(Zapis justowany i minimalnie poprawiony pisemnie)
Roku 1875 dnia 13 czerwca. Unici Polacy Katolicy Wygnańcy za Wiarę Świętą.
Ośmielamy się oświadczyć waszej Świętobliwości Ojcu Duchownemu kilka zdarzeń które nas spotkały od rządu i ruskiego duchowieństwa gdy nas wywiozły od Chresonia i oddesłali nas do miasta Jelisawietgrad
[ob. Kropywnyk], i my tam byli rok cały, a gdy parafianie katolicy wyiednały pozwolenie o budowę Kościoła to rząd zaraz nas z tego Miasta, to jest z Jelisawietgradu powysyłał, bo bał się żeby Unici nie uczęszczali do budowy Kościoła. A odesłał nas do miasteczka Wozniesieńsk, gdzie nie było Katolików, i tam prystaw tego miasta począł wysyłać nas do obowiązku.
Ja Jan Jaroszewski i Szymon Abramik, byliśmy posłani do folwarku pana Skrzańskiego przemocą policji. Nie mogli my zaraz powrócić bośmy byli pod nadzorem oddani, więc musieli parę dni pobawić, a wypatrzywszy czasu pouciekali nazad do Woźniesieńska i oświadczyli w policji że my przyszli. I mówim, że nie pójdziem w obowiązek. A prystuw na drugi dzień wzywa do policji i mówi nam żeby my szli powtórnie do tego folwarku. A my mówim
- My nie pójdziem bo my nie zabrani za robotę a tylko za wiarę świętą, to macie prawo nas sami męczyć a nie do ludzi posyłać, którzy nie znają o rzeczy naszej niewinności.
A prystaw krzyknął na policję żeby nas brał na nosiłka, i zaraz policyjskie w czterech Jana Jaroszewskiego i Szymona Abramika wzięły na nosiłka i niesły dwie wiorsty, ale widzą, że my w uporze nieprzełamanym. Więc prystaw wysyła połsańca żeby zawrócić do miasta i zaraz nas podaie do mirowego sądu tego samego dnia piętnastego lipca roku 1877.
Sądzi w miasteczku Wozniesieńsk, odbywa sąd z nami i pyta nas
- Czy wy mówiły żeby was w kawałki porąbały to nie pójdziecie w obowiązek.
A my mówimy
- Nie tylko raz powtórzym te słowa ale dziesięć razy że nie pójdziem
a sędzia mówi nam
- Nie mówcie polskim językiem bo ja nie rozumim i rząd nie pozwala
a my mówim
- Gdyż pan sędzia nie rozumi polskiego języka to skąd my możemy rozumić ruski język gdy my jesteśmy rodacy Polacy i tylko jeden język znamy, którego z piersi Matki swej wyssały, za cóż my mamy być karani?
A sędzia mówi
- Bo wy ruscy poddani, za to jest karanie
i podpisuje wyrok nam na trzy miesięcy więzienia. A my mówim
- panie sędzio, nie na trzy miesiące ale na dziesięć lat, czyli do śmierci to my chętnie przyjmiemy, tylko dajcie nam wyrok jaką macie winę w nas.
A sędzia mówi
- winy żadnej nie ma, tylko że duchowieństwa nie chcecie słuchać.
To było w miasteczku Wozniesieńsk w roku 1877 dnia 15 lipca. w powiecie Elisowietgrad,
A w powiecie Odessa gdyśmy byli wezwani na przyjazd popów, którzy byli nazwani misjoniery, posłani z naszego kraju imieniem Michał Wachowicz i błahoczynny Gozdarowicz i zaraz w pierwszych słowach naczynają Ewangelię nam czytać o 99 owieczkach, że jak dobry pasterz opuściwszy a poszedł jednej szukać, ale my krzyknęły
- Wy nie nasze pasterze ani my wasze owieczki bo wy wilki a nie pasterze
I nie przyjęły ich nauki więc ten który mianował się że on jest dziekan mówi
- Czego wy się lękacie, wszakże to nie wasza odpowiedzialność przed Bogiem a nasza
A my mówim
- Czart nigdy nie odpowiada przed Bogiem, tylko dusza co się podda,
A ten pop mówi
- Ja wasze wszystkie grzechy biorę na siebie
A my mówim
- Kto ty jesteś że nasze grzechy chcesz wziąć na siebie, to tylko Jezus Chrystus przyjął grzech całego świata, bo był Syn Boga Żywego bez grzechu, a wy może więcej macie jak kto inny to będzie zawsze dość waszych grzechów a nie nasze brać na siebie
A oni mówią
- my posłani od samego Jezusa, żeby Was wybawić z tej niewoli, tylko dajcie nam słowo że pójdziecie do cerkwi prawosławnej
A my mówim
- Wy nie posłańcy Jezusa Chrystusa, ale posłańcy antychrysta. Chociaż go jeszcze nie ma to wy mu drogę wskazujecie dla jego przyjścia bo on w ślad za Wami objawi siebie zbawicielem a wy jego zwolennicy.
Więc pytają nas
- Czemu wy nigdy nie pójdziecie do cerkwi prawosławnej?
Po raz pierwszy i drugi czyni zapytanie, a my mówim
- Aż do śmierci nie pójdziem.
To było w roku 1879 dnia 20 sierpnia w powiecie Odessa.
A w roku 1887 dnia 15 kwietnia, gdy nam nam Aleksiej sprawnik wyczytał że jest rozporządzenie żeby Was wysłać w Orenburskie gubernie i mówi nam
- Czemu wy tacy głupi wszakrze wy prawosławne
a my mówim
- Gdy my prawosławne to za czóż nas męczycie?
a on mówi
- Ja na to ni mam rozumu, tylko rząd rząd mówi że przez was prawosławie nie może się szerzyć
a my mówim
- Gdy przez nas nie może się szerzyć, to dajcie nam paszport i dozwólcie nam nasze majątki sprzedać i wyjechać za granicę, gdyż my zasłużyli na taką karę Najjaśniejszego Monarchy
a sprawnik mówi
- Wam tego nie dozwolą
a my mówi
- To dajcie nas pod sąd, a sąd ma prawo najgorszego złoczyńcę sądzić
a on mówi
- Wy bez winy, tylko idźcie do spowiedzi do popa
a my mówim
- Lepiej nam z Bogiem w piekle aniżeli z niemi w niebie
Więc mnie jednego wzięły do miasta Odessa, to jest Jana Jaroszewskiego, na etap 25 maja 1888 roku w Orenburg. Gdy przywiezły do guberni tulskiej gdy mnie wzięły do więzienia gdy zaczęły robić rewizję rozebrali mnie do naga i znajszły u mnie pieniędzy 15 rubli, więc naczelnik więzienia mówi
- z tych pieniędzy, trzecia część należy do skarbuni
i mnie biorą i prowadzą nagiego bez koszuli prowadzą mnie na rynek żebym ja swoją ręką tę ofiarę złożył do ich skarbuni. A ja mówię
- ja nie mam koszuli, a nie to żebym ja ofiarę układał na cerkiew waszą
A policyjskie jak mnie dadzą w głowę, że ja padł na ziemię bez pamięci. Więc mnie wzięły i poniosły żeby ja koniecznie układał tę swoją ofiarę własną ręką, ale ja nie mógł bo byłem we łzach zalany od bólu i wstydu, żem siebie widział nagiego wobec wszystkiego ludu i wtenczas mi przyszedł na pamięć ów Pasterz dobry powyżej wspomniony o którym muszę powtórzyć że on wykładał nauki że opuszcza 99. w porze jednej szukać i prawzie znajszedł ja i dźwiga na oną cerkiew prawosławną to jest owieczkę unitów bo przyznają że oni wielki przybytek robią dla Jezusa Chrystusa i za to nagrodę mają a my im mówim
- oj biedny Chiełmie choć masz pasterza a nie wiesz w którą on stronę zmierza do prawosławia, do utraty wiary i do oddania czartu ofiary i w tych wyrazach zawisł.
Koniec.
(...) Familia jest Jaroszewskiego trzynaście dusz liczący i ojciec nasz żyw i zdrów liczący lat 77
familia Lewickich 5 dusz
familia Kozłowskich 6 dusz
Pozostają w powiecie Czelabińskim orenburskiej gubernii, dnia 20 czerwca roku 1892, wołości Okunowskiej
Upadając do nóg Ojcu Świątobliwemu i jestem przytomny tego listu, Grzegorz Kozłowski dusz sześć
Ja Jan Jaroszewski donoszę o swoim nieszczęściu, to jest żeśmy zostali spaleni do ostatniej koszuli w roku 1889 dnia 19 maja i prosili rządu o wspomożenie, ale nam odkazane i nic nie dali i donoszę że my otrzymali wiadomość z kraju że Metropolita Warszawski jeździł swoją wizytą i wiz gubernator po wszystkich kościołach unickich i ludzi wszystkich spendzali na spotkanie jego i żeby padali na kolana przed nim.
[Listy unitów z diecezji chełmskiej, zesłanych do guberni orenburskiej, pisane do ks. Władysława Chotkowskiego. T. 2, 16 III 1891 – 23 IX 1892, (rkps) Bibliotek Jagiellońska] Genealogia Jaroszewskich