Tam mieszkają Polacy
Jakuck
Oglądając zimowy Jakuck, przysypany śniegiem i pokryty lodem, trudno się nie dziwić, czy tak ma wyglądać stolica carskiej zsyłki, której nazwę z bojaźnią wymawiali polscy powstańcy? Jakuck w grudniu sprawia raczej wrażenie zapomnianej i odpornej na czas wioski.
Drewniana część miasta. Wiele cieszących oko drewnianych perełek można znaleźć przede wszystkim w rejonie miasta zwanym Załog, ale tak naprawdę prawie wszędzie zdarzają się samotnie stojące zabytki drewnianej syberyjskiej architektury. W Jakucku, jak chyba nigdzie indziej na Syberii, stare drewniane okiennice i modrzewiowe ganki kontrastują z wielopiętrowymi budowlami ze stali i szkła.
Te dieriewiaszki (czyli domy z drewna) palą się jak zapałki! – opowiada zagadnięta na targu sprzedawczyni ryb. W drewnianych domach nie ma bieżącej wody, a ogrzewane na wszelkie możliwe sposoby często płoną. Ale ogrzewać trzeba. W grudniu i styczniu temperatura spada nawet do minus 50 stopni.
Cały Jakuck stoi na wiecznym lodzie. Jedynie latem zmarzlina rozmarza na niewielką głębokość, zamieniając się we wszechobecne błoto. Jednak pod ogrzewanymi zimą budynkami może ona nie zamarzać w ogóle, co powoduje, że dom zapada się wciąż głębiej i głębiej, a po kilkudziesięciu latach jego okna są na wysokości stóp przechodniów. Nowe domy buduje się więc w Jakucku na palach. Dla mieszkańców dieriewiaszek wraz z końcem zimy nie kończy się batalia o ciepło. Muszą wywozić ze swoich osiedli wielkie ilości śniegu i lodu. Jeżeli rozmarzłyby na miejscu, domy zostałyby zalane.
Ale zanim w maju zacznie topnieć śnieg, musi minąć zima, a na to potrzeba w Jakucku sześciu miesięcy. W północnych rejonach republiki – nawet ośmiu. W listopadzie już bywa dużo poniżej 30 stopni, a najzimniejsze miesiące, grudzień i styczeń, mijają pod znakiem 50-stopniowego chłodu. Ludzie wówczas śpieszą się bardzo, rzadko kto przystaje na ulicach. Poczty i sklepy zapełnią się przemarzniętymi przechodniami, którzy przytulają się do grzejników. Na mróz nie narzekają handlarze mięsem, których w Jakucku nie brakuje, a zimą pojawia się jeszcze więcej. Nawet w największe mrozy wystają po kilka godzin na bazarach i targach.
Jakuci lubią swoją zimę, niektórzy twierdzą nawet, że przedkładają ją nad lato. Po pierwszych mrozach zamarza potężna Lena, nad którą leży miasto, co umożliwia przedostanie się na drugi brzeg. Przez rzekę na wysokości miasta do dziś nie ma mostu i nic dziwnego, że ludzie czekają, aż zamarznie. Zamarzają też śródmiejskie jeziorka, zamieniając się w chodniki i alejki.
Gromady wyrostków zamieniają stawy w boiska, a kiedy nadejdą silniejsze mrozy, palą na podwórkach ogniska i urządzają olbrzymie ślizgawki. Dopiero przy 45 stopniach mrozu dzieci zostają w domach i nie idą do szkoły.
Wszechobecna zmarzlina uniemożliwia prowadzenie rur pod ziemią, toteż systemy ciepłownicze biegną pomiędzy budynkami, wzdłuż ulic, nierzadko tuż nad głowami przechodniów. Zimą zwisają z nich szeregi lodowych sopli, zamieniając niektóre partie miasta w lodową jaskinię. Nieziemskiej atmosferze sprzyjają gęsta zimowa mgła i coraz krótszy dzień. Stare zardzewiałe rury nierzadko pękają, uwalniając zamarzającą natychmiast wodę. Wówczas to wyrastają potężne stalagmity, kolumny i mityczne rzeźby arktycznych wojowników. Nic dziwnego, że co roku w Jakucku odbywa się konkurs rzeźby lodowej.
Mieszkańcy stolicy Jakucji czy to w Nowy Rok, czy z okazji jakiegoś święta, nawet podczas najniższych temperatur, wylegają na ulicę, strzelając butelkami szampana, błyskając fleszami aparatów, powiewając kolorowymi flagami i puszczając balony. – Jak zima jest tu zimna, tak ludzie są ciepli – mówią słowa jednej z jakuckich pieśni. I choć w Jakucku mieszka blisko 80 różnych narodowości, a Polacy są tam pamiętani do dziś, Jakutów dziwi widok szukającego noclegu podróżującego po Jakucji Polaka. Ludzie wręcz informują się nawzajem o takim kuriozum, zapraszają na spotkania. Bardzo łatwo cudzoziemcowi dostać się na łamy jakuckich gazet czy otrzymać propozycję wywiadu w lokalnej telewizji. Temu zainteresowaniu towarzyszą wielka życzliwość i gościnność. Jakuci zresztą mówią o sobie otwarcie, że gościnność jest ich cechą narodową. Dowodem tego ma być historia o pochodzeniu nazwy „Jakut”. W ich języku słowo „kut” można interpretować jako „daję”, tym bardziej jeżeli je postawić obok rosyjskiego „ja”. Otrzymujemy wówczas rosyjsko-jakuckie wyrażenie: „Ja kut” – które znaczy tyle co „Ja ciebie ugaszczam”. Według legendy, tymi słowami znający tylko rosyjskie „ja” Jakuci witali nad Leną pierwszych carskich kozaków.
Jakuck to nie koniec świata, jak często uważa się w Europie. Wręcz przeciwnie. Dla wielu jest jego początkiem. Przedsionkiem ogromnej, kilkakrotnie większej od Polski krainy, która rozciąga się od Leny po wybrzeże mórz: Wschodniosyberyjskiego i Ochockiego. Co więcej, miasto to jest centrum świata dla blisko miliona ludzi, którzy mieszkają w Jakucji. Ośrodkiem cywilizacji, stolicą.
do „Listów z daleka” Elena USOLSKA