Wierchowlany Wierchowlany są praktycznie przedłużeniem Golni. Tutaj, 150 metrów na południowy zachód od wioski, znajduje się obiekt kultu pogan, zamieszkujących niegdyś te tereny. Miejscowi nazywają to miejsce Horodyszczem. Zostało wzniesione na planie koła o wysokości wału ziemnego (prawie 3 m) i średnicy niecałych 7 m. W środku płonął kiedyś ogień ofiarny. To miejsce, ofiarnik, odnalazł i opisał rosyjski naukowiec F. Pokrowski pod koniec XIX w. Dojechawszy, skręcamy w prawo. Mówią, że tutaj, wśród rosłych drzew, niegdyś stał dwór szlachecki. Tak też było. Z opowiadań starszych osób wiadomo, że dwór był wianem siostry barona Biszpinga z ordynacji Massalańskiej, która została wydana za hrabiego i mieszkała na stałe z małżonkiem w Krakowie. A majątek, który miał dwie setki dziesięcin gruntów, dzierżawił pan Kozłowski z Żytorodzi. Tragedia rozegrała się tutaj w 1939 r., kiedy to dzierżawca został aresztowany przez sowietów. Dzięki wstawiennictwu całej wioski został zwolniony. Jego małżonka Olga i szwagierka Jadwiga wyglądały go, wychodząc z dworu. W tym czasie wałęsał się po okolicy chłop z Kordzik, miejscowy komunista, uzbrojony w karabin. Zastrzelił obie i wrzucił do jamy z wapnem. Leżą tam do dnia dzisiejszego, nawet krzyżem nieoznaczone... Z dworu pozostał zaniedbany, ale piękny murowany czworak i gospodarcze budynki wzniesione z kamienia i cegły. Pan Kozłowski był lubiany przez miejscowych chłopów, będąc członkiem sądu obwodowego często stawał w ich obronie. Zajmował się rolnictwem, trzymał ze czterdzieści krów i dziewięć par koni.
Za - http://kresy24.pl/showArticles/article_id/68/