Lucjan Eysymontt (1802-1869), chorąży grodzieński, członek Towarzystwa Filomatów, syn Ferdynanda, wojskiego grodzieńskiego i Józefy z Zawistowskich, sędzianki grodzieńskiej.
Urodził się zapewne w pałacu Jabłonowskim w parafii Łunna, w powiecie grodzieńskim. Musiał mieć nader barwne dzieciństwo, zważywszy na burzliwe czasy wojen napoleońskich i pozycję ojca, jednego z najbardziej światłych i postępowych ludzi swoich czasów. Dom rodzinny musiał być pełen ludzi. Mieszkał tam i dziadek - sędzia Józef Zawistowski, i siostra Franciszka, i bywali liczni krewni, i ludzie w potrzebie...
Rok 1812 musiał być ważnym i przełomowym momentem w życiu chłopca. Najpierw śmierć ojca, a zaraz potem wkroczenie wojsk napoleońskich w granice Ziemi Grodzieńskiej. Ciężki był to czas dla rodziny. Dopiero co urodził się Oktawiusz (1811) i nie było zbyt dużo czasu dla Lucjana. Zapewne już wtedy zdecydowana się go wysłać na nauki do szkoły z internatem. Może do Gimnazjum w Świsłoczy, a może do Wilna?
Zapewne około 1815 roku siostra Franciszka zostaje wydana za mąż za Tomasza Szukiewicza z Robotnej. W roku 1817 rodzi im się córka Zofia.
Około roku 1819 Lucjan zaczyna studiować. Początkowo w Wilnie, gdzie interesuje się nie tylko historią ale i melioracją, o czym świadczy jeden z jego odczytów o stanie wód w Powiecie Grodzieńskim.
Jednak jego odczyt pt. „Myśli o filaretach” jest w jakiejś mierze kluczem do myślenia tego człowieka:
Każde towarzystwo ma pewne zamiary i główny cel, do którego czynności swoje kieruje. My za ten przedmiot naukę obieramy. Cel ten, tak wielki, godny jest wielkości człowieka, godny, aby dla niego poświecić pracę i siły. Cóż bowiem jest wyższego nad mądrość, ten najdoskonalszy twór przyrodzenia? Nauka jest przysionkiem do tej świątyni. Ktokolwiek jej nabędzie, temu się z łatwością otworzą podwoje tego gmachu; a ktokolwiek tam wejdzie, już jest na szczycie swego szczęścia.
Droga wiodąca do tego przybytku jest wąską stecką (ścieżką - przyp. L.O.), cierniem i głogiem pokrytą. Praca jest jedynym przewodnikiem, za pośrednictwem której dojść można do końca przykrej podróży, i dlatego bardzo mała cząstka ludzi została wprowadzoną do samej świątyni. Jakkolwiek nabycie nauki jest trudnym, w pracy jednakże ustawać nie trzeba, bo chociaż nie każdy dojdzie końca tej drogi, zawsze jednakże jest lepiej być przynajmniej u jej środka, niż u początku. Tę prawdę mając w pamięci, za drugi cel prace obrać winniśmy. Lecz ta praca we względzie naukowym sama z siebie nic albo przynajmniej mało bardzo zdziałać jest w stanie i, aby korzystnie obracaną była, pomocy i wsparcia potrzebuje. Stąd wzajemna pomoc powinna być także jednym z głównych celów Zgromadzenia naszego.
Niezawodna jest rzeczą, że przymus nie podoba się człowiekowi, i pewna jest, że każdy człowiek nie z taką chęcią pracuje koło rzeczy, jeśli ta jest mu przez drugiego koniecznie naznaczoną, aniżeli wtedy, gdy sam sobie czynność obiera, lub jeśli jest skłoniony przez namowy przyjaciela, nie zaś przez nakaz wyższego od siebie. Prawdziwego przyjaciela rady nieraz odwodzą od złych postępków i wracają człeka społeczności, dla której miał być już straconym. Ale ktoż dobro wynikłe z przyjaźni dokładnie opisać zdoła? Ona, dzieląc los dwóch ludzi, których jedna jest dusza, w szczęściu pomnaża w dwójnasób uczucie jego, w nieszczęściu ktoż lepiej nad przyjaciela zdoła otrzeć łzy, które przygoda wyciska? Przyjaźń jest dobroczynnym darem nieba, a stąd jakże byśmy o niej zapomnieć mogli! Zachowanie prawdziwej przyjaźni powinno być głównym naszym przedmiotem i istotnym celem Towarzystwa.
Obierając dla siebie za cel naukę, uważamy ją w najobszerniejszym znaczeniu. Lecz słabość natury ludzkiej nie dozwala człowiekowi, aby wszystkie jej części gruntownie posiadał. Wszystko mniej więcej znać może, lecz jeden przedmiot za wyłączny obrać sobie należy; w tym się ćwiczyć i stać się doskonałym usiłować trzeba. Cóż lepiej obrać nam wypada, jeżeli nie naukę dziejów ojczystych? Cóż gruntowniej każdy syn Ojczyzny znać powinien, jeżeli nie własnej matki historią? Tysiączne stąd dla niego i kraju korzyści wynikną. Ale obróćmy oczy na stan nasz nieszczęśliwy, a ujrzym, że ta powinność, jeżeli dla wszystkich jest konieczną, dla nas ważność swoją stokrotnie powiększa. Dla nas, mówię, nieszczęsnych niewolników, których matka opuściła, a nadzieja tylko wstrzymuje od zupełnej rozpaczy; dla nas wiadomość dzieł szlachetnych licznego poczetu zacnych i wielkich przodków może stać się największą pociechą, a późniejszym czasie – oby to dały sprawiedliwe nieba! – godnym przykładem do naśladowania.
Kiedy wybuchła sprawa Filaretów Lucjan zostaje aresztowany, jednak za poręczeniem szwagra – Tomasza Szukiewicza zostaje zwolniony i odesłany do domu. Na niedługo zresztą, gdyż na wszelki wypadek wyjeżdża do Berlina, gdzie jest jednym z nielicznych polskich studentów (akurat było to w czasie olbrzymich napięć pomiędzy Polakami a Niemcami w ówczesnych Prusach)…
Jest już w kraju w roku 1824, gdyż jesienią tego roku zostaje ożeniony w Wilnie z Marianną Zyndram Kościałkowską, szambelanówną byłego dworu polskiego. Świadkami na ślubie są znamienici przedstawiciele ówczesnej elity, a też i zarazem krewni nowożeńców - Jan Łopatta, Prezes Sądu Głównego Litewskiego, wspomniany już Tomasz Szukiewicz (jak się wydaje faktyczny opiekun i mentor Lucjana), a także Konstanty z Wołda Mejer (krewny Mejerów z parafii Berżnickiej, spokrewnionych z rodziną Macieja Tadeusza Eysymontta – ostatniego stolnika grodzieńskiego) oraz Jan
Bergman, doktor medycyny z Wilna (zapewne kolega ze studiów).
W 1827 roku rodzi im się syn – Eugeniusz Ignacy. Lucjan jest już wtedy, jak nas upewnia metryka, sędzią granicznym Powiatu Wołkowyskiego.
Z braku dostępu do wielu aktów nie wiem jakie były kolejne losy tego małżeństwa. Czy pobyt w Wilnie nie był związany z kontynuacją studiów?
W 1830 roku wybucha Powstanie. Niewiele wiemy o roli Lucjana w tymże, ale jego młodszy brat był adiutantem gen. Kazimierza Dziekońskiego. Sam zaś Lucjan w tym czasie musiał zostać obrany Chorążym Powiatu Grodzieńskiego, gdyż w jednej z metryk chrzcielnych z roku 1832 w parafii Wielkie Eysymontty jest zapisany z tym tytułem.
Przez całe lata nie ma o nim wiadomości w źródłach dostępnych.
Pojawia się po roku 1850 jako prawny opiekun swej bratanicy – Zofii. W jej imieniu zawiaduje majątkiem, udziela pozwoleń na śluby chłopskie (certyfikat wieku), bywa z nią u Sołtanów z w dworze w Brzostowscy Murowanej (już po zesłaniu Adama Sołtana) etc. Jest wymieniany w roku 1863 jako sędzia pokoju powiatu.
Umiera w jesienią roku 1869 w Siderce (dobra Zawistowskich -- krewnych matki). Jego nagrobek istniał jeszcze kilka lat temu. Ponoć nieznani sprawcy go zniszczyli... Tak wyglądał, kiedy udało sie zrobić zdjęcie: http://www.bagnowka.com/?m=cm&g=zoom&img=31507&gal=36
Źródła:
Adres Kalendar Guberni Grodzieńskiej. 1863.
Informacje od J. Dąbrowskiego z Gdańska.
Informacje od pana Piotra Biziuka z portalu isokółka.eu
W. Karpyza. Powiat Wołkowyski.
Listy Filomatów.
Metryki parafii św. Jana Chrzciciela w Wilnie
Metryki parafii Wielkie Eysymontty
Wybór pism filomatów. Konspiracje studenckie w Wilnie 1817-1823, [opr:] A. Witkowska, Wrocław 2005, s. 147-149
Łódź, 25.04.2013