Kwajły Jodzis
Południe rozpuściło swe skrzydła nad jeziorem Ilgiek i jego światło rozpłomienione nurzało się w leciuchnym fali połysku, igrając stutysięcznym blaskiem brylantowym. Nad brzegiem tego jeziora siedziało dwóch ludzi- Antoni Sadowicz i Kwajły Jodzis i, pasąc swe koniki, leniwym okiem spoglądali na przeciwną stronę jeziora gdzie stał las jodłowy , pogrążony w głęboką zadumę. Tylko kiedy nie kiedy on weselej zaszumi swym rzadkim liściem iglastym, jak gdyby rozwiązał odwieczna zagadkę swego gąszczu. W oczach Kwajły odbijała się zaduma leśna; lecz w rysach twarzy jego niepokój się roił. Rzekł.. Jak myślisz Panie Antoni, żeby tak przerobić nazwisko moje, a? W samej rzeczy twoje nazwisko nadzwyczaj chamskie, albo jak byś ty powiedział litewskie. Ha.! Jodziu, Joddis. Widzisz, dawniej nas zwano wprost Juodzisami, z dzukskiego; potem wyrzuciliśmy „n” i wyszło Jodzisy, a obecnie piszemy się Jodisami. A cóż z tego, odparł Antoni Sadowicz: Jak jodis, tak i jodis – słowa litewskie i znaczą będzie jeździł, tylko jodzie to z dzukskiego, a jodis z czysto litewskiego. Zamilkli. Wiatr potargał Jodzisowi wąsa, jakby mówiąc: Ech ty głowo! Wszak człowiek cenny nie nazwiskiem ale szlachetnością, myśli i uczuć , sprawiedliwością. A wiesz Kwajły! Porządna myśl mi do głowy przyszła dalibóg! Weź i wyrzuć nie „u” ale „o” wtedy będziesz miał Judzis. Acha prawda! Judzis, Judis! To dźwięk już polski. A bodaj –ci Antoni, a to masz łeb! Tylko mi się zdaje, jeszcze doskonalej będzie jeżeli wyrzucimy i „z”. Np. to będzie Judis. Nie nie dobrze: pachnie czymś takim prostym, litewskim, już lepiej niechaj będzie Judzis. A z samym przerobieniem nie wielka parada: podskrobać „o” poprawić na „u” i masz nie Jodzie a Judzis. Tylko końcówka „is” jeszcze dźwięk polski paskudzi. Masz rację, tyle tylko odpowiedział pan Jodzis i spuścil nos na oktawę niżej, jak zwykle. A las szumiał. Zdawało się że niewidzialne wiedźmy się zleciały ponad jodłami i grzejąc się na słońcu, dawały nurka w gęstwinę, aby tam się ochłodzić. Tu Antoni jak trzaśnie Kwajle w łydkę, aż ten podskoczył. Gotowo! Masz czysto polskie nazwisko. Jak? Mów prędzej, błagał Kwajły. Juda!!! Odpowiedział z powagą pan Sadowicz. I z zadowolenia całą piersią wciągnął powietrze w siebie. Pan Kwajły z początku wielce się ucieszył. Ale jak zwykle na świecie nie ma długiego szczęścia, tak było i tym razem. Po chwili pan Jodzis aż uszy wyciągnął i się skurczył, jak byk. Ty znowu, czegoś tak się zmartwił. Pluń na to, że trochę podobne na litewskie słowo juda (się rusza)! To drobiazgi- zakończył pan Sadowicz z mina poważną. Ale pan Kwajły jeszcze gorzej osowiał. Aż nareszcie wymówił cicho:. Ale kiedy to podobne na polskie słowo Juda, czyli Judasz! I każdy, kto nie umie po litewsku, będzie rozumiał wtedy moje nazwisko w znaczeniu Judasz! Dziko. No bracie. Koniec świata z twoim nazwiskiem i nic więcej! Ja umywam ręce, bo takiego zajadłego słowa nikt nie przerobi. Bodaj ten litwomanizm najjaśniejsze pioruny roztrzaskały. A to smoła. Zaczął pan Jodzie, lecz mu biesiadnik przerwał. Zresztą powiem ci prawdę nie litwomanizm winien tylko ty sam. Przecie jesteś Litwinem to czegóż wlazłeś do Polaków. Kto cię prosił? Potem jak prawdziwy Judasz bijesz swoich braci w kościele nie dając im chwalić Pana Boga w języku ojczystym. Chodzi pan Kwajły potem trzy dni i trzy noce, nic nie mówiąc, nic nie jedząc, tylko myśląc. A to mi odpłacili. Pójdzie do lasu a tam jodły braterskimi ramionami skrzyżowane, skrzypią mu nad głową: Ju- da, Ju – dasz. Z kniei słonecznym blaskiem się śmiejącej jakiś widocznie mały ptaszeczek świergocze do niego. Jak się macie Judasiuk. Napotka jezioro, na zielonym łonie leśnym leżące, jezioro złowrogo jęknie i woła Ech! Ju-dasz! Ech! Ju – da! ( Z Berznik)
Źródło:Tygodnik litewski 1911