Wilno: Cela Konrada sponiewierana do rangi “kiosku z pamiątkami”
W opinii literaturoznawców, Wilno jest dla Polaków tym, czym Stratford – miejsce narodzin Szekspira – dla Anglików, zaś Adam Mickiewicz tym, kim jest Goethe dla Niemców, Cela Konrada zaś jest miejscem nieodzownie związanym z biografią największego z polskich poetów i współtwórców polskiej tożsamości oraz z arcydziełem Wieszcza – „Dziady”.
„Budynki powstały w latach 1761–1786. To jedno z duchowych centrów polskiej kultury. Tu właśnie ma miejsce jedna z najsłynniejszych scen w literaturze polskiej. W okresie międzywojennym budynki klasztorne stały się atrakcją turystyczną, gdy prof. Juliusz Kłos zlokalizował tu Celę Konrada. Sławną salę przekazano potem Związkowi Literatów Polskich, który organizował w niej zapisane w dziejach kultury polskiej Środy Literackie. W 1992 r. powrócono do tej tradycji przy okazji wizyty Czesława Miłosza” – przewodniki turystyczne po Wilnie muszą pilnie przepisać na nowo tę informację. Tak samo, jak na nowo zbudowana została „zlokalizowana przez prof. Juliusza Kłosa Cela Konrada”. Zbudowana bynajmniej nie w miejscu, gdzie sławny profesor ją odnalazł oraz gdzie przed wojną i od 1992 roku odbywały się Środy Literackie, które już same w sobie stały się narodowym dziedzictwem kultury polskiej. Przy akceptacji i wsparciu ze strony polskiego (sic!) resortu kultury i dziedzictwa oraz polskiej (sic!) placówki dyplomatycznej, jak też warszawskich muzealników i polskich mecenasów kultury z Wilna, symbol polskiego romantyzmu – Cela Konrada została przeniesiona do „kiosku z pamiątkami”. Tymi słowami niektórzy znawcy przedmiotu określają przybudówkę do klasztoru bazylianów, w której ulokowano otwartą ostatnio dla zwiedzających atrapę Celi Konrada. Autentyczna cela zlokalizowana przez prof. Kłosa, jeśli nie z racji precyzji historycznej naukowca, to przynajmniej z racji ducha przedwojennych oraz ostatniego dziesięciolecia mickiewiczowskich Śród Literackich została zamieniona w luksusowy apartament w czterogwiazdkowym hotelu „Pas Bazilijonus” (U Bazylianów). Nie oszczędzono tam nawet tablicy pamiątkowej umieszczonej przez profesora Kłosa. Została ona wyrzucona najpierw na korytarz luksusowego hotelu, który otworzył swoje podwoje jeszcze w ubiegłym roku, a teraz napis ten uwięziono w tzw. ekspozycji Celi Konrada w odbudowanym fragmencie łącznika.
„Dotychczas cela Konrada była zdewastowana i niedostępna dla turystów, podobnie jak klasztor Bazylianów. Jednak budowa hotelu w tym miejscu jest zaskakująca. Jestem zdziwiony, że strona litewska nie skonsultowała tej decyzji z Polską. Tym bardziej że rewelacje naszych sąsiadów dotyczące lokalizacji celi, w której więziony był Adam Mickiewicz, są dla nas nowością. I nie wiem, czy wnioski wyciągane przez Litwinów są w pełni uprawnione. Wcześniejsza konsultacja tej decyzji z polskimi naukowcami i władzami byłaby gestem dobrej woli. Niestety, gestu tego zabrakło” – w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” sprzed ponad roku powiedział Andrzej Waśko, literaturoznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Okazało się jednak, że “litewska strona” nie tylko poinformowała polską o zamiarach przeniesienia Celi Konrada do “kiosku z pamiątkami”, ale też była wspierana w swoich poczynaniach przez polski resort kultury oraz placówkę dyplomatyczną w Wilnie. Na tę wieść Andrzej Waśko powiedział wtedy: „Jestem zdumiony tym. To wysoce niefortunna i zaskakująca decyzja. Cała sprawa przypomina pomysł likwidacji muzeum polskiego w szwajcarskim Rapperswilu. Tam również biznes zagroził polskiej kulturze. Reakcja władz Rzeczypospolitej była jednak bardzo zdecydowana, a do obrony muzeum włączyli się obywatele, zbierając podpisy. Dzięki temu placówka ma szansę przetrwać. Wydaje się, że aktywność Polski w sprawie Celi Konrada powinna być podobna”.
Nie była… Polska (resort kultury, ambasada, muzeum literatury w Warszawie – nomen omen noszący imię Wieszcza) nie tylko nie sprzeciwiła się sponiewieraniu narodowego symbolu romantyzmu, ale wzięła w tym aktywny udział. Dlatego nie zaskakuje fakt, że w otwarciu atrapy Celi Konrada w przybudówce zamienionego na luksusowy hotel klasztoru bazylianów wzięli udział przedstawiciele Ambasady RP oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, zaś „ekspozycję” Celi przygotowało Muzeum Literatury w Warszawie
„Tamta lokalizacja była dla nas emocjonalna. Ale skoro nie mogliśmy jej utrzymać, należy się cieszyć, że z Litwinami udało się stworzyć tę małą ekspozycję, która będzie swoistą izbą pamięci” – tłumaczył się dla „Rz” wiceminister kultury Tomasz Merta, który w Wilnie wziął udział w ceremonii otwarcia „kiosku z pamiątkami”.
Tymczasem, jeszcze przed rokiem, na łamach tejże gazety, literaturoznawca Andrzej Waśko z Uniwersytetu Jagiellońskiego ostrzegał, że “takie rozumowanie doprowadziłoby nas do budowania w zabytkowych miejscach centrów handlowych, czyli do absurdu. W tym przypadku ważne dla nas miejsce zostało bezpowrotnie zniszczone. A przecież – niezależnie od tego, czy była to rzeczywista Cela Konrada – w dwudziestoleciu międzywojennym było to bardzo ważne centrum dla środowiska polskich literatów. Szansa na przywrócenie mu tego znaczenia została zatem zaprzepaszczona. Należało się wstrzymać z przebudową do chwili pojawienia się sensownego planu zagospodarowania”.
Takie plany były – wynika z archiwalnych materiałów prasowych. Nie wiadomo jednak z jakich przyczyny (bądź, komu zawdzięczając?) nie doszło do ich realizacji?
Przed dwoma laty, kiedy przebudowa klasztoru na hotel dopiero zaczynała się, bazylianie z Ukrainy, do których należy klasztor twierdzili, że „przez kilka lat cierpliwie czekali na finansowe zaangażowanie się strony polskiej i otrzymywali z Warszawy obietnice, że pomoc nadejdzie.” W tym samym czasie dyrektor Departamentu ds. Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą w Ministerstwie Kultury Jacek Miler, twierdził na łamach prasy, że strona polska oferowała daleko idącą pomoc. W tym kontekście przedstawiciele Ministerstwa Kultury jak i przedstawiciele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych rozmawiali z władzami litewskimi i bazylianami, ale z rozmów tych „nic nie wynikło”. Jak wynika natomiast z doniesień prasowych sprzed dwóch lat, w rozmowy te była zaangażowana również Wspólnota Polska oraz Kasa Krajowa Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej. We współpracy z resortem kultury, Kasa SKOK stworzyła projekt, który zakładał, że Cela Konrada stanie się centrum europejskim. Miały wrócić tam Środy Literackie. Planowano też powstanie ekspozycji historycznej oraz instalacji artystycznej – wycieczka wchodzi do celi, gaśnie światło, słychać monolog Konrada, zapalają się świece.
Ministerstwo miało gotowy kosztorys prac remontowo-konserwatorskich opiewający na około pół miliona złotych i do 20 października 2004 roku miało uzyskać ostateczną odpowiedź w sprawie rozpoczęcia prac na terenie klasztoru. Odpowiedź nie nadeszła, a pracę rozpoczął wtedy nieznany inwestor, ale już przy przebudowie klasztoru na hotel oraz przy budowie nowej Celi Konrada.
Wybudowano ją w łączniku między klasztorem a kościołem Świętej Trójcy (zresztą jest to tylko część łącznika, gdyż resztę, ze względu na wymagania przeciwpożarowe nie pozwolono odbudować). Cela ma 25 m² i podzielona jest na dwie części. W jednej części atrapy symbolu polskiego romantyzmu znajduje się prycza ze słomą, stół i świecznik ze świecami. Ekspozycję można obejrzeć przez okratowany otwór w drzwiach. W drugiej nieco większej części mieści się ekspozycja (plansze informacyjne na ścianach) poświęcona życiu i twórczości Adama Mickiewicza oraz procesowi filomatów i filaretów. W telewizorze wmontowanym w ścianę celi pokazywane są materiały dokumentalne również z okresu polskiej historii najnowszej. Ekspozycję tę przygotowało Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie.
“Nowe miejsce jest nawet dogodniejsze dla turystów, bo łatwiej tu dotrzeć” – kurator ekspozycji Jolanta Pol z warszawskiego muzeum powiedziała dziennikarzom z okazji otwarcia celi w przyklasztornej dobudówce.
“To, co zbudowano, raczej przypomina kiosk z pamiątkami” – w wywiadzie dla „Rz” powiedział z kolei wileński badacz literatury polskiej, prodziekan Wydziału Filologii Wileńskiego Uniwersytetu Pedagogicznego, dr Romuald Naruniec. Jego zdaniem „lepiej jednak to niż nic”. Naukowiec uważa, że najważniejsze, by piloci wycieczek tłumaczyli, co w tym „kiosku” się znajduje i dlaczego.
Tymczasem uczestniczący w otwarciu atrapy celi wiceminister kultury Tomasz Merta powiedział, że najważniejsze jest w ogóle miejsce, a nie konkretne pomieszczenie.
„Tak naprawdę ważne jest jedno, że przychodzimy w to miejsce, do klasztoru Bazylianów, które z pewnością było ziemią Mickiewicza i jego przyjaciół. Przychodzimy zobaczyć ekspozycję, która upamiętnia tamten czas. Mamy możliwość oddać hołd tak ważnym dla nas ludziom, możemy tutaj rozważać o ich życiu, ich przeżyciach. Pomyślmy o tym, co jest naprawdę ważne, a nie o sporach” – powiedział Tomasz Merta.
Swoją drogą przypominamy Tomaszowi Mercie i jego resortowi, że w Wilnie jest sporo miejsc pamięci narodowej i symboli polskiej kultury od Cmentarza Na Rossach poczynając i Górze Trzech Krzyży kończąc. W celach oszczędzania środków publicznych na ich zabezpieczenie oraz dla dogodności rzeszy polskich turystów codziennie poszukujących w Wilnie śladów spuścizny narodowej proponujemy gdzieś pod Wilnem na pustkowiach wybudować swoistego Polandlandu, dokąd można byłoby przenieść wszystkie symbole i pomniki polskiego dziedzictwa narodowego, skoro „najważniejsze jest miejsce” a nie konkretne obiekty. Przypuszczamy, że litewscy partnerzy z ogromnym entuzjazmem do takiej inicjatywy dołączyliby, a nawet ją sfinansowali.
Ostatecznie można też przenieść, jeśli nie wszystkie, to przynajmniej te najważniejsze symbole polskiego dorobku narodowego do Pałacu Paców przy Świętojańskiej na wileńskiej starówce, gdzie od roku mieści się Ambasada RP w Wilnie. Bo jeśli już nie o poszczególne obiekty chodzi, to miejsce” jak najbardziej odpowiednie – “nawet dogodniejsze dla turystów, bo łatwiej tu dotrzeć, zaś oficjalne delegacje, przy kolejnych wizytach nie będą musiały po całym Wilnie ganiać z wieńcami, by je złożyć przy rozsianych po całym grodzie miejscach pamięci narodowej”. A któryś z wolniejszych w zajęciach “dbania o polskość” dyplomatów ambasady, za niewielką dopłatą mógłby tudzież pełnić funkscję kustosza – wszak wszystko pod jednym dachem, a i oszczędnie, jak na czasy kryzysu.
A za dziennikiem „Kurier Wileński” podajemy, że oprócz resortu wiceministra Merta, w „odbudowie” symbolu polskiego romantyzmu w Wilnie byli zaangażowani prywatni inwestorzy hotelu Wiktor Czernyszuk, Agasi Airatitianow, rząd litewski, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie i Muzeum Mieszkanie Adama Mickiewicza w Wilnie oraz Instytut Polski w Wilnie przy ambasadzie RP.
Stanisław Tarasiewicz
[]