Groby Polskie w Qazvin, IranQazvin został skreślony z listy cmentarzy wojennych w Iranie. Już nie istnieje. Na jego miejscu powstało miasteczko bloków mieszkalnych.
Latem roku 2008 pojechałem do Qazvin, miasta na północy Iranu, by odnaleźć ślady 40tu Polaków, mężczyzn kobiet i dzieci, którzy tam zmarli, ofiary Polskiego exodusu z Syberii w roku 1942. To co znalazłem było smutne i dręczące. Znalezienie grobów nie było łatwe. Wiedziałem że znajdowały się na Chrześcijańskim cmentarzu Chaldean. Były jednak dwa takie cmentarze w mieście, obydwa zamienione na place budowlane.
Pierwszy plac, w pobliżu znanego Meczetu Hussein, był już zupełnie zrównany z ziemią. Nic nie pozostało ze starego cmentarza oprócz ceglanego muru który go dawniej otaczał. Lokalni ludzie skierowali nas na drugi plac który właśnie przetwarzany był na park. Alejki i klomby były już wyznaczone, ale nie było śladów grobów.
Zaszliśmy do drewnianej szopy służącej za biuro gdzie przedstawił się nam główny inżynier, młody elegancki mężczyzna. Spytany o Polskie groby odpowiedział że są w pobliżu. Wpierw poprosił nas o dokumenty a po zapoznaniu się z nimi obiecał nam pomoc.
Zawiózł nas do swojego biura w oddalonym o kilka bloków Magistracie. Poczęstował nas herbatą i ciastkami po czym pokazał nam wielkie detaliczne mapy budowy. Wykazały one 40 grobów nie-regularnie ugrupowanych wśród rozbitych głazów i dziwnych oznaczeń.
Mówił spokojnie i był bardzo grzeczny. Zaprosił nas wieczorem na kolację ale odmówiliśmy bo byliśmy w pośpiechu. Wytłumaczył nam że w Iranie miejsca pochówków mogą być likwidowane po 30tu latach i zamieniane na tereny pod zabudowania mieszkalne jeżeli nie są objęte specjalną klauzulą rezerwacji. To miejsce takiej klauzuli nie miało.
To było prawdą. W roku 1955 Rząd Iranu zwrócił się do ówczesnych komunistycznych władz Polski o wsparcie finansowe w utrzymaniu Polskiej działki w Qazvin. Władze odmówiły chcąc odżegnać się od wypadków roku 1942 które były dla nich politycznie niewygodne. Ofiarowali jedynie bardzo drobną sumę nie wystarczającą na utrzymanie dwóch grobowców. W konsekwencji grobowce podległy takiemu zniszczeniu że groby stały się prawie niedostrzegalne.
Sami ujrzeliśmy to miejsce położone w pobliżu szpitala Khoda w centrum miasta Qazvin. Był to plac budowy łączący się z główną drogą odrzewionym wyjazdem: duże puste miejsce pokryte piaszczystą ziemią i gruzem.
W samym centrum placu stały trzy głazy pamiątkowe wyryte nazwiskiem Filipowicz. Jest to nazwisko Polskiego lekarza który osiedlił się w Qazvin w czasie wojny i który figurował w filmie dokumentalnym Khosrow Sinaia "Zagubione Requiem". Poza tym było kilka Chrześcijańskich grobów ozdobionych zgrabnymi Ormiańskimi literami i krzyżami. Widać było że kiedyś był to duży cmentarz. Długi ceglany mur i ruiny domu w rogu wytyczały jego dawny zarys. Po drugiej stronie placu rósł stalowy szkielet przyszłego bloku a ekipa robotnicza mieszała cement tuż opodal pozostałych grobów.
Wyjąłem z kieszeni kartkę z nazwiskami ludzi pochowanych tu pod moimi stopami. Wyczytałem je szeptem. Te czterdzieści Polskich dusz zostały wygnane ze swoich domów nocą pod lufami karabinów, i zesłane do ciężkich robót na Syberii. Przetrwali katorgę, dotarli do "Ziemii Obiecanej" Iranu by umrzeć w Qazvin z niewiadomych przyczyn. W 1942gim roku Qazvin gościł noclegami Polskich uchodźców w drodze z Kaspijskiego portu Anzali (Pahlevi) do Teheranu. Przez Qazvin również przejeżdżały konwoje krytych ciężarówek wiozące młodych Polskich żołnierzy do Libanu (via Hamadan i Kermanshah) gdzie dołączali do alianckich wojsk. Dziś pozostało po nich jedynie trochę gruzu i kurz. Za kilka tygodni nie będzie już żadnego śladu. Przed odejściem zrobiłem kilka zdjęć. Irańscy robotnicy którzy dotychczas trzymali się z respektem z daleka na widok kamery ośmielili się i jak groteskowe manekiny na wystawie sklepowej ustawiali się w pozie. Odszedłem i udałem się w stronę pobliskiego Meczetu Husseina by się pomodlić za dusze swoich Rodaków. Wchodząc na dziedziniec zostałem wciągnięty w zawiły korowód pogrzebowy. Zwłoki zmarłego, owinięte w dwa dywany i złożona na cienkich drewnianych marach obnoszone były wokół dziedzińca tego wspaniałego lustrzanego meczetu. Kobiety zawodziły, mężczyźni w różnym wieku siedzieli wokół i płakali.
Dla mnie cała ta scena przyjęła specjalne znaczenie i wagę. Stałem z boku obserwując, dzieląc ich smutek włączając się w ich wspólną żałobę.
Cmentarz w Anzali, drugi z kolei wielkością w tym kraju, również ma problemy. Grobowce są tak zniszczone erozją czasu że napisy stają się nieczytelne. Stare drzewa wokół nich giną od suszy. Wszystkie te sprawy leżą w zakresie odpowiedzialności władz Polski, ale ci nie robią dużo, jeżeli cokolwiek.