III
ŻRÓDLA, KONFRONTACJE, PERSPEKTYWY.
Opisane tutaj wydarzenia dotyczą bezpośrednio losu konkretnej parafii wśród setek podobnych w rozleglej archidiecezji Breslau. Ale one są typowe, pragmatyczne. Co tutaj się działo, zdarzyło się wszędzie na wschodzie Niemiec (Kaps Johannes, Die Tragódie Schle-siens 1945/46 in Dokumenten, Munchen 1952. Bundesministerium fur Vertriebene, Dokumentation der Vertreibung der Deutschen aus Ost-mitteleuropa, Bd.l, Bonn 1953. Schwarz Wolfgang, Die Flucht und Vertreibung. Oberschlesien 1945/46, 1965. P.Ambrosius Rosę OSB, Kloster Griissau, Stuttgart 1974, Aus der Griissauer Klosterkronik 1945/46, 195-209. Esser Heinz, Die Hólle von Lamsdorf, Dokumenta¬tion uber ein polnisches Vernichtungslager, Ratingen 1977. Werner Marschall, Geschichte des Bistums Breslau, Stuttgart 1980. Das Ende des deutschen Bistums (1945-1972), 175-185. Joachim Kohler, Die Romberichte des Breslauer Konsistorialrates Dr. Johannes Kaps aus dem Jahre 1945, Hildesheim 1980, 1-92. Muhlfenzel, Geflohen, ver-trieben. Augenzeugen berichten. Kónigstein/Ts., 1981, bes. 32-35, 80-107, 111-125, 175-198. Zur ethisch«rechtlichen Grundfrage vgl. F. Scholz, Uber die Legimitat von Bevólkerungsverschiebungen, in: Theologie der Gegenwert 23 (1980), 47-50. Im Anschluss an Alfred M. de Zayas, The legalny of mass Quarterly, University of Colorado, Vol.XlI, 1978, 1-23, 143-160. Vgl. A. M. de Zayas, Die Anglo-Amerikaner und die Vertreibung der Deutschen, Munchen 1979.
Oczywiście stopnie i fazy wysiedlenia są zróżnicowane. Zwróciłem na to uwagę w tekstach sprawozdań. Zasadnicze doświadczenie być wypieranym pod naciskiem i przemocą, było wszędzie jednakowe. Kto chciał by sobie zrobić konkretny obraz wydarzeń, może oprzeć się na jednakowych strukturach, zrelacjonowanych tu bezpośrednich doświadczeń.
1. Źródła polskich tekstów i ich zasadnicze tendencje.
1.1 Edycja Jana Krucinasa
Źródła dla tekstów polskich (oprócz tych, które wywodzą się od Lipskiego), to dwa dzieła Jana Krucinasa powiernika kardynała Kominka z Wrocławia, wydane w języku polskim, a mianowicie:
a) Kościół na ziemiach zachodnich - Wrocław 1973 i
b) Kardynał Kminek w służbie ziem odzyskanych - Wrocław 1977, cytuje się za pozwoleniem
76
Poznajemy tu zadziwiające informacje z za kulis na temat środków i dróg radykalnego spolonizowania organizacji kościelnej. To "polskie" akcentuje się w tym sensie, że odrzuca się zasadniczo wspólnotę z niemieckimi katolikami na ziemiach odzyskanych. Oni powinni sami wyjechać na "zachód", albo się ich wypędzi. Oprócz terenów położonych w południowych Prusach i terenów plebiscytowych Górnego śląska z 1921 roku, w których w większością była ludność niemiecka, chodzi o tereny czysto niemieckie. W południowej części Prus Wschodnich głosowało się w czasie plebiscytu, kontrolowanego przez komisję międzynarodową za Niemcami 90%, w późniejszym niemieckim Górnym Śląsku głosowało 71% ludności za Niemcami.
Z tego można wywnioskować, jakiego rodzaju było zadanie, mające na celu realizację wypędzenia względnie usunięcia Niemców, zanim urzeczywistniło się nowy ideał to znaczy: utworzyło się nowe polskie diecezje. Książka Krucinasa, najważniejszy materiał z wydawnictw kardynała Kominka jest świetną dokumentacją wykazującą cele i przekonania jednego z najsilniejszych animatorów dla polskiego śląska. Drogi i środki do osiągnięcia celu, erygowania kanonicznego polskich diecezji, opisuje się żarliwie i namiętnie. Odnosi się wraże¬nie, że chodzi tu jakby o zbawienną boską obietnicę. Ta książka jest niestety mało znana, chociaż trafnie ilustruje polską istotę załatwienia sprawy w oparciu o poszczególne sytuacje i problemy. Jednym z nielicznych znawców tego tekstu jest obok Dr. Joachma Kochlera (Herausgeber des Archivs fur schlesische Kirchengeschichte, Hilde-sheim, in: Archiv f.schl.kg. 38 (1980), 12, Anm.2), P.Lucius Teich-mann OFM, Berlin. W swoich publikacjach, dotyczących osobistych pt. "Steinchen aus dem Strom" (Kamyczki z nurtu rzeki), Berlin 1979, 287, bes. Anm.8, notuje on: "On (kardynał Kominek) napisałby sam ... w oparciu o swoje notatki ... inną książkę, niż tę, którą przedłożono, a która wykazuje mnóstwo niekontrolowanych - dlatego fałszywych-stwierdzeń, nie wyważonych sądów, niekiedy o przykro działającej powierzchowności i z brakami historycznej wierności... Na stronie 13 czytamy: Otrzymaliśmy je (niemieckie tereny wschodnie) w 1945 roku jakby poprzez zrządzenie Bożej Opatrzności, podobnie jakby przez boski mandat, który kiedyś dał początek ludzkości: Idźcie ponownie do waszego byłego kraju, zagospodarujcie go według nowoczesnych wymagań i zaludniajcie go na nowo! Ciężko tu pozbyć się ważenia wskazującego na nacjonalistyczną arogancję, według której Polacy byliby wybranym narodem Nowego Przymierza, któremu Bóg (jak niegdyś Żydom kraj Kanaan) wyznaczył Śląsk jako wieczne dziedzictwo, z którego Niemcy mają być wypędzeni... aby tu zamieszkać i podnieść ten kraj gospodarczo. Wskazując podporządkowanie niemieckich Ślązaków polskiemu
77
panowaniu pokazuje biskup Kominek więcej, aniżeli tylko brak wczuwania się w czyjąś sytuację (Ebd 288/89). Uwagi Ojca Teichmanna trafiają w próżnię.
1.2 Zasadnicze tendencje dzieł Krucinasa.
Pomimo zróżnicowania opisanych wydarzeń, obydwie dokumentacje przekreśla czerwona kreska, a mianowicie: nadanie upatrzonemu celowi także stabilnej kanonicznej postaci. To było możliwe tylko przez utworzenie przez Stolicę Apostolską polskich diecezji. Ten za¬miar działał nieomylnie jako środek prowadzący do celu i uruchomił dla nie-Polaków bardzo różne, często zadziwiające "mechanizmy", pociągające za sobą odpowiednie skutki. Według typowo polskiego modelu prowokuje się fakty, dla których żąda się oczywiście uprawo¬mocnienia. Te starania połączyły się na wielu płaszczyznach z sensem według mądrze zaplanowanej gry.
Scenami były przede wszystkim kuria w Rzymie i Radio Vatikan, w którym umożliwiło się kardynałowi Kominkowi jednostronne przedstawienie polskiej koncepcji. Jeżeli chodzi o nową kanoniczną organizację byłych niemieckich wschodnich terenów doszło, tak samo, jak po obchodach 20 rocznicy utworzenia polskich terenów jurysdykcyjnych na "ziemiach zachodnich" (1965), do bardzo serdecznego porozumienia z komunistycznym rządem. Od chwili podpisania porozumienia z dnia 15.04.1950 roku episkopat był jego przeciwnikiem (co w 1956 roku powtórzono). Jako najbardziej dwuznaczny okazał się punkt V tego układu: "Zasada, że papież jest najbardziej miarodajnym autorytetem Kościoła dotyczy tylko spraw związanych z wiarą, nauki moralnej i sprawowania władzy w Kościele. W innych dziedzinach episkopat ma się kierować polską racją stanu." (Por. Scholz, Um des Evangelium willen. Die Versonungsbotschaft der Polnischen Bischofe in: Miscellanea Fuldensia 1966, 192). Zgodnie z polskim odczuciem osiągnięto upragniony cel z 1945 roku najwyższe¬go autorytetu Kościoła, przez uznanie poczynań polskiego episkopatu w ramach konstytucji z 28 czerwca 1972 roku (por. F.Scholz, Die Neuregelung der kirchlichen Organisation in den ehemaligen deuts-chen Ostgebieten in: Kirchenzeitung fur das Bistum Augsburg vom 22.07.1973).
Sprawę śląska omawia się w obydwu dziełach na tle prób bez¬prawnego oderwania go od Polski, która niedawno pozyskała go na wskutek wojny wywołanej nieprawną agresją. Takie przedstawienie sprawy polskiemu narodowi jako "ostatecznej prawdy", wzbudza szybko, ma się rozumieć utajoną obecnie awersję do wszystkiego co niemieckie. Od dawna wyraża się ją w sposób podburzający zarówno w tekście jak i melodii w tak zwanej "Rocie". Charakterystyczne dla głębokiego kryzysu polsko-niemieckich kontaktów jest fakt, że 21.06.1983 roku setki tysięcy ludzi przyjmowało na stadionie
78
wyścigów konnych we Wrocławiu (Breslau-Hartlieb) Ojca świętego z tą pieśnią na ustach. Emocje wyrażone w Rocie przeciwko wszystkie¬mu co niemieckie, zakładają z góry grabież polskich terenów w tym wypadku śląska. Ale jak wyglądały fakty? Przypomnijmy je sobie! Do zaowocowania kontaktów niemiecko-polskich przyczyniły się też niemieckie żony polskich książąt piastowskich.
Już Mieszko I, który przyjął w 966 roku chrzest, żeniąc się po raz drugi, sprowadził do Polski w 980 roku córkę niemieckiego margrabiego Thiedricha, Odę. Jego syn Bolesław śmiały w swoich czterech małżeństwach był związany z dwiema niemieckimi kobietami. Jego syn ożenił się znowu z niemiecką księżniczką, wnuczką Ottona II i krewną Ottona III. W ten sposób Piastowie byli spokrewnieni z niemieckim cesarstwem. Gdy książę Władysław II został w roku 1146 wygnany, znalazł schronienie u swojego szwagra Konrada III, który był królem niemieckim. Po siedemnastu latach pobytu na zamku Altenburg nad rzeką Pleisse, cała rodzina przyjęła zdecydowanie niemiecką kulturę i sposób bycia. Cesarz Fryderyk wywalczył w roku 1163 trzem synom tegoż Władysława powrót na Śląsk. Najstarszy syn Bolesław sprowadził znowu Niemkę, swoją żonę Adelajdę von Sulzbach na Śląsk i sprowadził w tym samym roku cystersów z Pforta do Lubiąża (Leubuszoder). Mieli oni prawo do sprowadzania niemieckich osadników w ramach uprawiania dóbr klasztornych. Osadnicy ci nie podlegali już polskiemu obowiązkowi składania danin. Z małżeństwa Bolesława z Adelajdą wywodzi się książę Henryk I (+1238), który był żonaty z Jadwigą z Bawarii (Hedwig von Andechs), która później została świętą. Jadwiga kolejną dziesiątą Niemką - żoną jednego z panujących polskich Piastów. W znacznej swej części ten dziewiczy kraj wołał o ludzi, o kapitał i o nowoczesne metody uprawiania ziemi. Czego niemieckie kobiety nauczyły się w domu , chciały wnieść tu i przekazać to swoim poddanym w nowym miejscu swego działania. Święta Jadwiga śląska sprowadziła dużą ilość osadników na Śląsk. Ci uprawiali ugory i wy¬mieszali się z miejscową ludnością, przeważnie zamieszkałą nad rzekami i oni ich nie wypierali, ani ich nie wypędzali. Dzięki rozwojowi rolnictwa i osadnictwu liczba kościołów wzrosła z 24 w roku 1200 do 516 w roku 1319 i 1400 kościołów w roku 1500. 63 miasta i 1500 wsi było rezultatem pokojowego osiedlania się. (K.Engelbert, Die deuts-chen Frauen der Piasten von Mieszko I bis Heinrich I, in: Archiv fur Schlesische Kirchengeschichte (1954) 1-36). Krew słowiańskich autochtonów wymieszała się w ciągu lat zupełnie. I tak nastąpiło w mieszkańcach śląska wymieszanie krwi. Ale to wymieszanie krwi jest podstawą do roszczeń prawnych o "kraj przodków". W XIV wieku z rozwoju osadnictwa wyniknęły polityczne skutki. Gdy Johann von Bóhmen, ojciec niemieckiego króla Karola IV zatrzymał się w roku 1327 w Troppau i Bytomiu (Beuthen),
79
Piastowie górnośląscy zaproponowali mu swoje kraje jako lenno. Większość innych śląskich Piastów poszła w ich ślady. W Traktacie w Trenczynie z dnia 24 sierpnia 1335 roku król polski Kazimierz zrezygnował na wieczne czasy ze śląska na korzyść Johanna von Bóhmen z domu von Luxemburg. (Por.H. Aubin u.a., Geschichte Schlesiens (1961) 207-211). Opisany w "Krzyżakach" H. Sienkiewicza sposób nawracania "ogniem i mieczem w wypadku osadnictwa na Śląsku nie miał miejsca.
2. Punkt widzenia i osądzania kompetentnych polskich osobistości, mających wpływ na historię.
2.1 Kardynał Hlond (+1947)
"Kardynał Hlond wyznał podczas szczerej wypowiedzi, że nie ma najmniejszej wątpliwości co do tego, że nastąpi szybka i ostateczna polska stabilizacja (ona zakłada z góry wypędzenie ludności ze wschodnich terenów Rzeszy)" (maj 1945 we Wrocławiu).
"Swoją wizję przyszłości uzasadnia kardynał nie tylko ze względów politycznych, tzn. nie tylko z powodu polskiej racji stanu. Powołuje się on raczej na moment ingerencji Bożej Opatrzności, w którą powinno się wierzyć i która w ciężkich momentach występuje szczególnie namacalnie." "Jestem przekonany, że Polska ma to najgorsze za sobą." (Hlond). Po makabrycznych doświadczeniach powinno się rozpocząć na nowo spoglądać w przyszłość Polski, ufając, że ma przed sobą do spełnienia wielką misję w Europie."
"W tej wielkiej walce narodów nie można potraktować konstytucji komunistycznej jako przeszkody. Kościół musi dać radę współżyć ze wszystkimi politycznymi systemami według słów Chrystusowych, który nakazał pójść do wszystkich narodów i na cały świat... Musimy mocno wierzyć w przyszłość narodu.""Czasami kardynał Hlond popadał w swoich wywodach w proroczy, patetyczny ton, co przydarzało się mu często w związku z tymi tematami." (Z teki pośmiertnej, 18)
"Jestem przekonany, że mamy to najgorsze za sobą. Matka Najświętsza pomaga swoim wybranym dzieciom zawsze. Nie należy się bać, tylko powinno się zaufać Bożej opatrzności." (Z teki pośmiertnej, 19)
2.2 Biskup Adamski z Katowic.
Bawił już dwa razy we Wrocławiu, nawiązał kontakty z niemiecką kapitułą katedralną, korespondował z nią. Wygłaszał też przemówienia, w których bez najmniejszej niejasności oświadczył, że Polska tego kraju nigdy nie odda, że będzie rządziła jako właścicielka i to bez katolickiej mniejszości niemieckiej.
80
2.3 Kardynał Kominek (+1973)
"Na podstawie umowy międzynarodowej z Poczdamu, powinno się z tych terenów, które weszły pod polską administrację, wysiedlić ludność niemiecką." (Z Teki pośmiertnej 37).
(W czasie podpisania tego "międzynarodowego układu" Niemcy jako ofiara skazani byli na milczenie. Byli oni całkowicie w rękach przemożnych zwycięzców. Prawne i moralne znaczenie tego układu dla Niemców można zestawić z podziałem Polski na zabory przez trzech zaborców, dla których Polska była jedynie ofiarą. Podczas całego okresu trwania zaborów (1772-1916) Polska nigdy nie uznawała tego podziału).
"Wysiedlenie niemieckiej ludności nastąpiło przez obozy przejściowe, które położone były w przygranicznych miejscowościach (chodzi o granicę nad Odrą i Nysą). Takie obozy przejściowe były w: Głubczycach (Leubschiitz), Nysie (Neisse), Kłodzku (Glatz), Zgorzel¬cu (Górlitz.Ost), potem dalej na północ w: Żaganiu (Sagan) i jeszcze dalszych odstępach aż do Szczecina (Stettin). (Z teki pośmiertnej 36).
2.4 Stefan kardynał Wyszyński.
Dnia 29 maja 1952 roku z okazji utworzenia tymczasowej kapituły katedralnej, nie uznanej nota bene , przez Rzym: "Powróciliśmy jako prawowici właściciele do swojej własności. Powróciliśmy na skutek Decyzji Bożej Opatrzności... Niech panuje sprawiedliwość wśród narodów. Okrutne i żądne przelewu krwi narody muszą prędzej czy później uczynić zadość tym narodom, które zgwałciły."
2.5 Dr. Karol Milik, apostolski administrator z Wrocławia.
"...końcem każdego barbarzyństwa jest klęska, piętno wstydu i pogarda, o czym przekonała nas namacalnie i wyraźnie ostatnia wojna. Kto sieje zniszczenie , ten niech zniszczenie zbiera... Polskiemu Państwu obce zawsze było barbarzyństwo. Tam gdzie były: gwałt, grabież, kłamstwo, bezprawie, nieposzanowanie cmentarzy, wywieranie złości wobec żywych i umarłych, tam Polski przy tym nie było!
2.6 (Z listu pasterskiego z dnia 1 września 1945 roku z okazji przejęcia polskiej władzy kościelnej.)
U wszystkich mężów kościoła podporządkowanie niemieckiej kolektywnej winy jest tak samo nieprzejrzyste, jak znaczenie historyczno-teologiczne, że Bóg sam jednoznacznie zarządził wypędzenie wszystkich Niemców, także tych, którzy nie mieli do czynienia ze zbrodniami Hitlera. Wina zbiorowa - Zrządzenie Boże: nad tymi dwoma punktami należałoby przeprowadzić dialog między episkopatami. Wszystkie inne gesty pojednania są puste i bez znaczenia, kiedy w zasadzie odmawia się dialogu nad tymi zasadniczymi pytaniami.
81
Znajdujemy się w tej samej pozycji wobec polskiego episkopatu jak "Solidarność" wobec polskiego rządu. Także on odmawia dialogu nad fundamentalnymi punktami, lecz obstaje przy pełnym podporządkowaniu. Wspólna dla wszystkich mężów kościoła jest prawie mistyczna zgodność z żądaniami polskiej racji stanu. Etycznie odpowiada jej w pełni, ponieważ wywodzi się ona z winy kolektywnej i uważają siebie z punktu widzenia historyczno-teologicznego za wykonawców Woli Bożej. W przekonaniu, że wykonuje się wyrocznię, zbliżają się strukturalnie do filozofii historycznej materializmu dialektycznego. Takie dowody uważają potem za przymus. W tym też tkwi usprawiedliwienie wobec mających miejsce faktów, którym stosunkowo szybko nadano, ma się rozumieć, kościelny charakter prawny. Na tej podstawie ofiary wypędzenia pojęły, jak dużo niepojętego dla niemieckich katolików stało się możliwe. Jak osądzili ówcześni niemieccy biskupi tę sytuację?
3. Słowo niemieckich biskupów.
3.1 Wołanie o pomoc zachodnioniemieckich biskupów z dnia 30.01.1946 roku.
"My , katoliccy biskupi nie możemy dłużej milczeć wobec strasznego losu ponad 10 milionowej rzeszy Niemców ze wschodu, których przodkowie w większości osiedlili się już 700-800 lat temu na terenach wschodnich Niemiec i uczynili tę ziemię urodzajną. Chodź o Niemców na Śląsku, w Prusach Wschodnich i Zachodnich, na Pomorzu, w Sudetach, ale także i na Węgrzech, w Rumunii i w południowej Słowenii itd.Wszystkim tym ludziom grozi wypędzenie ze swoich rodzinnych stron, utrata swojego mienia oraz brak gwarancji na to, że tu w Niemczech Zachodnich będą mieli godną ludzi egzystencję. Ten przerażający los dotknął już miliony. Na Śląsku jest ich prawdopodobnie kilka milionów, Wypędzenie odbywa się ze straszną brutalnością i lekceważeniem człowieczeństwa. To przymusowe wysiedlenie kontynuuje się pomimo zastopowania akcji przez Wysoką Radę Kontrolną. Pozostałych Niemców dręczy się tak straszliwie, że są zmuszeni opuścić kraj, o ile nie znajdą schronienia przez przyjęcie obcego obywatelstwa. Opinia światowa milczy wobec tej straszliwej tragedii.. Wydaje się, że żelazna kurtyna opuściła się na tę część Europy.
Wiemy, że akurat na tych terenach Niemcy dopuścili się strasznych zbrodni wobec obywateli innych państw, Ale odkąd wolno komu mścić się na niewinnych i zadość uczynić za zbrodnię poprzez zbrodnię? Powinno się bezwzględnie pociągnąć do odpowiedzialności prawdziwych winowajców. Ale kto chce odpowiadać za masowe zgony dzieci, matek i ludzi starszych?
82
Kto chce wziąć na siebie rozpacz tysięcy ludzi, którzy pogrążeni w okropnej nędzy, sami odebrali sobie życie? My prosimy i błagamy światową opinię, aby przerwała swoje milczenie, a ci, którzy mają władzę w swoich rękach niech zapobiegną, aby nie było stosowania przemocy nad prawem, aby nie siano nowej nienawiści, która pociągnęłaby za sobą nowe nieszczęścia. Podnosimy w imię sprawiedliwości i miłości nasze głosy za naszych rodaków na wschodzie. Prosimy ponownie wszystkich wiernych o pamięć modlitewną w tej ciężkiej sytuacji, a kiedy przyjdą uciekinierzy ze wschodu, to prosimy ich przyjąć z całą ofiarnością wynikającą z chrześcijańskiej miłości.
3.2 Z listu pasterskiego na Wielki Post arcybiskupa Conrada Gróbera z Freiburga i.B. z dnia 23 lutego 1946 roku.
(Całość tekstu w: Lorenz, Schicksal Vertreibung - Aufbruch aus dem Glauben, Koln 1980, 62-81. Autor przedtem był biskupem w Meissen, w sąsiedniej diecezji wrocławskiej, znał kraj i ludzi na granicy saksońsko-śląskiej (nad którą także jest położone Górlitz) najlepiej. To tłumaczy jego osobiste zaangażowanie.
...Gdzie jest wdzięczność, którą winni są Polacy wielkiej liczbie niemieckich kapłanów, których także na terenie mojej diecezji z powodu odprawienia nabożeństw dla Polaków wtrącono do więzień lub wygnano na drugie lata do obozu w Dachau? ... Druzgocący był przepis, że wszyscy Niemcy musieli nosić białe opaski, które uczyniły z nich wolną zdobycz. Potem nastąpiło nagle wysiedlenie niemieckich wsi i miast. Działo się to, jak przyznali polscy urzędnicy ze sfer kierowniczych, z premedytacją aby podczas ewentualnej konferencji pokojowej udowodnić, że Niemcy wyjechali dobrowolnie i tym samym utracili prawo do powrotu w swoje ojczyste strony. Dlatego też zamknięto granicę do Niemiec, wskutek czego można teraz tam zobaczyć obrazy chaosu i nędzy. Bardzo często falujące masy głodnych nieszczęśliwców, chorych na tyfus i anginę zawróciły z drogi do Ber¬lina w nadziei, że wrócą w swoje strony ojczyste. Czasami wydawało im się, że zastaną otwartą przynajmniej małą furtkę, co niestety nie nastąpiło - a wręcz odwrotnie, wpędziło ich w nowe cierpienia. Często podczas ulewnych deszczy - po długich marszach wypędzano tych zdeterminowanych Niemców z powrotem przez Nysę Łużycką, aby dołączyli do tysięcy błądzących po okupowanej teraz przez Rosjan, a dawniej wspaniałej i żyjącej w dostatku Saksonii, gdzie znane niegdyś z bogactwa i piękna największe miasta tworzą obecnie tylko przerażające kupy gruzów. Naoczny świadek pisze: "Zdeterminowani na wpół zgłodniali ludzie przewlekają się przez ulicę. Ciągną za sobą nędzne resztki bagażu, które umieszczona są na wózkach ręcznych, względnie pchają przed sobą wózki dziecięce. Widziałem wóz bez koni, do którego zaprzęgnięto sześcioro dzieci. Widziałem 70 letnich starców, którzy w pocie czoła ciągnęli za sobą wózek dwukołowy.
83
Widziałem siostry boromeuszki (a więc siostry od miłosierdzia) ciągnące wozy za pomocą powrozów, które przełożyły sobie przez piersi. Widziałem wielebnych katolickich duchownych idących na czele swoich parafian i także ciągnęli wozy albo toczyli przed sobą wózki. Zawsze Ślązacy wysiedleni ze Śląska ostrzegali swoich współziomków, mających zamiar tam wrócić: "Zawracajcie, to nie ma sensu jechać dalej, nie przejdziecie przez most! Polacy wszystko wam zabiorą, oni wyplądrują wasze bagaże i wyrzucą was ze Śląska. Wracajcie tam skąd przyszliście!" Tym samym wszędzie panowała bezradność i konsternacja, urastająca niemalże do rozpaczy. Kto chciałby przedstawić sobie obraz nędzy bez precedensu, niech by sobie tylko przeczytał ogłoszenia, pojawiające się dzień po dniu na afiszach, które władze miast i powiatów wywieszały jako publiczne ostrzeżenie. A oto przykład: "Uciekinierom nie wolno tu pozostać. Niech jadą dalej do Brandenburgii, Meklemburgii i Pomeranii." A więc stojące w tych miejscach grupy uciekinierów, które akurat powróciły z tych terenów, gdzie ich nie przyjęto, dowiadują się tutaj, że dla nowo przybyłych ulice są zamknięte. Policja i żandarmi kontrolują wioski i wyganiają wszystkich uciekinierów, którzy nie mają pozwolenia na pobyt stały. "Dalej jechać! Dalej iść!" brzmiała komenda. Dalej jechać, dalej iść, dniem i nocą, czy to w deszczu, czy w śnieżycy, czy w zdrowiu, czy w chorobie. Ale gdzie w Imię Boże znaleźć nocleg? Gdzie jeść, gdzie znaleźć wiązkę słomy na krótki wypoczynek? Gdzie znaleźć jedzenie dla zgłodniałych i z zimna płaczących dzieci? Tego nikt nie był w stanie powiedzieć.
Nie wystarczyło nowej władzy na Śląsku powstrzymać za pomocą najbanalniejszych środków i z bronią w ręku z dala od swoich- ojczystych stron tych, którzy dobrowolnie lub prawie dobrowolnie wy¬jechali. Doszło do tego, że ciasno wpakowano Ślązaków w wagony bydlęce i transportowano do Gorlitz. A oto pewna, wielokrotnie nam powtarzana relacja z tego typu wydarzeń: "Poszedłem z początkiem października ulicą Sattiggasse w Gorlitz, która biegnie równolegle do szyn przetokowych koło dworca, gdy usłyszałem płacz kobiet i oszalałe wołanie. Pewien urzędnik kolejowy, którego zapytałem co to ma znaczyć, odpowiedział mi, abym poszedł dalej bo te sceny które tu zobaczę zapamiętam na zawsze. Pytając jednak dalej o przyczynę dowiedziałem się, że chodzi o Ślązaków, którzy zostali przez Polaków wypędzeni i wywiezieni w wagonach towarowych. Tych ludzi mężczyzn, kobiety i dzieci zepchnięto gęsto na kupę, same wagony z zewnątrz jednak były zamknięte. W ten sposób transport ten toczył się całymi dniami a wagony otwierano dopiero w Goriitz. Widziałem na własne oczy, że z jednego tylko wagonu wynoszono 10 zmarłych do przygotowanych uprzednio trumien. Stwierdziłem dalej, że w tym wagonie kilku ludzi oszalało.
84
Niektórzy byli brudni od kału, skąd wnioskowałem, że ich tak ciasno ściśnięto razem, że nie było możliwości na załatwienie swoich potrzeb. Ten pociąg nędzy został w Górlitz wypróżniony. Żyjących przeprowadzono do innych pociągów, które pojechały dalej na północ Niemiec.W Górlitz zdarzały się tragedie popełnienia samobójstwa, jak nigdy dotąd. Podczas gdy w roku 1944 na 94.000 mieszkańców doszło do 38 samobójstw, w pierwszych miesiącach po klęsce Niemiec przy liczbie mieszkańców wynoszącej 62.000 ludzi miasto zanotowało 234 samobójstw. Według danych miejskiego urzędu socjalnego liczba samobójstw wzrosła w czerwcu i lipcu kilkakrotnie... Ile rozegrało się tu tragedii! Ile zmartwień i smutku w sercach matek i dzieci. Jak sytuacja wygląda teraz na Śląsku, odzwierciedla chyba następujące sprawozdanie: "Pola przemieniły się w step, jak okiem sięgnąć są nie uprawiane. Nie ma już niemieckich kupców, opuszczone są zakłady rzemieślnicze. W fabrykach produkcja ustała. Wojna i zdobywcy ich zamknęli, wyrabowali ich inwentarz i wywlekli go w siną dal." Biedny, niegdyś tak bogaty i piękny kraj, dla którego gazeta szwajcarska "Weltwoche" nie potrafiła znaleźć innego określenia od tego: "Das Totenland" (kraj zmarłych). Ale tak właśnie słyszę z tysięcy ust pytanie: "Ale gdzie jest wobec tej strasznej biedy współczujące serce i pomoc kościoła? Czy katoliccy biskupi i kapłani i ci w ogóle pobożni Polacy zapomnieli zupełnie obowiązku bliźniego, albo odwrócili go w diaboliczne przeciwieństwo? Ja nikogo nie osądzam. Ja tylko wiem to, że według wiarygodnego sprawozdania, postarano się wyłącznie o to, aby niemieckie władze kościelne zastąpić wyłącznie przez polskie. Dlatego nie oskarżamy ani kardynała Hlonda, a tym bardziej Ojca świętego. Szczególnie od tego ostatniego jesteśmy daleko, gdyż wiemy, że jest on miłującym Ojcem wszystkich katolików, którzy jeszcze dnia 29 stycznia 1946 roku napisał: "Ponieważ my ... znamy dobrze te wyjątkowo smutne wydarzenia, które rozegrały się w ostatnich miesiącach na wschodzie Niemiec, przypominamy wszystkim usilnie, że gwałtu nie należy gwałtem pokonywać, niech odpowiedzią będzie siła prawa i niech także wydany będzie obiektywny osąd o sprawiedliwości wobec tych, którzy w rzeczywistości są winni i zasługują na karę. Nie należy ich utożsamiać z kręgiem obywateli, którzy, także wśród innych narodów nie są obciążeni żadną winą z tytułu wojny ani żadną zbrodnią. Jesteśmy tego zdania. że jednak wspólna katolicka wiara, którą wyznaje większość ludzi po obu stronach, jest w stanie powstrzymać i pohamować obecne napięcie i przerażający żar ognia nienawiści, który wszędzie wybucha, aby utorować w ten sposób drogę do pojednania i miłości."
Nie oskarżamy też polskiego narodu jako całości, gdyż wiemy, że spokojnie myślący, chrześcijański polski człowiek ma poczucie
85
odpowiedzialności i nie chce być ani zbójcą, ani zabójcą. My niemieccy katolicy nie zasłużyliśmy na to od niego ... Nie ma się co dziwić, że katolickich Ślązaków ogarnął brak zaufania i pesymizm, tak, że nie są w stanie dojść do siebie i trudno im w to uwierzyć, że mogła by nastąpić poprawa. Jako dowód rzeczowy niech posłuży list pewnego katolickiego kapłana w odniesieniu do bezsensownej polityki nienawiści: "Przeczuwaliśmy, że będzie ciężko, ale że nasza ojczyzna (Heimat) będzie musiała pójść na tak straszliwą drogę krzyżową, że poniesie tak olbrzymie straty, tego nikt się nie spodziewał. Byliśmy gotowi zadość uczynić. Ale, że niesprawiedliwość szatańska przybierze takie rozmiary i nie słabnie, tego myśmy nie wiedzieli. A my przecież broniliśmy Polaków. Ja ryzykowałem życie i ledwo uszedłem z życiem unikając cudownie egzekucji, która się miała odbyć 18.11.1943 roku. I właśnie teraz ten naród, który zawdzięcza łaskę wolności licznym krwawym ofiarom innych narodów jest niemiłosierny w swojej nienawiści nawet wobec tych, którzy wspomagali ich w potrzebie."
4. Słowa papieża Piusa XII
4.1 Przeciw tezie dotyczącej kolektywnej winy (20.02.1946)
"To fatalne nieporozumienie uważać człowieka za winnego i współodpowiedzialnego tylko dlatego, że on jest członkiem albo częścią wspólnoty, nie zadając sobie trudu zbadania albo zapytania, czy on rzeczywiście dopuścił się osobiście danego czynu.
Oznacza to, że prawa Boże, Stworzyciela i Zbawiciela są tak ułożone, że on sam wiąże losy winnych i niewinnych, które są związane z odpowiedzialnymi i nieodpowiedzialnymi (Aufbau und Entfaltung des gesellschaftlichen Lebens - Budowa i rozwój życia we wspólnocie, Utz/Groner, nr 4137)
4.2 Wypędzenie nie da się pogodzić z godnością człowieka
(24.12.1945)
Pociągnięciem pióra zmienia ono (państwo totalne) granice. Mocą decyzji, która jest nie do obalenia pozbawia on drugi naród majątku ... z naturalnymi możliwościami rozwoju. Z źle ukrytym okrucieństwem uprowadza także on miliony ludzi, setki tysięcy rodzin w nędzę, zabiera im domy i zagrody, wykorzenia je z cywilizacji i kultury, przy budowie której brało udział wiele pokoleń ... To wszystko oferuje system sprzeciwiający się godności i bytowi człowieka." (Odnosi się to jednoznacznie do wydarzeń na wschodzie Niemiec). (Pokój na świecie i kościół w świecie - Weltfriede und Weltkirche z dnia 24.12.1945, Utz/Groner 4077)
86
4.3 Pismo papieża Piusa XII do niemieckich biskupów z dnia 1 marca 1948 roku.
Papież nazywa wypędzenie Niemców ze wschodu oprócz pozbawionego odszkodowania wywłaszczenia "bezprzykładnym wydarzeniem w przeszłości Europy, którego prawne, gospodarcze i polityczne znaczenie osądzi kiedyś historia. Obawiamy się wprawdzie, że jej osąd będzie surowy. Wydaje nam się, że wiemy co się działo w czasie wojny na wielkich obszarach między Wisłą a Wołgą. Czy jednak było wolno wypędzić 12 milionów ludzi z domów i zagród? Czy ofiary tego odwetu nie stanowią w przeważającej większości osoby , które ani nie brały udziału w tych zbrodniach, ani nie miały na nie wpływu? Czy ów środek był politycznie rozsądny i gospodarczo odpowiedzialny, kiedy się ma na myśli środki niezbędne dożycia dla narodu niemieckiego i ponad to zapewnienie bytu dla całej Europy? Czy to jest niemożliwe do urzeczywistnienia, jeżeli życzymy sobie i żywimy nadzieję, aby wszyscy uczestnicy tej akcji spokojnie przejrzeli to, co się stało i w miarę możliwości to naprawili, o ile można by było się jeszcze wycofać?"
Te z punktu widzenia politycznego niedowartościowane wypowiedzi Piusa XII (spr. pisma pośmiertne) dokładnie dotyczą naszej sprawy. One wypowiadają to, czego niemieccy katolicy mogli pojąć i zrozumieć wobec spotkania z wkraczającymi do wschodnich terenów Niemiec Polakami, co stało się akurat sprawdzianem ich wiary: Jak można naród, który reklamuje swoją "kościelność" w sposób wyniosły wygnać jednocześnie swoich braci w wierze ze swoich rodowitych stron rodzinnych? Jak mogą oni bezmyślnie zniszczyć kwitnącą kościelną organizację bez względu na osiadłych tam od wieków ludzi, biskupów i kapłanów, zadając cierpienia poszczególnym osobom, wy¬mienionym w niniejszym dzienniku, gdy przecież chrześcijaństwo w swojej pierwotnej mierze, miłości i cierpliwości ma, jeśli trzeba i przebaczenie? Przyznajemy się otwarcie do historycznego kontekstu, w którym stawia się pytanie odnośnie prawa Polski do naprawy niesłychanych krzywd. Solidarnie podkreślają niemieccy Katolicy to, co papież Pius XII powiedział na temat napadu Hitlera na Polskę: "Chyba wiemy (przynajmniej teraz post factum) co zdarzyło się w czasie wojny na wielkich obszarach między Wiła a Wołgą." Te częste apokaliptyczne fakty, które także znalazły już swoje odbicie w literaturze, pozostają przed naszymi oczyma w solidarności z tymi ofiarami i ze szczerą chęcią zadośćuczynienia. Ze wzruszeniem przeglądamy kartki w literackich wydawnictwach tych krwawych dziejów. Spośród wielu publikacji wymienia się dwie: Najpierw najnowsza historia kościoła polskiego (Bolesław Kumor, Zdzisław Obertyński, Historia Kościoła w Polsce, tom II, 125-191 i Kazimierz Śmigiela, Martyrologia kościoła i narodu potem dzieło pięciotomowe
87
Wiktora Jacewicza i Jana Wosia, Martyrologia polskiego rzymskokatolickiego kościoła pod okupacją hitlerowską 1939 - 1945 T I, Warszawa ATK 1977, T 2: 1977, T 3: 1978, T 4: T 4: 1978, T 5: 1981). Uwzględniając bezmiar krzywd możemy jednak razem z papieżem Piusem XII zapytać: Czy jednak wolno było w odwecie wypędzić z domu 12 milionów ludzi?... Na terenach wschodnich Niemiec obsadzonych teraz przez Polaków mieszkało około 9 milionów ludzi, z których 1-1,5 miliona uniknęło wypędzenia. Różnica do 12 milionów obejmuje Niemców pochodzących z innych wschodnioeuropejskich krajów. Chcielibyśmy tu nawet wymienić aktywnych chrześcijan, którzy ze zbrodniami Hitlera nie mieli nic wspólnego, a nawet dość często z wewnętrznej solidarności z narodem polskim uczynili to co mogli zrobić: pomagać przerzuconym do Rzeszy Polakom pomimo ryzyka i w miarę możliwości w poszczególnych przypadkach łagodzić ich trudne warunki bytowania. Czy nie mogły by kiedyś być przedmiotem wspólnej rewizji grupy niemieckich i polskich ekspertów, które są niezłomnie oddane Ewangelii, wymienione w punktach 2,3 i 4myśli, wypowiedzianych z polskich i niemieckich ust? Bez ascetycznej dyspozycji do przyjęcia niewygodnej prawdy, obydwie strony nie dojdą do porozumienia. Oczywiście strona polska powinna też otwarcie, na bazie zasad katolicyzmu, który jest człowiekiem i dla człowieka, wyjaśnić to, aby nosić swój ciężar wspólnie z kościołem niemieckim. Czy kościół nie jest po¬wołany po to, aby jako pierwszy rozwiązać konflikty i nie uwieczniać ich przez nie krytyczne umocnienie swoich poglądów? Czyż teraz nie wybiła godzina, aby za cenę zaparcia samego siebie, wynikającego z naśladowania Chrystusa, z którego nie można zrezygnować, uczynić to, co służy pojednaniu serc? Czy tu chodzi też o: Ecclesia docet?
5. "W polskiej świadomości powstała masa mitów i fałszywych obrazów, które w imię prawdy należało byoczyścić z kłamstwa. Wyobrażenia dotyczące własności historii są chorobą duszy własnego narodu." (J.J.Lipski)
Polski rozgłos rozsądku i sprawiedliwości, Jan Józef Lipski, polski historyk literatury, członek PEN-u, współzałożyciel polskiego Komitetu Obrony Robotników KOR pisze w kulturze (Paryż 1981, Nr. 10): Apel polskiego episkopatu do niemieckiego przedstawia przede wszystkim problem, którego nie można ominąć, gdy chce się pozostać wiernym chrześcijaństwu: problem także naszej winy wobec Niemców. W Polsce jest takie przedstawienie tych rzeczy nie do przyjęcia - i to, też jest nie trudne do zrozumienia, ponieważ ustosunkowanie się jest wstrząsająco nierówne.
88
Nie powinno się pogodzić ze zbagatelizowaniem własnej winy, także nie wtedy, gdy ona jest nieporównywalnie mniejsza od obcej.
Braliśmy w tym udział, ograbiliśmy miliony ludzi z ich ojczystej ziemi (Heimat), z pewnością niektórzy byli winni ... Uczynione nam zło, także to największe nie jest usprawiedliwieniem i nie może nim być wobec zła, którego dopuściliśmy się sami ... Wybór wyjaśnia, który, jak mi się wydaje, jest mniejszą niesprawiedliwością, wybór mniejszego zła nie może jednak uczynić nas niewrażliwymi na etyczne problemy...
Bo to jest trudne - albo chce się być chrześcijaninem - albo nie... Jeśli się nim jest ,*to wiadomo, że w zasadzie odpowiedzialność kolektywna nie ma nic wspólnego z etyką, do której się przyznajemy ... W żadnym wypadku nie jest ona usprawiedliwiona ze względów historycznych, które są bardzo wątpliwe, ani z powodów etnicznych, za wyjątkiem krainy opolskiej, nad którą można by podyskutować. Tym bardziej niepokoi to jako znak zatrucia etyki narodowej przez nacjonalizm. Od czasu do czasu pojawiają się artykuły, których autorzy tam się szczycą, że jeszcze przed drugą wojną światową - a więc przed napadem na Polskę, przed wypędzeniem milionów Polaków przez Niemców, zanim pojawił się problem, znaleźć miejsce dla mi¬lionów Polaków z terenów wschodnich - zażądały grupy polityczne , z którymi ci autorzy byli w dobrych stosunkach, Polski aż do Odry i Nysy ze Szczecinem i Wrocławiem. To nie są artykuły, które potwierdzają interesujące fakty - to jest przejecie ówczesnych pro¬gramów, które wówczas stanowiły plany zdobywcze i były przeciwstawne wobec zasadniczych stosunków między narodami o odpowiedniej chrześcijańskiej etyce. Przypomnienie tych wstydliwych epizodów ideologii historycznej z aprobatą jest znakiem etycznego upadku i w ogóle jeszcze politycznym głupstwem. Wobec politycznej świadomości naszych historycznych stosunków do Niemców, powstała masa fałszywych mitów i obrazów, które w imię prawdy i z powodów uzdrowienia należy oczyścić z kłamstw. Fałszywe wyobrażenia stanowią chorobę duszy tego narodu, one służą przede wszystkim wrogości wobec obcego narodu a także nacjonalistycznej manii wielkości.
Prawie każdy Polak wierzy dzisiaj w to, że powróciliśmy na tereny, które Niemcy zrabowali... Dlatego z reguły nie chcemy dzisiaj o tym myśleć, że są to tereny, na których przez kilkaset lat kwitła
kultura. Czytamy wzruszające felietony o śląskich Piastach, ich zamkach i posiadłościach, ale nikt nam nie mówi, że już Henryk IV, zmarły w roku 1290 jest znany jako trubadur (śpiewak dworski) w niemieckich książkach literackich, który zademonstrował swe pieśni w tym samym języku co Walther von der Vogelweide, jak Hartmann von Aue, podczas gdy polska literatura miłosna powstała i rozkwitła
89
dopiero 200 lat później. To jest symboliczna postać w historii śląska. Jest wiadome, że zachodnie granice pierwszej Rzeczypospolitej były przez wieki jedną z najspokojniejszych i najtrwalszych granic w Euro¬pie. Zdobywcy państwa krzyżackiego mają zaledwie część ułamka udziału w średniowiecznej historii Niemiec. A w ogóle niechętnie się u nas pisze o tym co zawdzięczamy cywilizowanym i kulturalnym Niemcom. Że dach i cegła, że murarz, drukarz, .malarz. snycerz, że setki polskich słów udowadnia co zawdzięczamy naszym sąsiadom z zachodniej granicy. Piękny dorobek architektury i rzeźbiarstwa, malarstwa i innych dzieł sztuki i rzemiosła w Krakowie i wielu innych miastach i miasteczkach Polski, nie tylko w średniowieczu, ale częściowo także później do końca XIX wieku; one są w Większej części dziełami Niemców, którzy cię tu osiedlili i wzbogacili naszą kulturę. Prawie każdy Polak słyszał o Wicie Stwoszu (Veit Stoss) - nie każdy wie, że on był etnicznym Niemcem... wielu wyobraża sobie, że on był Polakiem i są gotowi każdemu dać policzek, kto temu zaprzecza - nikt jednak oprócz specjalistów nie zna setek a nawet tysięcy imion i nazwisk twórczych Niemców, którzy pozostawili w naszej kulturze niezatarte ślady. Historia musi być bramą dla przyszłości Jakie symbole chcielibyśmy wybrać dla przyszłości: Grunwald (1410), Legnica (Wahlstatt 1241), gdzie Polacy wspólnie z Niemcami przeciwstawili się hordom Batu-Khana?
Grunwald pozostanie oczywiście zawsze w narodowej pamięci -ale czy ma być tylko Grunwald? Czy zniszczenie polskiej kultury przez hitlerowców podczas II wojny światowej ma mieć pierwszeństwo, albo jej wzbogacenie przez Wita Stwosza i setki mniej znanych artystów? Chcielibyśmy zatrzymać w pamięci tylko oprawców niemieckich z Oświęcimia, albo też tych Niemców, jeżeli była ich tylko garstka, którzy nie tylko jako jeńcy, ale także jako członkowie obsady obozowej walczyli ze złem?
6. Koncepcja Jana Pawła II dla zjednoczenia chrześcijan jako model dla stosunków polsko-niemieckich.
Jako dezyderat proponuje się to, co napisał papież Jan Paweł II dnia 10.11.1983 roku z okazji 500 rocznicy urodzin Marcina Luthra odnośnie chrześcijan zróżnicowanych w wierze kardynałowi Willebrands, prezydentowi watykańskiego sekretariatu do spraw jedności chrześcijan: "...najpierw ważne jest kontynuowanie prac historycznych. Chodzi o to, aby przez poszukiwanie bez zastrzeżeń prawdy, osiągnąć sprawiedliwy obraz, gdzie jest wina. Powinno się dojść do tego, kogo ona dotyczy, gdzie polemika zacierała obraz, należy ją właściwie ustalić, znowu niezależnie od tego, o którą stronę chodzi. Przy tym nie można się kierować zamiarem, uważać siebie (nas) za
90
sędziów historii, lecz cel powinien być jeden, lepiej poznawać. Tylko taka postawa oczyszcza z uprzedzeń, możemy ... znaleźć ... nowe punkty wyjścia do rozmów.
7. Mimo wszystko: Rozpoczęcie na nowo pełne nadziei, na przekór wszystkim rozczarowaniom.
Z dna przeszłości może nas wyprowadzić tylko serdeczne rozpoczęcie od nowa. To wymaga odwagi wobec nieprzyjemnej prawdy. Gdyby polskie głowy kościoła mogły się otrząsnąć ze zdemaskowanych przez Lipskiego mitów, byłyby ich słowa pojednania w przyszłości bardziej uzasadnione i owocne. Temu niechby posłużyła ta książka, która nie powinna stłumić co dobre, a wręcz odwrotnie, niech mobilizuje do nowych prac, aby zacząć skromnie ale autentycznie na nowo. Mandat Ewangelii pozostaje bez zmian i wymaga od nas wysiłku.
"Szansa prawdy, którą mógł dać papież jako głowa całego Kościoła, a nie tylko papież polski, w czasie swej drugiej podróży do Polski nie wniosła nic nowego. On sobie nie zdawał sprawy z tego... Czy 40 czy 20 lat po zakończeniu wojny, wydaje się, że usytuowanie ważnych pytań mało się zmieniło (Reinhord Lehmann, dawniejszy Sekretarz Generalny PAX Christi, w Herderkorrespondenz 39 1985 526).
Stróżu! Jak głęboka jest ta noc?
Autor i świadek
Dr Franz Scholz: życie i twórczość
Urodził się w 1909 roku we Wrocławiu. Tam matura. 1929-1933 studia teologii katolickiej i wiedzy socjalnej Caritas we Wrocławiu i Frciburgu/Br.. 1934 wyświęcony na kapłana archidiecezji Breslau przez kardynała Adolfa Bertrama. Po święceniach kapłańskich praca duszpasterska we Wrocławiu, także w parafii polskiej p.w. św.Marcina i wśród Polaków pracujących sezonowo w prowincji Sachscn. 1940-1946 proboszcz kuratialny przy kościele św. Bonifacego w Górlitz-Ost (od 1945 Zgorzelec), powiązanie posługi z duszpasterstwem polskich, francuskich i belgijskich jeńców wojennych (Stalag VIUA) i robotnikami przymusowymi (Zwangsarbcitcr). Od 194S roku opiekuje się także wypędzonymi ze wschodu Polski przez Sowietów Polakami. 1946-1949 dyrektor Cerita.su pozostałej po niemieckiej stronic części archidiecezji Breslau (po zachodniej stronie Nysy, okręg Górlitz/Cottbus).
1940 promocja na doktora teologii na uniwersytecie im Fryderyka Wilhelma we Wrocławiu (dogmatyka), 1955 praca habilitacyjna z teologii moralnej na uniwersytecie we Frciburgu/Br.. od 1949 roku docent wyższego seminarium filozofii i teologii dla wypędzonych ze wschodu w KónigstcinTs. W 1956 powołany na profesora teologii moralnej przy wyższym seminariom w Fuldzie z jednoczesnym prowadzeniem prac naukowych na uniwersytecie we Frankfurcie nad Menem oraz w Marburgu. Powołany w 1972 roku na profesora teologii moralnej na nowo założonym uniwersytecie w Augsburgu. W 1976 roku emerytowany. Później zarządca parafii Klein Zimmern. Tam w 1986 roku zwolniony z obowiązków służbowych. Żyje dzisiaj w Dieburg.
Główne kierunki zainteresowań: Etyka: Wola Boża, która objawia się w stabil¬ności i prowadzeniu się zgodnie z normami obyczajowymi, historia współczesna: Pojednanie z Polską na bazie Ewangelii, tzn. na prawdzie, sprawiedliwości i godności.
Jego dzieła
"Wprowadzenie sakramentów" wg Aleksandra z Hales (+1245), Breslau 1940; Benedykt Stattler (+1797) i nauka o filozofii grzechu. Feriburg 1955; Wina, grzech, niewłaściwa postawa, Augsburg 1972; światło w Tobie (łuk 11,35) Frcising 1975; Drogi, rozdroża i wyjścia teologii moralnej, Munchcn 1975; Górlitzcr Tagcbuch 1945/46, Augsburg 1976. Do tego liczne wykłady w.w. problemów. Na końcu opubli¬kował autor wielkie dzieło pt. "Zwischen Staatsrason und Ewangclium". Kardinal Hlond und die Tragódic der ostdcutschcn Diózcsen. Tatsachcn, Hintergrzndc, Anfra-gen, Frankfurt/M. 1988. (Między racją stanu a Ewangelią. Kardynał Hlond i tragedia niemieckich diecezji wschodnich, fakty, pytania.)
Autor jako etyk ma odwagę w duchu chrześcijańskim przymierzyć kościół w Polsce do Microdajności Ewangelii. W tym leży sila tej książki, która nawołuje do rozpoczęcia na nowo w prawdzie i sprawiedliwości.
92
KONKARt. Książka pod oryginalnym tytułem "Górlitzcr Tagcbuch" wyd. na podstawie licencji przez Langcn-Ulstein-Mullcr (Miinchcn), ukazala się w tłumaczeniu jako Dziennik "Górlitzcr -Zgorzelice-Zgorzelec" .
Pierwsze wydanie w języku polskim - ilość 5000 egzemplarzy.
lSBN-5-7707-5562-8