W odpowiedzi na nocny napad w Hucie Krzeszowskiej wpadli Krysiński i Kozłowski niespodzianie nad ranem na część owego oddziału moskiewskiego, znajdującego się w Momotach. Kozacy i dragoni spali po chałupach i nie mieli czasu nawet ubrać się. Rzucając broń, pierzchali w nieładzie, straciwszy kilku zabitych, podczas gdy oddział powstańczy wyszedł bez żadnych strat.
Po tym szczęśliwym napadzie obaj dowódzcy z małą eskortą udali się do zaboru austryackiego.