Zmniejszony do 100 ludzi oddział Gustawa Ostoi natknął się w klewickich lasach na dwie roty moskali, lecz po godzinnym tyralierskim boju, korzystając z ciemności nocy, zdołał zrejterować bez strat, podczas gdy moskale mieli kilku rannych. Ostoja, nie mogąc się utrzymać w tych stronach, ruszył na zachód, część oddziału jednak wróciła w okolicę miasta Krewo, gdzie po kilku tygodniach 11 z nich pojmał naczelnik wojenny powiatu oszmiańskiego pułkownik Kołodziejew, na czele 20 kozaków patrolujący koło Krewa.