Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Tragedia Rodziny Okścin

6.12.2008 00:00
Z dokumentów i legend

Tragedia rodziny Okścin.

Według książki Juliana Sigela "I kamienie krzyczeć będą..." ustalono, że 10 marca 1947 r. skazany przez podziemie polskie enkawudzista, którego nazwiska nie udało mi się ustalić, przybędzie do wsi Cidowicze i tam należy wykonać na nim wyrok. Po przybyciu do tej wsi żołnierzy AK, przebranych w mundury oficerów sowieckich, stwierdzono, że skazany, uzbrojony w pistolet maszynowy, jest u sołtysa. Po krótkiej naradzie wykonawca wyroku, Deklicjan Okścin, postanowił przystąpić do akcji. Ze złożonej relacji Konstantego Kużmy, syna sołtysa zamieszkałego dziś w Gdańsku, wynika, że przybyły mundurowy enkawudzista zażądał od jego ojca wódki i ją otrzymał. Zakrapiając spotkanie, prowadził luźną rozmowę. W tym czasie od ulicy szli w stronę domu przebrani w sowieckie mundury żołnierze AK, na co zwrócił uwagę sołtys. Enkawudzista zdążył powiedzieć: "to nie są nasi oficerowie" i odbezpieczył pistolet maszynowy. Otwierając drzwi mieszkania sołtysa Deklicjan nie zdążył oddać strzału z pistoletu, gdyż dostał serię z automatu i na miejscu skonał. W czasie chwilowego zamieszania żołnierz NKWD wyskoczył przez okno, dopadł przypadkowego konia i uciekł. Zamach zakończył się niepowodzeniem. Koledzy Deklicjana przetransportowali jego ciało do jego rodzinnej wioski Wierszchpole, około 10 km od miejsca zdarzenia. Drugiej nocy, po wykonaniu trumny, urządzono pogrzeb w jego własnym gospodarstwie. Miejscem pochówku była stodoła, w której po wykopaniu grobu złożono ciało. Czy można sobie wyobrazić ból jego matki, która codziennie potajemnie płakała po stracie 27-letnego syna?

Na tym nie kończy się tragedia rodziny Deklicjana. NKWD dowiedziało się dzięki swoim konfidentom, kto zamierzał wykonać wyrok na ich człowieku. Dowiaduje się również, gdzie zostało pogrzebane ciało Deklicjana. Przybyła do Wierszchpola ekipa wykopała trumnę z ciałem i wywiozła w nieznane. Od tej chwili zaginął ślad po ukochanym synu i bracie, gdyż nie wiadomo, gdzie są jego prochy. To jeszcze nie koniec – pozostali przecież jeszcze żywi rodzice. To oni ponoszą winę za wychowanie "polskiego bandyty". Należy więc ich surowo ukarać! Przede wszystkim NKWD musi się dowiedzieć, kto wykonał trumnę i kto był na pogrzebie. Ojciec Deklicjana, Antoni Okścin, zostaje aresztowany i osadzony w więzieniu w Grodnie. Śledztwo prowadzone jest przy ul. Hovera, przeważnie w nocy, przy zastosowaniu wyszukanych tortur. Jednak mimo tortur ś.p. Antoni nikogo nie wydał. Po tygodniowych cierpieniach stanął przed trybunałem i dostał "łagodny" wymiar kary, bo tylko 6 lat łagru. Z uwagi na jego wiek i stan zdrowia nie wysłano go na Daleki Wschód. Odbywał niezawinioną karę w jednym z łagrów na Białorusi. Po opuszczeniu go nie miał opieki ze strony rodziny, której już w Wierszchpolu nie było. Czekała go samotna starość i równie samotna śmierć.

[]