Kossowski, zebrawszy nieco rozbitków z oddziału Świdzińskiego Karola w Ciotuszy, kręcił się w 20 koni, gromadząc ochotników. Gdy moskale wyruszyli przeciw niemu trzema kolumnami, rzucił się ku Chełmowi, rosnąc wciąż liczebnie, powiększony pod koniec grudnia oddziałem 16 koni, który eskortował pułkownika (podpułkownika Krysińskiego?) do kordonu austryackiego. Nie mogąc przedrzeć się z 60 końmi w Chełmskie wobec gęstej sieci wojsk moskiewskich, ruszył, niszcząc po drodze telegrafy, w Krasnostawskie, gdzie pod Starym Zamościem zaatakowali go moskale od strony Zamościa w sile 80 piechoty, 60 dragonów i 36 kozaków. Kossowski cofnął się kłusem, ale w porządku do lasu, podczas gdy kapitan Władysław Przemyski, mimo, że od kilku dni był cierpiącym, z kilku ludźmi zasłaniał odwrót. Gdy reszta oddziału ukryta w lesie z za drzew raziła moskali, Przemyski, obskoczony przez nieprzyjaciela, poległ po dzielnej obronie. Po półgodzinnej walce kozacy cofnęli się, unosząc z sobą kilka trupów i kilkunastu rannych.