Kościuszkowie i Sosnowscy
Biografowie T. Kościuszki niewiele uwagi poświęcają lub zupełnie pomijają fakt ze rodzina Sosnowskich i Kościuszków łączyły więzy pokrewieństwa.
Dlatego tez opisując dzieje Sosnowicy nie sposób pominąć tej kwestii. Według ustalonego na podstawie dostępnych dokumentów rodowodu Kościuszkowie wywodzili się z białoruskiej szlachty osiadłej od niepamiętnych czasów na Rusi Litewskiej. Protoplasta rodu był bojar Konstanty Fedorowicz sędzia i horodniczy w Kamieńcu litewskim, który od króla Zygmunta I Starego otrzymał wioskę Siechnowicze. Zwracano się do niego używając zdrobniałej formy imienia Kościuszko, które w XVII w uległo spolszczeniu. Kościuszko Fedorowicz żonaty z córka księcia Anna Holszańską miał dwóch synów: Iwana i Fedora. Młodszy Fodor żonaty był dwukrotnie. Jego druga zona została Katarzyna Sosnowska z Sosnowicy. Z tego związku urodziło się 4 chłopców: Adam, Jarosz i Mikołaj. W XVII wieku następuje polonizacja Kościuszków i dzieci Hrehorego posługują się biegle językiem polskim a w dokumentach sporządzonych w 1622r używają polskich imion i nazwiska Kościuszko. W tym czasie zmieniają wyznanie z greckokatolickiego na katolickie. W piątym pokoleniu Kościuszków rodu noszącego spolszczone nazwisko przyszedł na Świat Andrzej Tadeusz Bonawentura najmłodszy syn Ludwika miecznika brzeskiego i Tekli Radomskiej. Tadeusz miał troje starszego rodzeństwa siostrę Annę brata Józefa oraz siostrę Katarzynę. Pożycie państwa Kościuszków było szczęśliwe i mogło służyć za wzór dla innych małżeństw. Świadczyły o tym listy pisane przez Teklę Kościuszkową do męża przebywającego często poza gniazdem rodzinnym. Oto treść jednego z nich " W Życiu mem Najukochańszy Ludwisieńku dobrodzieju. Wysyłam do Waszej moje serce listy... jejmość podczaszyny litewskiej dwa listy J.P.Kotuniego który prosił mnie o instancje do Waszej Moje Serce, gdyby wasze jemu pożyczył trzech tysięcy. J.P. Michał' Kościuszko był tymi dniami u mnie. Z płaczem prosił gdybyś Wasze moje serce do imć Pana Fleminga zalecił, albo tez do imć Pana Sosnowskiego bo wcale dobrej służby nie ma nigdzie. Zmiłuj się moje serce, chciej jego zalecić, bo dzieciuch stanu dobrego. Mógłby być u dobrego pana. Tylko bądź na niego łaskaw. Wina proszę cię przesłać. Ustawicznie mam gości, a takich co nie można ich tak zbyt. Pomiarkuj się, a przysyłaj mnie, bo wstyd do stołu żytnie krupy. Ryb jeśli są proszę przesłać. Całuję twoje nóżki. Jestem twoją życzliwa żonką i u nóg sługą. Tekla Kościuszkowa.
Kościuszkowie i Sosnowscy utrzymywali dobrosąsiedzkie stosunki przez długi czas. Częstymi gośćmi w Mereczowszczyznie u Tekli Kościuszkowej byli państwo z Sosnowicy. Ulubieńcem wszystkich był 10 letni Tadeusz który z pasją rysował portrety. Wprawdzie matka nie była zachwycona tymi dziełami ale odmiennego zdania była Tekla Sosnowska juz wówczas wojewodzina smoleńska która chwaliła rysunki i prosiła o podobizny córek. Młode wojewodzianki Ludwika i Katarzyna chętnie bawiły się w towarzystwie Tadeusza. Miejscem zabawy był ogród gdzie znajdował się duży kamień. Tadeusz na nim stawał i wolał do dzieci "stoję stoję na gorącym kamieniu kto mnie kocha, ten się ze mną zmieni". Podobno najszybciej biegły przebierając małymi nóżkami wojewodzianki Sosnowskie. Tadeusz tez najchętniej się bawił z nimi. Tekla Kościuszkowa zajęta prowadzeniem gospodarstwa niewiele czasu poświęcała dzieciom. Być może z tego powodu Tadeusz najbardziej lgnął do najstarszej siostry Anny. Opiekuńcza, pracowita i uczynna juz od najmłodszych lat w wielu sprawach zastępowała matkę. Wielkie nadzieje. wiązała Tekla Kościuszkowa ze starszym synem Józefem. Jemu pragnęła zapewnić najlepsze wykształcenie by zrobił karierę. Po śmierci męża gospodarna, pracowita i oszczędna Tekla Kościuszkowa za pieniądze z dzierżawy Mereczowszczyzny spłaciła dług Beretowej i została właścicielką Siechnowicz, który to majtek miał dziedziczyć syn Józef.
Najstarsza Anna opuściła gniazdo rodzinne w 1762r w 4 lata po śmierci ojca. Stało się to za przyczyną zapobiegliwej matki, która szukała w tej sprawie pomocy u samego księcia Sapiechy. Ten narail Annie swego dobrego sąsiada i przyjaciela stolnika Smoleńskiego Piotra Estkę. Był to dobroduszny i poczciwy człowiek. Otrzymał" on od Sapiechy majątek Dolcholiska oddalony od wioski Kościuszków o 10 mil, gdzie zamieszkał z żoną Anną. W rok później młodsza Katarzyna wyszła za mąż za Karola Zółkiewskiego starostę Moknińskiego i Sędziego ziemi Wolchowyskiej. Zamieszkała wraz z mężem w Kuzawce nad Bugiem w sąsiedztwie Anny.
Tymczasem majątek Mereczowszczyzna który w planach matki Tekli Kościuszkowej trzymany był w zastawie dla Tadeusza podupadał. Władał nim nieudolny gospodarz Jan Sapiecha, który narobiwszy długów oddal go w posiadanie podskarbiemu litewskiemu Flemingowi. Na nic zdały się interwencje Tekli Kościuszkowej u nowego właściciela. Całe dobra kosowskie wraz z Mereczowszczyzną przeznaczył on na posag dla swej córki Izabeli przyszłej żony księcia Adama Czartoryskiego.
Niespełniona miłość
W 1775r Sosnowica była świadkiem niezwykle romantycznej historii której bohaterami byli córka Józefa Sosnowskiego 27 letnia Ludwika oraz Tadeusz Kościuszko.
Według pamiętnikarza Ludwika Cieszkowskiego, Kościuszko spotkał Ludwikę w Warszawie, kiedy był słuchaczem Szkoły Rycerskiej. Opuszczając często koszary pod pretekstem złożenia wizyty ks. A. Czartoryskiemu, odwiedzali Ludwikę na pensji u pani Schmidt. Zdaniem większości biografów do ponownego spotkania Ludwiki i Tadeusza doszło po powrocie Kościuszki z Paryża. Według Korzona przyjazd do kraju miał miejsce przed końcem 1774r. Był to dla Kościuszki czas wyjątkowo niesprzyjający. Na zatrudnienie w wojsku nie mógł liczyć z powodu nadmiaru kadry oficerskiej. Majątek w Siechnowiczach objął brat Józef i nie zamierzał sic z nim nikim dzielić. Postanowił więc odwiedzić stryja Jana mieszkającego na Stawiku pod Lublinem. Został tam serdecznie przyjęty i mógł pozostać dotąd dopóki nie znajdzie dla siebie jakiegoś zajęcia. Postanowił odwiedzić siostry Annę Estkową zamieszkującą w Dolcholiskach i Katarzyną Zolkowską w Kuzawce nad Bugiem. Ciekawy był również co słychać u panien Sosnowskich.
Wobec ich ojca miał dług wdzięczności za pomoc udzieloną mu w dostaniu się do szkoły Rycerskiej. Dlatego tez Sosnowica była tym miejscem gdzie zatrzymał się na dłużej. Kościuszko skończył wtedy 28 lat i jak pisze jego przyjaciel Julian Ursyn Niemcewicz " Oczy miał duże smętne, twarz bladą postać dość przyjemna. Najbardziej uderzył mnie w nim do samego pasa gruby warkocz włosów naturalnych czarna wstążka obwinionych". Ponadto znał doskonale język francuski, potrafił pięknie rysować i malował. Do tego wszystkiego był uprzejmy, inteligentny i elegancki. Na pannach Sosnowskich zrobił ogromne wrażenie. Hrabia Sosnowski zaproponował Kościuszce edukowanie córek w języku francuskim, rysunku i malarstwie. Takie umiejętności byly wówczas szczególnie cenione u panien z dobrych domów. Sosnowski wypytał oficera o jego plany na przyszłość. Trudna sytuacja młodzieńca w gruncie rzeczy ucieszyła go. Takiego guwernera wracającego po studiach z Paryża mogła pozazdrościć cała okolica. Na dalszy rozwój wypadków nie trzeba bylo długo czekać. Po kilku lekcjach Ludwika i jej nauczyciel zakochali się w sobie. Oboje zdawali sobie sprawę z beznadziejności swojej sytuacji. Romansowali więc w głębokiej tajemnicy, mobilizując cały swoj spryt, aby uśpic czujność pilnujących ich przyzwoitek. Aktorami okazali się znakomitymi. Przez kilka miesięcy nie padł na nich nawet cień podejrzeń. Wiosną Tadeusz zajął się urządzaniem parku otaczającego rezydencję wojewody. W modzie byly akurat kopie ogrodu Wersalskich i Sosnowscy również zapragnęli mieć taki. Swego czasu pana wojewodę spotkał duży afront ze strony słynnego ogrodnika z Francji monsieur Andre Lanotre który zakładał ogród hetmanowi Wielkiemu Koronnemu Janowi Klemensowi Branickiemu, zaś zaproszenie Sosnowskiego zignorował. I oto teraz utalentowany w kunszcie inżynierskim i rozmiłowany w ogrodnictwie pan Kościuszko sam ofiarował się urządzić park w Sosnowicy według najnowszej mody. Wkrótce ogród i park uzyskały przedziwne szpalery i labirynty. Nie zabrakło tez w samym kącie modnego wtedy ustronia zwanego z francuska " barcean d'amour". Uporządkowany został stary drzewostan i sprowadzono sadzonki młodych drzew i krzewów. Ludwika gorliwie pomagała Tadeuszowi w tych pracach. Byli szczęśliwi i beztroscy i nie przypuszczali iż Sosnowski z diabelskim sprytem obmyśla zasadzkę na upatrzonego bogatego kawalera dla córki. Wojewoda był znanym w okolicy karciarzem i do zielonego stolika zaprosili wielkiego magnata samego księcia Lubomirskiego. Księciu karta nie szła, ale ogarnięty hazardową gorączką nie myślał przerywać. Opamiętał się, gdy stwierdził z przerażeniem, ze oprócz worka dukatów, przegrał' swoje dobra starogrodzkie na Podolu. Wojewodzie o to chodziło. Zaproponował by syn księcia Józef poślubił Ludwikę, a przegrany majątek otrzymają młodzi małżonkowie. Sosnowski wrócił do domu wyjątkowo zadowolony. Podzielił się z zoną dobrą, nowiną i kazał przywołać córkę. Ludwika stawiła się posłusznie przygotowana na wszystko, lecz nie na taką wiadomość. Gdy usłyszała od ojca " radosną nowinę" zbladła i z płaczem wybiegła z komnaty. Sosnowscy spoglądali ze zdumieniem - dlaczego nie chce księcia? Sprawa wyjaśniła się następnego dnia gdy przed wojewodą stawił się stremowany Kościuszko i poprosił o rękę Ludwiki. Wojewodzie pociemniało w oczach. " A więc tak się uczyli rysunków - rykną i kazał Kościuszce wynosić sic z dworu. Tego dnia w Sosnowicy zapanował sądny dzień wojewoda wrzeszczał, wojewodzina mdlała, zaś panienka obejmowała nogi to ojca to matki, zapewniając uparcie o wiecznym afekcie do pana Kościuszki. Powtarzała na okrągło ze za księcia nie pójdzie. Tadeusz również nie zamierzał rezygnować z ukochanej. Szukał pomocy nawet u króla. Stanisław August przyjął go z całą życzliwością, lecz zamiast wsparcia zaczął mu wybijać z głowy ten ,,niepotrzebny sentyment, który rękojmi szczęścia nie da, a Tadeuszowi mogłyby zepsuć karierę wojskową. Kościuszko się nie poddawał. Postanowił pannę porwać i poślubić nocą, w wiejskim kościółku. Niestety plan porwania nie doszedł do skutku i Tadeusz zrozumiał ze musi się rozstać z Ludwika. Zrozpaczony i upokorzony postanowił wyjechać z kraju. Ludwikę siłą zaprowadzono do ołtarza i wydano za magnata majętnego choć niezbyt urodziwego. Jego zaletą było to ze zachowywał się poprawnie w stosunku do rozkapryszonej i ciągle zapłakanej żony. Niewiele wiemy o dalszych losach tej smutnej miłości. Ale na pewno Tadeusz i Ludwika przez długie lata pozostawali z sobą w kontakcie i łączyła głęboka przyjaźń. Jak bardzo obchodził ją los dawnego kochanka świadczy list skierowany do króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, w którym by zainteresował się jego losem, gdy wrócił z Ameryki:
" Najjaśniejszy Panie trzeba być przekonaną jak jestem o dobroci serca Waszej Królewskiej Mości, aby ośmielić się zanieść do niego prośbę ze szczerością i zaufaniem zupełnym bez względu na uczucie delikatności które by mnie od tego wstrzymywało. Znane są Waszej Królewskiej Mości dawne stosunki miedzy mną a panem Kościuszką, które go na czas długi oddaliły z kraju i były źródłem jego nieszczęścia. W wynagrodzeniu czuje sic prosić Waszą Królewską Mość o umieszczenie go w wojsku, do czego teraz właśnie nadarzy się niejedna zręczność w Ameryce służył on zaszczytnie w tym zawodzie, a jeżeli gorliwa była jego służba u cudzoziemców, to o ileż większa jeszcze gorliwością będzie się starał być użytecznym własnej ojczyźnie. Proszę Waszą Karolewską Mość o pobłażanie gdyby prośba moja wydala się zuchwała: zaklinam go aby została w tajemnicy, znając zaś dobroć Waszej Królewskiej Mości pochlebiam sobie że bezskuteczna nie będzie".
Uczucie Ludwiki Sosnowskiej do Tadeusza Kościuszki musiało być gorące i głębokie skoro po 14 latach które upłynęły od miłosnych schadzek serce podyktowało je takie słowa:
" 21.V. 1789 Sosnowica Rzuć okiem drogi przyjacielu na datę tego listu, a ujrzysz ze jestem w miejscu wspomnień. Nie mogę go tez opuścić bez dania Ci wiadomości o sobie i nie wyraziwszy życzenia abym ja otrzymała od Ciebie. Od trzech tygodni bawię tutaj wbrew spodziewaniu, nie zastałam mojej matki i przepędziłam to sześć dni sam, oczekując jej z dwojgiem dzieci moich. Pomyślisz żem się nudziła. Przeciwnie. Oddana myślom swoim wśród obrazu rozkwitającej wiosny, przebiegam miejsca nastręczające mi wspomnienia, to przykre to przyjemne. Pierwszych więcej daleko, jak wiesz to dobrze drogi przyjacielu. Dosyć że pobyt mój tutaj zawsze mnie rozrzewnia i przepędzam całe godziny na rozpamiętywaniu przeszłości. Podczas nieobecności mojej matki, chciałam pojechać do Wisznic, dlatego wyznaję to otwarcie - aby być w twoim sąsiedztwie liczyłam bowiem na to ze może przypadek nastręczy mi przyjemność spotkania sic z Tobą. Ale ponieważ matka pisywała mi ciągle z Ratne ze juz przyjeżdża, musiałam przeto zmienić zamiar.
Teraz pogadajmy trochę o Tobie samym. Przed wyjazdem moim z Warszawy, była mowa o Tobie drogi przyjacielu, a król wspominając o rycinie, którą mu dałeś rozczulał się nad Tobą ( rozczulanie się jak wiesz przychodzi mu bardzo łatwo) chwali zachowanie się Twoje w Ameryce i rzekł że trzeba Ci koniecznie zapewnic stopień wojskowy. Obecna księżna R. Radziwiłłówna która często mówi o Tobie, podtrzymywała dobre usposobienie króla popierając Twoją sprawę. Przed opuszczeniem Warszawy rozmawiałam o Tobie ze wszystkimi przyjaciółmi a możesz być pewny ze Masz ich wielu. Oczekują tylko tego etatu wojska, o którym ma być mowa dopiero w koricu czerwca. Jako najlepsza twa przyjaciółka, radzę Ci abyś koniecznie wtedy był w Warszawie, bo nieobecni często nie miewają racji. Co do twojego siostrzeńca, drogi przyjacielu, mówiono o nim memu mężowi, który rzekł "bardzo dobrze". Sądzę jednak, ze trzeba czekać etatu wojska dla awansu między oficerami. Przypuszczam ze mąż mój będzie wtedy w Warszawie i łatwo Ci przyjdzie kazać mi go przedstawić. Powiedz mi tylko drogi przyjacielu w jakim stopniu chciałbyś go umieścić. Pragnęłabym aby służyć w pułku mego męża: czuwałabym wówczas z dala nad jego młodością i kondycją. Opieka którą otoczę, siostrzenica niech przekona wuja jak droga jest dla mnie i pozostanie aż do śmierci jego pamięć.
Pisze Ci to wszystko drogi przyjacielu w kolebce którą znasz, dotychczas bowiem lękam się, aby mnie moja matka nie podpatrzyła. Nazwisko Twoje nie przechodzi nigdy przez jej usta, jest ono wymazane z jej alfabetu lecz doskonale za to przechowało się w moim. Rozmawiam często o Tobie z moimi kuzynkami : panna Tekla Sosnowska, którą bardzo kocham i ze starościanką. Gdyby pierwsza była majętniejsza chciałabym żebyś się z nią ożenił, bo to osoba nadzwyczaj dobra i zawsze ładna. Odpowiedź swą drogi przyjacielu prześlij mi pod adresem mojej siostry w Horynce. Pojutrze opuszczam Sosnowicę i to z żalem chciej mi wierzyć. W połowie czerwca z Horynki wyjechać mam do Spae aby zobaczyć się z synem moim Henrykiem i księżną Marszałkową, jeżeli pan mój i władca - to jest to istota która mężem nazywamy- prześlę mi swoje zezwolenie i pieniądze. Rada bym aby był przekonany ze z nikim pod słońcem los twój nie budzi żywszego i prawdziwszego zajęcia niz we mnie. Nie myślę nigdy o Tobie bez pewnego wzruszenia serca i duszy. I rzecz to prosta: dusza moja nie jest niewdzięczna, a tyś w niej rozwinął pierwsze uczucie tkliwości. Nieszczęścia Twoje zawsze mnie żywo obchodzi i chciałabym własnym szczęściem okupić szczęście Twoje i zadowolenie. Mów mi dużo o sobie drogi przyjacielu, co robisz, z kim żyjesz, czy się myślisz żenić. Niechaj żaden z dni Twoich, które jako filozof tak dobrze umiesz wypełnić nie upłynie bez wspomnienia o najlepszej Twej przyjaciółce "
Ludwika Lubomirska
Po przeczytaniu tego listu nie ulega najmniejszej wątpliwości ze panna Ludwika przez całe życie nie przestała żałować ze epizod Sosnowicki pozostał tylko epizodem. Im bardziej odrzucony konkurent stawał się sławny tym żal był większy.
Zabiegała u króla o awans dla niego, szukała protekcji u męża dla służącego w jego regimencie siostrzeńca. Potem wszystkim opowiadała w tajemnicy ie przez nib jest nieszczęśliwy i dlatego wyjechał do Ameryki. Biograf Kościuszki T. Korzon twierdzi ze się juz potem oboje nie spotkali. Zachowało się jednak wiarygodne świadectwo o wizycie złożonej po latach przez Kościuszkę swej pierwszej miłości. Było to tuz przed wybuchem insurekcji właśnie w tym czasie - pisze A. Andrzejewski autor dzieła " Ramot starego detiuka na Wołyniu" - bawił pan Naczelnik na Wołyniu i odwiedził w Równem ks. Józefową Lubomirską z domu Sosnowską. Wieść o przybyciu pana Kościuszki do Równego w parę godzin obleciała całe sąsiedztwo. Ani czas, ani okoliczność uczuć ich wzajemnych nie zmieniły."
Dalsze, trudne już do sprawdzenia informacje mówią, ze p. Lubomirska odwiedzała Kościuszkę w Salurze. Faktem jest ze Naczelnik nie ozenił się nigdy. Zmarł w Szwajcarii samotny, opuszczony przez rodaków. Ludwika przeżyła go o 19 lat. Do końca życia pozostała wierna dziewczęcemu uczuciu. U schyłku swojego długiego życia juz jako zdziecinniała staruszka w każdym przedstawianym jej młodym oficerze rozpoznawała swego Tadeusza. Twierdziła ze wyrzeczenie się wielkiej miłości jest największą zbrodnią.
H.B. Zarębska