Ks. Izabella z Flemingów Czartoryska * 1746 † 1837.
Są ludzie, są postaci dziejowe, które nie mogą się wprawdzie poszczycić wybitniejszym dorobkiem na polu jakiejkolwiek pracy społecznej, które jednak już przez samo to, że w czasach bardzo smutnych potrafiły wznieść się ponad warunki danej chwili, że zdołały oprzeć się fali, z niepohamowaną gwałtownością wszystko porywającej i druzgocącej, — zasługują na uznanie i szacunek społeczeństwa, co je wydało. Rzeczpospolita Polska przedstawiała w drugiej połowie przeszłego stulecia obraz upadku zarówno w sferze życia publicznego, jak prywatnego. Złota doba epoki Jagiellońskiej, owa doba, w której od króla do ziemianina pełno było do Plutarcha kandydatów, minęła bezpowrotnie, a snać wspomnienie jej zacierało się w społeczeństwie, które w bezmyślnej zabawie i w uciechach światowych jedyny prawie cel życia swego widziało. Nieliczne wyjątki wspaniałe występują na tem ponurem tle ówczesnem.
Do rzędu nielicznych tych wyjątków należy księżna Izabella z Flemingów Czartoryska, żona księcia Adama-Kazimierza, jenerała ziem podolskich. Urodzona dnia 31 marca 1746 roku, pochodziła z holenderskiej rodziny Flemingów. Dziad jej uzyskał indygienat saski, a następnie za panowania Augustów rodzina ta nobilitowala się w Polsce, Ojciec Izabelli posiadał w Polsce bardzo rozległe dobra, bo oprócz starostw, majątki: Wołczyn, Włodawę, Izabellin i Terespol. Z dawniejszych czasów pozostawał nadto w posiadaniu rodziny Flemingów obszerny klucz w Holandyi, nazwany Getruidensburg. Do majątku tego przywiązane były bardzo liczne przywileje, między innymi prawo bicia monety. Księżna Izabella po dojściu do pełnoletności dobra te sprzedała. Młodość swą spędziła Izabella w domu babki, z domu Wallenstein, pod której opieką zostawała, gdy ją matka w dziecinnym wieku odumarła. Jako przyszła i jedyna dziedziczka olbrzymiej fortuny Flemingów nie wiele dbać potrzebowała o duchową stronę wychowania swego, które zresztą nie różniło się wcale od tego, jakiem poszczycić się mogła większość ówczesnych panien z rodów możnych. Musiał to jednak być umysł wyższy, skoro umiał w późniejszych czasach wynagrodzić sobie to, czego zaniedbał, a zaniedbał bardzo w młodości. Okoliczności zresztą złożyły się tak niepomyślnie, młoda Izabella tak wcześnie wejść miała w świat, że o gruntowniejszem wykształceniu i mowy być nie mogło. Ulegając woli babki, wychodzi Izabella w 15 roku życia za mąż za 27-letniego wówczas księcia Adama Czartoryskiego. Aczkolwiek książę, wojewoda ruski, jeden z najmajętniejszych magnatów w Polsce, słynął z przymiotów umysłu i serca, to jednak związek ten był czysto konwenansowy i skojarzony jedynie ze względów majątkowych. W dodatku psuła to dziecinne jeszcze serduszko młodzież, która tłumnie nawiedzała dwór w Przybysławicach, starając się o względy bogatej dziedziczki. W licznym zastępie kandydatów do ręki młodziutkiej Izabelli najwięcej szans posiadał książę Karol Radziwiłł, zwany «Panie Kochanku». Zamiary te i projekty rozbiły się jednak o fakt bardzo niewinny. Książę Karol zaprosił pewnego razu narzeczoną swą wraz z babką do majątku swego Biały. Podczas biesiady, prócz zwykłej służby, usługiwały niedźwiedzie, z których jeden takiego strachu nabawił młodą panienkę, że zemdłała i długo jej się docucić nie można było. Po zajściu tem uczuła taki wstręt do księcia Karola, że o małżeństwie nie mogło być mowy. W r. 1762 odbyła młodziutka jenerałowa ziem podolskich w towarzystwie małżonka swego wjazd do Kamieńca. W owym czasie nie była ona wcale ładna, a na krótko przed ślubem dostała ospy, która ją jeszcze bardziej oszpeciła. Już wówczas jednak zjednywała sobie serca wszystkich wdziękiem i dobrocią, które jej później zjednały taką sympatyę i sławę nietylko w Polsce. ale i po za granicami kraju. I trzeba oddać słuszność młodej małżonce, że starała się godnie odpowiedzieć nowemu swemu powołaniu, w czem niemałą usługę oddawał jej przykład cnót i przymiotów męża. Książę Adam Czartoryski był synem ks. Augusta i Zofii z Sieniawskich, jedynej córki Adama, kasztelana krakowskiego i hetmana wielkiego koronnego. Wychowanie domowe otrzymał pod kierunkiem francuza de Mouet, poczem kilka lat poświęcił na podróż zagranicą pod dozorem Tomasza Pruszaka. Od najmłodszych lat jaśniał przymiotami serca i umysłu, i z nieporównaną pamięcią i bystrym dowcipem łączył chciwą żądzę nauki. Nic dziwnego, że ciągłe obcowanie z człowiekiem tak głęboko wykształconym, dodatnio wpłynąć musiało na młodziutki umysł księżny. Natura obdarzyła ją licznemi zaletami, do których rozwinięcia przyczyniła się w wysokim stopniu chęć dorównania mężowi. Pamięć posiadała niewyczerpaną, konwersacya, aczkolwiek zaprawiona nieco satyrycznością, posiadała bardzo wiele uroku. Mimo jednak pewnej skłonności do szyderstwa umiała być dobrą, umiała być przyjacióiką serdeczną, litością zaś i dobrocią współzawodniczyć z mężem. Była przytem dobrą i kochającą córką swego kraju, była Polką całą siłą żywych swych i namiętnych uczuć i tę miłość dla kraju, który przybyłej z obczyzny rodzinie jej tak gościnne otworzył podwoje, radaby była przelać na wszystkich. W jednym z listów z podróży po Anglii, dziwi się, że anglicy pomimo bogactw i dobrobytu, jaki posiadają, wszyscy są tak posępni, smutni, milczący i jakby przyciśnieni ogromem nieszczęścia. List ten kończy wykrzyknikiem, który wymownie stwierdza uczucia jej dla kraju rodzinnego. «O ludzie, — pisze, — jakże nie umiecie korzystać z darów Opatrzności! Nasza Polska sto razy lepsza i przy całej swojej biedzie sto razy szczęśliwsza». Pierwsze lata współnego pożycia młoda para książęca przepędziła we wsi Powązki, pod Warszawą. Piękną tę ustroń księżna, ulegając ogólnie wówczas przyjętym zwyczajom i swoim własnym najmilszym upodobaniom, przystroiła pięknemi chatami; na pozór skromne, poszyte słomą lub trzciną, wewnątrz wyglądały one jak istne cacka i zachwycały gości z zagranicy, którzy w przejeździe przez Warszawę chętnie nawiedzali Powązki, gdzie ich czekała gościnność, godnie odpowiadająca dawnym polskim tradycyom. Tej ustroni książęcej poeta Stanisław Trembecki poświęcił oddzielny poemat p. t. «Powązki», w którym wybornym językiem, z wielkim zasobem i pomocą mitologii opisuje rezydencyę książęcą:
... Domek wielce miły, Wart, by go lepsze rymy od mych uwieczniły. Jego niewinna zdrada zadumienie czyni. Wierzch podobien do chaty, środek do świątyni. Od r. 1784 przenoszą księstwo Czartoryscy rezydencyę swą do Puław. Miejscowość ta stała się wkrótce ogniskiem życia umysłowego i towarzyskiego i wywierała przez pół wieku tak wybitny wpływ na literaturę i obyczaje; że godzi się wspomnieć o niej pokrótce, zwłaszcza że rozwój swój i powstanie zawdzięcza księżnie Izabelli. Puławy, wieś w województwie lubelskiem, była pierwotnie własnością rodziny Tenczyńskich, od których drogą spadku przeszła do Lubomirskich, a następnie Sieniawskich. Ostatnia z Sieniawskich, Zofia, wniosła ją w posagu w dom Czartoryskich. Księżna Izabella, zachwycona pięknością położenia, upodobała sobie wieś tę nad wszystkie inne i w ciągu kilku lat pracy doprowadziła do tego, że urokowi tej ustroni nikt oprzeć się nie zdołał. Od wczesnego dzieciństwa księżna odznaczała się wielkiem zamiłowaniem piękna; w licznych podróżach za granicę miała sposobność zamiłowanie to rozwinąć jeszcze i ująć je w formy doskonałości estetycznej. Wcieliwszy w Powązkach upodobanie swe artystyczne, znalazła w Puławach nowe i bardzo wdzięczne pole do rozwinięcia znów działalności, nacechowanej zawsze i wszędzie miłością kraju rodzinnego, poszanowaniem wszystkiego, co swojskie. I to właśnie poszanowanie było najpiękniejszą stroną charakteru księżny, chlubnie ją wyróżniającą z pośród kobiet współczesnych, które w ślepem naśladowaniu Zachodu widziały jedyny cel swoich dążeń i pragnień. Jej działalność była jasnym dowodem prawdziwości zarzutu «cudze chwalicie, a swego nie znacie», z którym się tak często spotkać można było w onym czasie. Ale bo też urocze położenie i szczęśliwe warunki, w jakich znajdowały się Puławy, prosiły się niemal o taką opiekunkę, jaką była księżna. Położone w nizinie nadwiślańskiej, pełne bujnej roślinności, uderzały malowniczą rozmaitością wzgórz i dolin. Sama już natura przybrała je w kształty ustronia z bajki czarownej, które pod zaklęciem wieszczki czarodziejskiej zmienić się miało w rajskie zacisze. Prace swe rozpoczęła księżna od restauracyi pałacu, który pierwotnie miał cechę zamku obronnego. Klejenie i uzupełnianie poniszczonych przedmiotów rozwija w niej zamiłowanie do starożytności. Wtedy to budzi się w niej myśl zgromadzenia w Puławach wszystkich pamiątek narodowych, rozrzuconych w licznych jej włościach po całym kraju. Realizacyą tego projektu jest «Świątynia Sybilli», gmach imponujący pięknością klasycznych swych kształtów, położony w wspaniałym parku, okalającym pałac książęcy. W parku tym wzniosła nadto księżina kaplicę w stylu klasycznym, której nadała nazwę Panteonu. Świetną tę całość uzupełniało urządzenie wspaniałego parku. Jednem z najulubieńszych zajęć księżny było ogrodnictwo, oddawała się mu też z całem zamiłowaniem, nie żałując często nawet pracy fizycznej. W ogrodzie sama szczepiła i sadziła drzewka, pielęgnowała kwiaty, nakreślała plany trawników i klombów, zbierała nasiona. A wszystko to czyniła z takim niewymuszonym wdziękiem i naturalną prostotą, że przybysze zagraniczni, których tu nigdy nie brakło, oczarowani byli dziwaczncmi w ich pojęciu upodobaniami polskiej księżny. Obszerne apartamenta pałacu mieściły w swych murach licznych mieszkańców tak stałych, jak i goszczących chwilowo, którzy przybywali tu z dalekich stron kraju, ażeby złożyć hołd światłemu rozumowi księcia jenerała i rzadkim przymiotom duszy małżonki. Nawet i koronowani goście zaszczycali odwiedzinami swemi rezydencyę książęcą. Między innemi, w r. 1810, goszczą tu królestwo sascy po objęciu tronu warszawskiego. W zabiegach swych około upiększenia rezydencyi nie zapomina jednak księżna ani na chwilę o zamiarze swym utworzenia w Puławach życia naukowego i obyczajowego. Hołdując tradycyom dworów polskich z XVI w., przyjmują Czartoryscy z otwartemi rękami młodzież z rodów szlacheckich, przybywającą tu dla odbywania lub kończenia edukacyi. Książę jenerał, który poważnie pojmował obowiązki wychowawcy, zakłada w Puławach dla młodzieży męzkiej rodzaj szkoły, zostającej pod kierunkiem nauczycieli, których imiona zasłynęły później w dziejach literatury polskiej; w owej szkole młodzi książęta kształcą się wspólnie z synami ubogiej szlachty, nabierając zawczasu poszanowania dla pracy i zasług osobistych. Z inicyatywy księżny powstaje w Puławach pensyonat dla ubogich panien przeważnie sierot. Zakład, liczący zwykle 30 uczennic, zostaje pod nadzorem Bernatowiczowej, matki autora «Pojaty», duszą jego jednak jest sama księżna, którą żywo obchodzi los oddanych jej pieczy dziewcząt. Dla nabrania ogłady towarzyskiej biorą pensyonarki udział we wszystkich zabawach i rozrywkach, urządzanych w pałacu. I niejedna, zawdzięcza bytności swej w Puławach całą swoją przyszłość, jaka przez bogate wyjście za mąż przypadła jej w udziale. A zadanie to nie było zbyt trudne, księżna bowiem dokładała wszelkich starań, aby uczennice pensyonatu nie opuszczały Puław bez dozgonnego towarzysza życia. Młodzieży chętnej nie brakło tu nigdy, zwłaszcza że zapobiegliwa protektorka nie zapominała i o wianie dla ukochanych swych pupilek. Uczennice ubóstwiały niemal księżnę, która na każdym kroku umiała zastąpić im matkę. W pensyonacie tym kształciła się matka Klementyny Tańskiej, a ojciec jej Ignacy jest po Kniaźninie nadwornym poetą puławskim. Oprócz młodzieży pałac w Puławach gości liczny zastęp pisarzów w rozmaitych gałęziach literatury, którzy żywy biorą udział w życiu tutejszem, a sławą i powagą swej wiedzy nadają całej siedzibie cechę ogniska życia umysłowego. A więc poeci: Kniaźnin, którego pieśni i cała działalność poetycka jest wiernem odbiciem stosunków, obyczajów, zabaw, pojęć i uczuć towarzystwa puławskiego; dalej Franciszek Karpiński, zasłużony komedyopisarz Zabłocki, ks. Piramowicz, ks. Woronicz i wielu innych, którzy w literaturLe polskiej doby późniejszej zaszczytne zajęli stanowisko. Pokarmu umysłowego dostarcza bogata biblioteka i zbiory naukowe, którymi zarządza uczony filolog Groddeck, a następnie Karol Sienkiewicz. W takich warunkach i w takiem otoczeniu żyła księżna Izabella, z natury już bogato w przymioty umysłu uposażona. Wobec tego nic dziwnego, że wyrobiła się w niej skłonność do poważnego myślenia i poważnego na świat i warunki życiowe zapatrywania. Obowiązki swe jako matki i obywatelki pojmowała bardzo surowo i pojęciom tym nie sprzeniewierzyła się przez cały ciąg długiego swego żywota. Najwymowniejszy dowód tego złożyła w wychowaniu swych dzieci na godnych i kochających kraj obywateli. A i lud wiejski w Puławach i wsiach okolicznych doświadczał na sobie szlachetności i dobroci jej serca. Włościan wszystkich znała po imieniu i nazwisku, była ich opiekunką i przyjaciółką. Dotknięty nieszczęściem biedny włościanin szedł do swej pani z ufnością i otuchą, że nieszczęście jego znajdzie współczucie w szlachetnem jej sercu. Odczuwała ona dobrze smutną dolę tego ludu, krzywdy jego bolały ją, a uczucie to znalazło swój wyraz w podniesionym przez nią projekcie zamiany pańszczyzny przez oczynszowanie gruntów. Czasy nie były jednak potemu i choć szlachetny projekt pozostał na razie w dziedzinie projektów, stanowi on mimo to wymowne świadectwo szlachetnych intencyi projektodawczyni. Dobro moralne tego ludu leżało jej również bardzo na sercu. Za inicyatywą księżny powstała w Puławach szkółka i ochronka dla dzieci wiejskich. Dla włościan, umiejących czytać, napisała «Książkę do pacierzy dla dzieci wiejskich», wydaną w Wrocławiu w r. 1815. Potrzeba dokończenia edukacyi synów zmusiła księżnę do przedsiębrania dłuższych podróży za granicę. W czasie podróży tych miała sposobność poznania bliżej wielu ówczesnych znakomitości francuskich, między niemi Rousseau’a i Delille’a, autora poematu p. t. «Ogrody». Znajomości te przynosiły jej niemałe korzyści moralne, wywołując w niej pragnienie poznania coraz to szerszych horyzontów wiedzy. Z Delille’m pozostawała przez szereg lat w korespondencyi, pod której wpływem powstały później «Myśli różne o sposobach zakładania ogrodów», wydane w Wrocławiu w 1805 r. Praca ta charakteryzuje dokładnie zamiłowanie księżny do ogrodnictwa. Prócz prac powyższych księżna Izabella ogłosiła nadto: «Poczet pamiątek zachowanych w domu gotyckim w Puławach» i dzieło, zawierające wskazówki praktyczne, dotyczące oświaty, p. t. «Pielgrzym w Dobromilu». Jak trafnie określa i pojmuje autorka zadanie popularyzacyi oświaty świadczą najlepiej słowa następujące, z pracy tej wyjęte: «Początkowe oświecenie powinno być łatwe i zachęcające. Nie trzeba, ażeby odstręczało niejednych czytelników trudnem dla nich pojęciem, kiedy owszem w tem czytaniu zabawy szukać mają. Co zaś do smaku czyli gustu w pisaniu, zdało mi się, że dla każdego stanu jest język, który trafia do umysłu tych, co czytają; wypracowane zwroty, wyszukane słowa, niektóre wyobrażenia nie byłyby przyjęte w chacie ubogiej tak chętnie, tak mile, jak wyrazy proste, które gospodarz, gospodyni, dzieci i sąsiedzi równie i odrazu zrozumieć potrafią». Praca ta spotkała się z bardzo przychylną oceną Lelewela. Ostatnie lata życia swego spędziła księżna we Włoszech, a mianowicie we Florencyi, gdzie dokonała żywota w r. 1837. Z dzieci jej córka Maryanna, zaślubiona księciu Ludwikowi Wirtemberskiemu, wsławiła się jako autorka «Malwiny», którą utorowała drogę powieści polskiej, i powieściami wiejskiemi, które są pierwszą próbą na tem polu literatury ludowej. Podług portretu ze zbiorów A. Kraushara. Album p0055b - Izabella Czartoryska.jpg Adam Dobrowolski.