Mój prapradziad w Powstaniu Styczniowym wojował By tyrana obalić czynem, a nie słowem... Poległ był z bronią w ręku pod Siemiatyczami Za to car Aleksander, swymi ukazami Wyrok śmierci obwieścił – jako przestrzeżenie Na cały ród nasz... Aż po czwarte pokolenie... Praprababka ma boso, po śniegu uciekła (Z synkiem małym na ręku) z kozackiego piekła... Przypłaciła to życiem... Lecz chłopiec ocalał. To był właśnie mój pradziad. Polak – w każdym calu... Ten zaś dzieci ośmioro spłodził (synów piątkę) Szabla i Patriotyzm były ich majątkiem. I za to właśnie pradziad w tiurmie oddał głowę; Prababcia z dziećmi w porę zbiegła do Krakowa... Dziadek mój, choć najmłodszy - z braćmi-żołnierzami W pamiętnym osiemnastym wrócił... Z Legionami... Czterech z nich padło potem w Bitwie Pod Warszawą. Dostali po Virtuti... Cześć im! Cześć i Sława... Gdy w trzydziestym dziewiątym Hitler pakt miał za nic, Dziadek z trzema synami bronił wschodnich granic, Pisał listy z Katynia... Potem się urwało... Dwóch synów zmroził Sybir... Ojcu się udało, Wyszedł z Armią Andersa... Z medalami wrócił... I za to był ścigany, więc do lasu uciekł... Tam matkę moją poznał. Rany mu leczyła. Wpadł w obławie. Ciężarną na procesie była... (Nikt nawet nie wie dzisiaj, gdzie jest pochowany, UB-cja pilnie strzeże tajemnic wybranych)... Jestem teraz ostatnim, czwartym pokoleniem... Moje dzieci i wnuki – zgodnie z przeznaczeniem Nie podlegają dłużej klątwie Romanowych, (Która wszak oszczędziła moją siwą głowę)... Tu kończę swą historię... Jutro lecieć muszę, Do Smoleńska – pomodlić się za dziadka duszę... I choć nie wiem, co jeszcze los przewrotny knuje, Czuję dziś dziwny spokój... I nic nie żałuję...