Na wiadomość o krzątaniu się oddziałku jazdy 50 ludzi Lutyńskiego między Chełmem a Świerzemi wyruszył przeciw niemu przybyły z za Buga do Chełma kapitan Burdyan w sile 150 dragonów. Napadnięci niespodzianie pod Rudnią powstańcy, mimo przewagi liczebnej przeciwnika, bronili się zawzięcie, gdyż pozycya sama zmuszała ich do rozpaczliwej walki: rów szeroki, do którego moskale przyparli powstańców, nie pozwalał ratować się ucieczką. Prawie połowa, bo 20 ludzi, poległa lub odniosła rany a pogromowi dopiero zapobiegł major Gromejko. Ten wracał właśnie z Litwy, dokąd podobno wraz z Wróblewskim i Ponińskim z rozkazu R. N. chadzali, aby zwiększyć swoje oddziały nowymi zaciągami i niepokoić moskali w tych okolicach, gdzie powstanie już było zamarło. Gromejko, na odgłos strzałów nadbiegłszy w 150 koni, silnym atakiem na tyły nieprzyjacielskie, przerwał szyki moskiewskie i do jednego wyrąbał tych, którzy się pastwili nad rannymi. Lutyński, zaopatrzony teraz w konie po poległych dragonach, szczupłą swoją garstkę niebawem podwoił.