Świat poznał tego wybitnego inżyniera jako Ralpha Modjeskiego, skracając trudne do wypowiedzenia nazwisko Modrzejewski, czyniąc je łatwiejsze do artykulacji. Rudolf przyszedł na świat, jako jedyny syn Modrzejewskiej, w 1861 roku i odziedziczył sceniczne nazwisko matki (prawdziwe brzmiało Helena Benda). Cala rodzina opuściła ziemie polskie, gdy Rudolf miał lat piętnaście. Przystankiem docelowym były Stany Zjednoczone. Chłopiec uzupełniał wykształcenie średnie w Ameryce. Pod wpływem, oglądanych na kontynencie amerykańskim, cudów techniki obudziło się w nim prawdziwe marzenie bycia konstruktorem. Zamiłowanie do doskonałości i piękna odziedziczył po wielkiej i uwielbianej przez siebie matce. Studia wybrał w sławnej Szkole Dróg i Mostów w Paryżu, która to szkole skończyło bardzo wielu wybitnych Polaków, ze wymienię jedynie Tadeusza Kościuszkę. Studia kończy w 1885 roku z najwyższym odznaczeniem. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych jest przez kilka lat asystentem wybitnego konstruktora mostów – Morrisona. Szlify praktyk inżynierskich zdobywał przy budowie mostu kolejowego Omaha, a następnie przy projektowaniu i budowie mostu na Missisipi w pobliżu Memphis. Szybko się usamodzielnia, zakłada własne biuro w Chicago i odtąd zaczyna się droga usłana sława i rewelacyjnymi projektami wcielanymi w życie. Imponujące jest rozwiązanie mostu lukowego na oregońskiej linii kolejowej wzniesionego wysoko nad skalistymi urwiskami brzegów rzeki Crooked. Chociaż budowa nastręczała niemało trudności, to jednak dzieło ukończono z sukcesem. Nawet ci, którzy należeli do najbardziej zaufanych wątpili, czy uda się to przedsięwzięcie, które rozpoczynano na dwóch rożnych brzegach, posługując się dwiema suwnicami na szynach. Modrzejewski budował mosty każdego typu, niektóre z nich, oglądane dziś budzą nie kłamany podziw dla myśli i rozwiązania, jak na przykład most kratowy Mac Kinleya na rzece Missisipi. Dość powiedzieć, ze sława Modrzejewskiego zataczała coraz większe kręgi. Proszony było wydawanie własnych opinii w sprawach lokalizacji przedsięwzięć budowlanych przez spółki kolejowe i towarzystwa żeglugi rzecznej. Wydawał opinie zawsze bezbłędne i właśnie dlatego poproszony był do wzięcia udziału w pracach komisji badającej przyczyny katastrofy, o której wspomniałam na początku artykułu. A oto slow kilka o tamtym wydarzeniu tragicznym w skutkach, które spowodowało śmierć 74 budowniczych. Komisja zapoznając sie ze wszystkimi posunięciami, próbowała ustalić przyczyny katastrofy – i tu okazało się, ze właśnie Modrzejewski wykazał przyczynę – znalazł błąd w obliczeniu dolnego pasa mostowego, zbyt słabego, żeby mógł wytrzymać nacisk montowanego wspornika. Projekt poddano rewizji i okazało się, ze przedsięwzięcie należy poprowadzić od nowa. W rezultacie nowy most okazał się piękniejszy, no i oczywiście bezpieczny, spełniający wszystkie wymagania budowlane. Nie tylko w tym szczególnym przypadku Modrzejewski daje dowód swej wspanialej wiedzy, umiejętności, ale i pierwszorzędnemu poczuciu piękna. Dla wątpiących mam koronny przykład – most na rzece Delaware w Filadelfii (patrz wyzej). Rudolf Modrzejewski był człowiekiem szczególnego pokroju. Gdy Miasto Filadelfia zaproponowało mu opracowanie projektu, zabiera się do pracy ochoczo i po bardzo krótkim czasie władzom miejskim przedkłada dwa projekty – na most wspornikowy i na most wiszący. Dla nikogo z władz miejskich nie było tajemnica, ze Modrzejewski całym sercem pragnie realizacji mostu wiszącego. Gdy dochodzi do realizacji projektu wiszącego mostu, poczyna sobie bardzo odważnie – redukuje ilość wiszących przęseł, zamiast czterech lin stosuje jedynie dwie, ale jakie? Ich średnica wynosi 0,4 metra . Równa sie to użyciu 16,500 drutów w zwoju. Tak potężne zawieszenie nigdy wcześniej nie zostało zastosowane i chociaż przyniosło sukces autorowi, pociągnęło konsekwencje w postaci otwartego ataku prasowego. Modrzejewski odpowiedział w fachowym piśmie wydawanym przez Instytut im. B. Franklina w Filadelfii, podtrzymując swe przekonanie o wyższości mostów wiszących nad mostami wspornikowymi, przypominając jeszcze raz światu katastrofie na Rzece sw. Wawrzyńca. Dodając do wypowiedzi specjalistyczne obliczenia, przekonał nawet najzacieklejszych przeciwników. Myślę, ze najpotężniejszym argumentem pozostawały zawsze względy ekonomiczne, według kalkulacji finansowych w każdym przypadku most wiszący okazywał się tańszy od stałego. W tym niemal samym czasie Francuz – Godard, w pracy poświęconej nowoczesnym konstrukcjom inżynierskim w Europie i na świecie, omawiał szczegółowo posunięcia Modrzejewskiego dowodząc, ze stal sie on twórca nowej epoki w inżynierii mostów i wiaduktów w Ameryce.
Na zakończenie tych kilku dosłownie zdań poświęconych Polakowi z krwi i kości, który wszystkie swoje listy do kraju podpisywał pełnym polskim nazwiskiem Rudolf Modrzejewski – i posługiwał sie wspaniałą soczysta, poprawna mowa polska, należy wspomnieć o nagrodach i uznaniach – tez tylko skrótowo. Otóż w Filadelfii w 1924 roku powstał Instytut im. B. Franklina, o którym już wcześniej wspominałam, a który przede wszystkim honorował poczynania związane z osiągnięciami w dziedzinie fizyki bardzo szeroko pojętej. Od 1914 roku Instytut ten przyznawał rokrocznie Medal Franklina także za prace naukowe, mające duży wpływ na postęp techniczny. Medalem odznaczano nie tylko obywateli Stanów Zjednoczonych, ale zawsze dbano o pierwszorzędne udokumentowanie decyzji, uwzględniając prekursorstwo myśli i dalekowzroczne spojrzenie na przyszłość nauki. Wśród bardzo nielicznego grona laureatów tego medalu oprócz Edisona, twórcy żarówki i HParsona, twórcy turbiny parowej, znalazł sie także Rudolf Modrzejewski. I jeszcze jedno odznaczenie – tym razem związane ze stanem Illinois – Uniwersytet Stanu Illinois przyznaje bardzo rzadki w Ameryce stopień doktora inżynierii, bohater dzisiejszego artykułu otrzymał go w 1911 roku. Zmarł Modrzejewski w 1940 roku,. http://www.polonialife.ca