Przez cala zimę trzymały się na Zmudzi drobne oddzialki powstańcze, przeważnie konno, po kilku i kilkudzieięciu ludzi, jak Gross, Piekarskiego, Kognowickiego, Krasowskiego, który objkął komendę po Szymkiewiczu i egzekwował kontrybucję ale nie zawsze dla Kasy Narodowej, trzymają się po wsiach, od wiosny kwaterując po lasach i alarmując nieprzyjaciela. Nie mając dowódców, którzy by ich zorganizowali powstańcy oczekiwali wciąż zapowiedzianego przyjadzu Jabłonowskiego. Lecz ani Dłuski nie przybyl, ani broń nie nadchodziła, więc drobnymi partiami poczęto przedzierać się za Niemen, aby przez Mariampolskie dostać się za granicę. Nierzadko spotykali się przy tych przeprawach z nieprzyjacilem, jak w czerwcu jeszcze niedaleko Wilk, wymykając się jak się dało. W kwietniu jeszcze jakiś oddziałek miał rozprawę z Moskalami.