Do końca roku 1852 byłem w Szreniawie. Od Nowego Roku Orglert przeniósł swą pensję do Pilicy, wyna-jął tam obszerne mieszkanie na l piętrze w żydowskim domu w Rynku. Liczba uczniów znacznie się zwiększyła, ale straciła swój patriarchalny charakter, jaki miała wśród wiejskiego ustronia. Przepędziłem tam kwartał do Wielkiej Nocy 1853 r. Niewiele z tej epoki zanotować mogę. Samo miasteczko niewiele miało uroku. Brudy wśród żydowskiego otoczenia. Okolica jednak jest ładna, wzgórza wapienia jurasowego są malownicze. Z tych wzgórz wypływa pod miastem obficie źródło rzeki Pilicy. W pobliżu na skale panuje ruina zamku Smoleń, wówczas wraz z folwarkiem własność Hubickiego. Zwiedzaliśmy te interesujące ruiny. Wśród nich była studnia bardzo głęboka, służyła wówczas do wyrabiania szrutu przez wlewanie roztopionego ołowiu. Nie pomnę, czyją własnością było wówczas dominium Pilica, pamiętam tylko gruzy zamku po Wesslach. Po kilku latach zakupił Pilicę Moes i założył fabrykę sukien i kortów, później właścicielem Pilicy był Leon Epstein, który odbudował z wielkim kosztem zamek, umeblował wspaniale i umieścił nad dachem ogromne dwa herby. Jeden Epsteinów, przedstawiający „ekierkę i 3 gwiazdy”, obok „Starego Konia” Starzyńskich, gdyż żona jego była z tego domu. Następnie ta stara osada przechodziła różne koleje. Na Wielkanoc wróciłem do domu. 17 kwietnia była Wielkanoc i ogromna sanna. 22 była już prześliczna wiosna. Pamiętam dobrze, bo ojciec w tym dniu zawiózł mnie do Kielc. Imponowała mi droga prowadząca koło zamku Chęcińskiego i takie miasto jak Kielce. W Kielcach wówczas Hiller, Prusak rodowity, założył pensjonat i miał powodzenie. Długi czas wychowy-wał liczny zastęp młodzieży ...