Pani Sabina Magreczyńska pochodziła z okolic Żytomierza. Jej mąż, Wacław był aptekarzem, a zarazem właścicielem niewielkiego folwarku-resztówki. Po rewolucji i wojnie polsko-bolszewickiej państwo Magreczyńscy musieli opuścić swe rodzinne strony i przenieśli się do Bydgoszczy. Jeszcze jako młoda dziewczyna przyszła pani aptekarzowa miała zwyczaj siadać w otwartym oknie i rozczesywać swe długie, wspaniałe blond włosy, o których mawiano, że mają kolor dojrzewającego zboża. Martwiło ją to, że zawsze na grzebieniu zostawało trochę włosów, które gdy pewnego razu zobaczyła przechodząca pod oknami panny Sabiny Cyganka, rzekła do niej: "Zbieraj, panienko, te włosy, nie wyrzucaj ich, a będziesz miała czym na starość głowę ozdobić". Panna Sabina posłuchała rady Cyganki. Z czasem zbierane z grzebienia włosy utworzyły gruby warkocz. Ocalony z pożogi wojennej był chlubą pani Magreczyńskiej. Nosiła go aż do śmierci. Upięty nad jej czołem wyglądał jak złota korona.
Historię tę usłyszałem od Witolda Malesy, który w dzieciństwie poznał panią Magreczyńską.
Sabina Magreczyńska to moja babcia! Bardzo bym chciał skontaktować się z Witoldem Malesą który opowiedział tą historię. Niestety bardzo niewiele wiem o historii moich dziadków ze strony mamy Danuty Kieżun z domu Magreczyńskiej. Z góry dziekuję.
Cieszę się, że historia Pani Sabiny Magreczyńskiej trafiła do Jej wnuka. Wysłałem do Pana prywatną wiadomość z adresem mailowym Witolda Malesy. Serdecznie pozdrawiam. Kazan