Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Janowiec nad Wisłą

3.05.2010 17:09
Znajdują się tu ruiny niegdyś wspaniałego zamku - Firlejów, Tarłów, Lubomirskich..., który w rękach prywatnych pozostawał do roku 1975. Jego ostatnim prywatnym właścicielem był "książę" Leon Kozłowski, pochowany na miejscowym cmentarzu.

Napis na grobie Leona Kozłowskiego:

LEON KOZŁOWSKI MGR INŻ. ADIUNKT IUNG W PUŁAWACH, WŁAŚCICIEL ZAMKU JANOWIECKIEGO, ROTMISTRZ 19 P. UŁANÓW WOŁYŃSKICH, ODZNACZONY KRZYŻAMI ZA WALECZNOŚĆ I PRACĘ SPOŁECZNĄ. POCHODZI Z WIELKICH KSIĄŻĄT UDZIELNYCH SMOLEŃSKICH I CZERNICHOWSKICH RODU KRÓLEWSKIEGO. B. WŁAŚCICIEL DÓBR NA RUSI I LITWIE. URODZONY W 1899 R. ZMARŁY W 1977.

Odpowiedzi (3)

3.05.2010 19:09
Znawcy przedmiotu zakwestionowali książęce pochodzenie Leona Kozłowskiego i wpisali go na listę fałszywych książąt. Ale dla miejscowych i gości odwiedzających Janowiec był on niewątpliwym księciem, jedynym zresztą w Polsce Ludowej, który posiadał własny zamek. Ten tytuł pasował do takiej osoby, jak on. W księdze pamiątkowej, przechowywanej do dziś w zamkowym muzeum, można znaleźć wpisy w rodzaju: "Dziękujemy Waszej Książęcej Mości..." Miałem okazję poznać tego oryginalnego i uroczego człowieka w 1974 roku, kiedy jako osiemnastoletni chłopak przyjechałem do Janowca, by zwiedzić ruiny zamku. Oprowadził mnie po nich i zaprosił nawet do swej prywatnej komnaty, gdzie pokazał mi wiszący na ścianie książęcy herb rodu Kozłowskich.
17.06.2010 14:52
To piękna historia - i fakt używania "fałszywego tytułu" nie wpływa na postać Leona Kozłowskiego i jego niewątpliwe zasługi.
25.08.2010 13:29
Leona Kozłowskiego wspomina Maria Supryn, autorka znakomitej książki "Archeologia zamku w Janowcu" (2008, s. 9-10):

"2 lipca 1975 zamek ożywił się i zapełnił ludźmi. Wśród nich byłam i ja. Powód był niecodzienny. Zamek zmieniał właściciela. Otóż z rąk prywatnych, w imieniu Państwa, wykupiło go Muzeum Kazimierza Dolnego. Rozpoczęła się właśnie uroczystość symbolicznego przekazania kluczy. Stoły rozstawione były na wielkim dziedzińcu. Na honorowym miejscu w fotelu, pod parasolem przeciwsłonecznym siedział p. Leon Kozłowski, obok niego, reprezentujący nowego właściciela, dyrektor Muzeum Jerzy Żurawski, władze Janowca, ksiądz proboszcz, zaproszeni goście. Na trawie w strojach ludowych siedziały panie spiewające piosenki ludowe. Stoły były zastawione, czym? - zapamiętałam maliny. Było uroczyście, podniośle, po słowach p. Żurawskiego skierowanych do Kozłowskiego - serdecznie, gdy doszło do do przekazania symbolicznego klucza - wzruszająco. Biesiada zbliżała się ku końcowi. Goście zaczęli się już rozchodzić. Wtedy dostrzegłam p. Kozłowskiego, ktory w tym momencie zupełnie sam, siedział na krześle w cieniu, pod krzakiem zarośli. Elegancko ubrany na tę uroczystość, wyprostowany, jedną dłonią wspierał się na lasce, drugą, bodajże, przytrzymywał na kolanie kapelusz. Patrzył prosto przed siebie, na mury zamku. Ale był jakoś dziwnie nieobecny. Na pewno w sprawie zamku dokonał przed chwilą posunięcia najbardziej racjonalnego z możliwych, ale co wtedy czuł? Ten obraz ogromnie mnie poruszył i pozostał w pamięci."

Panią Marię Supryn poznałem w zeszłym roku, podczas mojego krótkiego pobytu w Janowcu. To ona zaprowadziła mnie na grób Leona Kozłowskiego i to dzięki niej mogłem zajrzeć do księgi pamiątkowej, do której wpisałem się górnolotnie w 1974 roku. Tak bardzo pragnąłem ten wpis zobaczyć! Owa księga, założona przez "księcia pana" chyba jeszcze w latach dwudziestych, to jest, trzeba przyznać, wielka osobliwość. I któż się też do niej nie wpisywał?! Jacyś arystokraci (hrabia von Norden z Berlina), Żydzi, hitlerowcy, AK-owcy, sowieci, funkcjonariusze UB, księża, mininistranci, jacyś "dwaj koledzy Stachy", zwolennicy i przeciwnicy reżimu ("Precz z Moskalami!"). Jeszcze przed wojną pewien malkontent napisał: "Po co tu te narty i ten kask afrykański. Wołowicz". Zapamiętałem też piękny wpis z czasów stalinowskich: "Uczcie się młode pokolenia szanować tradycję i historię Polski Bezprzymiotnikowej. 3 VIII 52". Ale karty z moim wpisem nie było. Musiała wypaść i przepadła. Bywa!