Pobiwszy nieprzyjaciela pod Rossoszą ruszyli Krysiński i Ejtminowicz rano do Połubicz, zabrawszy wszystkich rannych swoich i moskiewskich do szpitala. Dnia 18 listopada o godz. 8 z rana, połączywszy się z oddziałem 120 jazdy podpułkownika Wróblewskiego przybyłego z Opola, powstańcy udali się do Kolana. Tu zostawiwszy jazdę, pomaszerował Krysiński ku Pacholu i stanął o 1/2 mili za Kolanem. W południe oddział Wróblewskiego zaatakowany został w Kolanie przez 4 roty piechoty, szwadron ułanów, 1 secinę kozaków i 2 armaty. Wróblewski cofając się w porządku, wprowadził nieprzyjaciela na piechotę Krysińskiego. Moskale, bijąc z dział, mimo strzałów kłusem podeszli pod las, co widząc Krysiński posłał dwie kompanie strzelców kapitana Leszczyńskiego, które ruszyły biegiem ku nieprzyjacielowi i tak dzielnym przyjęły go ogniem, że moskale umknęli najhaniebniej, zostawiwszy rannych, zabitych i karabiny na pobojowisku. Stracili tu około 160 zabitych i rannych. Pościg za uchodzącymi odbywał się na przestrzeni pół mili i ustał dopiero na wiadomość o zbliżaniu się posiłków w sile 5 rot i 2 armat z Parczewa oraz innej "kolumny od Brześcia. Krysiński nakazał odwrót w samą porę, bo gdy ostatni powstaniec zrejterował z lasku ku Pacholu, nadeszli moskale i rozpoczęli ogień działowy i salwy do — pustego już lasku.
Krysiński ze zmęczoną piechotą ruszył do Chorostyty, podczas gdy jazda Wróblewskiego zasłaniała odwrót i ucierała się aż do Kodeńca z wciąż świeżemi siłami nieprzyjacielskiemu Wróblewski do samej nocy wstrzymywał pochód moskali nie dopuszczając ich naprzód, wreszcie dla odciągnięcia moskali od piechoty Krysińskiego udał się do Zamołodycz.
W obu tych potyczkach, pod Rossoszą i Kolanem, tak oficerowie jak żołnierze, bili się z równem męstwem i to w otwartym polu. Prócz wymienionych już odznaczyli się kapitan Julian Ejtminowicz oraz oficerowie Pirroferi i Osser.