Rozwiązanie jest bardzo proste. Z uwagi na to, że takie koszty mogą być nieskończone (zawsze można jeszcze coś poszukać) trzeba sobie założyć jakiś budżet miesięczny (półroczny).
Trudno dokładnie podać takie koszty. Np. Jeśli dane są w archiwum wystarczy list + 10 zł i otrzymuje się ksero. Jeśli jest to archiwum zagraniczne to już koszty mogą być znacznie wyższe. Jeśli materiały te są w archiwum parafialnym, to być może trzeba pojechać tam (koszty podróży) i uwzględnić parę złotych dla wikarego, jeśli parafia jest np. ukraińska to dotarcie do takiej księgi może znaczyć kilka tygodni poszukiwania po okolicznych wsiach.
Warto jednak takie badania wspomagać metodami alternatywnymi. Np. poszukiwanie innego typu archiwaliów, wypisy z wszelkich możliwych publikacji (tam jest nieraz wszystko to czego szukamy już znalezione). Metody te mają kilka zalet. Po pierwsze, możliwe że ktoś już szedł tą drogą zupełnie przypadkowo, po drugie możemy dotrzeć przypadkowo do materiałów które mogą np zweryfikować poprawność danych. Czasem jest tak że na dokumentach zapisano błędne. Wydaje się wtedy gorę pieniędzy na podążanie błędnym tropem (np. szuka się dokumentów z innej parafii).
Niewątpliwie największą niedoskonałością niemal każdych poszukiwań jest prowadzenie ich w pojedynkę. Brak umiejętności współpracy, dzielenia się wiedzą, zazdrosne trzymanie jest tylko dla siebie. Tymczasem grupa ludzi może podzielić się kosztami, wysiłkiem, profilami poszukiwań. Warto czasem rozszerzyć w tym celu obszar poszukiwań. Zająć się nie tylko dwoma najstarszymi pokoleniami swojej rodziny ale np. zbierać dane o wszystkich ludziach tego nazwiska, lub nawet podobnych, zająć się historią miejscowości w której oni żyli, rejonu w którym mogli działać.
Niestety są tutaj też i zwykłe buble. Są firmy zajmujące się poszukiwaniami, których cała praca polega na odpisaniu danych z Bonieckiego lub Tek Dworzaczka. Firmy te często popełniają błędy myląc rodziny ze sobą, zbyt szybko bez doświadczenia stwierdzają że dwie różne osoby o takim samym imieniu i nazwisku to jedna osoba. Drugi proceder, który w moim imieniu jest wręcz zbrodnią na genealogii, to systemy automatycznych drzewek online. Dają one pozór efektu, a tak na prawdę niszczą wiele spraw, nie pomagają w kluczowych problemach i wręcz zachęcają do działań karalnych (takich jak np. łamanie prawa autorskiego).