[attachment]Zygmunt_Popowicz01m.jpg
PAMIĘTNIK „ORLĘCIA” – Zygmunta Popowicza.
Z oryginału spisał Andrzej Popowicz - Bielsko Biała 2012rZygmunt Popowicz, urodził się we Lwowie 20 stycznia 1900 r. a poległ, jako żołnierz polski w obronie Lwowa dnia 9 listopada 1918r pod sejmem. Pośmiertnie odznaczony Krzyżem Obrońcy Lwowa.
- Rok 1916
- Rok 1917
- Rok 1918
- Życiorys Zygmunta Popowicza
- Zakończenie
Wspomnienia ojca Zygmunta - Jana - spisane w 1935 we Lwowie
Rok 1 9 1 6
Tarnów – sobota - 1 stycznia,
Dzień wolny od nauki. Rano poszedłem do kościoła Missionarzy, a następnie na spacer w stronę Tuchowa. Tam zdjąłem dwa widoczki. Wieczorem wywołałem klisze. Zdjęcia są mdłe i trzeba będzie je skopiować na kontrastowym papierze.
Niedziela- 2 stycznia.
Ostatni dzień ferii świątecznych. Po nabożeństwie udałem się na spacer. Dalej za miasto wyjść nie można bo błoto i z małymi przerwami deszcz ciągle pada. Potem czytałem Anhelliego.
Poniedziałek – 3 stycznia.
Rano miała się już odbyć nauka w gimnazjum I-szym. Ponieważ jednak restauracya nie jest skończona, dlatego przedłużono święta do piątku. Deszcz pada ustawicznie i nigdzie wyjść nie można. Czytam drugi tom „Cecory” Glińskiego.
Wtorek- 4 stycznia.
Rano poszedłem na pocztę i wycofałem dawne książeczki kasy oszczędności. Potem dokończyłem czytać „Cecorę” ( Powieść na tle wojen z Turkami za Zygmunta III).
Wieczorem zrobiłem odbitki ze zdjęć dawniej zrobionych.
Środa – 5 stycznia,
Wusia zachorowała na wietrzną ospę. Czytałem książkę „Stuletnia walka o niepodległość Limanowskiego”.
Czwartek -6 stycznia,
Dzień jak dwie krople wody podobny do innych. Tak samo deszcz pada. Tylko błoto staje się coraz większe. Już powinna być zima w całej pełni, a tu „chlapa” (piąta pora roku).
Piątek -7 stycznia,
Pierwszy dzień nauki po świętach. Nauka odbywa się w gimnazjum I ( II- gim pozostało u Terlila). Jeszcze nie jest zupełnie wykończona restauracya. Jeszcze rusztowania i śmiecie po wszystkich kątach. Gimnazjum jest wielkie, bardzo ładnie budowane. Korytarze wielkie. Sale przestronne i wysokie. Ale ściany puste. Urządzenia brak. Jedynymi sprzętami w klasie są : ławki kiepskie ( jakieś z normalnej szkoły), stół i krzesło. Ale za to powietrza dużo. Z okien ładny widok na wszystkie strony. Gimnazjum jest widocznie stare, bo dawniej inaczej budowano.
Sobota – 8 stycznia,
Nauka trwa dalej. Godziny są na razie 45-minutowe, bo niższe gimnazjum ma jeszcze po południu. Na dworze wypogadza się. Słońce wyszło wreszcie z poza chmur i suszy kałuże błota. Oby się tylko nie zmieniło.
Niedziela – 9 stycznia,
Rano poszedłem na wspólne nabożeństwo szkolne w kościele Filipinów. Potem uczyłem się. Po południu poszedłem na spacer. Wieczorem czytałem Słowackiego.
Poniedziałek -10 stycznia,
Było dziś zadanie szkolne łacińskie z Wirgiliusza. Polskiego nie było. Byłem pytany z greki.
Nauka trwała tylko 4 godziny.
Wtorek – 11 stycznia,
Nie poszedłem do szkoły z powodu bólu głowy i żołądka.
Środa – 12 stycznia,
Śnieg spadł i ciepłota się obniżyła. Zaczyna się wreszcie zima. Poszedłem już do szkoły. Nie było niemieckiego.
Czwartek -13 stycznia,
Byłem dzisiaj pytany z Wergiliusza. Przyszedł jakiś nowy uczeń, żydek. Z resztą nic nowego.
Poniedziałek -17 stycznia,
Dni płyną jeden po drugim, podobne do siebie zupełnie. Rano do szkoły, po obiedzie nauka itd. Dziś Pollak przyszedł zły do klasy, sypał dwóje z Lessinga jedną po drugiej, aż wreszcie się udobruchał. Zaczęliśmy czytać „Jungfrau von Orleans”. Na dworze odwilż, ale śnieg się jeszcze nie stopił. Zamiast śniegu kałuże wody po chodnikach. Jakoś tego roku zimy nie ma, chociaż się inaczej zapowiadało. Wieczorem nadeszła wiadomość, że Czarnogóra się poddała. Biedny kraj. Ledwo zaczął się rozwijać po wojnie bałkańskiej i już koniec. Mądry król Nikita, że złożył broń i nie przyczynił się do zguby kraju, bo kto wie jaki będzie koniec i jakie warunki pokoju. Można bowiem liczyć na wspaniałomyślną głupotę Austrii.
Poniedziałek – 24 stycznia,
Dziś była tylko łacina. Potem poszedłem ze szkołą na nabożeństwo do katedry. Msza była zamiast 22-go w rocznicę powstania styczniowego. Byłem pierwszy raz w katedrze w Tarnowie. Jest ona na zewnątrz brzydsza niż kościół Misjonarzy, ale wewnątrz bez porównania ładniejsza. Potem poszedłem na spacer w stronę mostu na Białej. Most ten, gdy pierwszy raz byłem w Tarnowie był kryty. Podczas wojny został zburzony a następnie na nowo odbudowany. Ma on, jak zresztą wszystkie wojenne mosty, wiele filarów. Na wiosnę pójdzie z pewnością z falami. Na drodze do mostu nie widać bardzo śladów wojny. Tylko kilka domów zburzonych. Ale za mostem panuje ponura cisza. Drzewa dookoła powalone. Klasztor pięknej budowy, trafiony 3 razy „grubą Bertą” zupełnie prawie zniszczony. Dalej cisza i pustka, aż do mostu nad Dunajcem. Po drodze widać tylko wózki wiozące kamyki z Dunajca. Most nad Dunajcem tak samo nic nie warty jak i nad Białą. Nad Dunajcem widać dopiero spustoszenia wojenne. Po obu stronach rzeki rowy strzeleckie, druty kolczaste a od czasu do czasu krzyże i małe cmentarzyki po poległych. Z resztą pustka i zniszczenie. Koło Radłowa 4 wsie znikły z Horyzontu. Ludzie porobili sobie nędzne budy, aby przeczekać w nich zimę ( Przedtem mieszkali w rowach strzeleckich). Jedynym ich pożywieniem są ziemniaki. Rząd nie dał im żadnej zapomogi. Te wsie w których ludzie przez czas wojny pozostali ocalały. Te zaś z których mieszkańcy przemocą zostali przez Austryjaków wypędzeni, zostały doszczętnie zniszczone. Opowiadała mi jedna baba, gdy byłem tam jeszcze we wrześniu, skoro Moskale się zbliżali, zostali w nocy przemocą przez Austryjaków wypędzeni. Ponieważ jej mąż był chory więc został razem z córką. Ona zaś poszła na tułaczkę. Po kilku miesiącach spędzonych w nędznych barakach, powróciła nazad do swojej wsi. Zamiast chaty znalazła gruzy wśród rowów strzeleckich. Męża jej i córki nie było. Potem dowiedziała się że zginęli pod gruzami chaty. Ot i cała tragedia. Podobny los spotkał naturalnie i innych mieszkańców nad Dunajcem. Rząd powinien temu zaradzić. Tak robili Niemcy w Prusach Wschodnich. Ale dotychczas jeszcze nic nie zaradził, a ludzie umierają z głodu.
28 stycznia 1916,
Dzisiaj dzień pogodny. W szkole naturalną mieliśmy w gabinecie zoologicznym. Od czasu jak Giczyński uczy w tym gimnazjum powiększył się gabinet bardzo w zbiry. Jest porządnie urządzony. Teraz cały się odnawia ponieważ żołnierze zniszczyli go bardzo. Byłem pytany z Herodota. Po południu czytałem „Rodzinę Połanieckich”.
Wtorek 1 lutego 1916,
Byłem dzisiaj pytany z greki. Po południu zapisałem się do biblioteki Głowackiego. Pożyczyłem sobie powieść „Bez dogmatu”.
Sobota 12 lutego,
Dzisiaj skończył się rok szkolny. Moi koledzy dostali świadectwa i pójdą do 7-mej klasy. Klasyfikacja wypadła niezbyt pomyślnie. Trzech celujących. Mycoń miał z wszystkiego b., a z łaciny z szczególnym zamiłowaniem. Bardzo ostro klasyfikował Bernacki. Na całą klasę dał dwa B. ( Sam tu mam, nic nie umiem i chcę udawać ). Zdaje się że Pollak wyjechał i już nie będzie uczyć. Ciekaw jestem na kolegów i profesorów. Wszyscy nowi. Mamy przyjść w środę do szkoły. Skrócono nam wakacje o jeden dzień. Pojechałem przed południem rowerem z Kazikiem na gościńcem wiodącym do Żabna. Wiatr był wielki i przeszkadzał w jeździe. Wszędzie pustki. Śniegu nigdzie nie ma. Zdaje mi się, że będzie nieurodzaj bo wszystka ozimina zmarznie.
Poniedziałek 14 lutego,
Dziś Tatuś powiedział, że krótko już będziemy się uczyć w Tarnowie. Więcej nic nie powiedział. To znaczy że pojedziemy do Lwowa. Oby się to sprawdziło.
Środa 16 lutego,
Dzisiaj miała się już rozpocząć nauka. Tymczasem było nabożeństwo. Potem poszedłem do nowej klasy. Zostałem przeznaczony do oddziału A. Kolegów swoich jeszcze nie poznałem. Zostało tylko dwóch z poprzedniej klasy. Gospodarzem jest prof. Pyrczak. O godzinie 9 –tej puszczono nas do domu.
Czwartek -17 lutego,
Nauka się już rozpoczęła. Historii uczy prof. Greis. Matematyki prof. Salibi. Jest on lepszy od Sobolewskiego. Więcej umie i porządniej wykłada. Niemieckiego uczy jak przedtem dr Pollak. Gospodarzem klasy jest Pyrczak. Uczy on greki i łaciny. Uczniów jest dwudziestusześciu. Klasa nasza jest wielka i przestronna. Ma 5 okien. Na ścianie wisi w przepisanej wysokości portret cesarza, którego pod karą śmierci zdejmować nie można. Gołe ściany pokrywają mapy, których jest u nas wiele. Zresztą klasa świeci pustkami. Uczę się tego samego co przedtem i nudzę się ogromnie. Mógłbym już być w 7-mej klasie a tu trzeba było pozostawać.
Czwartek 2 marca,
Dziś pytał mnie Pyrczak z łaciny. Między innymi zapytał mnie kto z Eneaszem przybył do Itaki? Odpowiedziałem że Askaniusz i Anchizes. Pyrczak na to powiada, że ktoś inny co założył Wenecję i że była o tym wzmianka w Liuriuszu. Ja nic nie odpowiedziałem. Tymczasem on zmierzał dalej klasę sążnistymi krokami i nic nie gadał. Ktoś szepnął że Menander. Pyrczak to posłyszał i stanęło na tym że Menander założył Wenecję. Na grece Pyrczak dalej ćwiczył się w chodzeniu. Nikogo nie pytał i nic nie gadał. Po pół godzinie stanął nagle i rzekł : kto czytał „Odprawę posłów greckich”? Gdy wstałem zapytał jacy bohaterzy trojańscy występują w Odprawie… Powiedziałem między innymi o Antenorze. Na to Pyrczak – a więc to Ateusz uciekł z Eneaszem z Troi. – Do końca godziny chodził po klasie i nic nie mówił. Dziwi mnie to jak można o coś pytać, jeżeli się samemu nie wie.
- Jeden z 6-tej B prosił mnie o lekcję matematyki. Jest to jakiś syn krawca (zapomniałem jak się nazywa) „S-ka Bągala”. Otóż miałem u tego Bągali lekcję po południu.
Piątek- 3 marca,
Dziś Greis przyniósł mapę Paryża i pokazywał nam jakimi drogami mogli by ewentualnie Niemcy, po zdobyciu Verdun zająć Paryż. – Jeszcze Niemcy Verdun nie zdobyli a on już szturmy do Paryża przypuszcza. Pyrczak pojechał na wesele do Bochni. Nauka trwała do 11-tej.
Niedziela – 5 marca,
Byłem wieczorem na odczycie prof.. Uniwersytetu Jagiellońskiego –Estreichera- „O problemie stosunków organicznych w Polsce w czasach porozbiorowych”.
Poniedziałek – 6 marca,
Ministerstwo wydało rozkaz, aby poczta wracała do Lwowa. Więc 23 marca wyjeżdżamy do Lwowa. Cieszę się bardzo, że już raz opuszczę to gimnazjum i ten Tarnów. Ciekaw jestem na Lwów i co się dzieje w III-cim gimnazjum.
Sobota -11 marca,
Zyakowski prosił mnie o lekcję matematyki. Miałem popołudniu dwie lekcje u Bągali i Zyakowskiego. U Bągali już skończyłem.
Wtorek 14-marca,
Przyszła wiadomość, że babcia Mirunia umarła.
Piątek -17 marca,
Wziąłem dziś świadectwo odejścia.
Środa -22 marca,
Dziś o 4-tej godzinie wyjechaliśmy do Lwowa. Mieliśmy przyjechać na 5-tą do Lwowa. Tymczasem w Rzeszowie uradzili urzędnicy, żeby pociąg zatrzymać, by później do Lwowa przyjechać. Od tej pory pociąg wlókł się noga za nogą i wyczekiwał po godzinie na każdej stacji. Wreszcie o 5-tej 23-og wieczorem przyjechaliśmy do Lwowa. Jechaliśmy więc nie mniej ni więcej 25 godzin. Było wygodnie jechać, bo mieliśmy 2 przedziały1-szej klasy. Lwów się nic nie zmienił. Takim był przed 2-ma latami.
Lwów –piątek 24 marca,
Poszedłem z bratem zapisać się do gimnazjum. Zresztą trzeba było cały dzień porządkować w pokojach.
Sobota – 25 marca,
Dziś jest święto. Poszedłem na wspólne nabożeństwo do gimnazjum. Przywitałem się już z wszystkimi kolegami. Dawne czasy wracają.
Poniedziałek -27 marca,
Zaczęła się już nauka. Wszystko jak dawniej. Z profesorów uczy mnie jeden tylko nowy. Dobrzański z przydomkiem „Dziadzio”-bardzo dobry profesor. Lubi bardzo dużo gadać. Syn jego chodzi z Kazikiem do 8-mej klasy.
Sobota -29 marca,
Byłem dzisiaj pytany z łaciny i greki. Mackiewicz zmienił się bardzo. Schudł do niepoznania. Ale elegantem pozostał nadal. Po południu pojechałem rowerem oglądać dom na Janoskiej, który Tatuś ma kupić. Chciałbym, żeby Tatuś kupił go i żebyśmy się już raz z tej Snopkowskiej wyprowadzili.
Czwartek -30 marca,
Tatuś dał już zadatek na Dom. Koło kupna chodzi Erich. Dom kosztuje 22 i pół tysięcy a 4 tysiące wkładu. Warunki więc wcale dobre.
Czwartek – 7 kwietnia,
Byłem dzisiaj pytany z niemieckiego, greki i matematyki. W niedzielę było odsłonięcie rycerza miasta Lwowa, na której to uroczystości byłem razem z gimnazjum.
Piątek -8 kwietnia,
Dziś jest ruskie święto.(Już dawno ruskich świąt nie obchodziłem.) Po południu pojechałem z Kazikiem oglądać kupiony Dom na Janowskiej. Bardzo mi się podobał.
Sobota -9 kwietnia,
Byłem pytany z historii i matematyki.
Wtorek -11 kwietnia,
Dziś zaczęły się rekolekcje, które trwać będą do soboty. Jak na złość deszcz pada. Trochę pozimniało. Nawet raz śnieg spadł. Dość że trzeba siedzieć w domu.
Czwartek -13 kwietnia,
Dziś była spowiedź św.
Środa 19 –kwietnia,
Byłem dzisiaj na Janoskiem i zasadziłem fasolę i pożeczki. Nie wiem czy się przyjmą bo ziemia jest zła – z piachu i gliny. Restauracya mieszkania już w toku.
Piątek -21 kwietnia, 1916r.
Pojechałem dziś rowerem do cioci Feli, na Batorówkę. Jazda nie była najlepsza, bo droga wskutek nieustannych deszczów się rozmiękła. Byłem także w naszym domu. Kanał robią już w sieni. W naszym pokoju kładą podłogę.
Niedziela 7-maja,
Rano o 6-tej pojechałem na wycieczkę do Janowa. Pomimo, że zgłosiło się więcej, wyjechało tylko trzech : ja, Mostowski i Grabowski. Do janowa jechaliśmy prędko. O pół do 8-mej byliśmy na miejscu. Janów jest zniszczony zupełnie. Domy poburzone zupełnie, albo sterczą tylko nagie ściany bez dachów, drzwi i okien. Gdzie niegdzie sterczy tylko przednia ściana z balkonem, tam komin tylko, gdzieniegdzie rumowisko z cegieł świadczy że był tu kiedyś dom. Z całego Janowa pozostał tylko kościółek, cerkiew i kilka domów. Miasto –jak wymarłe. Po ulicach zburzonych wieją pustki. Udaliśmy się do kościoła, gdzie ksiądz miał mszę św. przy wtórze basowo-zakaszlanym organisty i piszcząco-gruchającym organów. Mszę wysłuchało oprócz nas jeszcze kilku wynędzniałych ludzi. Potem udaliśmy się nad staw. Pływalnia jednak zburzona, łódek ani śladu. Idąc brzegiem stawu, zobaczyliśmy kilka trupów końskich od których wionęło z daleka. Ominęliśmy więc coprędzej niebezpieczne i obmuszone miejsca i udaliśmy się dalej pod jaskółczą skałę, gdzie przy towarzystwie ogromnego ogniska spożyliśmy zasłużone śniadanie. O 12-tej wyjechaliśmy z Janowa.
W przeciwieństwie do dobrej jazdy z wiatrem do Janowa, była powrotna droga straszna.
Nie dość, że wiatr dmuchał w nos, jeszcze ciągle było pod górę. Zmęczeni i spoceni wróciliśmy ( ja z Grabowskim, bo Mostowski wskutek nadmiernej tuszy został po drodze
o dwie godziny do domu).
Wtorek -16 maja,
Dziś po południu przeprowadziliśmy się na nowe mieszkanie do swego domu na ul Janowskiej nr 37.
Wtorek -6 czerwca,
Pojechałem dziś po tyki do fasoli do Winnik, do p. Kaczkowskiego. Zwiedziłem jego ogród
i pasiekę. Bardzo mi się podobały. Droga do Winnik jest doskonała. Dookoła śliczne widoki.
Ruch jest wielki z powodu rozpoczęcia ofensywy rosyjskiej.
Środa -7 czerwca,
Prosił mnie dziś jeden radca skarbu o lekcje dla swej siostrzenicy Gawrzyckij. Chodzi ona do 5-tej klasy gimnazjum u Strzałkowskiej. Pierwszą lekcję miałem już dzisiaj o godzinie 4-tej.
( Marymowicz zrobił miłą przysługę).
Niedziela-11 czerwca,
W mieście panika wskutek postępów ofensywy rosyjskiej. Zwłaszcza wielką klęskę ponieśli Austryjacy pod Łuckiem i na Bukowinie. U nas pakowanie na wielką skalę.
Środa-21 czerwca 1916r.
Dziś skończył się rok szkolny. Byłem celujący. Tylko z niemieckiego dostałem „dobrze”.
Przyjechał do nas Dziadzio z Mirunią.
8-go lipca 1916r.
Byłem dziś z Kazikiem w Janowie. Codziennie urządzamy wycieczki, coraz w inną stronę. Wakacje mijają prędko.
17-go lipca 1916r.
Dziadzio dziś pojechał. Słota na dworze, więc siedzi się w domu.
Wtorek-12 sierpnia,
Wakacje upływają wśród ciągłej trwogi przed inwazją moskiewską. Ofensywa rosyjska postępuje ciągle na przód. Wczoraj został Stanisławów zajęty. My mieszkamy już tylko w trzech pokojach. Pozostałe opróżniliśmy. Żal mi było znowu wyjeżdżać na tułaczkę. Mam znowu lekcje matematyki u Gawrzyckij. Trzeba by było je przerwać. W Tarnowie musiałbym się widzieć znowu z tamtejszymi profesorami. W ogóle Tarnów zbrzydł mi bardzo. Za nic nie chciałbym tam wracać. Ale trudno – „Fortuna Variabilis” . Moskale znów biorą górę.
Piątek-18 sierpnia,
Pojechałem z Kazikiem do Winnik, do p. Kaczkowskiego. Droga do Winnik już doskonała.
Dookoła piękne lasy uprzyjemniają jazdę. P. Kaczkowskiego ni zastaliśmy. Poczekaliśmy godzinę w sadzie po czem wróciliśmy do domu. Po południu pojechałem na lekcje tramwajem. Ponieważ noga mnie boli, chciałem się raz przejechać. Ale pech chciał, że tramwaj w drodze się popsuł i wszyscy pasażerowie klnąc, musieli wysiadać. Te lwowskie tramwaje od czasu wojny kursują niemożliwie. Zwłaszcza jak powstały konduktorki i motorowe. Nie ma dnia bez wypadku. Kto chce prędko się gdzieś dostać, to tramwajem nigdy nie jedzie.
Poniedziałek -21 sierpnia,
Miałem pojechać dziś z Szabowskim i Schorem do Mikołajowa. Jednak wskutek deszczu nie pojechałem. Za to prawie cały dzień robiłem porządki w ogródku.
Czwartek -24 sierpnia,
Mimo niepewnej pogody pojechałem rano w stronę Mikołajowa. Mgła była tak wielka, że o 10 m nie było niczego widać. Zwolna mgła się rozeszła, odsłoniły się pola. Żniwa już przeważnie ukończone. Świeże ściernisko orają młodzi chłopcy lub dziewczęta, bo wszyscy chłopi na wojnie. Zniszczenia wskutek wojny widać nie było. Dojechałem aż do Kuchajów. Później, po odpoczynku w kuchajowskim lesie wróciłem do domu.
Piątek -25 sierpnia 1916r.
Pojechałem z Kazikiem po ziarno dla kur, do Rzęsy Polskiej. Udaliśmy się do znajomego chłopa –Kandzioły, u którego przed 10 laty byliśmy na wakacjach. Jego w domu nie było. Zastaliśmy tylko jego żonę, czy też córkę przy robocie koło maku. Ziarna nie było, bo zboże jeszcze nie było wymłócone. Potem pojechaliśmy do Rzęsy Ruskiej, lecz i tu ziarna nie dostaliśmy. Potem wróciliśmy do domu. Wakacje przedłużono do 15 września.
Poniedziałek -28 sierpnia 1916r.
Wczoraj wieczorem wypowiedziała Rumunia wojnę Austrii. A więc w 3-cim roku wojny jeszcze nowa przybyła. Ciekaw jestem co z tego będzie. Czy Austria nastarczy wojska, bo front przedłużył się o 100 km na froncie austryjackim i tyleż prawie na bułgarskim.
Poniedziałek 4 września,
Pojechałem rano do lasu w Zimnej Wodzie. Bardzo przyjemny las. Człowiek położy się w cieniu i zapomina o warunkach i hałasach w mieście. Ciszę przerywa tylko świergot ptaków
i krzyk bydła pasącego się nie daleko. Widziałem wiewiórkę skaczącą z gałęzi na gałąź i gryzącą wiecznie patyki. Ożyn w lesie dosyć. Przynajmniej można się było napić. Po południu poszedłem po raz ostatni na lekcję do Gawrzyckij. Dostałem 29 K i 40 halerzy.
Włożyłem do kasy 32 korony. Cały mój majątek wynosi teraz 30 i kilka koron.
Sobota -8 września,
Po południu pojechałem z Schorem, Kazika kolegą do Janowa. Po drodze zepsuł mu się rower, więc musieliśmy pół godziny naprawiać. Jechaliśmy bardzo prędko, bo w godzinę byliśmy w Janowie. Wróciliśmy o wpół do 8 –mej do domu.
Niedziela -10 września,
Byłem dzisiaj w Rześnicy- Polskiej, aby zamówić kartofle. Potem pojechałem do lasu.
Najechałem rowerem na kolec ożyn i pękł mi wał (?). Z powrotem całą drogę prowadziłem rower.
Środa-13 września,
Poszedłem się dziś zapisać do gimnazjum. W południe dostałem kartkę od Gawrzyckij, w której mi ona donosi że zdała egzamin.
Czwartek -14 września,
Dziś ostatni dzień wakacji. Słota na dworze, więc nigdzie wyjść nie można.
Sobota -16 września,
Dziś był pierwszy dzień nauki. Gospodarzem klasy jest Golias, nowy profesor. Chociaż oddział B, gdzie on przedtem uczył łaciny, zachwyca się nim, to mnie z pierwszego wejrzenia nie bardzo się podobał. Będzie uczył nas łaciny. Matematyki uczy nadal Marymowicz, historii Friedberg. Uczniów jest w klasie na razie 18-tu. Brakuje Schyżpera, Nowaka, Sonnego i Achreika. Przybył jeden nowy Wodzicki. Z resztą – wszystko jak poprzedniego roku. Dyrektorem jest Śmiałek. Schneider poszedł na pensyę.
Niedziela -17 września 1916r.
Od kilku dni zimno na dworze, jak gdyby to był już koniec listopada. Deszcz zimny mży bez ustanku. Zdaje się jak gdyby zima była już za pasem. Miałem dziś do grot pod Janowem, no i naturalnie nie pojechałem. Poszedłem na nabożeństwo do gimnazjum. Ksiądz Ratuszny przyjechał. Miał dosyć ładne kazanie o braku obowiązkowości i systematyczności w pracy w Polsce. Po mszy św. szedłem kupić „De officiis” –Cicerona. Dostałem u Bodeka za koronę.
Poniedziałek -18 września 1916r.
No dworze trochę cieplej. Wstałem rano o pól do 7-mej. Dopiero co dzień zaczęło, bo dnie coraz krótsze. Nauka w gimnazjum już zaczęła się na dobre. Greki uczy nadal Mackiewicz. Bierzemy Herodota. Fizyki uczy Frank. Logiki Mikołajczuk. Bardzo porządnie dziś wykładał i jakoś wydał mi się wcale porządny. Ciekaw jestem co będzie potem. Zresztą nic nowego.
Ofensywa bułgarska w Dobrudży postępuje na przód. W Galicji ucichła. Zdaje się że do wiosny nie wyjedziemy ze Lwowa.
Wtorek -26 września 1916r.
Tatuś dostał Krzyż Oficerski Orderu F.J. z dekoracją wojenną. Nauka już w całej pełni.
Sobota- 30 września 1916r.
Dziś byłem pytany z historii o Leszku Białym. Dowiedziałem się że Wodzicki ma tytuł hrabii. Wracam z nim zwykle do domu.
Czwartek 5 –października,
Dziś święto cesarskie. Dzień wolny od nauki. Na nabożeństwo nie poszedłem. Po południu zapisałem się do biblioteki Ts.L. Wpisowe kosztowało koronę. Kaucja 3 k. Abonament 1 k.
Oprócz tego dostaje się katalog książek. Zdaje się że to dla tego zostało wprowadzone, aby tak często nie wypisywać się i nie zmieniać wypożyczalni.
Poniedziałek -9 października,
Dziś miała być nauka do 11-tej, po czem przygotowanie do spowiedzi. W istocie było tylko niemieckie i dwie godziny nadprogramowe łaciny (połączone z oddziałem B). Było collectus łać. Po południu o 3-ciej była spowiedź w katedrze.
Wtorek- 10 października 1916r.
Dziś była komunia św. –więc dzień wolny od nauki. W ostatnich dniach mamy ciągle wolne. Za to teraz przez cały miesiąc nie ma żadnego święta.
Czwartek 12 października 1916r.
Dzisiaj byłem pytany z greki z nowej lekcji. Mackiewicz był dzisiaj chory i mówił tak cicho, że ledwie zrozumieć było można. Golias pytał mnie z łaciny. Friedberg dzisiaj pospieszył z wykładem, że całą kartkę wyłożył ( Niebywała rzecz bo ślamazara i gaduła ostatniego rzędu).
Żydów nie było, bo żydowskie święta. Bardzo było dla tego przyjemnie. Dziś było tylko dziesięciu w klasie. Mam się dziś uczyć na sobotę. Zadanie i lektura są niemiecką a trzeba
zrobić oprócz tego wiele innych przedmiotów.
Piątek 13 października,
Byłem pytany z niemieckiego. „Ritterliche poesie”. Umiałbym dobrze, gdyby Roszko nie wtrącał się ciągle. Potem byłem pytany z łaciny. Uważałem jak Maxymonies szalenie prędko rachuje. Wprost pojąć nie można jak w umyśle od razu tyle liczb pomieścić się może w jednej chwili. Zresztą nic nowego w szkole nie było.
Poniedziałek 16 października,
Dzisiaj jak zwykle pytał mnie Frank kilka razy na godzinę .Zapamiętał sobie dotychczas kilka nazwisk i tych tylko wywołuje. Było polskie correctum z zadania. Pytaj o rady wszystkich, słuchaj tylko jednego. Miałem dobre. Bardzo dobrego – nikt w klasie nie miał. Z niemieckiego pytał dziś Roszko o lekturę domową. Z resztą –nic ciekawego. Na dworze jest ładnie, tak że po południu poszedłem bez peleryny do biblioteki.
Środa 18 października,
Na dworze deszcz i zimno. Byłem dziś pytany z logiki i z niemieckiego. Byłem pytany z Johan- nissegen. (Domowa lektura).
Czwartek 19 października,
Dzisiaj tak zimno było w nocy, że woda zamarzła. Już nadeszły pierwsze straże zimy. Niedługo trzeba będzie kożuch naciągnąć. I nadchodzi już trzecia kampania zimowa. Nie do uwierzenia jak Austria jeszcze rok wojny przetrzyma. Głód wzrasta. Na chleb, cukier i tłuszcze już są karty, ale nie świadczy to o tym, żeby tych artykułów żywności można było dostać. Gdzie tam ! Gdy się pokaże gdzieś cukier lub coś podobnego, to sznury (ogonki) ludności czekają pod sklepem od 7-mej wieczorem do rana. To samo dzieje się z czym innym. Nafty nie ma, tak że z trudem dostawszy litr nafty siedzieliśmy wczoraj przy jednej małej lampce. Co dalej będzie? Po wypowiedzeniu wojny przez Rumunię, Galicja zaopatruje w naftę państwa centralne. Niemcy wybudowali naftociąg do Borysławia i mają tanią naftę. Za to w Galicji jej za drogie pieniądze dostać nie można. W ogóle z Galicji wyciskają wszystkie soki Niemcy. W Brzuchowicach jest na kolonii 3000 dzieci pruskich, których tu przysłano na wyżywienie. Nie wiem co dalej będzie? Mówią że Lwów ma zapasy tylko do lutego a końca wojny nie widać. Jeżeli jeszcze rok wojna potrwa, to zdam maturę (-iście wojenną, bo bym całe wyższe gimnazjum skończył na wojnie) i pójdę pewnie do wojska. Na razie mam się dużo uczyć, bo konferencja się zbliża. Jutro jest partya z fizyki. Pewnie będę pytany.
Sobota 21 października,
Byłem dziś pytany z fizyki. Frank pyta dwóch od razu. Jednego lepszego i słabszego. Byłem pytany z Mandscheinem. Na następnej godzinie pytał mnie ksiądz z religii. Czemeryński prosił mnie, żebym z nim przerobił fizykę. Byłem po południu u niego.
Niedziela 22 października 1916r.
Prezydent- ministrów, hr.Stiirek został zamordowany.
Poniedziałek 23 października,
Wczoraj zdawano po południu fizykę. Haniebnie poszło. Frank wściekał się i mówił, że nas już więcej uczyć nie będzie. Było zadanie łacińskie. Z greki zaczęliśmy Odyseję. Czemeryński prosił mnie znowu, żebym do niego przyszedł. Nie miałem wielkiej ochoty, ale cóż miałem zrobić? Nawet tramwaj musiałem sam zapłacić. Tak się ta lekcja opłaca.
Wtorek 24 października,
Byłem pytany z polskiego „O satyrach Krasickiego”. Na historii był Śmiałek. Przyszedł na wykład Friedberga o urzędach polskich w epoce piastowskiej. Na matematyce była partyjka.
Marymowicz sypał dwóje. Czemeryński nic się nie nauczył i zlał z innymi. Leń ostatniego rzędu. Gdyby się mu chciało tylko wzorów nauczyć to by zdał. Miało być greckie zadanie, ale
Żmudzki kupił kiepskie zeszyty więc Mackiewicz kazał kupić nowe. Pry tym palnąłem głupstwo. Widząc żydowską firmę na zeszycie, odwróciłem się do klasy i krzyknąłem do Żmudzkiego –„czego kupił zeszyty u żyda?” W tej chwili Żydki w klasie popatrzyli się na mnie i rozwartymi oczyma. Dopiero spostrzegłem żem się nie potrzebnie wyrwał. Pogniewali się na mnie pewnie Żydkowie, no ale sobie z tego nic nie robię. Zresztą- nie tak bardzo się obrazili, skoro Gallarer z powrotem do domu do mnie się przyczepił.
Czwartek 26 października,
Dziś było grecki zadanie. Przyszedł dziś do gimnazjum Święcicki, mój były kolega, teraz legionista. Cały legion jest teraz na urlopie. Miało już przyjść do rozwiązania legionu.
Wiadomo,że Piłsudzki ustąpił. Sprawa polska zamiast polepszyć się, zaczyna się pogarszać.
Jestem pewny że nas Niemcy zdradzą. Czekają tylko po to żeby z Polski wszystkie soki wydobyć. Potem ciemiężyć dalej, jak to już przed tem czynili.
Piątek 27 października,
Dziś było zadanie polskie. Były dwa tematy. Wybrałem temat z Krasickim. Na łacinie czytał Golias konferencję. Czterech jest czystych. Ja, \Schleicher, Mondschein, Dworzak. Z resztą konferencja wcale kiepsko wypadła. Potem było korrectum łacińskie. Nauka była ciągle przerywana hałasami na ulicy. Były bowiem dziś demonstracje uliczne. Coś tak zapowiedzi rewolucji. Ludność domagając się chleba przeciągała z krzykiem ulicami. Przy tej sposobności szyby z trzaskiem leciały na bruk. Wiele kawiarń, ratusz i inne budowle są z szyb ogołocone. Wojsko wreszcie przeprowadziło porządek. Jednak magistrat się przestraszył. Natychmiast w gazetach pokazały się uspokajające artykuły –„Będzie chleb, mąka …..itd.”
Czy rzeczywiście –będzie ?- to pytanie. Dość że się baby uspokoiły. – W ogóle groźne zaczynają być czasy. Co też za granicą muszą już pisać w dziennikach? A jednak wojna trwa
i nie ma widoków bliskiego końca.
Środa 1 listopada 1916r.
Jest już nowy gabinet austryjacki mianowany. Ministrem dla Galicji jest Bobrzyński.
Prezydentem jest Korbel.
Czwartek 2 listopada 1916r.
Dostałem lekcję u Wodnickiego. Poszedłem tam, aby się umówić. Mieszka na ulicy Ujejskiego 6. Na drzwiach jest napis „Alexandrowi z Dzieduszyckich Wodnicka”.
Gdym wszedł, przyszła pani hrabina. Krótko rozmawiałem i właściwie się wcale nie umówiłem co do lekcji. Mam uczyć jej syna z 5-tej klasy matematyki, niemieckiego
i mineralogii. Oprócz tego czasem wytłumaczyć coś z innych przedmiotów. Mego kolegę będzie uczył Kazik fizyki. Mam przyjść jutro o 4-tej.
Piątek 3 listopada 1916r.
Byłem dziś po południu po raz pierwszy na lekcji.
Sobota 4 listopada 1916r.
Dziś umówiłem się z p. Wodnicką co do lekcji. Będę przychodził codziennie oprócz niedziel i świąt. Honorarium wynosi 40 K. Więc w kłopotach pieniężnych nie będę. Wieczorem widziałem na ulicy Karola Ludwika, króla Bawarskiego –Leopolda. Szedł do hotelu Georga otoczony oficerami. Już staruszek, dość sympatyczny, gruby, w stroju generała, z resztą z pierwszego wejrzenia nic więcej powiedzieć nie mogę.
Niedziela 5 listopada 1916r.
Dzień pamiętny w historii polskiej. Ogłoszenie państwa polskiego. Już od dawna a właściwie od kilku dni na pewno, można było przypuszczać, że to się stanie. A jednak przyjmowałem tą wiadomość z radością i niedowierzaniem. Na razie proklamacja jest ogólna, że nic pewnego przypuszczać nie można. To pewne że Galicja do Polski nie będzie przyłączona. Myślę jednak i pocieszam się, że z czasem to nastąpi. Tysiąc pytań, przypuszczeń, planów wytwarza mi się w myśli. Kto będzie królem, jakie granice, jaki ustrój, jaki samorząd et ct.
Wszystko to nie pewne i nie jasne. A jednak dowiem się o tym już za kilka dni. – Dziś miasto przystrojone chorągwiami. Ludzie rozchwytują dzienniki. Nie widać nikogo na ulicy, który by nie trzymał gazety w ręku. Na ulicach dysputy polityczne, a na wszystkich ustach jedno słowo : Polska!. Szał jakiś ogarnął ludność że z nadmiaru radości cieszy się. Po południu przyjdzie pewnie stek nowych wiadomości, więc na razie kończę. Wieczorem odbyły się manifestacje koło pomnika Mickiewicza.
Poniedziałek 6 listopada 1916r.
Na razie nie ma nowych wiadomości w sprawie polskiej. Gazety są przepełnione artykułami bez treści.
Wtorek 7 listopada 1916r.
Byłem pytany z historii o znaczeniu paktu koszyckiego. Po południu byłem na lekcji.
Czwartek 9 listopada,
W sprawie polskiej wyjaśniło się o tyle, że wydano nowy manifest w celu stworzenia armii polskiej. „Wylazło szydło z worka”. O to im chodzi, żeby mieć nowego żołnierza, którego oni do tego opłacać nie potrzebują. Zresztą zarząd ma pozostać do końca wojny w ręku mocarstw centralnych „dla bezpieczeństwa”. To tyle nowego. W Galicji wrzeszczą Rusini, że nie chcą wyodrębnienia Galicji. Chcą nowego kraju krzonnego „Ukraińskiego”. Ciekaw jestem z czego oni chcą go tworzyć, bo ruska Galicja już odpadła. Mają ją Rosjanie po Złotą Lipę. Więc większość Polaków jest przeważająca. Z kilkoma Rusinami się liczyć nie można.
Także sprawa litewska nie pięknie się przedstawia. Niemcy chcą wyodrębnić Litwinów. Nie wiem jak to będzie, bo w sprawie litewskiej ignorant. Tyla o polityce. Zresztą dziś w katedrze zostało odprawione wspaniałe dziękczynne nabożeństwo.
Piątek 10 listopada 1916r.
Dziś było korrectum polskie. Miałem dobre. Spodziewałem się tej noty bo napisałem zadanie suche, trzymając się tematu, bez ulubionych przez Maurera frazesów. Gdzieś tam napisałem nie potrzebnie jedno słowo, co logicznie psuło myśl. Maurer zaraz zaczął na ten temat gadać, że każde słowo powinno się kłaść na szalę i ważyć nim się wypowie. Po tem zaczął na ten temat gadać i o denuncjacjach. Nie wiem po co i do czego się to miało stosować. Przynajmniej zmądrzałem o tyle, że będę maścić na przyszłość i zadanie się tylko wlezie.
Szyjski dał mi bilet do teatru. Nawet nie wiedziałem co będzie, bo nie było tego przedstawienia w repertuarze. Najpierw odśpiewano hymn „Jeszcze Polska nie zginęła..”
Potem była przemowa . Następnie odegrano drugą część „Zemsty” Fredry, po czym nastąpił śpiew Schaczównej i Roedlewicza i deklamacje Siemaszkowej. Kończył przedstawienie powłóczysty hymn „Jeszcze Polska nie zginęła”. Podczas przedstawienia legioniści, którzy tłumnie brali udział, zostali obrzuceni kwiatami.
Sobota 11 listopada,
Dziś było nabożeństwo dziękczynne w katedrze z powodu proklamacji. Mszę odprawiał arcb. Bilczewski. Podczas mszy śpiewano „Boże Ojcze…” przerobione i dostosowane do obecnej chwili. Potem miał kazanie ks. Dziędzielewicz. Następnie Następnie zabrzmiał na całą katedrę hymn „Boże coś Polskę..” (także przerobiony). Nauki oczywiście nie było.
Niedziela 12 listopada,
Dziś był obchód uroczysty, w którym brałem udział razem z gimnazjum III-cim. Wyruszyliśmy naprzód na Wysoki Zamek pod kopiec Unii Lubelskiej. Potem wróciliśmy do miasta i pod pomnikiem Mickiewicza rozeszliśmy się. Pochód o ile słyszałem i wnioskowałem był wspaniały. Brały w nim udział wszystkie strony. Nawet cudzoziemcy się zachwycali.
Piątek 17 listopada 1916r.
Dziś przyszła wiadomość że Henryk Sienkiewicz umarł w Szwajcarii. A więc nie doczekał się jeszcze prawdziwego utworzenia Polski, czego tak pragnął. W sprawie polskiej już się trochę wyjaśnia. Ma być utworzona Rada Państwa. Prezydentem ministrów ma być Besseler. Litwa zaczyna wołać o przyłączenie do Polski. Poznańskie i Śląsk chcą większej autonomii. W ogóle budzi się Polska do życia.
Poniedziałek 20 listopada,
Przyjechała do nas babcia z Pragi. Przed dwoma dniami spadł pierwszy śnieg. Biało było zupełnie. Zawierucha całkiem zimowa. Zdawało się że już zima nastała. Tymczasem już dziś zaczyna się odwilż. Dziś na lekcji spotkałem się z Kucharskim.
Wtorek 21 listopada,
W Rumunii został przełamany front. Ciekaw jestem co z tego wyniknie. Dziś z powodu ruskiego święta dzień wolny od nauki.
Środa 22 listopada,
Cesarz Franciszek Józef umarł wczoraj w nocy. Z powodu tego dziś nauki nie ma. W ogóle ciągle świętujemy. Teraz znowu pewnie będzie dzień wolny. Wieczne sensacje. Ciekawem jaki wpływ będzie miała sensacja dzisiejsza- na dworze odwilż zupełna.
Czwartek 23 listopada,
Pierwszym skutkiem śmierci cesarza jest następujące ogłoszenie : „Z powodu śmierci cesarza zamknięto naukę w szkołach średnich do 1 grudnia”. – Paradne- Dla tego, ż cesarz austryjacki umarł mamy przerywać naukę i tak już bardzo spóźnioną. Wieczne święta, wieczne dni wolne, aż się człowiekowi to nareszcie nudzi. Dobre święto raz nz dwa tygodnie na przykład, ale nie ciągle. Święto Bożego Narodzenia za pasem. Półrocze się nie długo kończy, a my w nauce postępujemy żółwim krokiem. Najgorsze to jest dla tych, którzy mają stawać do wojska. Nie wiem co oni zrobią? Przyjechało teraz kilku asenterowanych przyszłego roku na dwa tygodnie do gimnazjum, aby skończyć siódmą klasę. Mają pecha, bo nauki nie ma. Nie wiem co będę robił przez cały tydzień. Na razie czytam książki. Mam zamiar przerobić sobie naprzód matematykę. O postępach itd. Gdyby było sucho pojechałbym gdzieś na spacer rowerem. Ale po ostatnich roztopach śnieżnych, błoto na drogach nie do przebycia.
Piątek 24 listopada 1916r.
Dziś było ogłoszenie w gazecie wieczornej, że nauka na powrót rozpocznie się w sobotę. A więc nie ma tygodnia wolnego już zapowiadanego. Jestem zresztą z tego całkiem zadowolony.
Sobota 25 listopada,
Nauka postępuje prędzej na przód. Wszyscy profesorowie prędko chcą ukończyć materiał. Tylko Friedberg jest ślamazara jak dawniej. Od trzech już przeszło lekcji wykłada bitwę pod Grunwaldem i jeszcze wykładać nie skończył. Dziś po południu nie miałem u Wodnickiego lekcji, bo był chory, za to prosił mnie Gluziński, żebym z nim przerobił fizykę. Więc musiałem pójść do niego. Byłem zły swoją drogą i do tego miałem pecha, że zapomniałem kartę tramwajową i musiałem drałować piechotą. – Ofensywa w Rumunii rozwija się dalej. Już połowa Wołoszczyzny jest przez austryjaków zajęta.
Środa 29 listopada,
Byłem pytany z religii. Fizyka dziś odpadła jako w rocznicę powstania listopadowego.
Partya więc będzie w piątek. Stryjko Bolek pojechał w deputacyi do Wiednia na pogrzeb cesarza (-było w gazecie). – Ofensywa w Rumunii postępuje na przód. Giurgin została zajęta. Nie chciałbym żeby się zanadto posunęli na przód, bo by moskale musieli Bukowinę opuścić.
Ale zdaje się moje obawy są płonne. Ofensywa pewnie utknie na Wołoszczyźnie.
Czwartek 30 listopada,
Zbudziłem się dziś rano o kwadrans na ósmą. Za późno tedy było iść na nabożeństwo, które
się miało odbyć za cesarza. Przyszedłem na sam koniec, bo miałem się spotkać z Gluzińskim, ale go nie było. Pewnie Golias jutro będzie pytał kto nie był na nabożeństwie. Ale się nie przyznam, bo mi nieobecność nie udowodni. Zresztą na cesarskie święta z reguły nie chodzę.
Sobota 2 grudnia,
Wczoraj dostałem pierwszą pensyę u Wodnickich. Kupiłem sobie różne rzeczy, między innymi bilet do teatru na „Opowieści Hoffmana”.
Byłem dziś pytany z fizyki razem z Dworzakiem.
Czwartek 7 grudnia 1916r.
Bukareszt został zajęty. A więc Rumunia przeliczyła się. – 3 miesiące i już po niej.
Piątek 8 grudnia 1916r.
Wczoraj wieczorem byłem w teatrze na „Opowieści Hoffmana”. Była to pierwsza moja opera. Spóźniłem się o 5 minut wskutek niedokładności zegarka. Podobało mi się średnio. Był razem ze mną Czemeryński. Zaczynam go nie znosić. Natrętny egoista. Byle jemu było dobrze o więcej nie dba. Na składki publiczne daje tylko co musi. Skąpiec niesłychany. Za to na własne przyjemności wyznacza pieniądze. Prosił już mnie kilka razy żebym przyszedł do niego pomóc mu w matematyce. Lecz teraz już zaczyna nadużywać mojej cierpliwości. Jeszcze raz jutro. Więcej do niego nie pójdę w tym celu.
Sobota 9 grudnia 1916r.
Dzisiaj znowu wolne z powodu zajęcia Bukaresztu. Już troszkę za dożo z tymi świętami.
Że rada szkolna na to poszła to się dziwię.
Wtorek 12 grudnia 1916r.
Dzisiaj wieczorem byłem na wykładzie Chrzanowskiego „O Sienkiewiczu”. Wykład był bardzo piękny, jakiego jeszcze nie słyszałem. Prosty, zrozumiały, ale piękny styl. O ileż inaczej mówi np. Maurer. Szkoda że nie byłem na trzech poprzednich wykładach.
Środa 13 grudnia,
Wczoraj wieczorem przyszła wiadomość, że Niemcy żądają pokoju. Jestem pewny że nic z tego nie będzie, bo Anglia się na to nie zgodzi. Jeszcze się Niemcy ośmieszą wobec Europy.
Ale wszystko zdaje się robota cesarza Karola.
Czwartek 14 grudnia,
Gazety przyniosły wiadomość, że Anglia nawet nie myśli o zawarciu pokoju,(tak jak mówiłem). Oprócz tego Korber z cały gabinetem podał się do dymisji. Nowym prezydentem jest niejaki Spitzmiiller. Dziś nie było ostatniej godziny bo zamiast niej był wykład o 5 pożyczce wojennej. Nie ma już, myślę, takich głupców co by podpisywali. Ale, że reguła nie ma też wyjątku, są jeszcze ludzie tak ordynarnie głupi, którzy subskrybują.
Piątek 15 grudnia 1916r.
Z powodu nabożeństwa za Sienkiewicza nauki nie ma. – Grecja wszczęła wojnę z wojskami Seraila.
Sobota 16 grudnia,
Dziś wylał Golias wynik konferencji. Na ogół wypadła lepiej od poprzedniej.
Czwartek 21 grudnia 1916r.
Dziś był ostatni dzień nauki przed świętami. Będą one trwały do 11 stycznia.- Gabinet Spitzmiiller upadł. Premierem został zamianowany Czech Utem Martinic. Zdaje się nie bardzo to dobrze w sprawie wyzwolenia Galicji, że Czech został premierem. – Bańkowski prosił mnie o lekcję matematyki przez święta. Zapomniałem numer domu i nadaremnie szukałem dziś po południu gdzie on mieszka. Na święta dużo jest zadane. No ale prawie 3 tygodnie nie ma nauki.
Niedziela 24 grudnia 1916r.
Wczoraj była wilia-już trzecia podczas wojny. O tyle była przyjemniejsza od poprzednich, że już nie na tułaczce. Dziś rano poszedłem do teatru aby kupić sobie bilet na „Żydówkę” i
- o dziwo ! –Przed teatrem stoi ogonek. Więc są już i teatralne ogonki. Narzeka się na biedę podczas wojny a ludzie mają pieniądze i tak chętnie chcą się ich pozbyć. Po południu poszedłem do teatru na „Halkę”. Sztuka jest bardzo ładna, tylko obsada nie najlepsza.
Zauważyłem, że w teatrze po największej części widzami są Żydy. Przynajmniej na drugim balkonie było ich mnóstwo. (Łajdaki mają pieniądze, nabyte rozumie się lichwą i oszustwem.)
O jakby dobrze było, gdyby tych Żydów można było tak ot –wyrzucić do Palestyny!
Poniedziałek 25 grudnia 1916r.
Dziś poszedłem jeszcze raz po bilet na „Żydówki”, ale taki ścisk i tłok był przy kasie, że dałem za wygraną i z potarganym kożuchem wróciłem do domu.
Czwartek 28 grudnia 1916r.
Wczoraj przyjechał do nas Józio Lewicki. Poszedłem z nim dziś wieczorem załatwić różne sprawunki. Więc najpierw poszliśmy do fryzjera. Dałem temu 2 korony w banknocie myśląc że mi wyda przynajmniej koronę. A on z uśmieszkiem chowa pieniądze pytając czy trzeba zwrócić resztę? Gdy mu powiedziałem że płacę według taryfy, wydał mi 25 Cs. Już ta drożyzna wszędzie panuje. Potem poszedłem do krawca zmierzyć ubranie. Ten także każe sobie płacić za samą robotę 50 K. Dawniej za te pieniądze można było sobie bardzo porządne ubranie sprawić. Naciągnął mnie Józio do kinoteatru. Była jakaś głupia sztuka „Umierają gdy kochają”. Twarze pokrzywione, głupie, wstrętne. Wszystko wzbudza uśmieszek. Wysiedziałem cierpliwie do końca dramatu przyrzekłszy sobie w duszy, że już więcej do kina nie pójdę.
Piątek 29 grudnia 1916,
Poszedłem do Bańkowskiego na lekcję, bo mnie nudził, że wytrzymać nie mogłem. Inaczej nigdy bym nie uczył tego matołka i dzieciaka zarazem.
Sobota 30 grudnia 1916r.
Poszedłem z Józiem do teatru na „Żydówkę”. Chociaż treść i melodia gorsze niż w „Halce”, obsada i śpiewy były stanowczo lepsze. Szczególnie ładnie śpiewał Manu w roli Żydka.
Żydówkę grała Korolewicz-Waydowa. Mnie się zdaje że ona jest przeceniona jako artystka śpiewaczka. Śpiewa ładnie, ale nie można powiedzieć żeby pięknie. O wyglądaniu już nie mówię. Jest z natury brzydka a gdy jeszcze narzuciła na się nie gustowne szmaty, cale paskudna. – Zresztą dekoracje i gra były ładne.
Niedziela 31 grudnia 1916r.
Dzisiaj rano zdarzyła się mała przygoda, która jednakże mogła nas wszystkich trzech życia pozbawić. W naszym pokoju jest piec . Gdy służąca zapaliła zaczęło się dymić. A paliła węglem kamiennym. Otworzyliśmy okna, ale to buło już późno w nocy. Trochę było czuć czad, no ale poszliśmy spać. Rano budzimy się z ołowianymi głowami. Najmniej mnie się jeszcze stało. Czułem wprawdzie ból głowy, ale widocznie miałem odporny organizm. Gorzej było Józiowi, któremu zbierało się na wymioty. A najgorzej wyszedł Kazik, który się musiał do łóżka położyć.