Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Wojtek, Żołnierz-Niedźwiedź z pod Monte Cassino.

14.02.2018 01:22
    Wojtek, Żołnierz-Niedźwiedź z pod Monte Cassino.
Wojtek, żołnierz-niedźwiedź spod Monte Cassino.Po bitwie o Monte Cassino, jednej z najcięższych bitew Drugiej Wojny Swiatowej wiele pisano o odwadze i heroiźmie żołnierzy biorących w niej udział. Ale może najbardziej zadziwiająca była historia brązowego niedzwiedzia który walczył po alianckiej stronie u boku żołnierzy, w najgorętrzych bataliach. Mimo nieustającego bombardowania i ostrzeliwania niedźwiedź dostarczał niezbędną amunicję kolegom-żołnierzom walczącym na stokach. Wielu z tych którzy to widzieli nie wierzyło własnym oczom. Ale ta historia nie była legendą.

Kiedy umierał w 1964tym roku Wojtek był najbardziej znanym niedźwiedziem na świecie, odwiedzanym przez szeregi sławnych ludzi i adorowany przez międzynarodową prasę. Artykuły i książki były o nim pisane, tablice pamiątkowe i posągi stawiane upamiętniając jego wyczyny. Dla żołnierzy 22-giej Kompanii Transportowej Drugiego Korpusu (zaopatrzenie artylerii) był on jedynie Wojtkiem, nadzwyczajnym stworzeniem i ukochanym towarzyszem.

Wojtek.ŻOłnierz Niedźwiedź spod Monte Cassino.Urodził się w górach Hamadan, w jednej z wielu jaskiń znajdujących się na tym górzystym piaskowym lądzie.Jak miał osiem tygodni łowcy zabili mu matkę, ale znalazł go młody Irański chłopak który wrzucił go do parcianego wora i wyruszył wąską ścieżką w stronę domu.

Iran przeżywył wtedy jeden z cięższych okresów swojej historii. Okupowany przez Rosjan i Brytyjczyków, stosunki pomiędzy żołnierzami tych krai był zrozumiale trudne i napięte. W kwietniu jednak Iran otworzył swoje wrota by przyjąć setki tysięcy Polaków, mężczyzn, kobiet i dzieci, zwolnionych z Sowieckich łagrów na Syberii i w Kazakhstanie. Zjechawszy do Pahlevi (dziś Bandar-e Anzali) cierpieli oni na różne zarazy jak i na niedokarmienie. Odpoczywali, By nabrać sił odpoczywali w olbrzymim mieście namiotów postawionych dla nich na wybrzeżach morza Kaspijskiego. Wzmocniwszy się na tyle by móc podróżować dalej przewożeni byli do bardziej stałych obozów wojskowych i cywilnych rozrzuconych po całym Iranie.

Większość cywili (kobiety i dzieci) pozostali gośćmi Iranu przez okres do trzech lat. Zdrowi mężczyźni, w sile wieku, natychmiast odsyłani byli na zachód by dołączyć do Wojska Polskiego w Libanie. Długie rzędy krytych ciężarówek dziennie opuszczały Anzali wioząc przyszłych żołnierzy wąskimi krętymi drogami przez Qazvin, Hamadan i Kermansh do granicy Iraku i dalej.

Gdzieć na wąskiej górskiej drodze pomiędzy Hamadan i Kanvagar ciężarówka raptownie stanęła widząc małego Irańskiego chłopca niosącego ciężki worek. Wyglądal zmęczony i głodny więc mężczyźni poczęstowali go konserwą mięsną. Jak jadł żołnierze ze zdziwieniem zauważyli że worek poruszył się a z niego wyłoniła się do słońca miodowa główka niedzwiadka.

Chociaż nikt nie znał języka Farsi chłopiec potrafił na migi przekazać że znalazł niedźwiadka płaczącego przed jaskinią bo jego matkę zabili myśliwi. Osierocony niedźwiadek był w bardzo złym stanie i prawie pewnym było że nie dożyje końca dnia. Jeden z mężczyzn zaproponował że kupi niedźwiadka za kilka tumanów. Ktoś inny sięgnął do chlebaka i wyszukał tabliczkę czekolady i puszkę "Corned Beef" by dać chłopcu. Jeszcze inny wyciągnął z kieszeni scyzoryk który otwierał się w kwiatek. Chłopiec uśmichnął się, schował dary i na zawsze zniknął z życia żołnierzy.

Natychmiast zajęto się niedźwiadkiem. Z pustej butelki po wódce , wkładając w nią gałganek zamiast smoczka, stworzono butelkę do karmienia. Wypełnili ją kondensowanym mlekiem rozcieńczonym wodą i podali niedźwiadkowi do picia. Jak skończył przytulił się do jednego z żołnierzy i usnął mu na piersi. Zołnierz ten nazywał się Piotr. Pozostał on na zawsze największym przyjacielem niedźwiadka.

Niedźwiadek kurczowo trzymał się tej swojej przybranej matki przez całą ciężką drogę przez Persję, Irak i Jordanię, przez ten olbrzymi szmat ziemi który wydawał się poddany jałowej desperacji. Czasami żołnierz wtulał niedźwiadka w swój płaszcz, jakby go wcielał w siebie. Wieczorami, gdy żołnierze siedzieli przy ognisku i gaworzyli do ciemnej nocy, niedźwiadka do snu kołysał ich głośny śmiech.

Z czasem sierota-niedźwiadek wrósł w tych obcych ludzi i oswoił się w pełni z rytmem ich życia i odgłosami mowy. Od tego czasu stał się jednym z nich, ciałem i duszą.

W taki to sposób Wojtek, Irański niedźwiedź z Hamadan, połączył się z życiem żołnierzy Drugiego Polskiego Korpusu, wpływając na ich losy.
Żołnierz i  Wojtek żołnierz, -niedźwiedź z pod Monte Cassino.
W przeciągu kilku miesięcy Wojtek zdobył serca wszystich ktźrzy się z nim spotkali. Zołnierze, którzy przetrwali gehennę Syberii potrzebowali miłości w życiu. Obecność Wojtka stała się wielkim ukojeniem podnoszącym morale. Mimo olbrzymiej siły, która rosła w Wojtku z dnia na dzień, zawsze był łagodnym delikatnym gigantem. Zołnierze od początku traktowali go jako swojego, członka kompanii, a nie jako marionetkę. Dzielili z nim jedzenie, nocą pozwalali mu spać w swoich namiotach i włączali go we wszystkie swoje poczynania. Gdy jednostka wywoływana stawała do marszu on maszerował z nimi jak żołnirz, na dwuch tylnych łapach. Gdy jechali w dalszą drogę siedział na przednim diedzeniu Jeepu czy innego samochodu transportowego, ku ogólnemu zadziwieniu przechodnich. Najbardziej jednak lubiał mocować się z żołnierzami, dwoma lub trzema naraz. Czasami pozwalał nawet im wygrywać. Przez następne kilka lat dzielił ich losy jeżdżąc z nimi gdziekolwiek byli wysyłani na Srodkowym Wschodzie. Wyrósł do prawie pięciu stóp i ważył 500 funtów.

Z początkiem roku 1944 żołnierze Wojtka kompanii dostali rozkaz przedostania się do Włoch by połączyć się z Alianckimi Wojskami nacierającymi na Rzym. Władze Brytyjskie wydały instrukcje zabraniające zabierania ze sobą zwierząt. Wtedy Polacy zapisali Wojtka do wojska jako rekruta i członka kompanii. Ładując się na statek w dokach Aleksandrii przedstawili Brytyjskim oficerom odpowiednie papiery. W tej sytuacji Bryryjczycy wzruszyli ramionami i pozwolili Wojtkowi wejść na statek. W ten sposób Irański niedzwiedź stał się żołnierzem 22-giej Kompanii Transportowej Drugiego Korpusu.

Monte Cassino było strategicznym punktem Alianckiego natarcia na Rzym. Trzy krwawe próby przez Brytyjczyków, Amerykanów, Indian, Francuzów i Nowo Zelandczyków by pogromić wroga kryjącego się na słynnym szczycie klasztornym nie udały się. W kwietniu 1944 posłani zostali Polacy. Była to najbardziej krwawa biwa wojny. Główna akcja toczyła się z bliska. Ostrzeliwanie, nie przerywane przez dnie i noce, spaliło i podziurawiło teren który przypominał pwierzchnię księżyca.

W przełomowym okresie walk grupy żołnierzy na stokach potrzebowały dostaw amunicji. Wojtek, który przez cały czas obserwował kolegów nerwowo ładujących ciężkie paki amunicji, podszedł do nadzorującego oficera i wystawił łapy, jak by mówił: "pozwólcie mi pomóc, ja to mogę robić". Oficer podał mu pake i z niedowierzaniem patrzył jak Wojtek bez wysiłku wkładał ją na platformę ciężarówki. Ogłuszający huk eksplozji i ognia armatniego nie przeszkadzały mu. Każda paka zawierała cztery 23-funtowe naboje; niektóre ważyły ponad 100 funtów. Ani jednej nie opuścił, i ciągle pracował, co dzień i w każdy dzień, aż do dnia zdobycia klasztoru. Jeden z żołnierzy narysował Wojtka niosącego pocisk. Rysunek ten stał się symbolem 22-giej Kompanii Transportowej noszonym z dumą na rękawach munduru, a potem wymalowanym na wszystkich pojazdach Kompanii.

Teraz sławny, Wojtek zakończył swoją służbę wojenną we Włoszech, a po zakończeniu akcji wojennej odpłynął z Wojskiem Polskim do Szkocji na wygnanie. Tu znów stał się celebrantem.W Glasgowie ludzie tysiącami wypełniali ulice by zobaczyć sławnego żołnierza-niedźwiedzia maszerujacego na dwuch łapach, w szyku, z kolegami.

Wojtka ostatnie lata, niestety, były smutne. w 1947-mym roku po zdemobilizowaniu Wojsk Polskich w Szkocji trzeba było znaleźć mu dom spoczynku na emeryturze.

Chociaż posiadał on światową sławę, niedźwiedź z pod Monte Cassino zmuszony był spędzić ostatnie dni swojego życia za kratami w ogrodzie zoologicznym w Edynburgu. Artyści pszychodzili by go rysować, rzeóbiarze by rzeźbić mu posągi. Czasami przyjeżdżali starzy przyjaciele z wojska by go odwiedzić i skacząc przez barierę jego zagrody by się z nim pomocować (ku przerażeniu widzów i pracowników zoo). Ale Wojtek źle znosił niewolę i z mijaniem lat coraz więcej czasu spędzał w pomieszczeniu, nie chcąc się z nikim widywać.

Raz, niedługo przed jego śmiercią w 1963-cim roku, miałem szczęście go ujrzeć . Siedział na tyłach swojej zagrody w cichym bezruchu. Mówiono że gniewa się i jest zły że został porzucony przez tych których kochał. Inni mówili że były to tylo oznaki starości. Nie zwracał uwagi na wołania zgromadzonych widzów. Jednak jak ja zawołałem do niego po Polsku coś w nim drgnęło, odwrócił do mnie głowę jak by we wspomnieniu.

Zmarł w Edynburgu, w wieku lat 22, 15-go listopada 1963. Władze ogrodu zoologicznego wystawiły mu tablicę pamiątkową. Jego posągi stanęły w Imperialnym Muzeum Wojennym w Londynie i w Kanadyjskim Muzeum Wojennym w Ottawie. Ale mimo że wymieniany jest w kartach historii militaryzmu, Irański niedźwiedź-żołnirz z pod Monte Cassino wolałby pozostać w towarzystwie żołnierzy z którymi spędził pięć lat wojny i niezliczone chwile oddanego koleżeństwa.

© Ryszard.Antolak
Tłumaczyła Marta Wajda-Spohn