[blok]W niemowlęcych jeszcze latach tenże Michał Radzimiński, jak opowiada tradycya, doświadczył był niezwykłej przygody. Rodzice jego, spłoszeni niespodziewanym nagłym napadem na Hulaniki, wynieśli się byli na Litwę, oddawszy w opiekę gromadom hulanickim synaczka swego, zostając go przy mamce w pieluszkach, a którego zabrać z sobą nie mogli. Gromady tedy hulanickie, uciekając przed tatarami w lasy, uniosły z sobą i owo też niemowlę, które po przejściu trwogi tatarskiej zostało rodzicom zwrócone. Owo niemowlę, ocalone z rąk tatarskich przez hulanickie gromady, z czasem na niepospolitego męża wyrosło. Michał Radzymiński, jak to mówią, za młodu za piecem się nie chował i pośpieszył wcześnie do obozów po chrzest krwawy i chwałę, naśladująe w tam wojowych swoich przodków. Toż za Stefana Batorego nasz, Michał pułków swych nie zwodził z Marsowego pola; był przy zdobyciu Gdańska i brał udział we wszystkich wojnach ówczesnych, które przodkowie nasi potrzebami nazywali, jako to inflanckiej i moskiewskiej. Ale dogadzając żołnierskiemu najulnbieńszemu swemu usposobieniu, nie wyrzekał się i innych zawodów jako to np. funkcyi poselskiej, umiejąc połączyć subtelność negocyatora z wrodzoną otwartością żołnierza. Jakoż poruczone mu było poselstwo do Moskwy. Okrom tego częstym też bywał posłem na sejmach; w trybunałach słynął z krasomówstwa. Ożeniony z Sapieżanką córką Sapiehy, naprzód podkanclerzego, potem kanclerza w. ks. lit., następnie wojewody wileńskiego, miał z nią trzech synów: Mikołaja chorążego lidzkiego, starostę wasiliskiego, Jerzego wojaka który z Chodkiewiczem bojował pod Kirehholmem, i Jana chor. lidz. Z tych trzech synów Michała Jan odziedziczył Karaszyn, a Hulaniki czyli Motowidłówkę, jako niesłusznie ojcu jego odjętą, wyprocesowawszy, w 1625 r. odprzedał Stefanowi i Michałowi Arłakom. Oprócz tego posiadał on na Litwie dobra Miadzioł. Jan Radzimiński był drielnym rycerzem, zacnym i szanowanym obywatelem. Ziemiański swój zawód rozpoczął od sprawowania funkcyi poselskiej z województwa swojego na sejm, gdzie tak dobrze się zalecił, iż Rzplita obrała go następnie posłem od siebie do konfederatów lwowskich. I tu się sprawił jak należy, uspokoił podburzone umysły rodaków. Ale wkrótce wybuchły wojny; z jednej strony w Wołoszech z turkami i tatarami, z drugiej w Inflanciech ze Szwedem. Radzimiński, zaprzedawszy Miadziołackie za pieniądze włości, wyprawił do Wołoch poczet z dwunastu koni; sam zaś osobą swoją stanął w obozie hetm. Krzysztofa Radziwiłła, i pod jego wodzą uczestniczył w wyprawie inflanckiej. Był siły nadzwyczajnej. O nim to powiada żywotopisarz jego Wysocki, że w tejże inflanckiej wojnie kiedykolwiek zamyślał a wiódł rotę swoje, Opuścił nieprzyjaciel i duszę i zbroję: Ręka jego jak spiźa, serce topór prawy, A kiedy rotmistrzowskiej dobił się buławy, twardego dyameutu chociażby wisiała na chłopie zbroja, w kęsy zdruzgotać się musiała. Nastał nareszcie pokój. Radzimiński powrócił do domu, i rozstając się z miłem towarzystwem, prawi Wysocki, nadzielił je końmi, złotem, klejnotem takie "rycerstwo przy rozstaniu się z nim z płaczu ryczało". Radzimiński, syt trudów, przygód i sławy, żył odtąd w domu, lecz nie przestawał jednakowo ziemiańskie obowiązki sprawować na sejmikach, deputacyach, konwekseyack; wszędzie brał czynny udział i radził dzielnie. Bywało jego w rzeczach miała powszechne uznanie, i u braci szlachty wielki też mir posiadał. Z każdego jego czynu świeciła poczciwość. Był to przy tern człowiek moris antiąui; starych obyczajów przyjaciel. Z sąsiadami zażyły, przyjacielski, gościnny. "A gdy wyglądanego gościa w dom nie było, z którymby się szlachetne serce zabawiło. Znalazł on zawsze sobie uczciwe zabawy. Ażeby był gotowym do Marsowej sprawy Kiedy tego potrzeba. Po pustkowiach płodnych Stado koni chodziło, ku bojowi godnych, Nadto zawsze na stajni tak wiele stojało, które Marsa i bitwy gotowcem czekało, Które on sobie kazał pojedynkiem wodzić, Ćwiczył ich jako naprzód im wspaniale chodzić, Jako potem porządnie pięknię kołem toczyć, jak do nieprzyjaciela w potrzebię poskoczyć. Wszystkie przywary w koniu. Wszystkie wiedział sztuki. Nagany go oduczyć, dodać mu nauki; Nie mógł kto konia dosieść, dosiadł go on snadnie, A do koni fortuna nie każdemu padnie Jan Radzimiński był ożeniony z Anną Naruszewiczówną, córką łowczego w. ks. lit. Śmierć jego nastąpiła w 1631 r. Gdy umarł, synowie jego bawili na naukach zagranicą. Wróciwszy jednak do kraju, po uregulowaniu interesów majątkowych odstąpili Karaszyn stryjowi rodzonemu Mikołajowi Radzimińskiemu stście wasiliskiemu. Ale ten mieszkając na Litwie odprzedał Karaszyn Jerzemu Niemiryczowi, podkom. kijów., znanemu z dziejów wojen kozackich.
Genealogia Frąckiewiczów[za: Słownik ...]