Do mitologii narodowej Kamieniec Podolski wprowadził Henryk Sienkiewicz za sprawą trzeciej części Trylogii,czyli "Pana Wołodyjowskiego". Tam bowiem znalazły się najbardziej plastyczne i fascynujące opisy niedostępności i samej twierdzy, zmagań o nią i w końcu szokującego poddania jej Turkom ze spektakularną eksplozją, w której zginął Hektor kamieniecki.
Od momentu ukazania się Pana Wołodyjowskiego w 1888 roku czytelników frapowało pytanie, na ile główny bohater tej powieści jest postacią historyczną. Sienkiewicz bowiem miał ambicje bycia również historykiem. Pod tym względem imponował mu Józef Ignacy Kraszewski erudycją historyczno-geograficzną i tym, że swoje powieści osadził w możliwie najbardziej wiarygodnym tle historycznym, a głównymi bohaterami powieści czynił często postacie autentyczne.
Nie ulega wątpliwości, że Michał Wołodyjowski miał swój pierwowzór. Prototyp tej postaci znalazł Sienkiewicz w XVII-wiecznej nieudolnej wierszowanej kronice Stanisława Makowieckiego noszącej tytuł" Relacya o upadku Kamieńca r. 1672 i ostatnich czynach pana Jerzego Wołodyjowskiego". Makowiecki, stolnik latyczowski, był jednym z obrońców Kamieńca i świadkiem jego poddania. W swym obszernym, ale napisanym bez talentu poemacie tak charakteryzował Hektora kamienieckiego:
I byłby nie człek, by go nie żałował,
Tego człowieka, kto jeno widował.
Umiał ten na wszem każdemu dogodzić,
W każdem terminie z każdem się mógł zgodzić,
Wojenne trudy nic mu nie szkadzały,
Ale go sławy dobrej nabawiały.
Gromił opryszków, gromił i Kozaków.
Lub kto nie wiedział, sława o nim powie,
Jako ten człowiek stawał w każdym razie
Nie żałując się, choć był w zdrowia skazie.
Szczerze w terminach wszech się nadstawował,
Na sejmikach kiedy więc wotował,
Prawdę mówiący brnął tak środkiem drogi,
Przeciwnym ludziom bywał zawsze srogi,
W konwersacji wchodził z każdym szczerze
Zgodę z miłością zachowując w mierze.
Historyczny Wołodyjowski, który nosił imię Jerzy, w momencie śmierci miał około pięćdziesięciu lat, pieczętował się herbem Korczak. Z rozkazu Jana Sobieskiego organizował bazę wojskową w Chreptiowie, a po wybuchu wony z Turcją został dowódcą załogi w kamienieckiej twierdzy. Wsławił się w czasie obrony ofiarnością i odwagą, co pozwoliło Wespazjanowi
Lanckorońskiemu, biskupowi kamienieckiemu, dać mu przydomek "nasz Hektor".
Jerzy Wołodyjowski był zwolennikiem poddania Kamieńca i po wybuchu prochów zdetonowanych przez Szkota majora Heykinga (prototyp powieściowego Ketlinga) zginął przypadkowo, co miało miejsce 26 sierpnia 1672 roku.
Powieściowa Barbara Wołodyjowska miała też swój historyczny pierwowzór. Nazywała się Krystyna Jeziorkowska i była rówieśnicą Michała, urodzoną około roku 1620. Przed małżeństwem z Wołodyjowskim miała już trzech mężów.
Tak więc Sienkiewicz wykorzystał wiele szczegółów źródłowych, tworząc postać Hektora kamienieckiego. Zmienił jednak szczegóły dotyczące małżeństwa Wołodyjowskich. Blisko czterdziestoletnią, doświadczoną wdowę odmłodził o dwadzieścia lat. Wołodyjowskiego natomiast uśmiercił w sposób patetyczny. Przypadkową śmierć wykreował na czyn samobójczy polskiego patrioty, niemogącego się pogodzić z tym, co w jego mniemaniu było zdradą.
Istnieją dowody, że Sienkiewicz, pisząc odcinki Pana Wołodyjowskiego do prasy, nie znał dokładnie biografii Krystyny Jeziorkowskiej i dopiero po przeczytaniu rozprawy Antoniego Rollego Zdrada Kamieniecka, gdzie mistrz gawędy historycznej, mieszkający w Kamieńcu, bardzo szczegółowo przedstawił biografię przyszłej żony Hektora kamienieckiego, wpadł w zakłopotanie. Znamy je z listu, który napisał do swego przyjaciela Mścisława Godlewskiego:
"Wymyśliłem w wyobraźni typ dziewczyny - hajduczka, którą chciałem mu (Wołodyjowskiemu - S.S.N.) oddać, tymczasem masz, diable, wdowę, jeszcze po trzech mężach. Radzę się tarnowskiego (Stanisława Tarnowskiego, wybitnego historyka literatury, profesora UJ - S.S.N.), co robić, bo trzeba i ten początek, który już mam, przerobić. Wołodyjowski należy trochę do historii, a jego żona wcale. W tym wszystkim martwi mnie to". Ostatecznie Sienkiewicz, pod wpływem Stanisława Tarnowskiego, nie wycofał się z pierwotnej wersji kreacji Baśki Wołodyjowskiej, choć czynił to z rozdarciem wewnętrznym, bo nie chciał pisać wbrew źródłom. Czuł się po części historykiem. Nie po drodze było mu stawiać fikcję literacką w tak ostrej opozycji do rzeczywistości. Wprowadził więc do powieści historię o trzech "zalotnikach" Basi, którzy wszyscy zginęli w czasie walk z Kozakami, opowiadaną przez Annę Makowiecką - opiekunkę żony Wołodyjowskiego.
Ilustracje do tekstu: Zdjęcie 1 - http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/56f ... 837bd.html Zdjęcie 2 - http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/c71 ... 6ae02.html
[za Stanisław Sławomir Nicieja - " Twierdze kresowe Rzeczypospolitej" wyd. ISKRY Warszawa 2006 r.]