Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Klimaszówka, pow. proskurowski

10.07.2018 01:37
Klimaszówka

Pałac BorkowskichKlimaszówka, wieś, pow. proskurowski, o 12 w. od Proskurowa, gm. do Chodkowiec, parafia katolicka do Mikołajowa, mk. 1120, ziemi włość. 949 dz., dworskiej 690 dz. ze Skazińcami. Cerkiew pod wezwaniem św. Paraski, piękny pałac i ogród; własność dawniej Czartoryskich, dziś Duninów-Borkowskich.
[SGKP]

ok. 1860 - "... z przyjemnością siadałam na dwóch małych schodkach, prowadzących z sali jadalnej do pokoju babuni [Kandyda Bentkowska, zam. Borkowska], czując że tam jest mi już bardzo dobrze (...) Z sali jadalnej, której ściany pokrywały portrety królów polskich, gdzie stały staroświeckie, ciemne szafy, i wielkie, okute sepety, ze srebrem, a woń charakterystyczna ciast, owoców, kozubka (rożek z żywicą), którym kadzono po obiedzie je zapełniała, dwa małe schodki prowadziły do pokoju babuni. Tam na dużym, mahoniowym , czarną skórą obitym fotelu, z dwiema mahoniowymi gałkami, jako zakończeniem poręczy, siedziała babunia, postać wyjęta ze starego portretu, jakiej drugiej nie spotkałam już potem w życiu. Siedziała na miękkiej czarnej poduszce, pokrytej szydełkową koronką, bo fotel był twardy, nie sprężynowy. Ubrana była w czarny, luźny szlafroczek, z delikatną białą krezą u rąk i szyi.. Na białym czepeczku nosiła czarną, koronkową zasłonę, podobną do zakonnych, spadającą na ramiona. (...) Meble w tym pokoju, proste, twarde, czarną skórą obite, łóżko czarną zasłoną obite, wielkie ciemne obrazy i stare kantorki, staroświecki zegar na kominku wydzwaniał z cicha srebrnym głosem godziny, z których każda miała swoje przeznaczenie od wielu lat. Przez wielkie weneckie okna, bez rolet ni firanek rzucał się tam cały przepych i woń starego ogrodu, fale słońca i powietrza zalewały go w lecie a w długie wieczora w zimowe, przy zamkniętych okiennicach i dwóch woskowych świecach, palących się cały czas, pokój ten miał wygląd kaplicy. (...)
Dom duży, biały, piętrowy, pałacem zwany, na nim herby dziadunia i babuni - Łabędź i Topór i wielki ganek wsparty na kamiennej kolumnadzie. Na dole pokoje Babuni, sala jadalna, biblioteka, i dawne pokoje dziadunia zwane "tamtą stroną", do których Babunia od jego śmierci już nigdy nie chodziła, a które służyły wujowi i jego rodzinie podczas ich pobytu. Między kredensem a "tamtą stroną" była spiżarnia, zwana "garderóbką", w niej składy najprzedniejszych przysmaków: "konfitur, suchych konserw i serków owocowych, przyrządzanych zawsze przez ciocię Kamilkę, w tak wielkiej ilości, iż zapasy ich z roku na rok pozostawały, mimo częstych gości i częstego częstowania. Na górze szereg pokoi: sala balowa z meblami, krytemi adamaszkiem "bouton d'or", z wielkimi zwierciadłami i malowidłami, pokrywającymi ściany. Niektórym z nich nie wolno było dzieciom przyglądać się, były to zawieszone w tym celu bardzo wysoko "Zuzanna ze starcami" i Putyfarowa. Drugi salon obok czerwony, i ten miał tapety (szpalery), wyobrażające sceny z życia amerykańskiego [afrykańskiego], więc polowania na bawoły, tygrysy, krokodyle, łowienie małp, papug i rajskich ptaków, zbieranie winogron i ananasów, to ostatnie ulubione przez dzieci dla siedzącego u progu krytej palmowymi liśćmi chaty, murzyna z krótką fajeczką, któregośmy nazywali "Wujkiem Tomem". Za tym salonem, posiadającym także wielki biały kominek stiukowy, przed którym na ekranie huśtały się huśtały się dwie ładne dziewczynki, znajdował się pokoik przezwany Szwajcaria dla widoków z tego kraju na jego obiciu. W pokoiku tym meble były niebieskie, adamszkowe, okna gotyckie, a z dużego balkonu widać było wieś, wzgórza i pola. Za Szwajcarią znajdował się szereg pokoi: "bilardowy" już bez bilardu, "zielony" nazwany tak dla obicia, wyobrażającego szpaler kwitnących akacji. Miły pokój cioci Kamilki z z dwoma, dużemi, weneckimi oknami, z obiciem naśladującym do złudzenia kafelki z chińskiej porcelany - białe z niebieskimi. Uciecha to była nasza nieskończona, na każdej kafelce co innego: Chinka dziecko kołysze, małe Chińczyki wożą się w wózeczki itd. Na środku pokoju "trelliage" z bluszczem i wielki figus a pod nim kanapka. W rogu, na wysokim, o trzech nóżkach, kątowym stoliczku, takaż szafka oszklona, w której stały różne cuda nas zachwycające. Zawarte w niej przedmioty pamiętam do dziś najdokładniej: para porcelanowych bucików, żółta gruszka z porcelany i takież różowe jabłuszko, kościany, mikroskopijny koszyczek z poziomkami, różne misterne flakoniki, kryształowa puszeczka z turkusem i wiele wiele innych rzeczy. Był jeszcze w tym pokoju piękny zegar wiszący w kształcie wielkiego orła, wplątanego w zielony szale ze starego brązu, pod zegarem mahoniowy stoliczek sparty na czterech skrzydlatych sfinksach pozłacanych, i zdobny takiemi galeryjkami, w nim klejnoty cioci. do oglądania których dopuszczoną byłam tylko ja (...). Za tym pokojem był pokój cioci zwanej przez Babunię "Julisią". w nim tak zwana "szyrna" czyli przegroda oddzielająca część jego sypialną od reszty, osłaniająca łóżko, zawsze ślicznie biało usłane, nad którym wisiała rzeźbiona kapliczka z Chrystusem z kości słoniowej. Za tym pokojem była jeszcze mała glorietka, zwana "rotundą", cała wewnątrz niebieska i ozdobiona stiukami., z trzema oknami gotyckiemi patrzącymi w ogród na pełne kwiatów białe akacje i świeże kosze "boule de neige". Była to podobno kiedyś kapliczka, lecz potem zmieniła zdumiewająco swe przeznaczenie .... a dlaczego tego już odgadnąć trudno. Z pokoju cioci Julki kręcone schodki prowadziły do pokojów Babuni i garderoby, nad schodkami hałaśliwy zegar z wagami regulował czynności całego bardzo systematycznie rozłożonego czasu, a dzwonego przeprowadzony do służby ułatwiał porozumiewanie się z nią.
[Łucja Borkowska, zam. Hornowska, Wspomnienia, rękopis BN]

Tygodnik Illustrowany 14.7.1928
Klimaszówka leży na Podolu, w ziemi Płoskirowskiej, Należała niegdyś do kluczaczarno-ostrowskiego Sieniawskich, od których przeszła do Czartoryskich. W 1792 r. nabył Klimaszówkę od ks. Adama Czartoryskiego, generała ziem podolskich, Michał hr. Dunin Borkowski, rotmistrz z kawalerji narodowej. Po Michale Dunin Borkowskim dziedziczy Klimaszówkę Kalikst, syn jego, późniejszy marszałek powiatu Płoskirowskiego, Są to wtedy najlepsze czasy dla Klimaszówki. Marszałek Borkowski ozdabia pałac, wystawiony przez ojca. Gromadzi w Klimaszówce dużą bibljotekę, pochodzącą z drugiego majątku Ormian. W salonach poczesne miejsce zajmują dobre płótna szkoły flamandzkiej oraz ciekawe sztychy angielskie. Marszałek Kalikst Borkowski, uczeń liceum Krzemienieckiego, zostawił sporo swych rękopisów z dziedziny filozofji i literatury, rozprawy i przekład Moljera. Dobre tradycje Klimaszowieckie podtrzymywał wnuk marszałka, Kalikst Dunin Borkowski, obecny właściciel Klimaszówki. Był tu do ostatnich czasów pałac piętrowy z portalem, wspartym na czterech ciosowych kolumnach. We frontonie umieszczony był kuty herb Duninów Łabędź. W szeregu salonów obrazy, pochodzące z czasów marszałka, oraz dobre kopie portretów królewskich Bacciarellego. Mahonie i brązy w stylu Ludwika XVI i empiru. Bibljoteka zasobna, mająca przeszło 5.000 dzieł. Najciekawsze w niej teatralja polskie, francuskie, niemieckie i włoskie z XVII, XVIII i początku XIX wieku. Jeszcze niezmiernie rzadkie druki polskie z ziem ruskich, pochodzące z oficyny Barskiej, Berdyczowskiej i Minkowieckiej.
Wokół pałacu park duży, o wspaniałym, rzadko spotykanym wzroście drzew, Stare klomby, labirynty, aleje, między trzema olbrzymierni świerkami lamus ze skarbami pamiątek rodzinnych.
Z ogrodu w perspektywie śliczny widok na wieś podolską, w sadach tonącą, na wzgórzach rozłożoną.
Do tejże rodziny Dunin Borkowskich swego czasu należały ogromne dobra Hadziackie, rozłożone z lewej strony Dniepru wśród obszernych łąk i wzgórzy, otaczających malowniczą rzekę Psoł. Było to dawniej niegrodowe starostwo Hadziackie. Składało się z miasta Hadziacza, nad rzekami Psiołką i Grunią, z dzierżawy Mirhorodzkiej i całego szeregu wsi. Sam Hadziacz miał stary zamek z mostem zwodzonym i z podwórcem dla popisów rycerstwa koronnego. Czworoboczne wieże zamkowe, miały bastjony i blanki, a w podziemiach sklepionych mieściły więzienie. Hadziacz słynął z ugody 1658 roku z Wyhowskim i dawniej stanowił uposażenie buławy hetmańskiej. Należał do Jerzego Chmielnickiego, Tadeusza Przyłuskiego, potem do Dunin- Borkowskich.
Po Hadziaczu władali Dunin Borkowscy Ormianami, zwane mi inaczej Armianami, Te miały ziemie, okalające rzekę Smotrycz i mieściły się w powiecie kamienieckim. Stanowiły bardzo dawno, bo jeszcze w XIII wieku, pierwsze osady przybyłych do Polski Ormian. N ależały do Radeckich, potem do Jezuitów kamienieckich. Po zniesieniu zakonu, dobra Ormiańskie obrócone zostały na fundusz edukacyjny. Potem miał je Mierzejewski, wreszcie Dunin Borkowscy.
(Antoni Urbański)