Indura - okoliczna szlachta. Obszar kilkunastu kilometrów przy teraźniejszej granicy białorusko-polskiej z dawnych - pradawnych czasów zamieszkiwała szlachta. Książęta litewscy, osiedlając swoje bojarstwo na tej ziemi, wykorzystywali je do obrony kraju i szlaków handlowych. Zgromadzone wzdłuż Swisłoczy i jej dopływów osady mogły bardzo szybko być zebrane i rzucone do walki. Osady te, w których mieszkała drobna szlachta, zazwyczaj z jednego korzenia pochodząca, nazywano zaściankami i okolicami. Łatwo je odróżnić od wiosek białoruskich lub polskich chłopskich. Te były zazwyczaj zabudowywane chaotycznie. Natomiast każdy szlachcic miał siedzibę i dojazd do niej robił według własnego uznania. Budynki zazwyczaj rozrzucone, gospodarcze w znacznym oddaleniu od mieszkalnych. Studnię i swironek (spichlerzyk) stawiało się bliżej chaty. Ogród obowiązkowo na lepszych gruntach, też niedaleko podwórka. Pod koniec XVII w. pojawiają się sady, przywożone są zagraniczne gatunki zwierząt domowych.
Okolicznym szlachcicom niekiedy udawało się wymknąć z rodzinnej osady i zrobić karierę dzięki dobremu ożenkowi lub wiernej i nienagannej służbie rodom magnackim, a czasem i samemu monarsze. I tak, sądząc po poniższym dokumencie, związanym z trasą naszej wędrówki, Stanisław August Poniatowski znał i szanował nie tylko astronoma Marcina Poczobuta, ale i kilku innych Odlanickich, których przodkowie pochodzili z Poczobutów znad Odły.
Za - http://kresy24.pl/showArticles/article_id/68/