Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Trzpiot - opowieść o Paderewskim

7.07.2022 19:06
Z kuferka prababci cz. III

Opowiadanie z książki z serii "Z kuferka prababci" - cz. III
Rok wydania 2020
Autorami są dzieci ze szkół rejonu Płoskirowa (ob. Chmielnicki) na Ukrainie
Wydanie sfinansowane przez Fundację "Orlen"

Z kuferka prababci - o projekcie i spis wszystkich numerów.

Trzpiot - opowieść o Paderewskim

Artykuł ekspercki
Autor: Marcin Niewalda

- Ignacy, złaź z drzewa – rozległ się donośny głos.
Cisza i bezruch, jakie nagle nastały wśród liści wielkiej lipy stojącej przy dworze w Sudyłkowie, świadczyły dobitnie, że w rozświetlonej słońcem koronie, nie było nie tylko żywego ducha, ale nawet najmniejszego ptaszka czy mrówki.
Ignacy Jan Paderewski ok. 1872 Na stopniach ganku dworu zarządcy stał rosły, choć wychudzony człowiek z brodą, prawie tak długą jak u miejscowego popa w cerkwi i wpatrywał się w gałęzie.
- Ignaś! Przyjechał nauczyciel! – tęga gospodyni zawtórowała na całe gardło stojąc w oknie kuchni pałacowej, ocalałej ze spalonego budynku bez dachu.
- Chyba go nie ma tam Panie Janie – przesadnie aktorsko rzekł wąsaty mężczyzna, trzymający pod pachą teczkę z wystającymi papierami nutowymi.
- Skoro tak, panie Runowski – rzekł Jan – to spokojnie mogę wziąć wiatrówkę i postrzelać do wróbli, które się zaległy na tej lipie. - To mówiąc udał z ukrywanym uśmiechem, że sięga po strzelbę gdzieś zza drzwi do domu.
- Kra, kra, kra – dobiegł się cienki głosik z drzewa – kraaaaaa!
- Wrony też powystrzelam, już odciągam kurek! – śmiał się Jan
Gałęzie zaszeleściły, zabujały się i niemal z czubka dał się słyszeć wesołe wołanie
- Nie, nie, ja tu jestem, już schodzę ojcze.
Po szerokich gałęziach śmigał w dół kilkuletni chłopczyna z rudawą czupryną. Na ostatniej gałęzi zawisł na rękach, przerzucił nogi przez głowę i zanim skoczył zrobił efektownego młynka.
- A to ci checa – rzekł pan Jan – tu się mój Ignacy chowa przed nauczycielem muzyki.
Ignacy Paderewski Ignacy na bosaka przemknął koło ojca całując go w przelocie w rękę. W kilku susach chwycił krzesełko przy starym rodzinnym fortepianie i od razu zaczął bębnić gamę, przeszkadzając kuksańcami siostrze Antosi, która właśnie też siadła do lekcji. Dziewczynka nie pozostała mu dłużna i wesoła przepychanka podczas ćwiczenia trwała jakiś czas.
Odwrócił się przez ramię do ojca i powiedział, wciąż grając palcówki:
- Jak byłem mały, gdy mieszkaliśmy w Kuryłówce, to cały czas mogłem biegać po sadzie.
- Każdy jak jest mały – wtrącił się nauczyciel – jest beztroski. Później dopiero rozumie, że ręka do wszystkiego przywyknąć musi – tak do fortepianu, jak i pługa, pióra czy kielicha mszalnego.
- Do jednego tylko nie potrafi przywyknąć – rzekł Jan – do kajdan.
Zamyślił się, pogładził brodę i zwrócił się do nauczyciela.
- Dobrze, że ich świętej pamięci matka Poliksena tego nie widzi. A i dziadek, przyjaciel Adama Mickiewicza nie pochwalałby tego dokazywania. Ja jednak wolę, żeby dzieci były radosne i rozumiały uczucie wolności.
Gdy to mówił, na jego skroniach odmalował się cień. Niemal widać było jak przez myśl przeszły mu wspomnienia roku spędzonego w kijowskim więzieniu, za pomoc w organizacji Powstania Styczniowego, za przygotowywanie broni i mundurów. Żywe wciąż obrazy zawilgoconych ciemnych ścian, a także brak matki, powodowały, że starał się dzieciom nieba przychylić. Sam zatroskany głęboko o los rodziny i Ojczyzny robił wszystko, żeby synowi i córce pozwolić na śmiech. Nie był jednak lekkoduchem. Jako administrator majątku wiedział, że tylko odpowiedzialna praca nie zmarnuje ziemi leżącej odłogiem. Widział wiele dworów, które upadły wraz ze zbyt lekkim życiem ich właścicieli. Dlatego wpajał w Ignacego radosną chęć do wysiłku.
A młody chłopak chłonął tę naukę kochającego ojca. Rósł, mężniał, często z siostrą dawał popisy pianistyczne na 4 ręce. Gdy wyjechał do konserwatorium do Warszawy, bywały dni, że potrafił ćwiczyć 12 godzin dziennie.
Takim był Ignacy Jan Paderewski. Muzyk, kompozytor, który osiągnął sławę jednego z największych artystów swoich czasów. Na przełomie wieków, dzięki honorariom stał się najbogatszym muzykiem świata. Jednak nie tylko był artysta. Jego gorący patriotyzm i wielka wiedza utorowały drogę do wpływu na losy kraju. Połowę swojego majątku rozdał na potrzeby innych. Sam z własnej kieszeni ufundował olbrzymi spiżowy monument, mówiący o chwale polskiego oręża – pomnik bitwy pod Grunwaldem stojący w Krakowie, gdzie do dziś odbywając się największe uroczystości patriotyczne.
Gdy ważyły siłę losy niepodległości Polski, to Paderewski wymógł na Prezydencie USA punkt w ultimatum, który zagwarantował uwolnienie Ojczyzny z rąk zaborczych. Te i inne zasługi zyskały mu taką popularność, że został poproszony o zostanie premierem rządu polskiego. Miał w tym gorącym okresie mnóstwo pracy. Nieustanne wizyty dyplomatyczne, rozmowy międzynarodowe, walka o odbudowę kraju nie zostawiały wiele czasu na ćwiczenie repertuaru. Wtedy w pociągu, między jednym spotkaniem a drugim, wyjmował rozkładaną klawiaturę i bezdźwięcznie grał na niej.

W Kuryłówce i Sudyłkowie nie ma prawie śladu po czasach jego dzieciństwa. Jednak postać wesołego chłopca, uwielbiającego wchodzić na drzewa, wielkiego męża stanu, pozostała w świadomości mieszkańców.