Płonące rozmowy poufne skrywana broń i w sercu życie ofiarne
Patrząc na wydarzenia i opowieści poprzedzające okres Powstania Styczniowego 1863 r próbuję odtworzyć sobie zapoczątkowane przez mieszkańców Szczebrzeszyna, a później Zamościa działania o charakterze patriotycznym już w 1852 roku. Na murach miasta w uroczystość obchodzoną w całym kraju dnia 5 VI 1852 r. związaną z imieninami następcy tronu Rosji, późniejszego cara Aleksandra II ukazały się pisane ręcznie odezwy o treści patriotycznej skierowane do „Wdzięcznych Synów Ojczyzny". W tej patriotycznej akcji uczestniczył 23 letni Jan Krukowski późniejszy felczer z Turobina i jego matki brat nauczyciel 45 letni Wawrzyniec Skibiński. Patriotyczna akcja w Szczebrzeszynie spotkała się z szczególnie ostrymi represjami policyjnymi. W ich efekcie władze rosyjskie 15 VI 1852 roku zarządziły zamknięcie gimnazjum w Szczebrzeszynie, a pieniądze Ordynata zamojskiego związane z jego utrzymaniem, przekazano na korpus kadetów w Brześciu Litewskim. Aresztowano również kilkanaście osób, oprócz tego kilku skazano na długoletnie więzienie i zesłanie w tym i Wawrzyńca Skibińskiego. Jan Krukowski trafił do Turobina.
Dla Jana Krukowskiego i rodziny zacną postacią był bardzo zaprzyjaźniony ksiądz Michał Bilowski, czy może Borkowski. Ks. Michał tak najczęściej o mim się mówiło był bardzo postępowym patriotą, wielkim orędownikiem i zwolennikiem odzyskania wolności i wskrzeszenia wolnej Polski.
Ówczesna społeczność turobińska, szczególnie wiele rodzin powstańców, oczekiwało wiadomości od księdza o wydarzeniach związanych najpierw z przygotowaniami, a później z toczącymi się walkami w czasie Powstania Styczniowego. Ksiądz Michał czynił również wielkie starania w zakresie organizowania opieki dla rodzin prześladowanych powstańców. Pomagał też ukrywać ich przed Moskalami.
Latem 1862 r. Jan Krukowski znów zostaje pochłonięty antyrosyjska działalnością spiskową i organizacyjną. W tym okresie kształtuje się droga ku wolności. Organizuje się działalność spiskową. Odbywają się płonące rozmowy poufne, pod płaszczem przenoszona jest ukryta broń, a w sercu hartuje się gotowość niesienia ofiary z własnego życia za cenę odzyskania wolności i odbudowania niepodległości Polski. Zaraz po świętach wielkanocnych, które przypadały wtedy na dzień 5 kwietnia 1863 r. wstępuje on do powstańczego oddziału "Lelewela"-Marcina Borelowskiego i trafia wraz z komisarzem cywilnym na województwo lubelskie, Gustawem Wasilewskim do kompanii dowodzonej przez adiutanta poetę Mieczysława Romanowskiego. Gustaw Wasilewski przywiózł wtedy do obozu dyspozycje od Rządu Narodowego, aby powstańcy utrzymali się na tym terenie między Józefowem a Tarnogrodem, aż do połączenia się z przybyłym z Galicji oddziałem dowodzonym przez generała Antoniego Jeziorańskiego.
Informacje o ruchach Moskali pod Tarnogrodem zmuszały oddział Lelewela do przebywania w lasach pod Józefowem. Zmorą dla powstańców stawały się wówczas ciągłe zmiany miejsca postoju oraz wyczerpujące marsze przez niedostępne mokradła i rozlewiska rzeki Nepryszki. Bardzo trudne warunki pogodowe, jakie występowały w tamte kwietniowe dni nie sprzyjały powstańcom. Było chłodno i dżdżysto, niekiedy padał śnieg, były bardzo zimne noce, a nad ranem przymrozki. W dniu 24 kwietnia zorganizowano obóz w lesie w odległości około 3 km od Józefowa. Oddział rozlokowano na niewielkim wzniesieniu tuż za bagnami. Rozstawiono posterunki, aby odpocząć, wysuszyć przemoknięte ubrania i przygotować posiłek. Ubezpieczający ich młody powstaniec zasnął na posterunku, gdy Moskale otoczyli około 250 powstańców i około piątej po południu ruszyli do ataku. Oddział Lelewela został zaatakowany przez kolumny rosyjskie mjr. Ogolina i ppłk Tołmaczewa liczące 4 roty, sotnię kozaków i szwadron dragonów. Lelewel szybko zorientował się o znacznej przewadze wojsk nieprzyjacielskich, a zamieszanie spowodowane zaskoczeniem uświadomiło mu, że nie zdoła już stawić skutecznego oporu. Postanowił zrezygnować z walki. Pozostawił siedemdziesięciu ochotników do osłaniania wycofującego się oddziału. Osłaniający partyzanci zostali odcięci od głównego oddziału na odkrytym terenie bagiennym rzeki Nepryszki. Tam podczas walki został trafiony w pierś i czoło Mieczysław Romanowski, który zginął na miejscu. W zapiskach matki Agnieszki Romanowskiej zachowała się notatka: „Dnia 24 kwietnia wpół do szóstej wieczorem poległ syn mój kochany, Mieczysław, pod Józefowem”.
Jak pisze Zygmunt Puźniak „zawarta jest w nich cała matczyna miłość i rozpacz, ale jednocześnie duma, że ukochany jej syn, pomny pełnego patriotyzmu wychowania, złożył na ofiarnym stosie Ojczyzny to co najcenniejsze – swe życie”.
Wieczorem 24 kwietnia 1963 r. organista Wojciech Nahajski i jego brat Józef – kowal, odnaleźli w lesie poległych: 24-letniego Antoniego Niklewicza z Zamchu i Jana Krukowskiego 33 lat skończone, felczera z Turobina.
Za zgodą Rosjan, mieszkańcy Józefowa zebrane ciała poległych 27 powstańców pochowali w zbiorowej mogile na miejscowym cmentarzu, od strony Majdanu Nepryskiego. Według ksiąg zmarłych z miejscowej parafii poza wymienionymi rozpoznano ciała tylko niektórych poległych Gustawa Wasilewskiego – powstańczy komisarz województwa lubelskiego, Józefa Antosiewicza lat 27 z Podlasia, Kossakowskiego – kowala z Tarnogrodu zamieszkałego w Godziszowie, Tołubińskiego – syna stolarza z Krakowa, Cybulskiego – złotnika z Warszawy. Brak pełnych danych o poległych powstańcach wynikała w głównej mierze z tego, że idący do powstania przybierali najczęściej pseudonimy, pozostając w ten sposób anonimowymi.
W bitwie pod Józefowem został ranny brat stryjeczny poety Mieczysława Romanowskiego znany adwokat Erazm Romanowski.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. na mogile powstańczej postawiono nagrobek Mieczysława Romanowskiego - poety powstańca. Ma postać kolumny na wysokim postumencie, którą wieńczy orzeł z rozpostartymi skrzydłami i napisem „Bohaterom z 1863 r. tu spoczywającym wdzięczni rodacy”.
W 1975 r. został postawiony przez ZBOWID pomnik w domniemanym miejscu śmierci poety Mieczysława Romanowskiego w odległości 3 km od Józefowa przy drodze do Osuch.
Mieczysław Romanowski napisał tak o przeczuciu własnej śmierci:
Więc o śmiertelne prosim was koszule,
0 garść ołowiu i stali,
I o krzyż, bracia! o serdeczne słowo
Na naszą drogę grobową.
……………………………………….
Jeśli polegnę, niechaj mi w nagrodę
Za Was nie kładą pamięci kamienia.
Ziemią niech piersi przysypią mi młode,
Mój kurhan niech mi trawa ozielenia.
A gdy majowy deszcz ten kurhan zrosi,
niech ptak się nad nim, jak mój duch, unosi.
Ma się wrażenie, że w tych strofach został zawarty testament Mieczysława Romanowskiego, jego ostatnia wola.
Na polach bitew, na szubienicach, w więzieniach i katorgach zginęło wiele tysięcy Polaków, wielu też znalazło się na emigracji. W przeważającej części byli to jeszcze młodzi ludzie, najbardziej wartościowi i wykształceni. Poważne i bolesne były również późniejsze represje polityczne, które dotknęły cały naród. W przeciągu kilku lat popowstaniowych zlikwidowana została odrębność administracyjna Królestwa, zrusyfikowano personel urzędniczy, zaprowadzono obowiązkowy język rosyjski do szkolnictwa wszystkich szczebli. Prześladowano także Kościół katolicki, w którym upatrywano ostoje polskości. Większość biskupów, a i znaczna liczba księży znalazła się na zesłaniu, zamknięte zostały lub skazane na wygaśnięcie wszystkie prawie zgromadzenia (domy) zakonne. Bolesne i nieodwracalne straty poniosły również małe miasteczka, które utraciły prawa miejskie po Powstaniu Styczniowym.
R.KRUKOWSKI