Zygmunt Chmieliński, rodem z Królestwa Polskiego, w wojew. Sandomirskiém, wsi Barcząca, chłopcem jeszcze oddany był do korpusu kadetów, po skończeniu którego wstqpił do wojennéj akademii w Petersburgu i został oficerem artyleryi. Manifestacye 1861 r. żywo objawiające przebudzenie się całego narodu zastały Chmielińskiego porucznikiem artyleryi konsystującéj w Warszawie. Nie wygasło pod moskiewskim mundurem polskie uczucie i chęć poświęcenia się dla kraju, a zarazem przewidywanie mogących nadejść wypadków skłoniły śp. Zygmunta do usunięcia się ze służby wojskowéj i podania się do dymisyi. Gdy mu takowéj odmówiono, opuścił samowolnie pułk i wyszedł za granicę w celu doczekania się chwili stanowczéj, w któréj pragnął z orężem w ręku dobijać się o wydarte narodowi polskiemu prawa. Formująca się podówczas szkoła wojskowa polska we Włoszech znalazła w śp. Zygmuncie jednego z gorliwszych współpracowników i instruktorów dla emigrującéj z kraju młodzieży. Po kilkomiesięcznym pobycie w téj szkole opuścił Włochy udając się do księstw Naddunajskich gdzie przebywał aż do chwili wybuchu, która go znalazła gotowym do poddania się pod rozkazy władz narodowych. Przybywszy w granice państwa austryackiego został aresztowany i osadzony w Ołomuńcu, zkąd chciwość walki i rzutkość połączona z bystrością umysłu podały mu do rąk środki prędkiego wyswobodzenia się. W miesiącu kwietniu stanął w Krakowie, a dawszy się poznać z energii i wyższych zdolności miał poruczoną już w maju formacyę konnego oddziału. Gdy naznaczony dowódzcą gotowéj do wymarszu kawaleryi były oficer austryacki R. w skutek potłuczenia przy upadku z konia, zmuszony był zostać w Krakowie, śp. Zygmunt objął komendę, przeprowadził oddział złożony z kilkudziesięciu koni przez granicę i dotarł do wsi Klimuntowa w powiecie miechowskim, gdzie wówczas konsystowały siły powstańcze pod dowództwem Błaszczyńskiego Kazimierza (Bończy). Śp. Zygmunt oddział swój oddał pod rozkazy wspomnianego Bończy, a sam otrzymał polecenie formacyi nowych kadrów w lasach Sancygniowskich. Dokonawszy tego polecenia z nadzwyczajną energią i szybkością cechującą wszystkie jego czyny, zgromadził 300 ludzi i uzbrojonych przyprowadził do miasteczka Secymina w pow. Kieleckim, komendę nad tym oddziałem objął zaraz na drugi dzień z wyższego rozkazu major Zaborowski, a Chmielińskiemu znów polecono udać się w lasy Potoka złotego w powiat Olkuski dla formowania nowego oddziału. Ten brak zaufania krępujący zarazem możność rozwinięcia i właściwszego zpożytkowania zdolności przykro oddziałał na śp. Zygmunta, spełniwszy jednak rozkaz wyższéj władzy oddal komendę Zaborowskiemu wymawiając te słowa: jak teraz nowy oddział sformuję, to go tylko samemu oddam Bogu". Krwawą i niezmordowaną pracą w dalszym rozwoju powstania stwierdził wyrzeczone przez siebie słowa, bo gdy inni dowódzcy a między niemi i Zaborowski oddziały swe porozpuszczali, śp. Zygmunt wśród niesłychanych trudności i częstych porażek, nigdy nic był rozbitym, nigdy oddziału swego nie rozpuszczał, nigdy się od niego nic oddalał, i częstokroć sam tylko na czele nielicznéj wiary uganiał się po terytoryum województwa krakowskiego z nieprzyjacielem. Pomijając tu wysokie zdolności organizacyjne, ktéremi się śp. Zygmunt przez parę pierwszych miesięcy pobytu swego na terytoryum województwa krakowskiego odznaczał, podają się tu wydatniejsze jego czynności, które tak ściśle związały się z powstaniem. W pierwszych dniach lipca r. 1863 śp. Zygmunt staje na czele uorganizowanego przez siebie oddziału w stopniu kapitana i 6 tegoż miesiąca napada w dzień biały na miasteczko Janów w powiecie olkuskim, gdzie stały dwie roty piechoty, a korzystając z chwili w której większa część żołnierzy rosyjskich w stawie się kąpała, szybkim i gwałtownym natarciem rozbija i stanowcze nad nieprzyjacielem odnosi zwycięstwo, w krótkiéj téj walce Moskale tracą majora, kapitana i kilkudziesięciu zabitych żołnierzy, oprócz tego w rannych kilku oficerów i kilkudziesięciu szeregowców. Zwycięztwo to ze strony Chmielińskiego okupione było stratą 5 zabitych i kilkunastu rannych. Nadchodzące posiłki rosyjskie z Olsztyna i Lelowa zmusiły śp. Zygmunta do cofnięcia się w lasy Potoka złotego, opuszczony zaś Janów Moskale w zemście za poniesioną klęskę w znacznéj części spalili (Czas Nr 154 - 155. Dz. Pow. zamieszczając raport moskiewski o żadnych stratach nie wspomina.). W niedługim potem czasie, bo 28 tegoż miesiąca ściera się śp. Zygmunt na czele 300 ludzi z 4-ma rotami piechoty i 4-ma armatami pod wsią Rudniki w powiecie kieleckim, gdzie po kilkogodzinnéj walce cofa się w lasy przyległe mając 27 rannych i 30 zabitych, wśród których dwóch wielkiéj odwagi oficerów, Żuchowski i Chabriolle’a waleczną śmierć poniosło . (Wiadomości te czerpane są z korespondencyi z Warszawy i z miejsca potyczki, umieszczonych w Czasie Nr 175-176-178-180. Dz. Pow. zaś podaje w Nr z 3 sierpnia raport o tej potyczce obliczając siły Chmielińskiego na 600 ludzi, z których 100 zginęło. Czas Nr 187 ogłasza szczegółowy raport Chmielińskiego opisujący to starcie.). Idąc w ślad za czynami śp. Zygmunta, widzimy go 16 sierpnia potykającego się z przeważnemi siłami rosyjskiemi pod wodzą jenerała Czengierego pod wsią Obiechowem w powiecie kieleckim, gdzie zadawszy nieprzyjacielowi dotkliwą klęskę, sam ze stratą 43 ludzi cofa się, i znów 18 tegoż miesiąca ma starcie pod Białą z Moskalami, których zabija kilkunastu a sam traci 5 zabitych i kilkunastu rannych, pomiędzy pierwszemi znajdował się nieodżałowany i mężny oficer Kulesza. (O dwóch tych potyczkach z różnych źródeł czerpane wiadomości zamieszcza Czas Nr 187 – 188 – 190 - 191 i Dz. Pow. Nr 187.) Nieustanna czynność ze strony śp. Zygmunta była powodem ciągłych zaczepek ze strony Moskali, już więc 3 września następuje spotkanie z jen. Czengierym pod Olesznem zkqd po małem starciu Chmieliński zostaje panem placu boju odparłszy Czengierego (Czas Nr 203 i 217.), nareszcie Moskale postanawiają wciąż jeszcze szczupłe siły pod wodzą śp. Zygmunta otoczyć i w pień wyciąć, plan ten wykonywują, 20 września we wsi Nieznanowice, bez żadnego jednak skutku bo Chmieliński zręcznemi obrotami wycofuje się z sieci bez straty lasami ku Jędrzejowu i przeszedłszy Nidę staje pod wsią Cierno, gdzie 22 tegoż miesiąca ścigający go Czengiery w 5 rot piechoty, 2 szwadrony dragonów, 50 kozaków i oddział rakietników z 2 działami, zmusza do cofnięcia sie z niewielką stratą 10 zabitych i 20 rannych. Przy tem cofaniu sie poległ pełen odwagi i męztwa były oficer wojsk pruskich Skąpski (Czas Nr 219-222 podaje o téj potyczce z różnych źródeł czerpane wiadomości, Nr zaś 227 tegoż dziennika, zamieszcza w streszczeniu raport jenerała Uszakowa opublikowany w Dz. Pow. z dnia 2 października, w którym jest mowa o zupełnem zniesieniu oddziału Chmielińskiego.). Po tylu utarczkach przeprowadzonych z nieprzyjacielem śp. Zygmunta w uznaniu zasług mianowano go majorem, co mu posłużyło do rozszerzenia pola swéj działalności, którą dał się głośniéj poznać w wielu drobniejszych jeszcze potyczkach, a następnie w zaciętych walkach jakie staczał po połączeniu sił swoich z oddziałem Esterhazego (Otto), który świeżo objął dowództwo po Sokołowskim (Iskrze), tudzież Władyszczańskiego (Zaremby). Połączenie to nastąpiło po bitwie pod Warzynem i Nawarzycami w Melchowie, i dało śp. Zygmuntowi możność dysponowania siłą złożoną z 800 ludzi. Czując się dość silnym przyjmuje śp. Zygmunt bitwę z nacierającym nań nieprzyjacielem pod dowództwem pułkownika Schulmana. Bitwa ta miała miejsce pod Lelowem, a nieprzyjaciel licząc 7 rot piechoty, 4 armat i 200 kawaleryi, zmuszony zostaje do bezładnego odwrotu ze znaczną stratą, Chmieliński bolesnéj wówczas doznał klęski, bo między 40 zabitemi i rannemi znaleźli się, bohaterską polegli śmiercią dowódzcy Esterhazy (Otto) i Władyszczański (Zaremba) (Czas Nr 224, 225 i 226 podaje o téj bitwie szczegółowe wiadomości, zaś Dz. Pow. Nr 229 w raporcie urzędowym powiada, że oddziały Chmielińskiego biorące udział w téj walce miały 1200 ludzi, siły zaś pułk. Schulmana wynosiły 6 kompanii piechoty, 5 plutonów dragonów, 80 kozaków, jedno działo i jedną rakietnicę, według tegoż raportu Chmieliński został rozbity i ścigany.). Zawziętość nieprzyjaciela nie dozwalała spoczynku, więc znów dnia 9 października część oddziału Chmielińskiego pod komendą Neumana potyka się pod Stawami z dragonami rosyjskiemi, z któréj to potyczki oddział nasz bez szwanku wyszedł, chociaż niespodzianie napadnięty. (Czas Nr 184.) Po tych kilkomiesięcznych nieustannych utarczkach mianowany już za szczególne odznaczenie się w służbie narodowéj pułkownikiem i naczelnikiem województwa krakowskiego a zarazem szefem sztabu przy jen. Bosaku (Hauke) z tym większą energią wziął się do pracy, dla któréj choć już na kilka tygodni przed śmiercią obszerniejsze znalazł pole. Małego wzrostu, 28-Ietni ten dowódzca, niepozornéj powierzchowności imponował nadzwyczajną odwagą, przytomnością w boju i energią, koleżeńskim pożyciem, po bitwie, jednał sobie serca i poszanowanie swych towarzyszy i podwładnych. Zręcznością i szybkością obrotów nabawiał nieprzyjaciela często takim strachem, że żołnierstwo moskiewskie jakąś nadludzką władzę w nim widząc, czortem go nazwało, wyżsi oficerowie rosyjscy zawsze się o nim odzywali z uszanowaniem, twierdząc, że gdyby powstanie miało więcéj Chmielińskich doszłoby do groźnéj potęgi. VV chwili takiego powszechnego uznania, zjednanego ciężką wprawdzie ale zaszczytną pracą, śp. Zygmunt stanął na pozycyi odpowiedniejszéj jego zdolnościom i starał się z niéj całemi siłami swemi wywiązać. W tym właśnie czasie rząd rosyjski postanowił zmusić nieposłusznych mieszkańców do zapłacenia zaległych podatków hurtowną egzekucyą, całe oddziały żołnierstwa włóczyły się pod wodzą pułkowników i majorów od wsi do wsi rabując wszelki dostatek i niszcząc gospodarskie zasoby niby za podatki. Jednemu z takich oddziałów pod komendą majora Bentkowskiego, postanowił śp. Zygmunt dać srogą naukę, napada więc 20 października na wieś Oksę w pow. kieleckim, gdzie się dla spoczynku Moskale rozłożyli, napad był tak silny i raptowny, że nieprzyjaciel po znacznéj stracie gwałtowną tylko i bezładną ucieczką od zupełnego zniszczenia się ratował, a uchodząc przez wieś, takową podpalił. Utarczka ta trwała od godz. 9 rano do 6 wieczór, a oddziały nasze chwilowo zostawszy panami placu boju, pożar we wsi ugasili i cofnąć się byli zmuszeni dla braku amunicyi ku wsi Kossowo na nocleg. Wspomniany Bentkowski na wiadomość o tem zwraca się i napada znów w nocy na wieś Kossowo gdzie oddziały Chmielińskiego spoczywały, tu w bezładnéj w ciemnościach nocy prowadzonéj potyczce przytomność tylko i czujność śp. Zygmunta uratowały oddziały nasze od zupełnéj klęski, a choć rozproszone chwilowo, we dwa dni gotowemi do nowych stały zapasów (O tych dwóch starciach z różnych źródeł otrzymane wiadomości zamieszcza Czas Nr 243, 244, 245 i 246.). Wkrótce a nawet zaraz potem nastqpiło połączenie się śp. Zygmunta stojącego na czele dość Iicznéj i wyćwiczonéj piechoty i kawaleryi z jen. Bosakiem (Hauke), pod ich obydwóch kierunkiem, miało miejsce spotkanie się z nieprzyjacielem d.4 listopada pod wsią Strojnowem w pow. stopnickim w 110 koni naszéj kawaleryi, które się potykały ze szwadronem dragonów i sotnią kozaków, a cofnięcie się naszych wtedy dopiero nastąpić musiało, kiedy nadciągające posiłki rosyjskie już się zbliżać poczęły. Straty jakie kawalerya nasza w spotkaniu tem poniosła wynoszą kilku zabitych i kilku rannych (Wiadomości prywatne i z Dz. Pow. Nr 270.). Dnia 25 listopada śp. Zygmunt wspólnie z jen. Bosakiem zagrożeni będąc przez znaczne siły rosyjskie, zręcznym zwrotem podsuwają się z samą kawaleryą w liczbie do 300 koni pod miasto Opatów i napadają na znajdujące się tam 2 roty piechoty, nieco kozaków i żandarmów. Napad ten pomyślnemi uwieńczony rezultatami, oddał Chmielińskiemu w ręce kasę powiatową i wiele przyborów wojskowych, żadnéj prawie z jego strony nieponiosłszy straty (Czas Nr 275 zamieszcza raport jen. Bosaka. Dz. Pow. Nr 284 wzmiankuje tylko o napadzie na Opatów z pominięciem rezultatów.). W trzy dni potem Chmieliński i Bosak na czele sił swoich zaciętą mieli walkę z Moskalami pod wsią Ociesęki w wojew. sandomierskim, rezultatem jej było świetne dla naszego oręża zwycięztwo, przeważne siły rosyjskie 8-10 rot piechoty zostawiwszy na placu 80 zabitych i kilkudziesięciu rannych w bezładnéj cofnęły się rejteradzie, Chmieliński stracił wtedy 20 zabitych i 30 rannych, między pierwszemi jednak znajdował się mężny i ulubiony śp. Zygmunta, oficer Tylman (Czas Nr 275 i 281 o téj potyczce zamieszcza prywatne wiadomości, a Nr 285 tegoż dziennika ogłasza raport jen. Bosaka, w którym powiedziano, że całe siły rosyjskie wynosiły pod Ociesękami 6 rot piechoty, 2 działa i 50 dragonów, co do innych szczegółów raport ten zgadza się z poprzedniemi podaniami Czasu. Dz. Pow. Nr 292 i 293 donosi o zwycięztwie nad siłami polskiemi.). Utarczka ta miałaby świetniejsze rezultaty, gdyby nie nadciągające posiłki rosyjskie, które cofających się Moskali parły i naszych początkowo zwycięzców do cofania się zmusiły. Po tem spotkaniu śp. Chmieliński zmuszony był udać się z kawaleryą swoją w liczbie 350 koni w pow. Olkuski i tam pod Szczekocinami 4 grudnia spotyka się z nieprzyjacielem w sile 4-ch rot piechoty pod wodzą pułk. Włosowa. W obec tak przeważnie licznego nieprzyjaciela, Chmieliński więcéj dla wypróbowania swéj kawaleryi i wyćwiczenia w ogniu po różnych manewrach staje sam na froncie swéj jazdy i stępo pod okiem nieprzyjaciela i ogniem karabinowym maszeruje w zupełnym porządku, zostawiwszy na placu, kilkunastu swoich szeregowców i walecznego oficera Edelsztejna (Czas Nr 282 i Dz. Pow. Nr 295 i 297.). W kilkanaście dni zaledwie po opisanéj wyżéj utarczce - zdala, bo o kilkanaście mil od Szczekocin, w skutek nieszczęśliwego wypadku znika nam już z oczu osoba Zygmunta, którego zamordowanie przez Moskali ogłoszone w dziennikach urzędowych rosyjskich smutkiem i boleścią napełnia jego podwładnych i towarzyszy. W dniu 16 grudniu po małem starciu pod Żuchowem śp. Zygmunt zdążał z polecenia jen. Bosaka ku wsi Bodzechów w województwie sandomierskim. Prawie pod samą wsią nagle zostaje otoczony z swoją kawaleryą dość szczupłą, przez 400 dragonów i zdążającą za niemi piechotą rosyjską pod komendą jen. Czengierego i pułk. Dobrowolskiego. Utarczka ta bez żadnego donośnego znaczenia najsmutniejsze jednak miała rezultata. Kawalerya nasza silnie napierana przez przeważną liczebnie jazdę rosyjską, rejterowała coraz to gwałtowniéj chroniąc się pomiędzy opłotki i budynki wioskowe, Chmieliński zaś na samym ostatku zdążając daremnie usiłował przywrócić pewien porządek, w zamięszaniu tem jeden z jego oficerów zajechał mu drogę tak nieszczęśliwie, że Chmieliński spada z konia, któren spłoszony, wyrywa się z rąk jeźdźca i ucieka, odważniejsi podali swemu komendantowi drugiego konia, przy wsiadaniu, już ranny Zygmunt pałaszem traci go znowu, a gdy nadjeżdżający rotmistrz naszéj kawaleryi proponuje Zygmuntowi na jednego z nim wsiąść konia, nadbiegający dragoni strzałem karabinowym ciężko w obojczyk ranili śp. Zygmunta. Tu już ucieczka i wszelki ratunek był niemożliwym. Widząc się od swych żołnierzy opuszczonym, rozpaczliwie tylko ale słabo bronił się ranny Zygmunt sam jeden przed dragonami, którzy wtedy dopiero broń opuścili gdy donośnym głosem zawołał, że jest pułkownikiem, tu dostał się do niewoli, przyprowadzony przed jen. Czengerego a po zamienionych kilku słowach, któremi się zaprezentowali sobie dwaj nieprzyjaźni dowódzcy, Chmieliński ciężko ranny odwieziony został do Radomia i tam dnia 23 grudnia 1863 r. rozstrzelanym. W potyczce téj tak nieszczęśliwie zakończonéj zginęło naszych 18, Moskali 22 (Chwila Nr 7 z r. 1863 podaje raport jenarała Bosaka, w którym nie ma jeszcze pewnéj wiadomości o wzięciu do niewoli śp. Zygmunta. Chwila Nr 8 t. r. ogłasza raport moskiewski z Dz. Pow., w którym opisane jest rozbicie wszystkich oddziałów polskich w wojew. krakowskim i sandomierskim, jakotéż o wzięciu do niewoli Chmielińskiego. Dz. Pow. zaś Nr 297 donosi o wykonaniu wyroku śmierci na osobie Chmielińskiego przez rozstrzelanie w Radomiu.). [Kolumna Z., Pamiątka dla rodzin polskich..., t. I]