Oddziałek żandarmeryi narodowej konnej Kazimierza Wiśniewskiego, cieśli z Jarzębowa, kilka tygodni niepokoił moskali w Opoczyńskiem, wymykając się szczęśliwie różnym kolumnom nań wyprawionym. W końcu jednak spotkał się pod Goździkowem w lasach opoczyńskich z kolumnami ruchomemi Assjewa i chorążego Schmita, przez których zupełnie został zniesiony. Wiśniewski sam wzięty do niewoli został rozstrzelany. Resztki oddziału zebrał adjutant Wiśniewskiego Nowacki (Junosza) i doprowadził do Czachowskiego.