Z organizujących się w zaborze austryackim .w nocy z 29. na 30. równocześnie 3 partye miały wkroczyć na teren walki, mianowicie na Wołyń i w Lubelskie. Jedna z nich rzeczywiście też przeszła kordon i ruszyła pod Poryck (p. t.), druga pod Brodami nie zeszła się, trzecia, dowodzona przez Pallfyego (Alladara), w dwóch partyach pod Liskami i Nowosiółkami wkroczyła w Lubelskie, aby się posunąć ku Mirczom celem połączenia się z Krukiem., stojącym niedaleko Kryłowa. Już 30. października jedna z tych dwu partyi po kilku strzałach danych do kozaków, rozsypała się i uciekła z powrotem za kordon. Na wiadomość o przejściu oddziału przez kordon, wyruszył z Łaszczowa major Kozłowski na czele 3 rot pułku aleksopolskiego, plutonu dragonów i 18 kozaków w kierunku Radkowa, gdzie 31. 10. o godz. 9. rano, złączywszy się z seciną kozaków, zaczepioną poprzedniego dnia przez rozpierzchły oddział, przywitany został w lesie pod Radkowem ogniem piechoty powstańczej, która jednak, nie wytrzymawszy ataku, pierzchnęła w głąb lasów i za kordon bez komendy — a z nią Pallfy. Z nielicznej konnicy 8 odkomenderowano na rekonesans, ale i z tych 6 uciekło zaraz, a 2 tylko, Wiktor i Aleksander Zdanowicze, odstrzeliwając się pewien czas podjazdowi kozackiemu, ostatecznie uszli także do zaboru austryackiego, gdzie większą część niefortunnych powstańców austryacy rozbroili.