Zwróciwszy się od Strzemeszny w kierunku południowo-wschodnim Syrewicz wraz z Szenkiem i Grossmanem koło Woli Trębskiej w południe natknęli się na 2 roty piechoty i 50 kozaków, pod dowództwem porucznika Piotrowskaho. Piechota moskiewska, widząc w porządku postępujący oddział, nie śmiała go atakować i odstrzeliwając się ogniem rotowym uchodziła do Woli Trębskiej, kozacy zaś, kryjąc się za piechotę, flankowali z daleka. Syrewicz nie mogąc jazdą atakować zatarasowanej we wsi piechoty, ruszył w porządku dalej.