Może mnie Pan Marcin nie zabije, w każdym bądź razie nie od razu, że bez uzgodnienia z nim zamieszczę ten tekst.
Spadek
[blok]Stary Mikołaj Nasierowski, szwagier Włodzimierza Jarockiego, mojego pradziadka, w roku 1850-1870 prowadził kancelarię adwokacką w Żytomierzu. On to po raz pierwszy opowiedział Władysławowi Jarockiemu, synowi Włodzimierza, historię spadku, który leżał w depozycie Rządu Stanów Zjednoczonych, po Kazimierzu Pułaskim, bohaterze Konfederacji barskiej, następnie emigranta do Ameryki Płn., organizatora kawalerii wojsk Stanów Zjednoczonych i bohatera wojny wyzwoleńczej Stanów Zjednoczonych. Zginął jako generał tychże wojsk, w bitwie pod Savannah dnia 3 października 1979 roku.
Kazimierz Pułaski herbu Ślepowron, otrzymał od Waszyngtona w darze za zasługi przy organizowaniu wojsk, duże obszary ziemi, na których dzisiaj stoi przeszło połowa miasta Chicago. Te ziemie zostały zaanektowane przez miasto w ciągu jego budowy, a uzyskane w ten sposób kwoty, wpłacano do banku Państwa Tanów Zjednoczonych w depozyt dla rodziny Pułaskiego po jego bohaterskiej śmierci. Sumy te do dnia dzisiejszego leżą tam, oczywiście wraz z odsetkami. Gdy w 1929 roku Władysław Jarocki organizując cykl wystaw polskiego malarstwa był w Waszyngtonie, zapytał w tej sprawie p. Danveja , znanego w Polsce po roku 1902 delegata i doradcy dla spraw finansowych naszego ówczesnego rządu, ten zapewniał Jarockiego, że sumy te są w jak największym porządku. Został wydany drukowany statut, w którym ustalono wszelkie kwestie, związane z administrowaniem nimi.
Sprawa podjęcia tych pieniędzy była szeroko komentowana w Polsce w połowie XIX wieku, jako podstawowy warunek nawiązania pertraktacji z Rządem USA, ponoć było upełnomocnienie tego, który by mógł zacząć rozmowy z decydującymi osobistościami Rządu USA, wydane przez wszystkich bliższych i dalszych spadkobierców Pułaskiego. . Oświadczenie mówiące o tym, że ta osoba reprezentuje wszystkich mających prawo do spadku.
Kazimierz Pułaski zginął bezpotomnie, a brat jego Antoni, zmarł w 1815 roku .
Utworzył się po roku 1850 specjalny związek spadkobierców, oparty na wspólnie złożonych pieniądzach, jako pokrycie kosztów tej akcji, którą prowadziło kilku adwokatów Polaków z zaboru rosyjskiego. Wśród nich był Mikołaj Nasierowski, od którego pochodzą powyższe wiadomości o organizacji "spadkowej". Ponoć zebrano wówczas duży zbiór wyciągów metrykalnych i zaświadczeń najrozmaitszych. Niestety w czasach powstania 1863 roku, związanych z tym rozmaitych rewizji, po dworach polskich, w zaborze rosyjskim, rabunków i aresztowań, zsyłek, zgonów na polach bitewnych, zbiór ten był w znacznej części zdekompletowany. Trzeba by było zaczynać wszystko od nowa, a na to nie było ani pieniędzy, ani energii po katastrofie powstania.
Sprawa ta, więc, tak nęcąca wielu, jest wciąż w zawieszeniu.
Oto fragment wspomnień Władysława Jarockiego syna Włodzimierza Jarockiego z okresu pobytu w Stanach
............Nasze obowiązki jurorów były skończone. W przerwie, bo otwarcie wystawy miało nastąpić w jakiś czas później, odbyliśmy wycieczkę krajoznawczą do Waszyngtonu i Filadelfii. W stolicy USA mieście stosunkowo młodym, pełnym zieleni z urbanistycznie pięknie założonym cmentarzem, mieście pełnym powagi, odpoczęliśmy. Stąd zrobiliśmy wypad do "Mount Vernon", prywatnej siedziby Waszyngtona. Wygodny dom miejski, ale o charakterze rustykalnym, dobrze zachowany, jest tłumnie odwiedzany, mimo, że stoi w głuszy w uroczym parku. Ze wzruszeniem, jako Polak przeczytałem na wielkiej tablicy zawieszonej w gabinecie Waszyngtona, na półpięterku nazwisko Tadeusza Kościuszki i Kazimierza Pułaskiego. Ci dwaj pomogli mu w czasie jego ciężkich zmagań o zdobycie wolności dla jego ojczyzny. Nie omieszkałem powiadomić towarzyszy i oprowadzających po muzeum, że łączą mnie z Pułaskim więzy dość dalekiego pokrewieństwa przez moją babkę Faszowiczówną. Zrobiło to niemałe poruszenie i nawiązała się znajomość z zarządem muzeum..............
Po moich rozmowach w Washinghtonie nie sądzę, aby sprawa spadku była kiedykolwiek zrealizowana. W każdym bądź razie zapewniano mnie w Waszyngtonie, że depozyt ten istnieje nienaruszony i to pod nazwą Fond Of General Pułaski. Między innymi zapewniał mnie o tym w roku 1909 mój bliski znajomy (dzisiaj nieboszczyk już od lat 40-stu co najmniej) z rodziny Teyssera, lwowskiego profesora Uniwersytetu Jana Kazimierza, że ta rodzina Teyssera ma podstawy do ubiegania się o ten spadek (wydaje mi się, że przez pokrewieństwo z Farensbachami)
Otóż Ojciec mój, którego matką była Antonina baronówna Farensbach Faszowicz, posiadał podstawy do spadku po bohaterze spod Savannah.
Mikołaj Nasierowski w roku 1902, gdy z nim w Kijowie rozmawiałem, był człowiekiem już dość starym i trochę zniedołężniałym. Nie bardzo już pamiętał co się działo przed 30-stu laty.
Sprawa spadku co jakiś czas budzi od nowa ludzkie namiętności i co raz więcej osób próbuje udowodnić swój związek z Pułaskim. Jak do tej pory, nazbierało się bodajże około 2000 spadkobierców.
Dla moje rodziny jest to bajeczna opowieść. I tylko tyle. Na szczęście!