Moja Ukraina - piszę te słowa w roku, który – niezależnie od tego co się stanie w najbliższej przyszłości z naszymi sąsiadami , będzie wymieniany jako najważniejszy w ich historii ... Moja Ukraina jest dla mnie, w mojej prywatnej hierarchii usytuowana tuż za Watykanem, a przed Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Jest krajem, państwem nie tyle ważnym – co bliskim. Ta bliskość bierze się przede wszystkim z mojej identyfikacji z miejscem urodzenia. Jak słonie, które ponoć odbywają swoje ostatnie w ich istnieniu wędrówki do miejsc w których przyszły na świat, tak i ja z wiekiem – odczuwam magnetyzm okolic, w których żyli moi rodzice, ciotki, stryjowie, wujowie, dziadkowie. Lwów, Złoczów, Brody, Tarnopol, Stanisławów, maleńkie Ujście Zielone nad Dniestrem, słynący z cudownego obrazu Matki Boskiej Hetmańskiej Mariampol, Kołomyja, Stryj, Drohobycz, Żółkiew... Sentymentalne miejsca, sentymentalne przestrzenie, sentymentalne podróże.
Od wielu lat wyprawiałem się co roku, a bywa że i więcej razy, na Wschód! Każda wyprawa dostarczała mi coraz to nowych doświadczeń, które układały się w barwną mozaikę przygód, kontaktów i wrażeń. Wszystkich pozytywnych! Nawet tropikalna burza o gwałtowności kataklizmu, którą przeżyliśmy na brzegu Dniestru pod namiotem, nie wyrządziła nam krzywdy. Nie słyszałem złego słowa, nie dotknął mnie żaden obraźliwy gest. Inna sprawa, że w założeniu przyjęliśmy taktykę postępowania pozytywnego. Począwszy od wyzbycia się zakotwiczonych w moich i moich przyjaciół genach uprzedzeń, a na pozostawianych w tamtejszych toaletach rolkach pachnącego papieru higienicznego kończąc. Odwiedzając Ukrainę szukaliśmy tego co nas łączy a nie dzieli! To nam pomagało zjednywać do siebie bardzo niekiedy zróżnicowane środowiska.
Dzisiaj myślę, że te pozytywne kontakty zaowocowały! Miały wpływ może nie aż tak duży, ale jednak – naszymi wyprawami w towarzystwie, co najważniejsze, coraz to nowych osób – przyczyniliśmy się do tego, że nasi wschodni sąsiedzi powiedzieli dosyć upokorzeniu, jakie zaserwowały im przy okazji wyborów prezydenta tamtejsze władze. Nie wyrazili zgody na jawny szwindel!
Mam pewność, że wśród protestującej w Kijowie młodzieży są również studenci z Wydziału Filologii Polskiej z Uniwersytetu w Iwano-Frankiwsku, którzy od kilku lat przyjeżdżają do głubczyckiego liceum na miesięczne praktyki nauczycielskie. To z nimi dyskutowaliśmy nad tym co należy w ich ojczyźnie zmienić.
Jest też możliwe, przynajmniej ja w to głęboko wierzę, że cudowny wizerunek Matki Boskiej Mariampolskiej , która przez pewien czas po drugiej wojnie światowej "mieszkała" w Głubczycach, a która to w postaci szlachetnej kopii obrazu za sprawą moich przyjaciół powróciła na Ukrainę – uczynił cud (co by nie było, kolejny za Jego sprawą ) – tchnął w Ukraińców odwagę. Spowodował że przestali się bać, że zstąpił za Jej również pośrednictwem – Duch na tamtą ziemię, na moją rodzinną ziemię w sąsiednim kraju!
Tak, w uniesieniu pisałem w czasie pierwszego „Majdanu”, potem z wielkim zapałem angażowałem się w działania, które miały na celu wesprzeć proces budowania demokratycznego tam państwa. Zapraszaliśmy do siebie tamtejszych biznesmenów , studiującą język polski młodzież , a także nowo wybranych wtedy samorządowców. Nadal organizowaliśmy wyprawy do miejsc tam uświęconych historią Polski i losami naszych rodzin . Przez ponad kolejnych dziesięć lat pracowaliśmy nad rzecz pojednania, wzajemnego zrozumienia , ale też upamiętnienia tych ,którzy tam zginęli, zostali niekiedy w okrutny sposób zamordowani w imię polityki ukraińskich nacjonalistów. Wykorzystywaliśmy do tego każdą okazję. Żyliśmy ich problemami, próbowaliśmy im w ich rozwiązywaniu pomagać, zwłaszcza w zakresie ochrony zdrowia i opieki nad ludźmi starszymi, tak zrodziła się „Wschodnia Misja Miłosierdzia „ w ramach której odbyliśmy konwoje ze sprzętem rehabilitacyjnym i aparaturą diagnostyczną . Jednak, po okresie początkowego entuzjazmu i wielkich nadziei na zmiany, nastąpił tam powrót do, wyniesionych jeszcze z komuny nawyków, Ukraina pogrążała się znowu w korupcji, tonęła w bagnie swarów , a jej obywatelom żyło się coraz trudniej . Zaczął się odradzać nacjonalizm, który stał się kompensacyjną używką , mającą nasycić ludzi , którym od dziesięcioleci nic się nie udaje . Nie udaje się im zbudować demokratycznego państwa, nie udaje się im żyć w nim godnie . Duch, który wcześniej wydawałoby się w nich i na ich ziemią zstąpił - uleciał . Ukrainą zawładnął diabeł przemocy . Stała się terenem rywalizacji oligarchów i grup przestępczych. Do tego doszło wykorzystywanie tamtejszych podziałów przez super mocarstwa Wschodu i Zachodu. Smutkiem napawają mnie dochodzące stamtąd informacje. Przygnębiony , za pośrednictwem Facebooka obserwuję , jak mój odległy krewny, mieszkający w Stanisławowie , potomek , mojego prapradziadka , starosty trembowelskiego – radykalizuje się. Staje się fanatycznym zwolennikiem „Prawego Sektora”. Wrażliwy, wykształcony artysta, wnuk c.k. profesora języków klasycznych, rusiński inteligent od wielu pokoleń. Niczym w Niemczech , w pierwszej połowie ub. wieku ulega nazistowskiej fascynacji . Boże zmiłuj się nad Ukrainą!