Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

O rodzinie Kotlarz i Kotlarskich.

12.05.2010 22:08
Były łzy, setki zdjęć, wspomnień i rozmów. 420 Kotlarskich z całej Polski zjechało do Kębłowa pod Wolsztynem. Choć przez setki lat losy rozrzuciły ich przodków po kraju, na jeden dzień wrócili do rodzinnego gniazda.
Nie byli rodem szlacheckim, ale pracowitym.Najdawniejszy przodek nazywał się Kotlarz. Najpewniej zajmował się wyrobem kotłów. Jego imienia nie ma w żadnych archiwalnych papierach. Wiadomo, tylko, że urodził się w 1674 roku, zmarł po 40 latach w rodzinnym Kębłowie. To on znalazł się na szczycie drzewa genealogicznego Kotlarskich. Ale inicjator zjazdu rodzinnego Edmund Kotlarski z Nowej Soli, doszukał się w historycznych źródłach dużo wcześniejszych dziejów kębłowskich Kotlarzy. Najbardziej znaczący w historii rodu był epizod z królem Łokietkiem.

Zabrali ze sobą parobków.

Około roku 1340 Kotlarze byli parobkami, pracowali w pocie czoła w Kębłowie, wówczas znaczącym mieście. Właścicielami ziemskimi w Kębłowie był ród Jeleni z Niałków. Władysław Łokietek wybierając się na wojnę z Czechami, powierzył im piecze nad Elblągiem i Gdańskiem. Jednak Jelenie w przekonaniu,że Łokietek z wyprawy wojennej już nie powróci, sprzedali potajemnie pomorskie posiadłości Krzyżakom. Kiedy król powrócił, rozeźlił się nie na żarty, wtrącił Jeleni do lochów i zamierzał ich rozrywać końmi. Na to jednak nie zgodziła się rada królewska. Dostali jeszcze jedną szansę: pod groźbą wydziedziczenia i utraty wszystkich dóbr ziemskich wokół Wolsztyna, Babimostu i Zbąszynia, mieli odzyskać Pomorze od Krzyżaków. to jednak im się nie udało. Musieli opuścić rodzinna ziemię i wyprowadzić się do powiatu radomskiego, gdzie zajęli dwie wsie. A że cenili sobie parobków Kotlarzy, zabrali ich ze sobą. Tym sposobem Kotlarze zasiedlili wioskę Kocierze w okolicy Sochaczewa i Łomży.
Ta wieś okazała się drugim, po Kębłowie gniazdem rodzinnym Kotlarskich- dodaje pan Edmund powołując się na historyczne kroniki świętokrzyskie. Odwiedził on Kocierze, by nawiązać kontakt z potomkami swoich przodków. - Gdy ich zobaczyłem, nie miałem złudzeń. Ich fizjonomia przypominała wielu moich przodków z Kębłowa- dodaje.

Parafialne tropy.

Żona pana Edmunda, Barbara Kotlarska wzdycha. Jej mąż od 4 lat nie zajmował się niczym innym, tylko zbieraniem informacji o swojej rodzinie. Jeździł po Polsce, przesiadywał na plebaniach, przeglądał najstarsze księgi parafialne i diecezjalne, bo tylko tam w dawnych czasach bywały odnotowywane narodziny. I tylko przy okazji chrztu. Kiedy trafiał na ślad Kotlarskich pieczołowicie doklejał kolejną kartkę do rozrastającego się drzewa genealogicznego. Śladów z końca XIX wieku można już było doszukać się w archiwach państwowych. Wtedy często ślad się urywał. To oznaczało, że któryś z Kotlarskich wyemigrował za chlebem. Fala emigracji zagnała ich do Niemiec, Francji, Austrii i Ameryki.
Pan Edmund wydzwaniał po całej Polsce i Europie, by nawiązywać kontakty. Po trzech latach sytuacja się odwróciła- to Kotlarscy z całej Europy zaczęli wydzwaniać do pana Edmunda. - Kiedy dowiadywali się, że buduje drzewo genealogiczne rodu, tez zaczęli szukać swoich krewnych, a potem namówili mnie do zorganizowania zjazdu rodzinnego- mówi pan Edmund.
Miejsce oczywiście mogło być tylko jedno- dom kultury w Kębłowie. Tym bardziej, że szefową tej placówki jest pani Sylwia Kotlarska. Wiadomo z jakiego rodu.

Rozszyfrować cyrylicę.

Zjechało w sumie 420 Kotlarskich . Oprócz Kębłowa, reprezentowane był mazury, Ełk, Słupsk, Zakopane, Wiedeń, a także jedna osoba z USA. -mamy mały zawrót głowy- mówiła pani Ewa Kotlarska z Mazur. Była msza, obiad, kolacja i tańce pod chmurką do białego rana. Szkopuł w tym, że przy takiej liczbie ludzi, nie da się z każdym porozmawiać, wymienić wizytówki, podzielić wspomnieniami, pokazać zdjęcia cioci, szwagierki, dziadka czy kuzyna. Dlatego Kotlarscy rozjechali się z poczuciem pewnego niedosytu. A to wróży, że pan Edmund nie będzie mógł teraz odpocząć...
- Już myślimy o kolejnym zjeździe- mówi. - Ale do tego czasu będę musiał poszerzyć drzewo genealogiczne o gałęzie rodziny z Kocierza, bo na razie to "biała plama". Problem tkwi w tym, że to był teren zaboru rosyjskiego i wszystkie księgi parafialne są pisane cyrylicą. Trzeba je rozszyfrowywać.
Trudno sobie wyobrazić do jakich jeszcze rozmiarów może rozrosnąć się drzewo genealogiczne. Już dziś jest to 22- metrowy rulon papieru, z ciągle doklejanymi nazwiskami kolejnych przodków. Oprócz niego , materialnym efektem zjazdu jest pamiątkowa książka z genealogią rodu Kotlarskich, wydana przez bibliotekę miasta i gminy Wolsztyn.

-----------------------------------------------------------------------------------
Na kanwie tego tematu chciałbym dodać, iż również w mojej rodzinie występuje nazwisko Kotlarz. Otóż żona kuzyna mojego ojca pochodzi z tej rodzina, a urodziła się w Pniewach. Kto wie, może jest spokrewniona z rodziną opisaną w artykule?