Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Bitwa Pod Komarowem Najw.Bitwa Kawal. XX w

5.03.2010 11:37
Bitwa Pod Komarowem Najw.Bitwa Kawal. XX w

Bój pod Komarowem

Rankiem31 sierpnia oddziały 13. DP zaatakowały bolszewików oblegających Zamość. W tym samym czasie oddziały 1. Dywizji Jazdy rozpoczęły natarcie z Komarowa przez Cześniki na Sitno.
Budionny, który z myśliwego stał się nagle zwierzyną, chciał za wszelką cenę umknąć z pułapki. Nakazał dwóm swoim dywizjom, 11. i 14., uderzenie na Komarów i Grabowiec, aby wyrąbać sobie drogę
odwrotu. 4. i 6. Dywizja miały pozostać w odwodzie w rejonie Zamościa.
Polacy również parli do starcia. Jako pierwszy rozkazy wydane przez generała Hallera otrzymał płk Brzozowski, dowódca 7. Brygady Jazdy. Ten energiczny oficer, nie czekając aż rozkazy dotrą do płk.
Rómmla, rozpoczął działania bojowe. Był przekonany, że jego oddziały zostaną rychło wsparte przez 6. Brygadę Jazdy. Tak się też stało. Około godz.7 płk Rómmel po otrzymaniu meldunku, że 7. Brygada już
walczy, nakazał 6. Brygadzie uderzenie na przeciwnika. Z jej szeregów wyłączono12. Pułk Ułanów, który otrzymał rozkaz marszu na Śniatycze, równolegle do trasy oddziałów płk. Brzozowskiego.
Tymczasem7. Brygada starła się z bolszewicką11. Dywizją Kawalerii w pobliżu Woli Śniatyckiej. Spieszony2. Pułk Szwoleżerów, wsparty siłami 8. Pułku Ułanów, zaatakował i zajął wieś. Potem szwoleżerowie
dosiedli koni. Kiedy wjeżdżali na wzgórze nr 255 na drodze do Czaśnik, z pobliskiego lasu Majdan wyłonili się bolszewicy. Część z nich uderzyła na wieś Bródek, obsadzoną przez żołnierzy polskiej 26.
Brygady Piechoty, reszta zaś skierowała się wprost na wzgórze. Szwoleżerowie śmiałą szarżą odepchnęli nieprzyjaciela w stronę Czaśnik. Zamieszanie w szeregach 11. Dywizji Kawalerii Budionnego zostało
jednak szybko opanowane. Bolszewicy mający dużą przewagę przeformowali szyk i uderzyli ponownie na 2. Pułk Szwoleżerów. Polacy powstrzymali ich, trzykrotnie szarżując. Płk Brzozowski, widząc, że
szwoleżerom grozi oskrzydlenie, pchnął do walki 9. Pułk Ułanów. Ułani rozwiniętym szykiem ruszyli do szarży, wsparci ogniem karabinów maszynowych i dział. Dzięki temu śmiałemu manewrowi udało się
zatrzymać, a następnie odrzucić przeciwnika na Cześniki. Ułani w szale bitewnym tak zapamiętale ścigali bolszewików, że dostali się pod ogień własnej artylerii.
Chwilę później nadciągnęła na pole bitwy druga długa kolumnasowieckiej11. Dywizji Kawalerii, odparta przez polską piechotę spod wsi Brudek. Szwoleżerowie i ułani znowu musieli stawić czoło
przeciwnikowi. Na domiar złego od strony Cześnik nadjechały nowe siły przeciwnika. Kozacy pojawili się na polu bitwy tak nagle, że artyleria 7. Brygady nie zdążyła otworzyć ognia, a działa 13. Dywizji
Piechoty zamiast bolszewików, zaczęły razić polskich kawalerzystów. Wobec ogromnej przewagi wroga oraz narastającego zmęczenia ludzi i koni pułki 7. Brygady Jazdy rozpoczęły odwrót. Płk Brzozowski
wykorzystał dwa odwodowe szwadrony 8. Pułku Ułanów i dwie baterie artylerii do zorganizowania obrony na południe od Wolicy Śniatyckiej, przy drodze na Komarów, i nawiązał kontakt z oddziałami26.
Brygady Piechoty. W tym momencie przyszło wybawienie -od Komarowa nadjechała forpoczta 6. Brygady Jazdy. Jej artyleria ok. godz.10.15 otworzyła ogień w kierunku nacierającego nieprzyjaciela i
ostrzelała Kozaków, którzy zdążyli opanować Wolę Śniatycką.
Na widok kolumny6. Brygady Jazdy oraz manewru oskrzydlającego w wykonaniu ułanów z 12. Pułku, sowiecka 11. Dywizja Kawalerii rozpoczęła odwrót.
Pułkownik Rómmel, który zdążył ze swoim sztabem wyprzedzić kolumnę 6. Brygady i obserwował walkę z pobliskiego wzgórza, rozkazał 1. Pułkowi Ułanów atak na Wolicę Śniatycką. Ułani Krechowieccy,
prowadzeni przez płk. Sergiusza Zahorskiego, przekroczyli linie obsadzone przez kolegów z7. Brygady i ruszyli do szarży. Za chwilę na lewym skrzydle bolszewickich oddziałów ukazali się ułani z 12. Pułku,
dowodzeni przez rtm. Tadeusza Komorowskiego (przyszłego komendanta głównego Armii Krajowej). Bolszewicy zaczęli w panice uciekać w stronę Cześnik ścigani przez polskich kawalerzystów.
Koło południa nastąpiła przerwa w walce, w czasie której polska artyleria ostrzeliwała zauważone w rejonie mokradeł na drodze Miączyn - Werbkowice tabory Konarmii. Na pobojowisku leżały ciała zabitych
żołnierzy i koni. Przy zwłokach bolszewika znaleziono rozkazy, które przekazano niezwłocznie do sztabu dywizji.
Między godz. 13 a 14 płk Rómmel otrzymał meldunek od lotników prowadzących rozpoznanie z powietrza o odwrocie głównych sił Budionnego drogą Werbkowice -Hrubieszów. Nie namyślając się długo,
polski dowódca postanowił odciąć przeciwnikowi drogę odwrotu na Werbkowice. 6. Brygada Jazdy otrzymała rozkaz marszu w kierunku na Niewirków i Koniuchy. Za nią miały ruszyć oddziały 7. Brygady
Jazdy. Za godzinę ze sztabu gen. Hallera przyszedł rozkaz, który nakazywał 1. Dywizji Jazdy oderwanie się od nieprzyjaciela i szybki przemarsz na Tyszowce i odcięcie odwrotu oddziałom Budionnego spod
Werbkowic. Płk Rómmel doszedł jednak do wniosku, że działania te są już spóźnione, gdyż w Tyszowcach stały siły 4. Dywizji Strzelców. W związku z tym wysłał meldunek do gen. Hallera, w
którymprzedstawił położenie oraz swoją koncepcję rozegrania bitwy.
Wtym czasie siły główne6. Brygady Jazdy uderzyły na Niewirków. Wcześniej z jej składu wydzielony został 1. szwadron i pluton z2. szwadronu1 Pułku Ułanów, który prowadził obserwację Cześnik. Walka
oddziałów polskich z bolszewikami trwała długo i żadna strona nie uzyskała przewagi. Płk Rómmel długo nie decydował się wesprzeć walczących siłami 7. Brygady, gdyż spodziewał się ataku jeszcze jednej
dywizji kawalerii Budionnego wycofującej się spod Zamościa. Gdy do godz. 17 nowa jednostka nieprzyjaciela nie dotarła na pole bitwy, Rómmel nakazał płk. Brzozowskiemu atak na koniuchy przez groblę
Mielniki. 7. Brygada ruszyła do ataku ok. godz. 18.15. Jako pierwszy szedł na czele kolumny 2. Pułk Szwoleżerów, zanim artyleria idalej8. i9. Pułk Ułanów. Gdy polskie oddziały były już rozwinięte w kolumnę
marszową, nadciągnęła oczekiwana wcześniej bolszewicka6. Dywizja Kawalerii, która uderzyła z impetem na szwadron z 1. Pułku Ułanów pod Cześnikami. Rozciągnięte na szerokość kilometra szeregi
sowieckiej kawalerii zmusiły ułanów do odwrotu. Atakujący bolszewicy rozjechali kozacką baterię artylerii, która strzelała do samego końca, i wyszli na tyły 7. Brygady Jazdy. Zamykający kolumnę marszową
9. Pułk Ułanów zawrócił i, nie czekając na rozkazy, ruszył na spotkanie szarżującego przeciwnika. Tym manewrem dał czas innym pułkom na zmianę szyku. Baterie 7. Brygady pod osłoną 2. Pułku
Szwoleżerów zajęły stanowiska ogniowe i rozpoczęły ostrzał. Błyski wystrzałów i wybuchów były tak intensywne, że nad polem bitwy dymy zaczęły się słać jak mgła. Płk Rómmel wysłał do 6. Brygady gońca z
rozkazem, aby niezwłocznie skierowała odwody na pomoc oddziałom płk. Brzozowskiego. Sam razem ze sztabem udał się do walczącej 7. Brygady. Taczanki 9. Pułku Ułanów, znajdujące się na skrzydłach
formacji, podjechały do nieprzyjaciela na odległość kilkudziesięciu kroków. Obie walczące strony na moment zatrzymały się i obserwowały swoje ruchy. Oddziały Budionnego, ufne w swą przewagę liczebną,
uderzyły na prawe skrzydło 9. Pułku Ułanów, które pod naporem mas przeciwnika zaczęło się cofać. Wt ym momencie do szarży ruszyli ułani z 8. Pułku. Oddział liczący250 ułanów, ustawiony w dwóch liniach,
prowadził rtm. Kornel Krzeczunowicz. Ułani na rozpędzonych w galopie wierzchowcach z impetem wbili się w gęste szeregi przeciwnika. Ich zdobyczą stał się samochód Budionnego. Dowódca Konarmii
salwował się ucieczką na koniu. Widok szarżujących kolegów zmobilizował cofających się ułanów z 9. Pułku oraz szwadron z 1. Pułku. Do walczących dołączył sam płk Rómmelze swoim sztabem. Również
żołnierze 1. Pułku Ułanów, stojący w lasku pod wsią Bereski, domagali się pójścia w bój. Płk Zahorski zdecydował się uderzyć wszystkimi siłami, jakimi dysponował. Poprowadzona przez niego szarża
przechyliła ostatecznie szalę zwycięstwa na stronę Polaków.
Po krótkiej, ale gwałtownej walce bolszewicka 6. Dywizja Kawalerii wycofała się do Cześnik. Zapadał zmrok, żołnierze polscy walczący od rana bez chwili wytchnienia, byli przemęczeni. Dowódca 1. Dywizji
Jazdy nie podjął pościgu za wycofującym się nieprzyjacielem. Rozstawiwszy patrole, pułki zbierały się w punkcie zbornym w Woli Śniatyckiej. Płk Rómmel objechał szeregi 8. i 9. Pułku Ułanów, dziękując
ułanom za okazane w walce męstwo i odwagę.

Epilog

Bitwa pod Komarowem była największą bitwą kawaleryjską, jaką stoczono w XX wieku. Po stronie sowieckiej wzięło w niej udział ponad4 tys. żołnierzy 11. i 6. Dywizji Kawalerii oraz brygady do zadań
specjalnych. 1. Dywizja Jazdy mimo prawie trzykrotnej przewagi wroga odrzuciła wszystkie natarcia bolszewickie, utrzymała pole bitwy i pokonała przeciwnika. Wprawdzie kawaleria Budionnego zdołała się
przebić przez linie 2. Dywizji Piechoty Legionów, ale w wyniku działań pod Komarowem i Zamościem została mocno osłabiona i musiała zmienić kierunek odwrotu. Po tej bitwie nie odegrała już większej roli na
froncie. Tylko niektóre jej oddziały próbowały podejmować akcje zaczepne.
W bojach pod Komarowem strona polska straciła około 300 poległych i rannych, czyli ok. 20 proc. stanu wyjściowego. Utracono również około 500 koni. Największe straty poniósł9. Pułk Ułanów -120
poległych i rannych.

Tomasz Matuszak

Bój poranny
Płk Brzezowski, dowódca 7. Brygady Jazdy, o początku porannego boju: Była godzina 8, gdy szwoleżerowie zajęli Wolicę Śniatycką, szybko doprowadzono im konie, by jak najprędzej zajęli grzbiet 255.
Szwadrony 8. Pułku Ułanów oczyszczały zaś wieś Antoniówkę, przy czym zdobyły cały tabor samochodów sztabu Budionnego. Tymczasem Pułk Szwoleżerów, dosiadłszy koni, wysłał patrole bojowe, sam
zaś zaczynał podchodzić pod górę. Szedł wzdłuż drogi Wolica - Cześniki: na wschód od wzgórza 255 wysłałem z odwodu 2. szwadron 8. Pułku Ułanów. Patrole szwoleżerów nie doszły jeszcze do szczytu góry,
kiedy nagle ukazały się na horyzoncie duże masy kawalerii. Pędziły w kierunku południowo-zachodnim. Dopiero po chwili masa ta rozdzieliła się na duże kolumny, z których jedna skierowała się wprost na
południe na 2. Pułk Szwoleżerów. Druga pędziła na Bródek. Cała moja uwaga skierowana była na masę, która z góry waliła na szwoleżerów. Wi działem, że pułk ten tak potężnego uderzenia wytrzymać nie
jest w stanie i że będzie w krótkim czasie z dużymi stratami zepchnięty na Wolicę Śniatycką, a może nawet zawahać się i nawróci przed szarżą. A jednak ta szczupła garstka szwoleżerów ani na moment się
nie zawahała: słyszę ich zdecydowany okrzyk hurra! i już tworzy się jedna skłębiona masa - walka wręcz się rozpoczęła. Pozostały mi jeszcze dwa szwadrony liniowe i szwadron km 8. Pułku Ułanów. W tym
krytycznym momencie podjeżdża do mnie galopem major Dembiński, dowódca 9. Pułku Ułanów, melduje swoje przybycie z pułkiem. Nocował w Tyszowcach, od godz. 5 jest w marszu i przebył już 20 km.
Pokazuję mu, co się dzieje na wzgórzu, i daję rozkaz do szarży. Major Dembiński galopem podjeżdża do swojego pułku, widać, jak wyjeżdżają taczanki, a za nimi szykuje się pułk do natarcia. Obawiam się,
że szwoleżerowie nie wytrzymają do przybycia 9. Pułku Ułanów i śledzę wciąż marsz tego pułku, a chociaż ułani szybko się posuwają, mam wrażenie, że trwa to bez końca. 2. Pułk Szwoleżerów wytrzymał.
Szarżował raz po raz i podtrzymywał walkę konną z niezwykłym męstwem, nie ustępując terenu. Walka się wzmogła.
Relacja rtm. Bolesława
"Zawahały się szeregi bolszewickie, zamarł krzyk przeraźliwy, który przechodził już w nutę zwycięstwa. A kiedy oba szwadrony, nie zważając na przewagę liczebną rozsypanych na polu nieprzyjaciół, wbijają
się między nich klinem - zawracają bolszewicy w pośpiesznej ucieczce ku Cześnikom. Mimo zmęczenia poprzednich dni pędzą za nimi nasi ułani. Już dopadają pojedynczych grupek nieprzyjaciół, sieką, biją,
rąbią. Konie, choć upadają na mokrej zaoranej ziemi, dobywają wszystkich sił, aby jeźdźcom swoim dać możność doścignięcia wroga. Zda się pościg zmieni się w klęskę zupełną bolszewików. Coraz
bezładniejsze wielkie ich kupy uchodzą przed rozhukanym, choć słabszym liczebnie przeciwnikiem. Na skraju lasku między Wolicą Śniatycką a Cześnikami stoją zgrupowane nowe oddziały bolszewickie.
Szereg taczanek wita nas z ukrycia gęstym ogniem. Artyleria własna i bolszewicka huczy i razi przedpole. Zabrakło tchu naszym do przezwyciężenia nowej przeszkody, wahają się chwilę. Temsamem odwrót
zadecydowany. Ale za nami stoją trzy świeże szwadrony i wszystkie taczanki. Nie mogąc zwalczyć wroga w ataku wręcz, podprowadzamy go pod nie zawodzące nigdy nasze "maszynki"; tamte szwadrony
przyjmą pierwsze uderzenie wroga, odepchną go, a my nabierzemy znowu sił i skoczymy ku nim. Radość... Już widać galopujące kare konie 3. szwadronu, tuż obok gniadosze 4., a dalej na lewym skrzydle
siwki 5. szwadronu. Walka rozszerza się na prawo i lewo. Rzucamy się znowu w wir. I nie odróżnić już gniadych koni od karych, nie słychać w zgiełku komendy ani nawoływania. Walczą ułani w grupkach
mniejszych i większych. Wytrzymują straszny nacisk wroga, to ustępując, to prąc przed siebie. Nic to, że artyleria nieprzyjacielska i nasza razi nas piekielnie, wyrwy śmiertelne czyni wśród ludzi i koni... Nic to,
że tchu w piersiach naszych nie staje, a gromkie hurra! kozackie grzmi coraz zuchwalej... I znowu ustępujemy, a chwila ciężka, krytyczna".
Po bitwie
Adam Pragłowski: "Nie atakują już bolszewicy. Cisza przed nami zupełna. I znowu zbieramy się w gromadkach. Radzimy cicho o minionych chwilach grozy. Liczymy poległych. Znowu kilkunastu ubyło z
naszych przerzedzonych szeregów. Ranny bardzo ciężko por. Edward Wania, który otrzymawszy kontuzję w przedpołudniowej bitwie, po odzyskaniu przytomności wbrew rozkazowi dowódcy pułku wraca do
2. szwadronu i rzuca się w największy ogień. Obok niego cudów waleczności dokazuje niezrównany szermierz wachmistrz Bolesław Ziemba i ginie śmiercią walecznych w szarży na karabiny maszynowe.
Straty, jakie pułki w tej bitwie poniosły, były bardzo duże, zwłaszcza 9. Pułku Ułanów. Pułk ten stracił 4 dowódców szwadronów (...). Straciliśmy wielu żołnierzy i podoficerów. Konie nasze pokotem kryły plac
boju. Niejeden z nas cicho opłakiwał zgon przyjaciela lub wiernego konia. Noc okrywa całunem pole dwukrotnej bitwy."
Tadeusz Machalski: "Księżyc zalewał mdłym światłem pola, które stały się polami chwały kawalerii polskiej. Dostojna cisza zaległa dookoła. Wszyscy byli u kresu sił, wyczerpani w najwyższym stopniu. Konie
stały ze zwieszonymi łbami przy ułanach, leżących pokotem na ziemi, tam gdzie byli. Zbierano rannych i poległych. Niekiedy suchy strzał oznaczał koniec żywota nieuleczalnie rannego końskiego towarzysza broni".

Konarmia
Żołnierze Konarmii
1. Armia Konna Siemiona Budionnego powstała jesienią 1919 roku. Jej zalążkiem był rewolucyjny pułk Dubienki sformowany wiosną 1918 roku, a następnie rozwinięty w brygadę. Służyli w niej Kozacy i chłopi
z obwodów dońskiego oraz kubańskiego, a także z guberni stawropolskiej. Gdy brygada wykazała swą przydatność w walce z białymi, rozbudowano ją w dywizję i nadano numer 4. W maju 1919 roku 4. i
nowo sformowaną 6. Dywizję Kawalerii połączono w korpus, a jego dowództwo powierzono Budionnemu. Po porażce, jaką korpus poniósł w walkach z białą armią gen. Denikina, postanowiono zorganizować
jeszcze większy oddział. Gorącym zwolennikiem tej idei był Lew Trocki, ludowy komisarz spraw wojskowych w bolszewickim rządzie. Aby zwiększyć siłę bojową jednostki, przyjmowano w jej szeregi Kozaków,
Baszkirów, Kirgizów, Tatarów. Większość kadry dowódczej stanowili carscy oficerowie kawalerii. Konarmia, która w międzyczasie zahartowała się w bojach wojny domowej, została skierowana na front polski.
W czasie walk w Polsce składała się z czterech sześciopułkowych dywizji kawalerii oraz trzypułkowej brygady do zadań specjalnych. W chwili przybycia na front liczyła 16 - 18 tys. szabel, miała prawie 60 dział
różnego kalibru i prawie 400 ciężkich karabinów maszynowych. Korzystała też ze wsparcia pięciu pociągów pancernych, kilkunastu samolotów oraz około dwudziestu samochodów pancernych. Jej żołnierze
uważali się za niezwyciężonych, aż do bitwy pod Zamościem i Komarowem. W walkach z Polakami Konarmia straciła 1136 komisarzy i dowódców oraz 10 483 żołnierzy. Po wycofaniu z frontu polskiego
walczyła na Ukrainie, a następnie została przerzucona na Kaukaz i tam w 1923 roku rozformowana.

Rajd na Tyszowce
Po forsownym marszu w strugach ulewnego deszczu oddziały 1. Dywizji Jazdy wieczorem 29 sierpnia 1920 roku natknęły się w rejonie Łykoszyna na straż tylną Konarmii. Bolszewicy, czując się bardzo pewnie
na zajętym terenie, nie wystawili nawet ubezpieczeń, które mogłyby ich ostrzec. Nagłe pojawienie się polskiej kawalerii kompletnie zaskoczyło podkomendnych Budionnego. Polacy wzięli bez walki ok. 150
jeńców, baterię artylerii, samochód osobowy, siedem karabinów maszynowych i kilka wozów z amunicją. Podobny sukces stał się udziałem 1. Pułku Ułanów, który w nocy z 29 na 30 sierpnia wkroczył do
zajętych przez bolszewików Tyszowiec. Szwadrony polskiej jazdy, podzielone na mniejsze oddziały, otaczały wskazane przez wcześniejszy zwiad miejsca. W pierwszej kolejności zajęto budynki, w których
spali dowódcy i komisarze. Zaskoczenie było całkowite, a akcja rozbrajania trwała aż do świtu. Ułani wzięli do niewoli ponad 200 jeńców. Przy okazji odzyskali baterię dział zdobytych dzień wcześniej przez
bolszewików na Brygadzie Kozackiej Jakowlewa, która biła się u boku Polaków, oraz uwolnili jej obsługę. Rankiem 30 sierpnia 1. Dywizja Jazdy obsadziła pozycje wzdłuż rzeki Huczwy - od Wronowic przez
Tyszowce do Mikulina. Mimo fatalnej pogody i zmęczenia forsownym marszem i wcześniejszymi walkami, nastroje w szeregach polskich oddziałów były doskonałe. Dzięki informacjom uzyskanym od
wziętych do niewoli bolszewików dowództwo polskie było świetnie zorientowane w rozmieszczeniu sił przeciwnika. Po południu do sztabu dywizji dotarł rozkaz gen. Hallera, który nakazywał przesunięcie 6.
Brygady Jazdy płk. Konstantego Plisowskiego w okolice Wolicy Brzozowej i Żubowic, a 7. Brygady Jazdy płk. Henryka Brzozowskiego pod Komarów. W godzinach wieczornych 30 sierpnia oddziały dotarły
do wyznaczonych rejonów.

Bój popołudniowy
Kpt. Tadeusz Machalski: "Całe przedpołudniowe pole walki zaroiło się na nowo chmarami jeźdźców. W purpurowych blaskach zachodzącego słońca zaczęły wyłaniać się jeden po drugim szwadrony i pułki
kozackie, rysując się jak ciemne plamy na tle zagajników. Słońce już było nisko, a z lasów jak z worka wysypywały się bez przerwy coraz to nowe oddziały. Ogromne tumany kurzu, wzbijając się w górę,
wkrótce przesłoniły wszystko, zakrywając las, niebo i cały horyzont. Tylko głuchy pomruk, przemieniający się w miarę zbliżania w przeraźliwy wrzask, świadczył o wielkości mas przygotowujących się pod
zasłoną kurzawy do decydującego uderzenia. Cała ta nawała zbliżała się coraz bardziej. W ostatnich blaskach zachodzącego słońca migotały krzywe szable, łopotały czerwone chorągwie, a groźne krzyki i
dzikie wycia rozdzierały powietrze. Obraz mrożący krew w żyłach. Nie było innego wyjścia, jak tylko zawrócić całą brygadą i szarżować. Wszyscy czuli to instynktownie, nikt nie czekał na rozkazy. Wszystkie
karabiny maszynowe wytrysnęły na grzbiet wzgórza, które panowało nad całą okolicą, i otworzyły ogień. Artyleria odprzodkowała i już widać było w zapadającym zmroku błyski jej wystrzałów. 9. Pułk Ułanów,
który maszerując na ogonie kolumny był najbardziej narażony, dosiadł natychmiast koni. Padły ostre słowa komendy. Oficerowie z dobytymi szablami wyskoczyli przed front oddziałów. Za ich przykładem
pułk ruszył w stronę przeciwnika, najpierw stępem, rozmyślnie szanując swoje konie, by w ostatniej fazie szarży wszystko z nich wydobyć. W międzyczasie nasze karabiny maszynowe zbierały krwawe żniwo.
Nieprzyjaciel natychmiast zwolnił tempo (...). Baterie 6. Brygady Kawalerii, które dotychczas wspierały natarcie na Niewirków, spontanicznie odwróciły swe działa i zaczęły wspólnie z bateriami 7. Brygady
Kawalerii bić kartaczami, ryjąc szerokie bruzdy w szeregach atakujących. Doszedłszy na odległość 200 m, 9. Pułk Ułanów z największym wysiłkiem ruszył do szarży".

Beata - 2008-08-05, 13:32
http://www.bitwapodkomarowem.pl/forum/p ... a775268f9d