Kiedy weszli bolszewicy (1939), zawiązał się Komitet Robotniczy, który zażądał od Skirmuntów wydania broni. Mieli tylko broń myśliwską i ją oddali. Jednak Skirmuntowie nie wiedzieli o tym, że kilka dni wcześniej nocował w gospodarstwie (Mołodów) oddział policji, który zamelinował swoją broń. Bolszewicy zrobili rewizję, znaleźli ją i wobec tego aresztowali pana Henryka i pannę Marię. Skirmuntowie mieli być sądzeni za to, że chcieli użyć broni przeciwko miejscowym Białorusom... Zemsta była okrutna. Pannę Marię i pana Henryka podobno przed pałacem torturowano, odzierano ze skóry i żywych jeszcze potem zakopano w lesie... Podobny los spotkał pana Romana Skirmunta z sąsiedniego Porzecza. On był chłopomanem, chłopi bardzo go lubili, więc po wkroczeniu bolszewików nie chciał uciekać. Ale jeden chłop, który miał z nim na pieńku, spowodował "sąd ludowy" i pana Romana Skirmunta oraz jego szwagra Bolesława zastrzelono. Natomiast jego siostrę panią Helenę (żonę Bolesława), chłopi przechowali u siebie aż do przyjścia Niemców. To ona pochowała kuzynów z Mołodowa i swego męża.
Teraz młodzi historycy białoruscy z Pińska, z własnej inicjatywy, na mogiłach Skirmuntów postawili krzyże z żeliwnych rur z napisem: "Na wyżynach myśli i uczuć tam był ich dom, Skirmunty. Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie. Mordercom okaż miłosierdzie". [Żółtowski A.M. Związek Rodu Żółtowskich - Kwartalnik, za Aftanazy R.]