnym grobie,niech się Polska przyśni Tobie i nasz kochany Lwów.”
Krzysztof Bulzacki
Jelenia Góra
http://jbc.jelenia-gora.pl/dlibra/docme ... m=pubstats