Podlasie szlakiem cerkwi, synagog i meczetów
Do Kruszynian warto przyjechać w maju na Sabantuj, by zobaczyć niespotykane gdzie indziej w Polsce obyczaje i skosztować tatarskiego jadła.
Kiedy wysiadam z samochodu na kryneckim rynku, ze zdziwieniem stwierdzam, że odchodzi od niego w różne strony świata aż 12 ulic! Drugi taki plac ma jeszcze tylko Paryż. W stolicy Francji nazywa się placem Gwiazdy, w Krynkach - placem Jagiellońskim. I tu, i tam ma kształt sześcioboczny, a z każdego rogu odchodzą po dwie ulice.
Na środku placu - duży skwer. Za czasów świetności miasteczka była tu wielka hala targowa. To Antoni Tyzenhaus (1733-85), administrując królewskimi ekonomiami na Grodzieńszczyźnie, zarządził, aby sześcioboczny rynek położony był centralnie w promienistym układzie urbanistycznym miasta. Nie mam planu Krynek, więc trochę po omacku zaczynam szukać najciekawszych miejsc.
***
Nad niską zabudową w południowo-zachodniej części rynku górują strzeliste wieże neogotyckiego kościoła i tam, idąc ul. Kościelną, kieruję pierwsze kroki. Mijam pojedyncze, drewniane (głównie) domki, fabryczkę materiałów budowlanych, most nad Krynką, nadrzeczne łąki i staję przed fasadą kościoła przypominającego nieco białostocką katedrę. Zbudowano go w latach 1907-13 według projektu Stefana Szyllera, jednego z najwybitniejszych architektów polskich przełomu XIX i XX w. (autor mostu i wiaduktu Poniatowskiego w Warszawie, Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych). To już trzeci kościół w tym miejscu. Pierwszy, drewniany, ufundował starosta grodzieński Jerzy Radziwiłł w 1522 r., drugi, znacznie większy, ale również drewniany postawiono w 1638 r. Rozebrano go po dwustu latach, a do czasu wzniesienia następnego odprawiano nabożeństwa w małej kapliczce. Ten trzeci, św. Anny, murowany, konsekrował arcybiskup wileński Romuald Jałbrzykowski w 1928 r. Trzy dzwony - św. Józefa (508 kg), św. Anny (250) i św. Teresy (151) - zawieszono w neobarokowej bramie-dzwonnicy z 1892 r., nieco oddalonej od kościoła. Na cmentarzu, zamkniętym w latach 60. XIX w., znajduję nagrobek Włodzimierza de Viriona, znanego pozytywisty, działacza społecznego i gospodarczego, który objął miejscowy majątek w 1856 r., oraz ziemianina z pobliskiej Górki Platona Korybuta Daszkiewicza, uczestnika powstania styczniowego.
Przechodzę na drugą stronę ulicy, by znaleźć się wśród starych lip, klonów, kasztanów porastających niewielkie wzgórze. Widać wyraźnie, że niegdyś był to park - można dopatrzyć się zarysów alejek, klombów, boskietów (od franc. bosquet - lasek). I rzeczywiście - park otaczał dwór, który istniał już w 1434 r. Odbyło się w nim wówczas spotkanie króla Władysława Jagiełły z księciem litewskim Zygmuntem Kiejstutowiczem w sprawie zacieśnienia unii Litwy z Koroną. Po III rozbiorze (1795 r.) caryca Katarzyna II nadała go rosyjskiemu senatorowi Sokołowowi, który odsprzedał go w 1831 r. podkomorzemu grodzieńskiemu Janowi de Virion herbu Leliwa. Z dworskich zabudowań pozostała tylko obora, zdewastowana w czasach powojennych.
***
Wracam tą samą drogą i minąwszy most nad Krynką skręcam w ul. Nadrzeczną, a potem w Czystą, do dawnej bożnicy słonimskich chasydów. Wzniesiona w II połowie XIX w. jako dwukondygnacyjny, ceglany budynek z przybudówką - przykryty czterospadowym, łamanym dachem - jest bardzo zniszczona i służy za magazyn. Znacznie lepiej wygląda synagoga przy ul. Piłsudskiego, również z połowy XIX w., też murowana i dwukondygnacyjna. Pokrywa ją czterospadowy, kopertowy dach, zdobią gzymsy i dekoracyjny fryz oraz nieregularnie rozrzucone okna z półkolistymi zwieńczeniami. Podczas II wojny światowej została spalona, ale odbudowano ją w 1955 r. i przeznaczono na kino, teraz mieści Gminny Ośrodek Kultury i Sportu. Nazywano ją "kaukaską", gdyż leżała w dawnej robotniczej dzielnicy z dużą liczbą garbarni, do których zwierzęce skóry sprowadzano głównie z Kaukazu. Największa bożnica - Wielka Synagoga - znajdowała się przy dzisiejszej ul. Garbarskiej. W 1944 r. Niemcy wysadzili ją w powietrze, ale nie została kompletnie zniszczona. Po wojnie opracowano plany odbudowy, jednak w 1971 r. zburzono ją ostatecznie. Pozostały jedynie ściany sali głównej z głazów narzutowych i granitów.
Trzy synagogi w jednym miasteczku świadczą o tym, że musiała tu mieszkać duża społeczność Żydów (zob. ramka). Potwierdza to kirkut, do którego wędruję ul. Grodzieńską. Można tu się doliczyć ponad 3 tys. macew - uchodzi za największy po białostockim żydowski cmentarz w północno-wschodniej Polsce. Jest bardzo zniszczony. Sypie się otaczający go mur, macewy chylą się ku ziemi lub na niej leżą, napisy na nich zatarte. Wszystko porasta wysoka trawa i gęste krzaki.
***
Zupełnie inaczej wygląda cmentarz prawosławny na wzgórzu naprzeciwko, otoczony solidnym murem z polnych kamieni, ponad którym góruje drewniana kaplica św. Antoniego z 1872 r. Wprawdzie i tu zobaczymy zaniedbane, zapomniane groby, ale większość jest troskliwie utrzymana. Nic w tym jednak dziwnego, przecież w Krynkach przeważają teraz prawosławni Białorusini.
Tu również mieszka najwybitniejszy białoruski pisarz - Sokrat Janowicz. W swoim domu przy ul. Sokólskiej organizuje spotkania, na które przyjeżdżają z całej Europy tłumacze, krytycy i badacze literatury białoruskiej. Założył też stowarzyszenie Villa Sokrates promujące białoruską twórczość, wydaje "Annus Albaruthenicus" - periodyk, który prezentuje utwory Białorusinów w tłumaczeniu na obce języki (głównie angielski i francuski) oraz eseje publicystów zachodnioeuropejskich przełożone na białoruski. Jeden człowiek w małych Krynkach robi dla tej literatury znacznie więcej niż całe państwowe ministerstwo kultury łukaszenkowskiej Białorusi.
Z cmentarza wracam polną drogą, potem ulicami Grodzieńską i Rynkową. Ta druga wiedzie do ul. Cerkiewnej. Skoro przy Kościelnej stał kościół, to przy Cerkiewnej powinna być cerkiew. I jest. Niezbyt urodziwa, bo eklektyczna, łącząca elementy neoromańskie z bizantyjskimi. Zbudowano ją w latach 1864-67 z kamienia, wewnątrz wyłożono cegłą i w 1868 r. wyświęcono pod wezwaniem Narodzin Bogurodzicy. W tym miejscu wznoszono już wcześniej cerkwie drewniane, począwszy od 1505 r., kiedy to pierwszą z nich miała ufundować - według legendy - królowa Bona (ta jednak została królową Polski dopiero w 1518 r.).
***
Najbliższe okolice są nie mniej ciekawe od Krynek. Jadę najpierw szutrową drogą w kierunku na Górany do Starej Grzybowszczyzny (8 km), żeby zobaczyć, jak wygląda miejsce, które miało być stolicą uratowanego przez proroka Ilję świata. Zastaję pięć drewnianych chatek i murowaną cerkiewkę na pagórku wśród sosen i brzóz. Zaczął ją budować przed I wojną światową mieszkaniec Grzybowszczyzny Eliasz Klimowicz. Nim jej mury wzniosły się nieco ponad ziemię, został popędzony wraz z "bieżeńcami" przez rosyjskich żołnierzy w głąb Rosji. Po wojnie wrócił w rodzinne strony, skończył budowę świątyni, przyjął imię Ilja i ogłosił się prorokiem nowej prawosławnej wiary (w rzeczywistości stał się twórcą antyklerykalnej sekty). Choć był niepiśmiennym wieśniakiem, potrafił zawładnąć umysłami mieszkańców okolicznych wsi, którzy rozgłaszali wieści o czynionych przezeń cudach. Do Wierszalina (tak nazwał Ilja centrum nowego świata, czyli Grzybowszczyznę) poczęły ciągnąć pielgrzymki, nawet z Wołynia, by oddać hołd "wielkiemu" prorokowi. I by usłyszeć od niego, że wkrótce nastąpi koniec świata, a w Wierszalinie, do którego szatan nie będzie miał dostępu, przeżyją sprawiedliwi.
Jesienią 1939 r. sowieccy żołnierze aresztowali Eliasza Klimowicza, wywieźli go prawdopodobnie na Syberię i wszelki słuch o nim zaginął. Nie zaginęła natomiast pamięć o proroku Ilii, zwłaszcza wśród starszych mieszkańców. A sztuka "Prorok Ilja" Tadeusza Słobodzianka rozsławiła imię samozwańczego proroka na cały kraj. Nazwę Wierszalin przyjął zaś awangardowy teatr z siedzibą w pobliskim Supraślu, który wystawia na wielu, również zagranicznych scenach, zdobywając nagrody na międzynarodowych festiwalach.
Z Grzybowszczyzny jadę na wschód polnymi i leśnymi drogami, aby dotrzeć do Kruszynian, tuż przy granicy z Białorusią (można też wrócić do Krynek i dalej pojechać asfaltową szosą). Mijam Leszczany, Ciumicze, Kundzicze - małe wioski rozrzucone wśród pól i sosnowych lasów. Zatrzymuję się na chwilę w Górce przy drewnianym dworze o bogatej historii. Pierwszym znanym właścicielem folwarku Górka był rotmistrz tatarski Samuel Mirza Krzeczowski, który otrzymał go w 1679 r. wraz z sąsiednimi wsiami od Jana III Sobieskiego za zasługi w wojnie z Turkami. Ponoć sam król odwiedził tu rotmistrza, by wyrazić mu wdzięczność za uratowanie życia podczas bitwy pod Parkanami. W 1797 r. Górkę nabył od rodziny Krzeczowskich podstoli mścisławski Kobyliński, a jego córka Małgorzata wniosła ją w posagu prezesowi sądu grodzieńskiego Michałowi Korybut Daszkiewiczowi. Korybut Daszkiewiczowie zamieszkali we dworze stojącym na wąskim półwyspie wrzynającym się w sztuczne jezioro utworzone w dolinie rzeki Nietupy. Kiedy w 1890 r. doszczętnie strawił go pożar, wnuk Michała, również Michał, wybudował po sąsiedzku nową siedzibę.
Parterowy budynek z czterospadowym dachem, trzema gankami, liczący dziesięć pomieszczeń miał być siedzibą tymczasową, ale stoi już 117 lat. Do Daszkiewiczów należał do wybuchu II wojny, potem był tu PGR. Od 2001 r. znajduje się w rękach prywatnych, ale nadal wygląda, jakby nie miał prawowitego właściciela.
***
Tylko 2,5 km dzieli Górkę od tatarskiej wioski Kruszyniany. Ją też Samuel Mirza Krzeczowski dostał od Jana III Sobieskiego i zasiedlił jeźdźcami ze swojego szwadronu. Mieszkają tu tylko dwie rodziny tatarskie, reszta potomków bitnych wojowników już dawno rozproszyła się po całej Polsce. Pozostały jednak po nich trwałe ślady - meczet, mizar i "Tatarska jurta". Meczet, zabytek klasy 0, zbudowano w II połowie XVIII w. z drewna, na planie prostokąta, z dwoma minaretami wieżowymi i jednym sygnaturkowym. Prowadzą doń dwa oddzielne wejścia - jedno do sali męskiej z mihrabem (wnęka w ścianie wskazująca kierunek Mekki), mimbarem (kazalnica) i galeryjką, drugie - do babińca. Otaczają go wiekowe drzewa i kamienny mur (by obejrzeć wnętrze, trzeba umówić się z Dżemilem Gębickim, tel. 0 502 543 871). Tuż obok, na niewielkim, zalesionym wzgórzu, znajduje się mizar, cmentarz muzułmański, nadal czynny. Wśród stuletnich drzew widać wiele nowych nagrobków, ale jeszcze więcej jest starych i opuszczonych, najstarszy pochodzi z 1744 r. Na płytach napisy w języku arabskim, rosyjskim i polskim, prócz imienia i nazwiska są i cytaty z Koranu. Groby z napisami w cyrylicy pochodzą z drugiej połowy XIX w., kiedy władze carskie zabroniły Tatarom używania języka polskiego podczas nabożeństw w meczetach i na nagrobnych inskrypcjach.
Kiedy głód daje się we znaki, jadę do "Tatarskiej Jurty", niemal w samym środku wsi. Na rozległym tarasie będącego jeszcze w budowie gospodarstwa agroturystycznego Dżenneta Bogdanowicz (jej przodkowie zjawili się w Kruszynianach w 1679 r.) proponuje oryginalne tatarskie jadło. Wybieram kołduny z jagnięciną w rosole, pierekaczewnik, czyli naleśniki z wołowiną zawijaną w cienkie jak pergamin ciasto, a na deser pachławę, która wygląda jak francuskie ciastko, ale z dużą ilością miodu i orzechów. Pani Dżenneta propaguje nie tylko kuchnię, ale także tradycje polskich Tatarów. 31 maja w "Tatarskiej Jurcie" odbędzie się Sabantuj, czyli święto "Po zasianiu plonów", a 16 sierpnia - III Festiwal Kultury i Tradycji Tatarów Polskich.
"Tatarska Jurta" czynna do 15 czerwca w soboty i niedzielę, a potem do 30 września codziennie, w godz. 12-20. Przenocować można po sąsiedzku w Dworku pod Lipami, tel. 085 722 75 54. Tam też można się posilić, gdyby tatarskie jadło nie przypadło komuś do gustu.
Żydzi w Krynkach
zaczęli pojawiać się w pierwszej połowie XVI w., ale dopiero w 1639 r. uzyskali od króla Władysława IV zezwolenie na zakup placów i budowanie domów. W połowie XVII w. istniała już samodzielna gmina żydowska. W 1662 r. kolejny przywilej królewski pozwolił im na wzniesienie synagogi, mykwy (łaźnia rytualna), założenie cmentarza, budowę oberż, zajazdów i gorzelni. Nastąpiło znaczne ożywienie gospodarcze miasteczka, zwłaszcza gdy żydowscy przedsiębiorcy poczęli zakładać manufaktury tekstylne (pierwszym był Josif Giesl w 1827 r.), a później zajęli się jeszcze garbarstwem, przejmując tę gałąź rzemiosła od osadników tatarskich. W 1878 r. na 3336 mieszkańców Krynek Żydów było 2300 (70 proc.), a w początkach XX w. stanowili już 90 proc. ogółu mieszkańców. Po I wojnie światowej wielu emigrowało do USA i Palestyny, ale nadal istniały prężnie działające organizacje żydowskie, liczne elementarne szkoły religijne (chedery), wyższa szkoła talmudyczna (jesziwa), było pięć synagog i dwa domy modlitewne chasydów.
Kres społeczności żydowskiej w Krynkach przyniosła okupacja niemiecka. W 1941 r. Niemcy utworzyli getto, a kiedy po roku zaczęli je likwidować, napotkali zbrojny opór. Młodzi mężczyźni chwycili za broń, zabili 12 żandarmów i schronili się w Puszczy Knyszyńskiej, by stać się oddziałem partyzanckim pod dowództwem "Mohrynia" (Mojżesza Słopaka). Getto zlikwidowano w 1943 r., a ostatni jego mieszkańcy zostali wywiezieni do Treblinki.
Jerzy Samusik
W sieci:
http://www.gudjola2.republika.pl
http://www.kirkuty.xip.pl/krynki.htm
http://www.diapozytyw.pl/pl/site/slady_i_judaica/krynki
http://www.zielonewrota.pl/index.php?art=2743&p=50&k=59
http://www.kruszyniany.pl
Za - http://podroze.gazeta.pl/podroze/202902 ... 96728.html