Chmieleński — w którego zastępstwie dowodził zebranym znowu oddziałem major Markowski, — powróciwszy z Krakowa, dokąd się był udał w początkach października na kuracyę, objął na nowo komendę. Stojąc w pobliżu Okszy, a mając około 650 ludzi, postanowił zaatakować moskali, którzy w 6 rot piechoty z artyleryą, kozakami i dragonami stali w Rogienicach. Gdy jednak nieprzyjaciel, dowodzony przez majora Bentkowskiego, przeniósł się do Okszy, mniej nadającej się do napadu, Chmieleński postanowienia zaczepienia go nie zmienił i zaatakował go. Wywabieni z Okszy dragoni, przywitani rotowym ogniem piechoty, dowodzonej przez Walerego Nowickiego, zmieszani pierzchnęli za zabudowania wioski, straciwszy kilkunastu ludzi. Za nimi rzucił Chmieleński do ataku na bagnety piechotę, która w kwadransie już była w zabudowaniach folwarcznych. Zwycięstwo już było pewne i kilkuset moskalom zabarykadowanym w folwarku wraz z Bentkowskim groziło wzięcie do niewoli. Niestety, śmierć Nowickiego i zranienie Grylińskiego spowodowało zamęt w szeregach powstańczych i tak przez 9 godzin z męstwem i odwagą prowadzona walka skończyła się ucieczką.