PRO FIDE REGE et LEGE” nr 1 (48) /2004,Andrzej Zygmunt Rola - Stężycki
Meandry heraldyki i genealogii
Od pewnego już czasu daje się zauważyć pewien jakby renesans zainteresowań własnymi dziejami. I zainteresowanie to niewiele wspólnego ma ze snobizmem. Ot, po prostu jest taka potrzeba, bowiem w natłoku informacyjnym mediów, czujemy się zagubieni i jakby zapomniani. Dotarcie do rodowych korzeni i to bez względu na pochodzenie, pozwala w pewnym sensie na dowartościowanie i wypełnienie poważnej luki rodzinnej nieświadomości.
Fakt ten wzmaga w poważnym stopniu nie tylko lokalny czy rodzinny patriotyzm, bowiem świadomość tego skąd idziemy, pozwala na postawienie jakby życiowego celu: dokąd iść?
Ów trend ku tej wiedzy ma jeszcze jedną zaletę. Pozwala zachować dla potomnych to, co mogłoby zostać w najbliższym czasie bezpowrotnie zniszczone lub zapomniane.
Szacuje się, że obecnie w Polsce żyje około 3 milionów potomków rodzin szlacheckich. Nie znaczy to, że pozostali nie są z nimi spokrewnieni lub też, że rodziny nie szlacheckie nie tworzyły pięknej i bogatej przeszłości. Stąd też zainteresowania dotyczą wszystkich bez wyjątku rodzin. Z oczywistych jednak względów, choćby z uwagi na zachowane dokumenty archiwalne i tradycje rodzinne, częściej dotyka się spraw związanych z rodzinami o proweniencji szlacheckiej, a o których to przez lata próbowano bardziej lub mniej skutecznie zapomnieć.
Należy jednak przestrzec zainteresowanych przed pewną jakby manierą. Otóż niektórzy z nas mają do przeróżnych herbarzy polskich stosunek prawie że bezkrytyczny, jak inni znów do Biblii. W tym przypadku pełnej jednak niejasności, fantazji i zafałszowań. Wielokrotnie próbowano jakoś to uporządkować, bez większego jednak powodzenia. Heraldyka bowiem - jak i genealogia - jako dyscypliny naukowe są stosunkowo młode i wśród nauk pomocniczych historii w pewnym sensie jakby marginesowe. Dlatego też unikać trzeba wszelkich fantastycznych wywodów, opierając się jedynie na rzetelnych i sprawdzonych archiwalnie źródłach.
Otóż analizując powyższe, temat ten lat wiele stanowił publiczną tajemnicę. Dziś jednak możemy mówić o tym otwarcie. Jesteśmy przecież we własnym domu.
Zainteresowanie dziejami przodków jest elementem kultury. Czy zainteresowanie owo jest pomostem pomiędzy przeszłością, a teraźniejszością? Czy jest to objaw snobizmu, czy próba samoidentyfikacji narodowej? A może właśnie potrzeba poszukiwania prawdy historycznej?
Przedstawiony tu temat dotyczy - jak powyżej wspomniano - dziejów rodzin czyli meandrów polskiej heraldyki i genealogii. Dokonane więc tu zostanie jak by pewne wprowadzenie, ot inicjacja tematyczna. Ono to zainteresowanym, a zorientowanym w temacie zapewne nie przeszkodzi, zaś tym, którzy po raz pierwszy temat ten podejmą, wielce przydatnym być może.
Heraldyka.
Herb jest znakiem określającym przynależność do konkretnej grupy społecznej, ale nie tylko. Jest on bowiem czymś więcej. Jest jednym z elementów kultury, który przez wiele epok dotrwał do naszych czasów. Jest znakiem rozpoznawczym rodu, jego identyfikatorem, równie ważnym jak nazwisko. Wykształcił się we wczesnym średniowieczu, kiedy to znak feudała przenoszono na chorągwie, tarcze lub elementy stroju rycerza pozwalające na jego identyfikację, przynależność. Sam herb przeszedł też poważną ewolucję. Od najprostszych znaków geometrycznych jako wizerunków, do skomplikowanych elementów, tzw. figur heraldycznych i mobiliów. Te pierwsze to figury zwykłe i zaszczytne, te drugie zaś, to przeróżne motywy zaczerpnięte ze świata natury otaczającego człowieka. Nazwa herbu podchodzi od słowa „herold”, oznaczającego pierwotnie w kulturze germańskiej znawcę rodowych, plemiennych bóstw opiekuńczych, natomiast w średniowieczu znawcę znaków rozpoznawczych używanych przez ówczesne rycerstwo uczestniczące w turniejach.
Charakterystycznym elementem polskiego herbu jest tzw. znamię słuchowe - zawołanie (proklama) rodowe. Typowy herb szlachecki składa się z siedmiu zasadniczych części: godła herbowego, tarczy, korony umieszczonej na hełmie, klejnotu zwieńczającego koronę, wstęgi z zawołaniem (dewizą rodu) oraz tzw. udostojnień. Te ostatnie występują z kolei w formie labrów, panoplii, tj. trzymaczy (rycerzy, herkulesów, gryfów, lwów, koni, itp.) oraz symboli godności: mieczów, pastorałów, kapeluszy kardynalskich, infuł biskupich, itp.)
Wszystkie te elementy podlegają ścisłym przepisom heraldycznym i nie mogą być dowolnie stosowane. Nie są to bowiem ozdoby graficzne, lecz oznaki konkretnych godności, tytułów i przywilejów.
Takie graficzne przedstawienie barw zwane jest sztafirowaniem, a opisywanie herbów zgodnie z ustalona terminologią i według prawideł sztuki heraldycznej - blazonowaniem.
Każda rodzina szlachecka obok nazwiska posiada również herb, będący w pewnym sensie jego graficznym odpowiednikiem. Mimo badań, przyczyny pojawienia się systemu heraldycznego nie zostały dotychczas w pełni wyjaśnione.
W połowie XII wieku dwie warstwy ludności - możnowładztwo, sięgające swymi początkami do zarania polskiej państwowości i górna warstwa wojów, drużynników królewskich i książęcych, tworzyć poczęły jednolity stan rycerski zwany szlachtą (nazwa pochodzenia niemieckiego - „Geslech” i czeskiego „Slechta” - oznaczającego ród).
W Polsce herb pojawił się po sformowaniu prawa rycerskiego, obejmującego kompleks przywilejów stanowych. Posiadanie ziemi w Polsce wynikało z przynależności do rodu.
Prawo heraldyczne wykształciło się w ciągu XIII - XV wieku. Mimo faktu, iż prawo używania herbu zastrzeżone było wyłącznie dla rodzin szlacheckich, to krąg używających go stale się zwiększał. Poczęli używać go duchowni, część ludności miejskiej wywodzącej się z urzędników królewskich, oraz cechy rzemieślnicze i miasta.
W wiekach późniejszych prawo do herbu nabywało się jedynie przez nobilitację. Polegała ona na nadaniu nowego herbu lub przyjęciu do rodu herbowego, a więc adopcji herbowej (patrz: Unia Horodelska 1413). Nobilitacje królewskie były jednak dość rzadkie. Od roku 1578 wymagana już była zgoda Sejmu, a od 1601 roku samej Konstytucji. Po 1616 roku w ogóle zakazano adopcji. Sposobem na wejście do stanu szlacheckiego była powstała w 1669 roku instytucja tzw. scartabellatu, czyli niepełnego szlachectwa, w której pełnię praw nobilitowany nabywał dopiero w czwartym pokoleniu i tzw. indygenatu, czyli uzyskanie polskiego szlachectwa dla szlachectwa cudzoziemskiego.
Ogółem w latach 1404 – 19792 nobilitowano 2595 osób, w tym 451 indygenowano .
Polska heraldyka stanowi całkowicie odmienny system, unikalny w całej Europie, a oparty na strukturze rodowej,. Każdy średniowieczny ród rycerski ma jeden wspólny herb, identyczny dla wszystkich rodzin wchodzących w jego skład. Herby bowiem przyjmowały nie tylko pojedyncze rodziny, a całe rody. Ród zaś rycerski stanowili wszyscy potomkowie wywodzący się od wspólnego przodka z córkami, ale bez ich potomstwa.
Herby mają swoje nazwy, będące nazwaniami (zawołaniami), okrzykami bojowymi. Większość z nich wywodzi się najprawdopodobniej z dawnych znaków własnościowych, lub magicznych .
Typowy herb szlachecki składa się z godła umieszczonego na tarczy nakrytej hełmem i zwieńczonym koroną ozdobioną klejnotem. Z czasem herb przestał pełnić swoje pierwotne funkcje, a stał się oznaką przynależności do stanu szlacheckiego. Zatarło się również jego znaczenie symboliczne.
Prawo ochrony prawnej herbów polskich zostało zniesione przez Konstytucję w roku 1921, która w art. 96 nie uznawała tytułów szlacheckich. Jednak już następna Konstytucja, nie porusza tego tematu, wprowadzając tym samym stan sprzed 1921 roku. Co prawda niezupełnie, bowiem zrównanie wszystkich wobec prawa było już poważnym odejściem od tradycji, ale w kwestii używania herbu czy tytułu, przeszkód nie było. Dodać należy, że herb w Polsce nie miał opieki prawnej. W związku z tym pozostawał w sferze prywatno - prawnej. Opiekę taką ma tylko herb państwowy.
Obecnie nie ma przeszkód używania należnych tytułów, te zaś w większości traktowane są tradycyjnie.
W zasadzie herby w ogóle jak i heraldyka kojarzą się – przynajmniej w Polsce – z rodami rycerskimi. Zwykle więc zapomina się, że oprócz tychże istnieje jeszcze wiele innych, wśród których są herby państwowe, dynastyczne, miejskie, kościelne, różnych zgromadzeń i korporacji, instytucji oraz urzędów. Istnieją także herby mieszczańskie zwane herbikami oraz inne herbopodobne piktogramy (gmerki), które zawierają się w całokształcie naszej, a więc polskiej – choć nie tylko – heraldyki.
Herby jako takie należą do świata symboli. One też funkcjonując zgodnie ze zwyczajem i ugruntowaną tradycją mają tę właściwość, że mogą zastępować określone osoby fizyczne, prawne, a nawet przedmioty, pojęcia, zdarzenia lub stany rzeczy .
Są zwięzłymi symbolami wizualnymi, wyróżniającymi owe organizmy przy pomocy znaków i wyobrażeń, służą więc do wielce lapidarnego ujęcia konkretnych faktów. Są wyróżnikiem reprezentacji organizacji i społeczności, traktują o statusie prawnym, ustroju i cechach szczególnych. Należą do ideogramów, a więc pojedynczych, nie dźwiękowych znaków graficznych określających specyfikę przynależności, jak i terytorium.
Oczywiście wyróżniki te są różne i różne są też sposoby ich wyrażania. Herby więc odnoszą się do przeszłości, do czynników kształtujących charakter owego terytorium, lub też odwołują się do nazwy, znaczenia czy też położenia. Także jakiegoś ważnego elementu, np. budowli, patrona, profesji mieszkańców, osobliwości oraz patrona lub nawet lokalnej produkcji. Obecne herby to - wg ustawy - znaki nawiązujące do historii, tradycji, oraz – w przypadku herbów samorządowych - współczesnych zdarzeń i osiągnięć charakterystycznych dla danego terytorium zarządzanego przez organizm samorządowy
Początkowo herby były używane jako rycerskie, bojowe znaki rozpoznawcze. Znacznie później wyodrębniły się i nabrały cech oznak przynależności stanowych lub terytorialnych. Ponieważ herby rodowe powstały nieco wcześniej, przeto współczesna heraldyka miejska – a co za tym idzie samorządowa - wzorują się na heraldyce rycerskiej.
Oczywiście są to dalekie echa odzyskanej po raz kolejny niepodległości. Po latach pewnej obojętności w stosunku do herbów traktowanych jako przeżytek, odżyły dążenia do zachowania pewnej odrębności, podkreślenia lokalnego znaczenia, właściwego wizerunku i prezentacji, co jest zjawiskiem naturalnym i co do którego nie powinno być jakichkolwiek ograniczeń poza – o czym była już mowa – pewnym uporządkowaniem w zakresie tradycji, zasad heraldyki, powagi i smaku artystycznego.
Konkludując powyższe warto podkreślić, że herb jako element tradycji jest spoiwem łączącym ogół rodzin – także mieszkańców - określa ich wspólne działania na rzecz społeczności rodzinnej – lub lokalnej i jest symbolem więzi obywatelskiej.
Tworzenie się polskich rodów heraldycznych.
Przełomowymi także dla Polski XII – XIV wieku były również zmiany polityczne i społeczne tego okresu. Od końca wieku XII trwał tu proces rozradzania się rodu genealogicznego - stricte naturalnego, zamieszkującego ściśle określony teren zwany gniazdem.
Poszczególne rody możnowładcze związane dotychczas więzami wewnętrznymi, poczęły się dzielić na poszczególne gałęzie. Powstawały więc rodziny z których część miała znaczenie dominujące, inne zaś ulegały w różnym stopniu pauperyzacji. Fakt ten wpływał na dość szeroki obrót ziemią. W ten sposób poczęły powstawać rozległe majątki, a przedstawiciele innych rodów osadzali się w gniazdach będącymi dotychczas siedzibami innych rodów. Drobne rycerstwo osiadłe i wolne rycerstwo włodycze poczęło w naturalny sposób ciążyć ku ośrodkom możnowładczym. Poza tym odradzająca się polska monarchia i konsolidacja stanu szlacheckiego pozwalała na szeroką konfrontację różnych gałęzi rodowych. Te między innymi warunki powodowały, że niezbędnym więc stało się znalezienie znaku (symbolu) pozwalającego na wprowadzenie elementu zacieśniającego wspólność genealogiczną i przywiązanie większości współ rodowców i obcego drobno rycerskiego elementu do rodów możnowładczych.
Znak ten musiał więc być zupełnie innym niż na Zachodzie. Musiał być wyróżnikiem zamykającego się stanu, akceptowanym i możliwym do przyjęcia przez wszystkich. Znakiem tym stał się herb, którego przyjęcie przez konkretny ród genealogiczny stworzyło zwarty i solidny ród heraldyczny.
Proces przyjmowania przez ród jednego herbu rozpoczął się na Śląsku w XII wieku, a zakończył na Mazowszu w wieku XV. Jako zaś znak dziedziczny funkcjonował już od początku wieku XIII.
Polskie znaki herbowe można podzielić na dwie grupy: pierwotne godła własnościowe oraz znaki wojskowe .
Nie zawsze jednak ród używał tego samego znaku. Bywało, że nawet rodzeni bracia pieczętowali się odmiennymi godłami. Drobne różnice w wizerunkach tego samego herbu używanego przez różne rodziny zdarzały się często. W polskiej heraldyce występuje zjawisko współistnienia kilku odmian tego samego herbu.
Na powstanie rodu heraldycznego i wzrostu jego spójności wpłynęła dodatnio recepcja banderyjnego systemu wojskowego (chorągwianego). Przy okazji nie można nie wspomnieć o ściśle z tym związanymi zawołaniami. Były to znamiona słuchowe herbu i służyły do zwoływania rycerstwa na polu bitwy. Możne je więc podzielić na następujące grupy:
1.Osobowe: odimienne np. Grzymała, przezwiskowe, np. Mądrostka, Pierzchała, etniczne, np. Prus. Ta grupa była najbardziej rozbudowaną, bowiem stanowiła ogółem około 54% herbów.
2.Topograficzne: nazwa ziemi, np. Pałuki, nazwa grodu lub wsi, np. Rawa, Bogoria, nazwa wody, np. Mozgawa, Nałęcz. Grupa ta stanowi około 40% herbów.
3.Hasłowe: od nazwy grodu, np. Doliwa, Dołęga, żartobliwe, np. Napiwo, dewocyjne, np. Boże Zdarz, symboliczne, np. Krzywda, Ostoja, okrzyki związane z placem boju, np. Zerwi Kaptur, Biją w łeb, itp.
Większa liczba zawołań, to pozostałości po kilku rodach gniazdowych. Proces kształtowania się rodu heraldycznego w Polsce i przyjmowania jednej nazwy i jednego herbu trwał do końca wieku XIV. W następnym bowiem stuleciu rycerskie rody herbowe funkcjonowały już w życiu społecznym, politycznym i gospodarczym jako uznany podmiot prawa.
Ród heraldyczny był niezwykle solidarny. Prawo zwyczajowe nakazywało popierać współrodowca, nawet jeśli wzajemne pokrewieństwo było dość odległe. Świadomość wspólnoty istniała niezależnie od odległości geograficznej i podziału na poszczególne rodziny. Solidarność ta objawiała się nie tylko podczas wojen czy procesów o tzw. udowodnienie szlachectwa (nagana). Rody heraldyczne stały się podmiotem wielkiej polityki, co objawiło się szczególnie podczas zawiązywania unii polsko – litewskiej. Poczynały uzyskiwać różnorodne przywileje i immunitety, które już pod koniec wieku XV zanikają, bowiem ich odbiorcą zaczynać stawała się ziemia, dzielnica stan, a nie poszczególny ród .
Proces rozluźniania się spoistości rodów heraldycznych przebiegał ewolucyjnie. Powodem była masowa migracja i związane z tym rozproszenie się rodów. Uznanym podmiotem w polityce państwowej stał się więc nie ród heraldyczny, a stan szlachecki w ogóle. Obok więc herbu znaczenia nabrało uzyskujące stabilizację od wieku XVI - nazwisko.
Herb przestał więc być oznaką przynależności rodowej, a stał się wyróżnikiem członków ustawowo jednolitego i równego stanu szlacheckiego.
Genealogia.
Jest ona jednym z najstarszych obszarów intelektualnej aktywności człowieka. Kult przodków - między innymi - obejmuje również pamięć o nich, ich imionach i czynach. Genealogia to związki wynikające z pokrewieństwa. One to są niezwykle istotnym elementem kształtującym społeczeństwo, jego struktury a przede wszystkim grupy społeczne.
Jednak badania genealogiczne mają sens tylko wtedy, kiedy się je prowadzi w owym ściśle socjologicznym kierunku, w przeciwnym bowiem przypadku mogą mieć (i mają) miejsce przeróżne wynaturzenia np. rasizm.
Przedmiotem zainteresowania genealogii są najczęściej rody dynastyczne i możnowładcze, które to miały i mają największy wpływ na kształtowanie się owych procesów socjologicznych, choć nie tylko. Obecnie poważny procent społeczeństwa zainteresowany jest poszukiwaniem swojego miejsca w strukturze społecznej. Słowo „rodowód” w języku polskim (choć nie tylko) posiada konotację pewnej wartości, graniczącej z tzw. „wyższością”, która to wynika z przekonania (choć niekiedy dość fałszywego), że tylko szlachta może posiadać swój rodowód. Pojęcie to jest istotnie błędne, choć w większości przypadków badania genealogiczne obejmują właśnie rodziny pochodzenia szlacheckiego .
Schemat tablicy genealogicznej okazał się znakomitym środkiem prezentacji nie tylko związków genealogicznych, ale i wszelkich zjawisk polegających na generowaniu kolejnych elementów czy też etapów rozwoju W ten sposób prezentuje się np. ewolucje życia na ziemi, gatunku „homo sapiens”, przebieg procesów społecznych, zjawisk fizycznych czy działania programów komputerowych .
Genealogia wykształciła specyficzne dla niej sposoby prezentacji wyników poszukiwań, które to rządzą się swoimi własnymi, ściśle określonymi prawami, z których najpopularniejszym jest tzw. wywód przodków. Obejmuje on wszystkich bezpośrednich przodków danej osoby (probanta) zarówno po mieczu jak i po kądzieli. Innym popularnym zestawieniem jest tzw. rodowód, obejmujący także potomków jednej osoby, ale tylko w liniach męskich, a więc w ramach jednego, tego samego nazwiska .
Nazwisko i jego rozwój
Choć oznaką rodu jest herb, to oznaczeniem rodziny jest nazwisko. Przywiązuje się do niego wielką wagę, chlubi się jego sławą. Fascynująca historia nazwisk zaczęła się tysiące lat temu, a ich powstawaniem, pierwotnym znaczeniem oraz przeróżnymi wariantami pisowni zajmuje się nauka zwana dziś onomastyką. Konieczność powstawania nazwisk stawała się niezbędną w miarę rozwoju piśmiennictwa, a co z tym idzie aparatu władzy i administracji.
Nazwisko traktujemy jako naszą najbardziej prywatną własność. Ono to bowiem odróżnia nas od innych i mówi im, kim jesteśmy. Jest więc ono śladem w księdze dziejów i jest być może najbardziej poszukiwanym kluczem dla zrozumienia naszej tożsamości.
Wiedza o tym, jakie zasady powodowały nadawanie nazwisk, pozwoli zrozumieć jakie kryteria warunkowały w ogóle tę konieczność.
Pierwsi – około 2852 p.n.e. - wprowadzili do użycia nazwiska Chińczycy. Jest to jednak państwo o najstarszej w świecie cywilizacji. We wczesnym średniowieczu europejskim, ludzie używali pojedynczych imion, stopniowo wprowadzając dodawanie drugiego członu dla lepszego i pewniejszego odróżniania osób.
Nazwiska szlacheckie zaczęły się ustalać pod koniec wieków średnich. Uprzednio posługiwano się z zasady przezwiskiem, nadawanym zwyczajowo przez sąsiadów lub towarzyszy zbrojnej drużyny. Niektóre z nich przybierały formę często uszczypliwą, a nawet wulgarną. Określenia te zmieniały się jednak dość często, przechodząc z ojca na syna. Najczęściej jednak formowano nazwisko określając je według cech jego właściciela. Niektóre z nich przybierały formę odimienną, tworzoną od imion, np.: Dobosz, Jarosz, inne zaś przymiotnikową, podporządkowaną indywidualnym cechom właściciela, np.: Kiszka, Kiełbasa, Baran, itp.
Z chwilą kiedy szlachta poczęła prowadzić życie bardziej osiadłe, co spowodowane było okresami stabilizacji państwa, zaczynała traktować ziemię jako coś bliskiego i rodzinnego. Poczęły się więc pojawiać nazwiska odmiejscowe, które z czasem ustaliły się jako forma stała i dziedziczna.
Szlachta polska najczęściej przyjmowała nazwiska od miejscowości, rzadziej od patronów, a jeszcze rzadziej od przydomków. W większości przypadków stawało się to z chwilą, kiedy to przedstawiciel jakiegoś rodu osiadał na innej włości i aby odróżnić się od pozostałych krewnych, przyjmował nazwisko od brzmienia nazwy majątku. W nazwiskach popularnych zależności te były podobne i tak cechą katalizującą mogło być miejsce zamieszkania, wykonywane zajęcie, czy przezwisko.
W przypadku szlachty niemal powszechne było tworzenie się nazwisk od miejsca zamieszkania i pochodzenia. Zdarzało się, że bracia mieszkający we własnych majątkach, nosili inne nazwiska utworzone od nazw dziedziczonych przez siebie posiadłości.
Za najbardziej widoczną cechę polskich nazwisk uznawane są charakterystyczne ich końcówki - ski, -cki, -wski. Początkowo były one wyróżnikami dzielącymi nazwiska szlacheckie, potem jednak ich użytkowanie rozprzestrzeniło się na inne warstwy społeczne. Niekiedy nawet sama szlachta nosząca nazwisko o innym brzmieniu, dodawała owe końcówki dla podkreślenia „szlachetności” nazwiska. Powodowało to jednak przeróżne komplikacje w obrębie nawet najbliższej rodziny.
Również powszechnymi są nazwiska tworzone od imienia ojca, patrona lub funkcji pełnionej przez rodzica. Takimi są np. nazwiska odimienne, patronimiczne. Innym sposobem przyjmowania nazwisk, było ich określenie od cech osobowych.
Próbując klasyfikować nazwiska dostrzeżemy, że nie tworzą one jakiejś specjalnej kategorii gramatycznej, spotykamy się z takim ich bogactwem i różnorodnością, że wyraz je tworzący stworzył jakby własną treść, by następnie przejść dziedzicznie na potomków i aby wreszcie w dobie stabilizacji, stać się urzędowym oznaczeniem rodziny.
Mimo, że to właśnie ten system jest źródłem wszystkich nazwisk używanych w czasach współczesnych, owe wczesnośredniowieczne nazwiska wcale nie były nazwiskami całych rodzin i jako takie nie były dziedziczne.
Proces ten przebiegał powoli, na przestrzeni kilkuset lat. Równocześnie obok nazwisk funkcjonowały indywidualne przydomki.
Samo słowo „nazwisko” pojawiło się około wieku XIV i natychmiast nabrało pewnego znaczenia emocjonalnego i… dynastycznego! Wówczas to zaznaczyło się wyraźnie, dążenie mężczyzn do podtrzymania swojego nazwiska dynastycznego, którzy nazwisko swoje nadawali osobom z dalszej rodziny lub nawet obcym, jeśli nie mieli męskiego potomka. Nazwisko rodowe stało się więc powodem męskiej dumy i być może była to jedna z przyczyn, dla której upowszechniła się praktyka dziedziczenia nazwisk.
Najważniejszym jednak powodem było to, że sprawowanie władzy w coraz większym stopniu opierało się na materiałach pisanych. W miarę jak kontrola sprawowana przez władców w zakresie obowiązku wojskowego czy podatków obejmowała coraz szersze kręgi społeczne, niezbędna stała się potrzeba dokładnej identyfikacji poszczególnych osób. Również rozpad rodów rycerskich na poszczególne rodziny, dochodzenie praw do spadku i wreszcie moda rycerska.
Wydaje się jednak, że najbardziej decydującym czynnikiem na upowszechnienie się nazwisk, była jego wszechstronna przydatność. Spełniało ono rozliczne oczekiwania i było uniwersalne. Pozwalało na przeprowadzenie wszelkich spraw urzędowo – finansowych, oraz często na udowodnienie szlachectwa.
Na terenach wiejskich, gdzie zarządzanie majątkami ziemskimi opierało się na dziedziczeniu ziemi, potrzebne były sposoby rejestracji całych rodzin. a nie tylko pojedynczych osób. Około 1450 roku większość ludzi - niezależnie od swojej pozycji społecznej - posługiwała się nazwiskami dziedzicznymi. Nie znaczy to, że wszyscy. Proces tworzenia się nazwisk zakończył się dopiero w drugiej połowie XIX wieku, dotycząc w większości nazwisk chłopskich i żydowskich. Tak więc nazwisko jako dobro powszechne jest zdobyczą stosunkowo niedawną.
Nazwisko identyfikowało rodzinę, zapewniało łączność z historią rodu i służyło zachowaniu tożsamości rodziny. Zmiany wymowy, a co z tym idzie i pisowni jakie zachodziły przez lata powodują, że trudno jest wprowadzić prostą klasyfikację nazwisk, stąd też to samo nazwisko może być zachowywane na różne sposoby. Nazwisko daje najwięcej wskazówek co do historii rodziny.Używając nazwiska na co dzień, nie zdajemy sobie sprawy jakie trudności towarzyszyły jego powstawaniu. Ba, nie mamy nawet takiej świadomości!
Nazwisko jako niezwykle ważny element naszej kultury funkcjonuje we wszystkich społeczeństwach. Ulega wielu modyfikacjom i stale się rozwija. Stanowi dobro osobiste i jako nasz identyfikator jest prawem chronione.
Nobilitacje i indygenaty
Nobilitacją nazywamy nadanie przez monarchę praw stanu szlacheckiego przedstawicielom stanów niższych. Wraz z nobilitacją nadawano również herb. Ukrytą formą nobilitacji była tzw. adopcja herbowa. Pierwszy jej przypadek zaistniał podczas unii polsko – litewskiej. Adoptowanie do rodu wielokrotnie poprzedzone było nobilitacją królewską.
Dzieje nobilitacji w Polsce można podzielić na trzy okresy:
Do 1578 r a dotyczył on nieograniczonych kompetencji królewskich, 1578 - 1613 – ograniczenie władzy królewskiej na rzecz sejmu, po 1613 r. nobilitowanie tylko w czasie Sejmu i na polecenie posłów lub hetmanów.
W latach panowania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego dokonano prawie połowy ogólnej liczby nobilitacji polskich.
Nobilitacje miały również miejsce w trzech zaborach. Do godności szlacheckiej wynoszeni byli ludzie którzy zasłużyli się krajowi, lub długo pełnili funkcje państwowe lub wojskowe (Rosja, Austria).
W Królestwie Polskim w którym obywatele byli nobilitowani przez cara będącego równocześnie królem Polski, istniał urząd Heroldii. Prowadziła ona działalność w okresie od 6.09.1836 do 5.06.1967, po czyn kompetencje jej przejęła Rada Stanu, a następnie Heroldia mieszcząca się w Petersburgu.
W zaborze pruskim nobilitacje podporządkowane były urzędowi Heroldii w Berlinie, a w Austrii zależne były od zgody cesarza jako króla Galicji i Lodomerii, oraz od księcia Krakowa. Udzielano je przede wszystkim wojskowym, którzy służyli w armii przez lat trzydzieści. Także posiadającym najwyższe odznaczenia państwowe i urzędnikom, posiadającym odpowiednie rangi w hierarchii służbowej. Czynności te załatwiała najpierw kancelaria Nadworna w Wiedniu, następnie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, a we Lwowie - Wydział Krajowy.
Podobnie było w tym czasie z załatwianiem tytułów arystokratycznych.
Istniała również instytucja nobilitacji na zasadzie scartabellatu, czyli niepełnego szlachectwa. Pełnię praw szlacheckich otrzymywali potomkowie nobilitowanego dopiero w czwartym pokoleniu.
Indygenatem zaś nazywano uznanie obcego szlachectwa w Rzeczypospolitej. Był on stosowany w Polsce od II połowy wieku XVI, ale już od roku 1641 uznanie obcego szlachectwa wymagało zgody sejmu .
Tytuły w Polsce.
Temat ten od wieków powoduje wiele sporów, wynikających ze sprzeczności i wielu różnorodnych niejasności. Mimo, iż jest nim zainteresowanych wielu ludzi profesji, nadal nie osiągnięto w tej kwestii porozumienia, a większość dowodów przedstawia się dość tendencyjnie.
Powoduje to ogólny brak orientacji - szczególnie u cudzoziemców – cudzoziemców utożsamianie posiadanie tytułu z przynależnością do rodzin historycznych, co nie jest prawdziwe .
Odnosząc się do treści zawartych w średniowiecznych kronikach Galla, Theitmara i latopisów ruskich wiemy, ze w okresie przed państwowym plemiona Polan i Wiślan podlegały władzy książąt (principes), wywodzących się z tych środowisk. Dynastia Piastów pozbyła się ich w sposób dość dramatyczny. Mimo to, liczni ich potomkowie stali się protoplastami licznych rodów rycerskich. Dawne kroniki najczęściej wzmiankują tzw. comesów, występujących na dworach królów i książąt piastowskich. Piastowali oni dość złożony urząd skupiający w jednym ręku – poza władzą – także urząd podkomorzego (comes palatinus) i kasztelana (comes castri). Urzędy comesów były prawie równoznaczne z podobnymi w Europie Zachodniej. Podlegały władzy królów i książąt piastowskich. Nie były dożywotnie, a władca mógł je dowolnie obsadzać. Określani jako comites i baronas, tworzyli tzw. radę książęcą.
Wpływ cymesów na politykę państwa był wówczas dość znaczny, maleć zaś począł od czasu Jagiellonów, na rzecz szlachty. Najstarsi polscy heraldycy utożsamiają urząd comesa i tytuł hrabiego. Mimo iż urząd ten nie był dziedzicznym, to comesowie wywodzili się z najznakomitszych rodów, od których wywiedzenie się jest wielkim zaszczytem i jest jednym z najpiękniejszych elementów polskiej tradycji szlacheckiej.
Używanie tytułów na księstwach i hrabstwach położonych w granicach państwa polskiego, przez rodziny najbardziej wybitne, podejmowane jest od wieku XV. Podstawę tego stanu rzeczy miały być rzekome nadania cesarskie. Jest to dość wątpliwe bowiem w archiwach wiedeńskich nie ma tych dokumentów. Niektóre zaś nie wydają się autentyczne. Poza tym nie zrozumiałą jest – także rzekoma – ingerencja obcego państwa w wewnętrzne spray Rzeczypospolitej.
Liczne próby wejścia do arystokracji czy też wywyższenia się, spowodowały wprowadzenie odpowiednich artykułów w Konstytucjach lat 1638, 1641, 1673, które to – pod groźbą surowych kar – zabraniały używania tytułów. Mimo to, przepisy owe nie znalazły praktycznego zastosowania.
Wyjątek stanowiły tytuły, które w chwili przyjęcia ustaleń Unii polsko – litewskiej i inkorporacji województw kijowskiego, wołyńskiego i bracławskiego, zastano.
Stan taki trwał w zasadzie do wieku XVIII w którym to – z powodu pauperyzacji znacznej części szlachty w wyniku wyniszczającej wojny północnej - rządy w państwie przejęła magnateria.
Wówczas to wiele rodzin o tradycjach comesowskich przyjęło tytuły. Nie była to zarzucana im uzurpacja, bowiem tytuły przyjęto na podstawie dostępnych im wówczas źródeł. Rody te w znacznej mierze dostosowały się do panujących w Europie zwyczajów, która nie znała pojęcia równości szlacheckiej, nie zaś z racji tylko uświetnienia nazwiska. Samo życie regulowało problem, z którym potomkowie szlachty polskiej do dziś borykają się w innych państwach europejskich.
W wieku XVIII spotyka się już owe tytuły w różnych dokumentach urzędowych, zaś w II połowie tego stulecia sejm oficjalnie nadał tytuły książęce Poniatowskim (1764), Sapiehom (1768), Konińskim (1775). W tym samym roku potwierdzono tytuł Massalskim i ratyfikowano umowę z Austrią o wzajemnym uznawaniu tytułów.
Była to podstaw do dalszych działań w tym zakresie, którymi było: zniesienie Konstytucji ustanowionych w obronie równości szlacheckiej, przywrócenie tytułów rodowych, w związku z ich nadawaniem i potwierdzaniem, uznanie tytułów zwyczajowych, co stało się prawem.
W czasach panowania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego tytuły rodowe były już powszechnie używane.
Prawo w czasach zaborów i Królestwa Polskiego przyjęło dość praktyczne rozwiązanie uznając, że ubiegać się o potwierdzenie tytułu może rodzina, która tytułu używała w okresie przed rozbiorowym, bez względu na źródło nadania lub przyjęcia tytułu.
W Austrii rzecz te regulował dekret cesarzowej Marii Teresy z roku 1775, w Prusach rozporządzenia Ministerstwa Dworu Królewskiego(do 1848), Ministerstw Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (1848-1854) i Heroldsamt. W Rosji ukazy imienne najwyżej zatwierdzone uchwały Rady Państwa i postanowienia Komitetu rady Ministrów.
Wiele rodzin skorzystało z prawa potwierdzenia tytułu, inne podejmowały to przedsięwzięcie do 1914 roku, choć były też rodziny, które nie skorzystały z tej formy legalizacji tytułu.
W ten sposób wszelkie wynikające z powyższych zawiłości problemy zniesiono uznając, że równe prawo do tytułu mają rodziny, które tytuł ów u zaborców potwierdziły, jak i te które tego nie uczyniły. Pod warunkiem wszakże, iż tytułu używały w czasach Rzeczypospolitej przed rozbiorowej.
Warto też zwrócić uwagę na to, że w niektórych rodzinach funkcjonują tytuły, uzyskane jeszcze za czasów Rzeczypospolitej Szlacheckiej na podstawie fałszywych dowodów. Tytuły te były i są nieważne, jak i ich późniejsze ewentualne potwierdzenia. Jeśli jednak i dziś jeszcze utrzymują się one, nie budząc sprzeciwu gremiów naukowych, to wynik dawnego obyczaju, który długotrwale stosowany, stał się prawem.
Kultura szlachecka.
Cóż to za określenie i czy w ogóle warto go tak definiować?
Oczywiście nie wyczerpię tu encyklopedycznej definicji problemu i nie o to w tym przypadku chodzi. Rzecz w tym, by w omówieniu tego zagadnienia, zaistniały pewne uczucia, nie zaś tylko suche sformułowania.
Mimo wielu definicji kultury, przez kulturę szlachecką można rozumieć zarówno styl życia szlachty jak i jej światopogląd.
Styl życia znajdował wyraz w obyczajach, gustach i wierzeniach. Światopogląd zaś uzewnętrzniał się między innymi we wzorcach etycznych i ideałach politycznych. Zaczął się on kształtować już u schyłku średniowiecza Mimo wielu w tym temacie dyskusyjnych poglądów stwierdzić należy, że od schyłku wieku XV krystalizuje się odrębna ideologia tego stanu. To niezwykle szeroki temat. Zawiera on w sobie ponad 300 lat dziejów państwa polskiego i 200 lat żywej tradycji. Zająć się więc tu można jedynie fragmentami zagadnień i to w przeogromnym uproszczeniu. Ze względu na to właśnie uproszczenie, przyjęte z zamysłem, rozdział ten jest poniekąd wprowadzeniem w dzieje ojczyste i to w jakże szerokim aspekcie.
Warstwa szlachecka w ówczesnej Polsce była niezwykle zróżnicowaną pod każdym względem. Jak wieloznaczne było pojęcie tej warstwy w XV-XVII wieku świadczy fakt, że herbem i przywilejami mogli się wówczas wylegitymować zarówno zbliżeni poziomem umysłowym do chłopów (nierzadko ustępując im tu jak również zamożnością) zagrodowi szlachcice spod Sieradza, Rawy czy Grójca, jak też przedstawiciele warstwy magnackiej, wykształceni na zachodnioeuropejskich uczelniach. Ale to właśnie między tymi dwoma biegunami zamykała się owa kultura warstwy szlacheckiej. Mimo pewnego podobieństwa do szlachty zachodnioeuropejskiej, należy wyróżnić polską kulturę szlachecką jako osobny, specyficzny jedynie dla Polski twór. Posiadała ona pewne cechy które to odegrały znaczną rolę w okresie upadku Polski, ale też w pewnym stopniu kultura ta jest żywą do dziś.
Kultura szlachecka oddziałując na całokształt życia społecznego wzbogacała kulturę ogólnonarodową i wywarła niezwykle trwały wpływ na ukształtowanie się charakteru narodowego. To właśnie umożliwiło nam wszystkim przetrwanie w trudnych okresach dziejowych i pozwoliło zachować poczucie własnej indywidualności.
Umiłowanie swobód odbiło się na stosunku szlachty w ogóle do wszystkich postępowych nurtów na świecie a jej udział w zrywach narodowo - wyzwoleńczych nie ma sobie równych.
Oczywiście należy być tego świadomym, że znaczny konserwatyzm choć szafował takimi pojęciami jak wolność, równość, braterstwo czy ojczyzna, ograniczał je tylko do jednego stanu.
Szlachta „złotego wieku” chlubiła się swoimi „wolnościami” tym bardziej, że jej hegemonii w państwie towarzyszyły wielkie sukcesy orężne i polityczne. U sąsiadów zaś oglądała straszną w skutkach ingerencję władzy absolutnej w prywatne życie obywateli.
Warstwa szlachecka dość wcześnie zaczęła z pochwałą mierności, poprzestawaniu na małym. Do tych praw i swobód przywiązana była zwłaszcza szlachta zagrodowa i bezrolna, stanowiąca prawie 70 % populacji tejże. Herb i przywileje odróżniały ją od chłopstwa, a to dawało również możliwości utrzymania się w charakterze sług dworskich i innej klienteli magnackiej.
W dobie reform stanisławowskich uważano drobną szlachtę za jedną z zasadniczych przeszkód na drodze ustrojowej przebudowy państwa a co za tym idzie, do umocnienia jego suwerenności. Dlatego też Konstytucja 3 Maja pozbawiła nie posiadających ziemi i gołotę szlachecką praw politycznych, co być może gdyby nie rozbiory, stałoby się powodem głównego konfliktu między tą warstwą a ewentualnie zreformowanym państwem. Takie postawienie sprawy, zdaniem wielu polskich historyków było „błędem i grzechem”, bowiem szlachta zagrodowa mimo swej ciemnoty była wychowaną niezwykle patriotycznie i była zawsze gotową do największych dla ojczyzny poświęceń.
W umysłach szlacheckich szanse powstań narodowych, czy wszelkich zrywów patriotycznych budowano na charakterystycznym dla mentalności szlacheckiej przekonaniu, że „Bóg czuwa nad Polską i nie pozwoli jej zginąć”. Przeświadczenie owo tkwi w nas i dziś jeszcze, skutecznie wyhamowując wszelkie inicjatywy i tzw. zdrowy rozsądek.
Rozbiory i długoletnia niewola sprawiły, że zarówno pojęcie „przedmurza chrześcijaństwa” jak i związanego z tym mesjanizmu, stały się znamiennymi składnikami kultury polskiej. Chęć zademonstrowania własnej wartości, owego bycia lepszym, wepchnęła nas w kolejne meandry głupoty, potęgując i tak już dość silną megalomanię narodową.
Przyznać jednak należy, że narody Europy mogły się spokojnie rozwijać dlatego między innymi, że na Wschodzie stał na czatach sarmacki zawadiaka, penetrując bezdroża ukraińskich stepów i Dzikich Pól. To właśnie tym stałym patrolom i orężowi polskiemu Europa zawdzięcza więcej niż komukolwiek. Dla nas ma to jednak swoją cenę…Rzecz tę Zachód powtórzył po II Wojnie Światowej, kiedy to zachodni sprzymierzeńcy wepchnęli nas niejako w objęcia Sowietów i we wschodnią strefę wpływów. Efekty tego niefrasobliwego pomysłu znamy…
Na patriotyzm szlachty składały się nie tylko ochrona i pielęgnacja rodzimych obyczajów.
Stosunek szlachty do innych krajów Europy, ich kultur i mieszkańców, cechowała stała otwartość przeplatana z nieufnością do wszystkiego co obce. W rozumieniu opinii szlacheckiej, brak było podstaw do zachwytu nad zagranicą. Wierzono że Polska jest spichlerzem Europy i wspomnianym już „przedmurzem chrześcijaństwa”, a fakt przeświadczenia o doskonałości ustroju nie miał sobie równych, co w pewnym sensie było też prawdą. Wszystkie te mity kształtowały wręcz niechętny stosunek do innych narodów, co wykształciło naszą megalomanię narodową. Jednak już w początkach XVII wieku niektórzy publicyści szlacheccy zdobywali się na trzeźwą refleksję. Stanisław Staszic w swoich „Przestrogach dla Polski” zawarł słynne zdanie; „Polska dopiero w wieku XV, cała Europa wiek XVIII kończy”. Była to wielka prawda, której echa do dziś jakże są żywe. Trzeba jednak mieć i tę świadomość, że jest to również dzieło obojętnej i…niewdzięcznej Europy.
Obraz tej kultury byłby niepełny, gdybym traktował go tak jednostronnie. Otóż definicja ta przesunięta na wiek XIX byłaby już niepełną. Co prawda ośrodki magnackie nadal różniły się od siedzib karmazynowej szlachty, a ta zaś od gołoty szlacheckiej dzielącej się jeszcze na cząstkową, zagrodową i czynszową. Powstawały również nowe środowiska poddane w różnym stopniu wpływom tej kultury, np. robotnicy, urzędnicy, itp.
Jak żywą była (i jest) ta kultura i jak wielkie piętno wycisnęła na naszej świadomości, świadczy wiele źródeł choćby literackich poczynając od poezji, dramatu czy epiki, do zalegających półki Heroldii podań o nobilitację.
Fakt ten jednak świadczy również dobitnie o tym, że w następstwie tych wpływów, potem klęsk narodowych, naród się zintegrował i w związku z tym (to wielkie uproszczenie) w 1918 roku mieszkańcy trzech zaborów wykazali chęć i zdecydowaną wolę odbudowy jednolitego państwa polskiego. Tradycja państwa szlacheckiego stała się bowiem ogólnonarodową i sporo w tym inicjatywy szlachty (ziemiaństwa).
Kultura szlachecka odcisnęła się na charakterze narodowym. Od dawna bowiem zwracano uwagę na zbieżność charakterów chłopa i dawnej szlachty, również w zakresie cech negatywnych. Dziś utrzymuje się, że polski charakter narodowy jest właśnie szlachecki. Wybujały indywidualizm, bezinteresowność, skłonność do rozrzutności, wyczulenie poczucia honoru i godności własnej, ambicja, pobudliwość i brawura. Taki właśnie obraz Polaka i dziś jeszcze widzi mieszkaniec Europy. To oczywisty stereotyp, ale przecież jakże egzotyczny dla Europejczyków…
W latach II Rzeczypospolitej obserwuje się wyraźną ewolucję w stosunku do szlachectwa, pochodzenia i tradycji narodowych. Korzystając więc z dobrodziejstwa Konstytucji z kwietnia 1935 roku, która artykułem 83 zniosła poprzednie postanowienia, wprowadzono de facto stan poprzedni, a więc sprzed 1921 roku. Powstawanie wówczas wielu urzędów z ramienia państwa zajmujących się weryfikacją i zatwierdzaniem szlachectwa, świadczy dobitnie o pewnym zacofaniu i dużej sile reliktów feudalnych. Kto jednak wie, czy to nie był renesans tożsamości narodowej, nawiązującej do tradycji i jej wartościowych elementów, bowiem w większości przypadków daleko tym działaniom do snobizmu. Ta przynajmniej jest dziś w roku 2005, czego przykładem jest ten właśnie tekst. Czy jest w nim coś negatywnego?
Oczywiście w tamtych czasach, nazwijmy je „renesansem heraldycznym” popełniano przeróżne nadużycia w tej kwestii. Sporządzano falsyfikaty tworząc tzw. „kłusownictwo heraldyczne”, utrudniające ustalenie prawd historycznych. To spowodowało, że chłopscy synowie (między innymi i tylko mniejszość) stając się urzędnikami czy oficerami, przejmowali najgorsze nawyki czasów „złotej wolności”. Powstał określony tak przez Melchiora Wańkowicza „kundlizm”. Stworzył on zawiść i brak szacunku do pracy. Dostrzega się go i dziś w kulcie hierarchii i protekcji, braku dyscypliny społecznej i braku głębszego zainteresowania sprawami kultury. Bezkrytyczne przejmowanie owego stylu życia i bycia połączonego z noszeniem rodowego sygnetu, nie zawsze było jednoznaczne z przejmowaniem najlepszych tradycji. Mimo to podkreślam z całą odpowiedzialnością, że kultura szlachecka była głęboko oryginalną, różniącą nas od najbliższych sąsiadów jak i od kultury powstałej w innych państwach Europy.
Tradycja historyczna dawnego państwa stała się ogólnonarodową, niezależną od innych kultur czy symboli. W miarę stabilizacji państwa, jego obywatele wykazywali coraz większe zainteresowanie jego sprawami. Co było przyczyną tego zwrotu? Dlaczego aktualne symbole występowały przybrane w szlachecki kontusz? Gdzie kończył się płytki snobizm, a zaczynało kotwiczenie w tradycji narodowej? Oto problemy na które dziś jeszcze odpowiedzieć nie można. Jest to zapewne forma usankcjonowania naszego miejsca w Europie, miejsca które choć nacechowane pewną odrębnością, jest przecież stricte …europejskim!
Zainteresowanie dziejami przodków jest elementem kultury. Czy zrzucanie winy na ową „szlachetczyznę” za naszą dziejową postawę jest wspomnianym wcześniej pomostem pomiędzy przeszłością, a teraźniejszością? Czy jest to objaw snobizmu, czy próba samoidentyfikacji narodowej? A może właśnie potrzeb poszukiwania prawdy historycznej?
Wszystkie postawione powyżej pytania zawierają w sobie jedno niezwykle ważne. Skąd idziemy? Musimy więc umieć na to pytanie odpowiedzieć. W przeciwnym przypadku nie bylibyśmy narodem.
http://www.instytut-genealogii.com.pl/p ... andry.html