Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

O koziuli straszącej w dworku Poczobuta-Odlanickiego

9.12.2008 19:20
Z dokumentów i legend
Koziula wciąż straszy...
Pewna pani mieszkająca w dawnej dworskiej siedzibie Poczobuta-Odlanickiego opowiedziała o niezwykłych wydarzeniach, które co jakiś czas mają tutaj miejsce. Ludzie podejrzewają nieczystą siłę, która zadomowiła się w tym miejscu w dawnych czasach i różne paskudztwa czyni. Wedle słów ludu czasów minionych, wszystko zaczęło się po tym, jak na miejscu wybudowanego później dworku miała stanąć świątynia. To przykazał ludziom anioł, który w tym miejscu ustawił świecący krzyż. Dziedzic polecenie przekazane przez świadków zbagatelizował. Nie był, nie widział i dom dla swojej rodziny na tym miejscu postawił.

Od tego momentu, a już 300 lat minęło, zaczęły się dziać rzeczy przykre. Jakie by wojsko nie maszerowało obok, obowiązkowo czerwonego koguta pod strzechę zapuszczą, złupią wszystko, lud uwiodą. A to morowe powietrze, a to zgraja łotrów gwałci i morduje okolicę. Jak widzimy, zamiast świątyni z aniołami, z łaski dziedzica zadomowił się w dworku Szatan.

Nieszczęsny dziedzic, aby uwolnić się od mocy szatańskiej, jednego syna do klasztoru w Grodnie odesłał, jednak nic to nie pomogło. Syn, choć i był uważany za bardzo pobożnego mnicha, pogrążył się w naukach. A Koziula (widziano go w postaci kozła i stąd wzięło się jego imię) czyni paskudztwa aż do trzeciego wyboru Baćki na prezydenta Białorusi. Kiedy były konie, to ogony i grzywy im zaplatał, owce z chlewa wyganiał, krowę doił. Za czasów bolszewickich jego paskudne wyczyny nie zbladły, bo mógł komin zatknąć lub sażę (drobny pył węglowy) zapalić, zrobić w kurniku martwy porządek, a jakąś starą bronę na dach wciągnąć. Pewnego razu podpitego traktorzystę z miejscowego kołchozu przez całą noc po łąkach i chmyźniaku wodził i tak wystraszył i wymęczył, że ten więcej kropli do gęby nie wziął. A babom potem nieraz w sercach szły przekleństwa na wymoczonych w wódce mężów, przywoływały do pomocy Koziulę, żeby w końcu zabrał moczymordy do siebie.

Przekonanie, z którym pani opowiada tę historię, jest do pozazdroszczenia. A pytanie, jak obronić były majątek dziedzica Poczobuta-Odlanickiego od Koziuli pozostaje od kilku wieków bez odpowiedzi i bez nadziei, że rozwiązanie znajdą przyszłe pokolenia.

[]