LIST LUDWIKI PLATERÓWNY
Fragment listu Ludwiki Platerówny, siostry Leona, (p. str. 114) do jej ciotecznego rodzeństwa: Władysława i Oktawii Sołtanów - znalezionego w papierach ś. p. S. Marii (Sołtan) w Szymanowie12)
Dynaburg, 28 maja13) 1863 r.
Moi kochani i najdrożsi,
Ofiara się spełniła - Błonia Dynaburskie zbryzgane zostały krwią niewinną, a w niebie przybył, jak się tego spodziewać można: męczennik i święty - daj Boże każdemu tak umierać! Kto ostatnie chwile przeżył z tym na śmierć skazanym Barankiem i widział jego gotowość, jego wiarę, jego ufność w Ranach Zbawicielowych. i ten wyraz nieziemski jego oblicza, kto słyszał, kto ostatni mu dał pocałunek z uśmiechem: do zobaczenia w Ojczyźnie niebieskiej! Ten pojmie uczucia pierwszych chrześcian. Pojmie, że nie płakali, żegnając się z najdroższymi istotami idącymi na. śmierć męczeńską, lecz zazdrościli im!
Nic nie pomogło zeznanie biednej pani Zygmuntowej [Bujnickiej]. Wyrok w sobotę już był podpisany - w niedzielę spauzowano, bo święto - ale pod wieczór ksiądz [Aleksandrowicz, proboszcz dynaburski, który na wygnaniu zakończył niedługo potem życie] otrzymał wezwanie, aby na 8-ą wieczór stawił się w fortecy dla przygotowania na śmierć przestępcy politycznego i przebycia z nim nocy, jeżeliby te-o go sobie życzył.
Nam nic nie oznajmiono i tak byliśmy wszyscy w okrutnej niepewności. Nazajutrz z rana dopiero przyszło nam pozwolenie przybycia do fortecy dla widzenia się z Leonem.
Mama i siostry już były - pojechaliśmy więc z Ludwikiem [Plater-Zyberk] i Leonem Roppem. Wprowadzono nas do tego więzienia, które całą noc było rajem, całą noc modlitwy, rozmyślania, wyznawania najdrobniejszych przewinień, kilkakrotnie. powtarzanych spowiedzi, a zakończona Mszą św., komunią, Ostatnim Namaszczeniem. Nie! Uczuć naszych spisać nie zdołam, gdyśmy się z tym najdroższym dziecięciem serca naszego spotkały, braciom tej ostatniej pociechy nie dozwolono. O jakaż to była rozmowa między nami! Pełna najczulszej już nieziemskiej miłości! Ściskaliśmy się, błogosławili i pocieszali nawzajem.
- To moja nadzieja cała - mówił Leoś drogi, wskazując na ukrzyżowanego. Spodziewam się, że mi źle nie będzie, jednakże módlcie się, żeby się szczęśliwiec odbyło.
A matka nasza: Dziecię moje drogie, pamiętaj tylko na te słowa, które Zbawiciel wyrzekł z Krzyża: "Dziś ze mną będziesz w raju" i proś, abyś je usłyszał. - Tak, tak, ja też częsta sobie je powtarzam.
Ale cóż, wszystkiego wam napisać nie mogę, ba ta nie do napisania! Trzeba było widzieć go siedzącego na łóżku między mamą a mną, uśmiechającego się do nas, trzymającego nas za ręce, trzeba była go słyszeć mówiącego tak słodko i łagodnie. Wincenty, nasz poczciwy, stary sługa, przypadł z płaczem da nóg jego. Ksiądz co moment oczy ocierał. Mama wszystko z wielką mocą i męstwem przeniosła. Świętość od niego wychodząca i moc z góry idąca, wszystka nas widać umacniała. Pożegnaliśmy się z uśmiechem, bez szlochów, bez rozpaczy, do zobaczenia w lepszej krainie.
Mamie do nóg upadł prosząc o błogosławieństwa; wszystkich kazał pozdrowić, uściskać, was szczególnie wspominając. Patem ludzie jego [z oddziału] skazani na rozmaite kary przychodzili do niego na pożegnanie; przez odmykające się drzwi komnatki więziennej jeszcze na nas spoglądał, jeszcze do nas się uśmiechał. - Potem wyjść nam kazano. Wojska zbierać się zaczęło. Kazano nam odjechać, ale widziałam go jeszcze jak wyszedł, lekko wskoczył na wóz, krzyżyk wziął z rąk księdza z wyrazem twarzy niewypowiedzianym, jeszcze nas spostrzegł, jeszcze najmilej nam się ukłonił.
Chciałam z nim odbyć bolesną drogę, ale już blisko nie było można dla mnóstwa wojska, w tłumie zaś nie chciałam. Pojechałyśmy wszystkie da Kościoła odmawiać modlitwy za drogiego konającego, któremu Sąd Boży musiał być łaskawszy od sądu ludzkiego. Reszty szczegółów dowiecie się od p. Wincentego Szadurskiega.
Admiracja ludzka i sława światowa mała mię obchodzą wobec sprawy wiecznej zapewnianej, jak mniemam, drogiemu dziecku naszemu.
Oto są ostatnie sława, które skreślił nie wiedząc czy nas będzie mógł widzieć: "Matko droga, do ciebie się obracam, błogosław mi na drogę wieczności, przebacz mi wszelkie maje uchybienia, a nie oddawaj się zbytecznie żalowi. Mam mocną nadzieję, że mi tam dobrze będzie.
Bracia kochani, ostatki licznego gronka naszego. Młodszy wiekiem od was błogosławię was z serca prawem konającego! Proszę was, pamiętajcie a moich biedakach, tak jakbym ja o nich pamiętał, gdybym żył - gorzki żywot ich czeka. Dłużników moich, jak tylko będzie z czego, zaspakajajcie. Siostry maje drogie, przyciskam was do kochającego serca. Przeszłej nocy śniłem Celinkę klęczącą w modlitwie. Módlcie się wszystkie za mają duszę, Władysławie i Oktawciu, wiecie, jak was kocham! Błogosławię dziatki wasze. Kuzynkowie kochani, kuzynki i krewni bliżsi i dalsi, niech was Bóg pocieszyć raczy i niech wam wszystkim wynagrodzi za wasze dla mnie współczucie - umieram chętnie, ba widzę wolę Boską.
Dowidzenia w lepszej krainie. 27 maja 1863 r."
http://platerak.republika.pl/konarski.html